Małżeński, Onana… 7 grzechów głównych związanych z seksem, czyli skąd ta pruderia?

Odkąd ludzie dostrzegli związek seksu z płodnością, starali się zapanować nad tą siłą za pomocą religii. Jeszcze w XVIII w. Europejczycy moralnemu chrześcijaństwu przeciwstawiali rozpasany obyczajowo… islam. W katolickich i protestanckich głowach nie mieściło się, że seks bez obrażania Boga można uprawiać dla przyjemności. W następnym stuleciu z wypiekami oglądano rysunki pozycji seksualnych, które w Japonii i Chinach wręczano młodej parze jako podręcznik udanego współżycia. To wszystko potwierdzało przewagę skromnego Zachodu nad wyuzdanym Wschodem. Odkrycie Kamasutry dopełniło tego obrazu.
Małżeński, Onana…  7 grzechów głównych związanych z seksem, czyli skąd ta pruderia?

1. GRZECH LUDU LOTA

 

Amerykański orientalista prof. Everett K. Rowson twierdzi, że to właśnie pomstujący dziś na obyczajowy konserwatyzm innych kultur Europejczycy wpoili tym kulturom moralny rygoryzm. Szczególnie zasłużyli się na tym polu kolonialiści brytyjscy z ich, podszytą obłudą, purytańską wrogością wobec seksu. To oni kształtowali systemy prawne, które zakazywały homoseksualizmu, masturbacji, rozwodów czy zbyt swobodnych strojów. Robili to tak skutecznie, że ogólnoświatowe badania systemów wartości (World Values Servey) wskazały jako główną różnicę między Zachodem a innymi kręgami kulturowymi stosunek do moralności.

Azjaci i Afrykanie nie różnią się od nas w ocenach demokracji – za niedoskonały, lecz mimo wszystko najlepszy ustrój uznało ją 87 proc. chrześcijan i 86 proc. muzułmanów. Ale gdy socjologowie pytali o stosunek do równości płci, homoseksualizmu, seksu przedmałżeńskiego, rozwodów, zbieżności nie było. Naukowcy postawili więc tezę, że na uznawane dziś systemy wartości bardziej wpływa eros niż demos. Oczywiście chrześcijanie nie narzucili całemu światu swoich wierzeń, ale religie wzajemnie na siebie oddziałują, a efektem ich współistnienia lub konfliktów są zmiany w interpretowaniu świętych ksiąg.

Weźmy stosunek do homoseksualizmu, który mimo potępienia w Koranie był przez muzułmanów traktowany dość pobłażliwie. Gdy islamscy teolodzy uważniej przyjrzeli się zagadnieniu, odkryli, że można do niego odnieść aż 35 wersetów Koranu. Zaczęli więc mocno akcentować słowa Mahometa, określające tę skłonność jako „grzech ludu Lota”. Lud Lota zamieszkiwał Sodomę i Gomorę, a wiadomo, jak straszliwie Bóg ukarał te miasta. Ponieważ Prorok nazwał społeczność tolerującą gejów „ludem nieprawym”, homoseksualizm z wstydliwie przemilczanego występku stał się jedną z najcięższych zbrodni, zagrożonych więzieniem, chłostą, a w razie recydywy karą śmierci przez ukamienowanie.

Chociaż w Biblii można przeczytać, że „ktokolwiek obcuje cieleśnie z mężczyzną, tak jak się obcuje z kobietą, popełnia obrzydliwość. Obaj będą ukarani śmiercią”, chrześcijanie na długo przed epoką kolonialną odeszli od dosłownego traktowania tego nakazu. Islam ewoluował w przeciwnym kierunku i dziś z deklaracji prezydenta Iranu Ahmedinedżada, że w jego kraju „nie ma homoseksualistów”, wieje grozą. Bo od rewolucji islamskiej (1979) zamordowano lub skazano na śmierć tysiące gejów. Obie religie odwołują się do tego samego biblijnego wydarzenia, ale interpretują je różnie. Tak działo się zawsze, bo wolę Boga lub bogów na codzienną praktykę przekładali ludzie o określonej wiedzy, poglądach i doświadczeniu.

 

2. GRZECH EPOKI TABU

 

Pierwszym człowiekiem, który zobaczył plemniki, był holenderski producent mikroskopów Antonie van Leeuwenhoek; jego rodak, fizyk i anatom Régnier de Graaf jako pierwszy odkrył kobiece komórki jajowe. Stało się to w połowie XVII wieku, jednak sam mechanizm zapłodnienia nauka wyjaśniła dopiero dwieście lat później. Przed tym przełomowym odkryciem uważano, że człowiek wzrasta tak jak rośliny – z posianego ziarna. Siał mężczyzna, kobieta zaś pełniła rolę gruntu, który jedynie żywi rzucone w nią nasiona. Wykorzystywanie podobieństw to podstawa myślenia magicznego, opartego na przeświadczeniu, że naśladując zjawiska wywołujące określony skutek, można uzyskać podobny efekt w innej sferze. Jeśli seks prowadzi do rodzenia dzieci, to jak skłonić ziemię, by była równie płodna? Zgodnie z logiką magii należało ją przekonać, by robiła to samo, co człowiek.

W społecznościach plemiennych organizowano więc rytualne orgie mające wzmacniać żywotne siły natury. Uprawiano seks na świeżo zaoranej ziemi, zraszano ją nasieniem, tarzano się nago po polu. Na Nowej Gwinei takie seanse gorszyły misjonarzy jeszcze w XX w. Indianie z amerykańskich prerii, dla których warunkiem przetrwania były udane polowania na bizony, w podobny sposób zachęcali do rozmnażania zwierzęta. Czasem jedynie imitowano w rytualnym tańcu kopulację, ale Mandoanowie wieńczyli obrzęd stosunkiem mężatki, matki kilkorga dzieci, z wojownikiem. Mężczyzna miał zawieszone na szyi zawiniątko ze skóry zwierzęcia, które kobieta tuż przed orgazmem rozsupływała i wyzwolona wówczas magiczna energia ulatywała ku bizonom. Orgiastyczny charakter miały też obrzędy ku czci greckiego boga wina Dionizosa i rzymskiego Bachusa, które przekształcały się w sadomasochistyczne imprezy. Podniecone wyznawczynie (menady) chłostały mężczyzn, czasami na śmierć.

Władze starały się zapobiegać ekscesom, ale ich dalekie echa odzywały się jeszcze w średniowieczu. Dziś trudno w to uwierzyć, ale podczas karnawałowego Święta Głupców księża apelowali do wiernych głównie o to,by… nie uprawiali seksu w kościołach. Zasada „podobne wywołuje podobne” działała również w drugą stronę i u żyznej natury ludzie szukali ratunku na swoje problemy z płodnością.

W Afryce i południowych Indiach kobiety, które nie mogą zajść w ciążę, jeszcze dziś podczas ulewy podkasują spódnice i z uniesionymi nogami czekają, by deszcz użyźnił ich łona – tak jak jałową ziemię. Zachowania seksualne, w których niewtajemniczeni dostrzegliby perwersję, nie podlegały wartościowaniu. Pod jednym warunkiem – mogły się odbywać w określonym miejscu i czasie. Naruszenie tych reguł było złamaniem tabu, co groziło zemstą obrażonych duchów czy bóstw. Szamani i kapłani pilnowali, by do tego nie doszło, a jeśli mimo to ktoś się wyłamał, był surowo karany.

 

3. GRZECH PIERWORODNY

 

Bądźcie płodni i rozmnażajcie się, abyście zaludnili ziemię i uczynili ją sobie poddaną” – mówi biblijna Księga Rodzaju. Teksty Starego Testamentu, które są fundamentem wielkich religii monoteistycznych, drobiazgowo określają, co w życiu seksualnym jest dozwolone i zakazane, ale nie znajdzie się w nich pochwały celibatu, dziewictwa, białego małżeństwa. Wręcz przeciwnie, za jeden z podstawowych obowiązków mężczyzny i kobiety uznają spłodzenie potomstwa. Dotyczy to też duchownych, dlatego w przeszłości żydowscy kapłani, a dziś rabini, zakładają rodziny i mają prawo do korzystania z przyjemności, jaką daje małżeński seks. Co sprawiło, że wypływające przecież z tych samych źródeł chrześcijaństwo przyjęło inną postawę i uznało wszystko, co wiąże się z erotyką, za złe?

Odpowiedzi nie udzielą Ewangelie, gdyż Jezus wypowiadał się na ten temat powściągliwie i był nawet bardziej liberalny niż żydzi. Bawił się na weselu w Kanie, przemieniając wodę w wino, okazał wyrozumiałość kobiecie oskarżonej o prostytucję („Kto z was jest bez grzechu, niech pierwszy rzuci w nią kamień”). Jako uzasadnienie dla radykalnej zmiany przywołuje się najczęściej słowa z Ewangelii św. Mateusza: „a są także bezżenni, którzy ze względu na królestwo niebieskie sami zostali bezżenni. Kto może pojąć, niech pojmuje”.

Według obowiązującej w Kościele katolickim interpretacji Jezus miał w ten sposób wyrazić pogląd o wyższości celibatu nad stanem małżeńskim. Profesor Ute Ranke-Heinemann, pierwsza kobieta, która otrzymała prawo wykładania teologii katolickiej, odczytała je jednak inaczej. Zwróciła uwagę na kontekst, w jakim padają – wcześniej Jezus wypowiada się przeciw porzucaniu żon w celu poślubienia innych kobiet, na co pozwalało prawo żydowskie. „Jego słowa nie dotyczyły więc celibatu, lecz potępienia rozwodów. Może chodziło mu o to, że dla uniknięcia tego zła lepiej pozostać bezżennym. Kościół dokonał jednak najprostszej interpretacji” – konkludowała prof. Ranke-Heinemann. Za tę i podobne wypowiedzi Kościół w 1987 roku pozbawił ją prawa nauczania teologii.

Pierwsi chrześcijanie w podejściu do seksu nie różnili się jeszcze zbytnio od żydów; tak jak oni sprzeciwiali się aborcji, zabijaniu kalekich noworodków, rozwodom, ale we współżyciu małżeńskim nie widzieli niczego złego. Zmiany, których skutki trwają do dziś, zapoczątkowali pustelnicy, a formę teologiczną nadał im św. Augustyn. Mówiąc najogólniej, sformułował nową teorię grzechu, uznając za jego główne źródło pokusy cielesne. Wywołują je siły nieczyste, które walczą z Bogiem o duszę człowieka. W trosce o zbawienie i własne dobro należy je zatem wszelkimi sposobami poskromić. Jeszcze bardziej znacząca okazała się dokonana przez Augustyna nowa interpretacja grzechu pierworodnego. Z biblijnej opowieści o zerwaniu owocu z drzewa wiadomości dobra i zła wyciągnął wniosek, że wina za próbę poznania tajemnic Boga przenosi się z pokolenia na pokolenie przez stosunek płciowy. Co oznaczało, że seks jest z założenia grzeszny. Także małżeński. W zasadzie należałoby się go całkowicie wyrzec, ale ludzkość raczej by tego nie przetrwała. Dopuścił więc jeden wyjątek – współżycie w celu prokreacji.

 

4. GRZECH MAŁŻEŃSKI

 

Pierwszym celem Boga było, żeby ludzie rodzili się bez czynu lubieżnego, jednak po grzechu Adama stało się to niemożliwe” – tłumaczył współczesny Augustynowi św. Grzegorz z Nyssy. Cztery wieki później teolog Jan Szkot Eriugena dodawał, że w raju seks nie istniał, a praojciec płodził dzieci, nie zaznając żadnej przyjemności, gdyż poruszał członkiem beznamiętnie, jak nogą przy chodzeniu czy ręką przy powitaniu. „Na tysiąc małżeństw 999 należy do diabła, a jedno do Boga” – przekonywał już tysiąc lat po Augustynie słynny kaznodzieja św. Bernardyn ze Sieny. Jedynym usprawiedliwieniem dla tych 999 było to, że „czasem rodzą się z nich dziewice i święci”. Nieco odium z seksu zdjął św. Tomasz z Akwinu, który sformułował obowiązującą do dziś doktrynę nadającą małżeństwu charakter sakramentu, czyli znaku „oznaczającego doskonalenie ludzkiej świętości”. Odtąd małżonkowie mogli już współżyć bez głębokiego poczucia winy. Oczywiście nadal przenosili w ten sposób grzech pierworodny, ale jeśli ich celem było poczęcie dziecka, nie musieli już robić tego z myślą o wiecznym potępieniu.

Św. Tomasz jest także najważniejszym twórcą doktryny prawa naturalnego, rozumianego jako system zasad nadanych światu przez Boga. Zgodnie z nią Kościół odrzuca wszystko, co wiąże się z przekazywaniem życia, a nie znajduje odzwierciedlenia w naturze – antykoncepcję, przerywanie ciąży, zapłodnienie pozaustrojowe, masturbację, seks dla przyjemności itp. Trudne w odbiorze dzieła Akwinaty wymagały przełożenia na język bardziej zrozumiały. Kościół przypominał więc ludziom, że tak czy owak grzeszą i na różne sposoby ograniczał swobodę. Jeszcze niedawno zakazywał np. uprawiania seksu w noce poprzedzające niedziele i święta, w piątki, przez cały okres adwentu i Wielkiego Postu. Za nadmiar pomysłowości groziły surowe pokuty. Na potrzeby spowiedników biskup Burchard z Wormacji opracował jeden z pierwszych katalogów kar za grzechy związane z seksem małżeńskim.

Odpokutowanie masturbacji wymagało 10 dni postu o chlebie i wodzie, pieszczenia kobiecych piersi – 5 dni, stosunku w innej pozycji niż „naturalna” od 20 do 40 dni. Seks oralny był już tak poważnym występkiem, że naprawienie jego skutków wymagało 7 lat całkowitej wstrzemięźliwości, a pokutą za stosunek analny było 15 lat ascezy. Protestanci za jedyne źródło wiary uznali Biblię i odrzucili zmiany wprowadzone przez Kościół. W kwestiach związanych z życiem seksualnym dotyczyło to przede wszystkim celibatu i sakramentalnego charakteru małżeństwa, z czego wynikało przyzwolenie na rozwody.

Martin Luter również odwołał się do prawa naturalnego, ale odczytał je inaczej niż katolicy, uznając, że sprzeczne z naturą nie jest współżycie, lecz rezygnacja z seksu małżeńskiego. Zbliżone stanowisko reprezentuje islam. Chociaż Koran dopuszcza wielożeństwo, nie oznacza to, że pan domu może urządzać ze swymi małżonkami seksparty. Wszelkie formy seksu zbiorowego są zakazane. Słynny teolog Al-Ghazali tłumaczył, że dla ochrony kobiety przed niecnymi myślami mąż powinien z nią współżyć co cztery dni. Jeśli więc ma cztery żony, które zgodnie z nakazami religii musi traktować sprawiedliwie, nie pozostaje mu nic innego jak spełnianie małżeńskiego obowiązku codziennie. Współżycie powinien poprzedzać akt pobożności, np. wypowiedzenie stosownej formuły modlitewnej. Nie wolno się kochać z głowami skierowanymi w stronę Mekki. Podczas ramadanu obowiązuje zakaz współżycia od wschodu do zachodu słońca; całkowitą abstynencję muszą zachować pielgrzymi, udający się do Mekki.

Wielu imamów po udzieleniu ślubu daje mniej doświadczonym panom młodym porady seksuologiczne. Europejczycy, którym w XIX wieku udało się zapoznać z tymi zaleceniami, utwierdzali się w przeświadczeniu o rozwiązłości islamu. Bo imamowie tłumaczyli, że współżycie powinno dawać satysfakcję obojgu małżonkom, wyjaśniali, na czym polega gra wstępna, jak najlepiej zaspokoić kobietę. Dziś podobne poradnictwo prowadzą też za pośrednictwem internetu. Imamowie zalecają skromność, żona może nosić seksowną bieliznę, ale wyłącznie dla męża. Dopuszczają różne pozycje, jednak małżonkowie nie powinni oglądać swojej nagości. Wciąż żywy przesąd głosi bowiem, że od wpatrywania się w intymne miejsca żony mąż może oślepnąć, co wyklucza uprawianie seksu oralnego.

 

5. GRZECH ONANA

 

Złe było w oczach Pana, to co uczynił i dlatego zesłał na niego śmierć” – te słowa Biblii stały się podstawą potępienia masturbacji przez wszystkie religie monoteistyczne. Tyle że Onan został przez Boga ukarany za zupełnie inny czyn. Zgodnie z wolą ojca ożenił się z wdową po starszym bracie, a tzw. prawo lewiratu uznawało urodzone z takiego związku dzieci za potomstwo zmarłego. Dlatego Onan „ilekroć zbliżał się do żony swego brata, unikał zapłodnienia”. Nie chodziło zatem o masturbację, lecz o stosunek przerywany. Po uznaniu augustiańskiej doktryny o przenoszeniu grzechu pierworodnego drogą płciową, teologowie chrześcijańscy dokonali jednak interpretacji całej Biblii w duchu nowej, rygorystycznej moralności. I rozciągali jednostkowe przypadki na wszystko, co się z nimi kojarzyło.

Św. Tomasz z Akwinu zaliczył masturbację do grzechów przeciwnych naturze, czyli ciężkich. Papieże w listach pasterskich ostrzegali, by nie przyjmować popełniających ten występek do stanu kapłańskiego. Wtórowali im protestanci, w XIX w. pastor Karl von Kopf „odkrył”, że masturbujący się mężczyźni są groźni nie tylko dla siebie, ale i społeczeństwa, gdyż „wszyscy rewolucjoniści byli onanistami”. Poza argumentami religijnymi powoływano się na „naukowe”, zwłaszcza na teorię Hipokratesa, według której ilość nasienia w organizmie mężczyzny jest ograniczona, a jego upływ powoduje zmiękczenie mózgu i zanik rdzenia kręgowego. Co prawda inni lekarze, w tym takie sławy jak Galen i Awicenna, głosili pogląd przeciwny, dowodząc, że onanizm wzmacnia organizm, gdyż usuwa zepsutą spermę, jednak teologowie opowiedzieli się za bliższym ich przekonaniom Hipokratesem. Argumenty św. Tomasza powtórzył jeszcze w 1975 r. papież Paweł VI w dokumencie „Kilka uwag o etyce seksualnej”.

O tym, jak wielkie znaczenie przywiązywano do tej kwestii, świadczy olbrzymia ilość poświęconych jej publikacji. W XVII w. Benedykt z Salamanki dokonał nawet klasyfikacji onanizmu w zależności od towarzyszących mu fantazji. Spowiednicy mieli dobierać pokutę stosownie do ciężaru grzechu. Masturbacja bez podtekstów była występkiem najlżejszym, z myśleniem o kobiecie – dwa razy groźniejszym; jeśli ta kobietą była dziewica – hańbiącym; erotyczne marzenia o seksie z krewną to już kazirodztwo, a z zakonnicą – świętokradztwo.

Po długich dysputach ustalono, że polucja nieświadoma nie jest grzechem, jeśli jednak dochodziło do niej w półśnie, już wymagała spowiedzi i rozgrzeszenia. Jeszcze w latach 30. XX w. Watykan zabraniał ejakulacji w celu pobrania spermy do badań medycznych, np. ustalania przyczyn bezpłodności. Dopiero w 1896 r. jezuita Edward Genicot wprowadził rozróżnienie między masturbacją i stosunkiem przerywanym. Obie formy zachowań seksualnych uznał za sprzeczne z naturą, ale zasugerował, by nie piętnować zbyt mocno za ich stosowanie ubogich małżeństw, które nie chcą mieć kolejnych dzieci. Kościół z czasem uznał za dopuszczalne naturalne metody regulacji urodzin, ale wszelkie inne formy antykoncepcji nadal uważa za grzech równy popełnionemu przez Onana. W kwestii masturbacji islam zajmuje podobne stanowisko; w hadisach, czyli wypowiedziach Mahometa, znajduje się stwierdzenie, że ten, kto się onanizuje, „nigdy nie zobaczy raju”. Antykoncepcja jest natomiast przedmiotem sporów, niektóre szkoły teologiczne ją akceptują, inne nie.

 

6. GRZECH CUDZOŁÓSTWA

 

„Nie łudźcie się. Ani rozpustnicy, ani cudzołożnicy (…) nie odziedziczą Królestwa Bożego” – ostrzegał w Liście do Koryntian św. Paweł. Pod tymi słowami mogliby się podpisać duchowni niemal wszystkich religii, gdyż nakaz wierności małżeńskiej ma charakter powszechny. Biblia nie pozostawia w tej kwestii najmniejszych wątpliwości. Księga Kapłańska stanowi: „Ktokolwiek cudzołoży z żoną bliźniego, będzie ukarany śmiercią, i cudzołożnik, i cudzołożnica”. Równie bezwzględny jest Koran. W judaizmie przeważył jednak zapisany w Dekalogu zakaz zabijania i poza garstką fundamentalistów nikt nie domaga się wymierzania sprawiedliwości według dosłownego odczytywania Pisma. Islam ewoluował w przeciwnym kierunku.

W kilkunastu krajach muzułmańskich za seks pozamałżeński karze się w XXI wieku śmiercią; w Iranie, Sudanie, Somalii, Nigerii wyroki wykonuje się przez ukamienowanie. Presja oburzonego tym barbarzyństwem świata przynosi jedynie taki rezultat, że winnych coraz częściej nie masakruje się kamieniami, lecz wiesza. Nawet jeśli władze odchodzą od tak drastycznych metod wymuszania moralności zgodnej z nakazami religii, wciąż znajdują się nadgorliwcy wymierzający sprawiedliwość na własną rękę.

Jordańska pisarka Norma Khouri w głośnej książce „Forbidden Love” (Zakazana miłość) opowiedziała o dziewczynie imieniem Dalia, która spotykała się potajemnie z kochanym mężczyzną. Gdy dowiedział się o tym ojciec, zabił ją, zadając jej kilkanaście ciosów nożem. Przed wezwaniem karetki upewnił się, że córka nie żyje, po czym obszedł domy sąsiadów, oznajmiając triumfalnie: „Oczyściłem swój dom”. Historia ta była literacką fikcją, ale opartą na autentycznych wydarzeniach.

„Jako muzułmanka i Arabka mówię jasno, że to ohydny i absolutnie niemożliwy do zaakceptowania proceder. Będziemy go zwalczać z całą stanowczością” – oświadczyła przejęta królowa Jordanii Rania. Efekty zwalczania są jednak ograniczone, a do tzw. zabójstw honorowych dochodzi nie tylko na głuchej islamskiej prowincji, lecz nawet w środowiskach imigrantów w Europie. Sprawcy zbrodni są przekonani, że działają zgodnie z wolą Boga. Najbardziej racjonalnie i przekonująco tłumaczą zakaz cudzołóstwa buddyści: „Kto dopuszcza się zdrady, wyrządza krzywdę żonie lub mężowi, a nie powinno się krzywdzić żadnej żywej istoty”.

 

7. GRZECH ROZWIĄZŁOŚCI

 

Z nakazu dochowania małżeńskiej wierności wynika zakaz uczestnictwa w wyuzdanych zabawach seksualnych i korzystania z usług prostytutek. Ale nie zawsze to, co według jednej religii woła o pomstę do nieba, jest odrażające dla innej. Chrześcijanie nie widzą nic zdrożnego w całowaniu przez gości weselnych panny młodej, dla muzułmanina jest to niewyobrażalne. Niektóre plemiona aborygenów posuwały się dalej i wieńczyły obrzędy ślubne spółkowaniem biesiadników z oblubienicą, co miało zapewnić jej pomyślność i płodność.

Współżycie w świątyni dla nas byłoby profanacją i bluźnierstwem. Tymczasem wiele kultur antycznych i plemiennych uważało stosunek z kapłankami prostytutkami za rodzaj „komunii” z boginiami i za magiczny rytuał wzmacniający siły witalne mężczyzny.

Herodot pisał, że w Babilonie kobiety raz w życiu powinny udać się do świątyni Isztar i za opłatą oddać się przypadkowemu mężczyźnie. Zarobione w ten sposób pieniądze składały na ofiarę. Młode i ładne dziewczęta wywiązywały się z tego obowiązku zaraz po przybyciu, stare i brzydkie spędzały w świątyni 3–4 lata, czekając „na wzięcie”. W zachodniej Afryce sakralną prostytucję uprawiano niemal do naszych czasów. Przykładem kilkaset kapłanek bogini ziemi w Nigerii, które w latach 30. XX w. pomagały mężczyznom w leczeniu bezpłodności, oddając się im w „świętych miejscach”.

W Indiach dopiero Anglicy zaczęli piętnować jako niemoralny proceder uprawiany przez devadasi – świątynne tancerki, które poza usługiwaniem bogom świadczyły także usługi śmiertelnikom. Oczywiście hinduizm jak każda religia nie pozwolił w sprawach seksu na pełną swobodę i szczegółowo uregulował zasady. Przede wszystkim zakazał oddawania się mężczyznom z niższych kast, co doprowadziło do tego, że wykorzystywali je niemal wyłącznie bramini (kapłani). Władze niepodległych Indii definitywnie zakazały tego procederu, ostatnie devadasi przetrwały w sanktuarium w Puri. Według spisu ludności, w latach 50. XX w. było ich 30, w latach 70. już tylko dziewięć i to bardzo wiekowych. Również w chrześcijaństwie pojawiały się herezje, których twórcy inaczej odczytywali biblijne wersy związane z erotyką. Adamici szczególne znaczenie przywiązywali do faktu, że choć w raju Adam i Ewa byli nadzy, nie odczuwali pożądania. By ich naśladować, zrzucali odzienie i paradowali publicznie w strojach prarodziców, przekonując, że niewolnikiem grzesznych żądz nie są oni, lecz ci, których na ich widok ogarnia podniecenie.

Jeszcze bardziej bezpruderyjni byli turlipini, którzy wyciągnęli skrajne wnioski z doktryny o dobrej duszy i grzesznym ciele. Uznali, że człowiek o duszy czystej nie musi zwracać uwagi na to, co robi jego ciało. Jedna z ich przywódczyń Margueritte Peretta pisała, że należy się uwolnić od wstydu, bo on świadczy o uzależnieniu duszy od zmysłów. Turlipini wędrowali więc po Francji i urządzali orgie. Władze nie zamierzały tolerować tych live-show. W 1313 r. spaliły na stosie Perettę i grono wyznawców. Mimo to naśladowcy turlipinów pojawiali się w każdej epoce, także dziś, gdy z jednej strony powstają ruchy neopogańskie nawiązujące do dawnych kultów płodności, a z drugiej sekty traktujące seks jako źródło świętości.

„Nie nazywajmy zakazanymi rzeczy dobrych, na które Bóg zezwolił” – mówi jeden z islamskich hadisów. Bez wątpienia Bóg zezwolił na współżycie, by ludzkość przetrwała, ale definicje tego, co jest w nim „rzeczą dobrą”, formują religie. I nie zawsze są to definicje jednoznaczne. Muhammad al-Nafzawi, autor „Pachnącego ogrodu” – utworu nazywanego islamską Kamasutrą, w XV w. cieszył się uznaniem, dziś oskarżony o propagowanie niemoralności siedziałby w więzieniu; Perettę spalono za niemoralność, dziś mogłaby zostać, potępioną co najwyżej przez Kościół, gwiazdą porno…