Ale to już było…

Potrzeba jest matką wynalazków, ale ojców bywa wielu i nieraz żyją w różnych epokach

Alexander Bell i Elisha Gray zapukali do urzędu patentowego z prototypem telefonu tego samego dnia, 14 lutego 1876 roku. Była to wyjątkowa sytuacja, lecz sam fakt, że dwaj panowie wpadli na ten sam pomysł, bynajmniej nie jest niezwykły. Choć kłóci się to z wizją samotnego geniusza wyskakującego nago z wanny w chwili olśnienia, ogromnej liczby odkryć i wynalazków dokonano wielokrotnie, w różnych miejscach na Ziemi i w różnych momentach. Niemal równoczesne odkrycia, takie jak w przypadku telefonu Bella i Graya, są wręcz powszechne.

Ojcowie jednego dziecka

W 1922 r. socjologowie William Ogburn i Dorothy Thomas sporządzili listę 148 ważnych odkryć i wynalazków dokonanych między 1420 a 1901 r.  przez więcej niż jedną osobę. W większości przypadków naukowcy czy wynalazcy wpadali na ten sam pomysł mniej więcej w tym samym czasie, z czego badacze wysunęli wniosek, że pojawienie się pewnych odkryć w danym momencie historii jest w pewien sposób nieuniknione. Ich teoria znajdowała potwierdzenie zarówno w historii nauki, w takich wydarzeniach jak spór między Newtonem i Leibnizem o to, który z nich jest twórcą rachunku różniczkowego, odkrycie plam na Słońcu, wypatrzonych w tym samym czasie przez Galileusza i kilku innych astronomów czy otrzymanie tlenu niezależnie przez Carla Scheelego w 1772 r. i Josepha Priestleya dwa lata później, jak i w dziejach wynalazków o praktycznym zastosowaniu. Historia zna co najmniej sześciu wynalazców termometru, pięć osób niezależnie od siebie wpadło na pomysł statku parowego, fotografia ma co najmniej czterech ojców, fotografia kolorowa – dwóch. Drukarka atramentowa została zbudowana równocześnie w firmach Canon i Hewlett-Packard – Japończycy i Amerykanie złożyli dokumenty patentowe w odstępie miesiąca w 1977 r. Żarówkę wynaleziono przed Edisonem co najmniej 20 razy, lecz tylko Edisonowi udało się trafić do podręczników.

Jak naukowcy tłumaczą fenomen dublujących się wynalazków? Wynalazki pojawiają się we właściwym miejscu i czasie, gdy świat jest na nie gotowy. Sprzyja im atmosfera intelektualna epoki, pojawia się silne zapotrzebowanie, technika jest dostatecznie rozwinięta, by wprowadzić nowości w życie, coś wydaje się oczywistym kolejnym krokiem do zrobienia.

Życie po życiu

Zdarza się jednak i tak, że rzeczy raz wymyślone popadają w zapomnienie, by po latach narodzić się ponownie w innych głowach. Dziś już dzieje się to rzadko, gdyż wiedza rozprzestrzenia się po świecie łatwo i szybko. Wieki temu wieści o azjatyckich wynalazkach mogły wcale nie dotrzeć do Europy, zwłaszcza gdy ich ojcowie pilnie strzegli swojej tajemnicy.

Wiele wynalazków, których Europejczycy musieli dokonać na nowo, powstało wieki wcześniej w Chinach. Gdy Gutenberg drukował swoją słynną Biblię, zapoczątkowując rewolucję, drukarstwo na Dalekim Wschodzie miało już za sobą 700-letnią historię. Pierwsze znane drukowane chińskie dokumenty powstały za pomocą odbijania stron z glinianych lub drewnianych tablic, ale na przełomowy pomysł użycia pojedynczego stempla dla każdego znaku pisarskiego jako pierwszy nie wpadł wcale Gutenberg, lecz chiński rzemieślnik Bi Sheng w 1041 r. Ze względu jednak na charakter języka i ogromną liczbę znaków technika druku tą metodą na Dalekim Wschodzie nie rozwinęła się i dopiero zastosowanie jej do języków europejskich okazało się strzałem w dziesiątkę. Jest niemal pewne, że wieści o wynalazku Bi Shenga nie dotarły do Europy, a Gutenberg sam wpadł na pomysł użycia pojedynczych czcionek, gdy pracował nad pieczęciami, których przeznaczeniem było wielokrotne odbijanie w laku. Być może uprzedził go również na wpół legendarny holenderski wynalazca Laurens Janszoon Coster. Miał on wydrukować pierwszą książkę za pomocą czcionek już w 1423 r., zainspirowany zabawą z wnukami w odbijanie na piasku literek wyciętych z kawałka drewna.

Również na genialny pomysł drukowania papierowych pieniędzy pierwsi wpadli Chińczycy. Wymyślili je w VII w., gdy kupcom zaczęły ciążyć nawlekane na sznurek monety z dziurką i zdecydowali się oddawać je na przechowanie, gdy sami byli w podróży. By odebrać z powrotem pieniądze, okazywali dokument, rodzaj weksla, który z czasem zaczął pełnić znaną dziś funkcję banknotu. Marco Polo nie wierzył własnym oczom, widząc, że Chińczycy ufają kartkom papieru. W Europie prawdziwe papierowe pieniądze wydał jako pierwszy bank szwedzki w 1660 r.

Dzieje gumy i agrafki

 

W 1839 r. Charles Goodyear odkrył metodę wytwarzania gumy przez wulkanizację kauczuku, polegającą na dodawaniu do niego siarki. Notabene cztery lata później identyczną metodę opatentował Anglik Thomas Hancock. Pracował nad gumą 20 lat, ale na właściwy pomysł wpadł dopiero, gdy zobaczył na gumie Goodyeara ślady siarki… Tymczasem w Ameryce Południowej w podobny sposób utwardzano gumę już 3000 lat wcześniej! Olmekowe, Aztekowie i Majowie używali do tego celu soku z wilca białego, pnącza z rodziny powojowatych, i uzyskiwali całkiem niezłe rezultaty, ponieważ sok z tej rośliny również zawiera siarkę. Indianie nauczyli się tak zmieniać proporcje kauczukowej mikstury, by otrzymać gumę o pożądanych właściwościach – twardą, która nadawała się na podeszwy butów, albo sprężystą, z której wytwarzali piłki do gry. Na hiszpańskich żeglarzach wielkie, odbijające się wysoko piłki Indian zrobiły ogromne wrażenie, bali się, że są zaklęte.

W Europie w owym czasie również grywano w piłkę, lecz wytwarzane ze skóry piłki pod żadnym względem nie dorównywały tym gumowym. Kauczuk i nasiona roślin kauczukodajnych przywieziono wkrótce do Europy i Ameryki Północnej, alenie znano sekretu metody produkcji gumy. I dlatego po pierwszym zachwycie kauczukowymi produktami przyszło rozczarowanie, ponieważ w niskiej temperaturze robiły się twarde jak kamień, a w cieple miękły i traciły kształt. Na ich szersze praktyczne zastosowanie trzeba było poczekać aż do odkrycia Goodyeara. Historię podobną jak guma ma materiał z drugiego końca skali twardości: beton. Ten dziś bardzo ważny materiał budowlany ma w swoim życiorysie wyrwę – wyszedł z użycia i musiał być odkryty na nowo. Stosowano go najpierw w Asyrii, jego złote lata przypadły na czasy starożytnego Rzymu. Z betonu, czyli mieszanki cementu, kruszywa i wody, powstały wówczas imponujące budowle, łuki, drogi, akwedukty i słynna ogromna kopuła rzymskiego Panteonu. Przetrwała w doskonałym stanie do dziś, choć jak na ironię średniowieczni budowniczowie zapomnieli o tajnikach wytwarzania betonu – odkryto go na nowo dopiero w XIX wieku.

Również niektóre drobne przedmioty codziennego użytku mają swoją prehistorię. W Mykenach w XIV w. p.n.e. do spinania szat służyły fibule, zapinki do złudzenia przypominające agrafki, duże i ozdobne. Z czasem ustąpiły miejsca broszom o okrągłym kształcie i wyszły z użycia. Powróciły w 1849 r., kiedy to agrafkę opatentował amerykański wynalazca Walter Hunt. Wykonał ją, bawiąc się drutem wręczonym mu przez człowieka, któremu był winien 15 dolarów. Za to, co zrobi z drutu, miał otrzymać 400 dolarów, co też się stało.

Koszmar naukowca

Zdarza się i tak, że po dokonaniu odkrycia jego autor nie nadaje mu rozgłosu, bo nie ma pomysłu, czy jego dzieło może się do czegoś przydać. Wtedy z dużym prawdopodobieństwem ktoś inny prędzej czy później wynajdzie to samo. Było tak w przypadku PCW uzyskanego przez dwóch chemików – Henriego Regnaulta w 1835 r. i Eugena Baumanna w 1872 r., na dodatek w ten sam niezamierzony sposób – obaj zapomnieli o pozostawionym na słońcu naczyniu z chlorkiem winylu. Odkrycie skończyło w szufladach chemików. Dopiero gdy w 1926 r. wynalazca Waldo Semon zdołał uczynić PCW plastycznym i łatwiejszym w obróbce, zaczęła się kariera tego tworzywa w roli rur, wykładzin podłogowych, opakowań i drobnego sprzętu medycznego. Choć dokonywanie tego samego odkrycia przez różne osoby wydaje się raczej regułą niż wyjątkiem, naukowcom i wynalazcom wcale się to nie podoba, bo w przypadku ewentualnego sukcesu zdecydowanie woleliby palmę pierwszeństwa nieść samodzielnie. O ile odkrycie czegoś, co znali już starożytni, nikomu nie spędza snu z powiek, o tyle wielu naukowców męczy myśl, że to, nad czym usilnie pracują, mógł już ktoś przed nimi zrobić. W 1974 roku socjolog Warren Hagstrom zapytał o takie obawy 1718 amerykańskich naukowców – w ankiecie 46 proc. badanych przyznało, że raz lub dwa razy zdarzyło im się, że ktoś ich uprzedził, a 16 proc. odpowiedziało, że przytrafiło im się to co najmniej trzy razy!

WYNALAZKI DOKONANE WIELOKROTNIE

RUCHOMA CZCIONKA
Bi Sheng 1041 r.
Laurens Janszoon Coster 1423 r.
Jan Gutenberg 1450 r.

GUMA
Aztekowie i Majowie 1000 r. p.n.e.
Charles Goodyear 1839 r.
Thomas Hancock 1843 r.

BANKNOTY
Chiny VII w. n.e.
Szwecja 1660 r.

AGRAFKA
Mykeny XIV w. p.n.e.
Walter Hunt 1849 r.

BETON

Asyria 2000 r. p.n.e.
Rzym II w. p.n.e.
Europa XIX w.

ŻARÓWKA

Frederick de Moleyns 1841 r.
Heinrich Goebel 1854 r.
Aleksander Łodygin 1873 r.
Joseph Wilson Swan 1878 r.
Thomas Edison 1879 r.

TELEFON
Alexander Bell 1876 r.
Elisha Gray 1876 r.

DRUKARKA ATRAMENTOWA

Canon 1977 r.
Hewlett-Packard 1977 r.