Broda mówi, że zna zabójcę gen. Papały

Mamy kolejny przełom w sprawie zabójstwa komendanta głównego Policji gen. Marka Papały. Czy przełom okaże się rzeczywiście przełomowy, czy po prostu medialnie atrakcyjny, ale nic nie wart w sensie śledczym? Trudno wyrokować. Wiadomo jedno – w sprawie śmierci gen. Papały, która nastąpiła 25 czerwca 1998 roku, było już wiele przełomów. I cyngiel, i inspirator byli już na wyciągnięcie ręki. I ręka wciąż okazywała sie za krótka…

Tym razem rewelację ogłosił skruszony świadek Piotr. K pseudonim Broda. Według niego, egzekucji dokonało dwóch morderców wywodzących się z byłego ZSRR (Ukrainiec i Białorusin). Bezpośrednim zleceniodawcą miałby być jeden z szefów Pruszkowa Andrzej Z. „Słowik”, natomiast inspiratorem – polonijny biznesmen Edward Mazur. Jest to o tyle ciekawe, że ostatnio pojawiały się wersje, wykluczające Mazura z kręgu podejrzanych. Czy tym razem uda się doprowadzić do ekstradycji biznesmena? Nie, nie uda się, skoro dotychczas się to nie udało. Dlatego będziemy szukać winnych wśród naszych, najlepiej już zatrzymanych.

Tymczasem powiększa się galeria tych, którzy mieliby mieć związek z zabójstwem – jest w niej i Ryszard B. (któremu przypisuje się odpalenie Andrzeja Kolikowskiego „Pershinga”) i nieżyjący Artur Zirajewski (zmarł w gdańskim więzieniu w niejasnych okolicznościach, choć minister sprawiedliwości zapewnia, że w zatorze płucnym nie ma niczego nadzwyczajnego), przemknął przez nią Igor Ł. pseudo Patyk, itp.

Póki co, śledczy starają się zidentyfikować DNA sprawców na podstawie śladów krwi, znalezionych na miejscu zabójstwa, a nienależących do M. Papałty (swoją drogą, co to za cyngle, które się kaleczą podczas egzekucji?). A jeśli to była krew jakiegoś chłopca z ADHD, który sobie rozbił nos, wywalając się na asfaltowej alejce?

Obawiam się, że po ponad dwunastu latach od tamtego mordu, niewiele uda się ustalić. Także personaliów owych cyngli z b. ZSRR, o których istnieniu przekonuje nas Broda. Nie to, że mu nie wierzę, ależ wierzę!, ale szukać ich dziś, to jak podążać za igłą w stogu siana.

A jednak trzeba!