Anielskie księgi, czyli jak w średniowieczu tworzono obrazy 3D?

Średniowieczny iluminowany manuskrypt Ewangelii, wykonany przez celtyckich mnichów, jest tak bogato i finezyjnie zdobiony, że wieki później mówiono o nim, jakoby były dziełem aniołów, a nie człowieka. Naukowiec z Cornell University rozwiązał zagadkę mistrzostwa dawnych mnichów.
Anielskie księgi, czyli jak w średniowieczu tworzono obrazy 3D?

John Cisne przeanalizował kilka najbardziej znanych rękopisów, stworzonych między 670 a 800 r. n.e. Te dzieła sztuki charakteryzowały się określoną liczbą stron, na których zamiast tekstu –zazwyczaj obficie ilustrowanego – znajdowały się bogate zdobienia. W pierwszej kolejności Cisne przebadał sławną Księgę z Kells, stworzoną przez irlandzkich mnichów około roku 800. Jest to jeden z najbardziej bogato zdobionych ilustracjami rękopisów od końca VI do początków IX stulecia. W swoim badaniu naukowiec przeanalizował również Księgę z Durrow – równie misternie iluminowany manuskrypt, który powstał w VII wieku. Wiele elementów ilustracji na stronicach tych manuskryptów zostało wykonane z rozdzielczością do 30 linii na cm, a w jednym calu kwadratowym innych ilustracji można doliczyć się ponad półtora setki skomplikowanych szwów o różnych kolorach nici.

Niezwykle wysoka precyzja ornamentów i szczegółów, które nie przekraczają jednego milimetra to plony techniki, nad którą łamią sobie głowę współcześni naukowcy. Profesor zauważył, że w wielu ilustracjach pojawiają się regularnie powtarzające się wzory oraz drobne szczegóły, wyglądające, jak gdyby odrysowano je od szablonu. Okazało się również, że najbardziej skomplikowane ornamenty, pojawiające się na stronicy w kilku miejscach jednocześnie, dzieli odległość odpowiadająca przeciętnej odległości pomiędzy źrenicami człowieka. Naprowadziło to naukowca na myśl, że w filigranowym wykonaniu rysunków najważniejszą rolę odgrywał wzrok twórców manuskryptów, a dokładniej – szczególna technika spojrzenia i stereogramowy efekt 3D. Według badacza to właśnie jest rozwiązaniem zagadki rysunków.

Prawdopodobnie mnisi stworzyli szereg misternie wykonanych szablonów dla określonych “standardowych” elementów rysunku. Rozszczepiali oni wzrok w ten sposób, że każde oko widziało tylko szablon lub odtwarzalny fragment wzoru. Dzięki efektowi stereogramu powstawała iluzja rysunku przestrzennego. Zdolność naszego mózgu do tego, żeby odbierać niewielkie różnice w rysunkach widzianych przez każde oko za głębię obrazu, pozwalała dosłownie zwiększać dowolne wzory o 30 razy – obliczył Cisne.

Sprowadzając do minimum pozorne wzniesienia i spadki w przestrzennych liniach, mistrzowie średniowiecza byli w stanie wykonać szablony o dokładności co do milimetra. Metoda ta została nazwana przez badacza „swobodnym stereoporównaniem” (free-fusion stereocomparison).

To właśnie ona pozwoliła celtyckim mnichom na tworzenie tak precyzyjnie powtarzających się ornamentów na długo przed wynalezieniem soczewek i mikroskopów, a także na tysiąc lad przed odkryciem przez Charlesa Wheatstone’a stereoskopu.

Według naukowca sekret wykonywania tak wspaniałych iluminacji książek został zapomniany wskutek propagandowego sporu pomiędzy kościołem iroszkockim a rzymskim. Sława takich książek, uważanych za napisanych przez anioły, mogła być skuteczną reklamą, dzięki której kościół iroszkocki mógłby zdobyć zbyt wielu zwolenników.

 JSL

źródło: www.news.cornell.edu