Bunt polskich więźniarek w Ravensbrück. To tu przeprowadzano przerażające eksperymenty medyczne

W 1943 i 1945 roku poddawane przerażającym eksperymentom medycznym polskie więźniarki w KL Ravensbrück zbuntowały się. Łącznie przeprowadzono eksperymenty medyczne na 74 Polkach. Spośród tych kobiet 6 rozstrzelano jeszcze w obozie, a 5 zmarło w następstwie operacji.

Ponad siedemdziesiąt Polek, Ukrainka, Niemka i 10 kobiet psychicznie chorych, których narodowość nie była ważna w momencie operacji. To stosunkowo niewiele, jak na sto tysięcy ofiar Konzentrationslager Ravensbrück i miliony we wszystkich obozach koncentracyjnych. Ale „króliki” z Ravensbrück, choć nie tak liczne, również cierpiały. Cierpiały i zbuntowały się.

NA KOGO WYPADNIE

12 kwietnia 1942 r. wezwano dwadzieścia dwie polskie więźniarki polityczne na „badania”. Dotyczyły przede wszystkim nóg. Kobiety były przekonane, że badania są tylko zasłoną dymną dla tzw. rozwałki (w gwarze obozowej: egzekucji). Zapanował strach. „Przeglądy” odbywały się jeszcze kilkakrotnie, aż ostatecznie w rewirze pozostało sześć więźniarek: Wanda Wojtasik, Wanda Kulczyk, Aniela Okoniewska, Rozalia Gutek, Marysia Gnaś i Maria Zielonka. Przyszłe „pacjentki”, dalej nieświadome celu „badań”, zostały wykąpane i położone w łóżkach. Hitlerowcy ogolili im nogi i dali zastrzyk oszałamiający.

1 sierpnia przeprowadzono pierwszych sześć operacji. Cel naukowy: sprawdzanie działania sulfonamidów na rany zakażone bakteriami beztlenowymi i ropotwórczymi. Cel praktyczny: ratowanie żołnierzy niemieckich, rannych na froncie, przed śmiercią w wyniku zakażenia. Jedna z przyczyn eksperymentów: zamach na Reinharda Heydricha 27 maja 1942 r., w wyniku którego Protektor Czech i Moraw zmarł na zgorzel gazową.

Z czasem eksperymenty rozszerzono o operacje kostne i mięśniowe. Podobnie jak doświadczenia z sulfonamidami były niezwykle bolesne i oznaczały kalectwo pacjentki. Kobiety wybierała lekarka obozowa  Hertha Oberheuser, a jej wybór akceptowali główni lekarze: Franz Fischer i Karl Gebhardt. Ł Wyselekcjonowane Polki pochodziły z dwóch transportów: lubelskiego (więzienie Zamek) oraz warszawskiego (Pawiak) z września 1941 i maja 1942 r. Zoperowano także Niemkę, badaczkę Pisma Świętego, Marię Konwitską oraz Ukrainkę Marię Hreczaną. Pod koniec 1942 r. hitlerowcy zaczęli również eksperymentować na 10 więźniarkach, chorych umysłowo różnej narodowości (były wśród nich m.in.: Czeszka, Jugosłowianka, Rosjanka i Niemka) w ramach osławionej akcji 14f13. Stanisława Czajkowska-Bafia wspominała: „W przeciwległym rogu pokoju leży Rosjanka, z którą zupełnie nie można się porozumieć, ciągle coś do siebie mówi, z czego wynika, że trzymano ją w lodzie i ma przeziębioną głowę. Całe ciało ma odmrożone. Leży naga, a wszystkim, co ma, owija sobie głowę. I wreszcie stara Niemka, »zielona łata« (złodziejka), ze szwami po jakichś operacjach na nogach. Odnosiło się wrażenie, że źle słyszy i źle widzi; na wszystko, co dochodziło do jej świadomości, reagowała, krzycząc piskliwym głosem: »Heil Hitler!«”.

POCHÓD „KRÓLI”

Łącznie przeprowadzono eksperymenty medyczne na 74 Polkach. Spośród tych kobiet 6 rozstrzelano jeszcze w obozie, a 5 zmarło w następstwie operacji. Eksperymentów, wbrew wszystkim konwencjom międzynarodowym, dokonywano na więźniarkach politycznych bez ich zgody. „Badania nóg”, które rozpoczęły się niewinnie w 1942 r., trwały z przerwami do marca 1943 r., kiedy Polki z „Piraten/Banditenblock” (jak mówili Niemcy) zbuntowały się.

Do końca 1942 r. kontakty między operowanymi – które zaczęto nazywać „królikami” (niem. die Kaninchen), a z czasem „królami” (ze względu na odwagę) – i innymi więźniarkami w obozie gwałtownie ograniczono. Mimo to poddane eksperymentom kobiety mogły liczyć na pomoc pozostałych osadzonych kobiet. Przekazywały ofiarom doświadczeń jedzenie: kradzione z kuchni SS i zdobyte z komand zewnętrznych, dostarczających jarzyny i owoce. „Króliki” ze względu na swoją sytuację stały się symbolem oporu: to mobilizowało inne więźniarki do pomocy.

 

Rozstrzelanie w lutym 1943 r. Marii Gnaś i Marii Pajączkowskiej, które miały rzekomo zostać zwolnione przez władze, wzmocniło te nastroje. 6 marca 1943 r., wbrew wcześniejszym zapewnieniom komendantury o zaniechaniu eksperymentów na Polkach, wezwano na operację kolejnych 5 kobiet. W tej sytuacji 7 marca „króliki” ruszyły w pochodzie do komendantury, aby porozmawiać z główną dozorczynią (SS- -Oberaufseherin) Johanną Langefeld. Na czele marszu szły ich przedstawicielki, które odtąd pertraktowały z władzami obozowymi: Zofia Baj i Jadwiga Kamińska. Pochód kobiet, w tym wielu kalekich lub niesionych przez koleżanki, był makabrycznym widokiem. Przyczynił się do stworzenia bohaterskiej legendy „króli” i wpłynął na ich status w obozie. Następnego dnia powstał słynny list do komendanta obozu Fritza Suhrena, w którym więźniarki zwracały się z prośbą o wyjaśnienie, dlaczego 71 „politycznych” Polek jest operowanych wbrew ich woli. Nikt im nie odpowiedział, ale i nie zostały ukarane za swoje zachowanie. Natomiast 8 marca wezwano 5 kolejnych więźniarek. Zofia Sokulska i Zofia Stefaniak odmówiły operacji. Jak wspominała Wanda Półtawska „Pierwsza głośno powiedziała to Dziubka Sokulska. (…) Powiedziała, że nie pójdzie. Postawiono ją przed komendantem. Powtórzyła to samo, dodając, że wie, co to znaczy, bo była dwukrotnie operowana i ma dość operacji”. Zaś Stefaniak po prostu uciekła przez okno.

27 kwietnia 1943 r. wprowadzono zarządzenie władz, że od tej pory „królikami” będą tylko i wyłącznie więźniowie umysłowo chorzy, w ramach akcji 14f13. W terminologii nazistowskiej były to „ludzkie skorupy”. Dziś należą do zapomnianych ofiar nazizmu.

W sierpniu 1943 r. doskonale zorganizowany wywiad „więźniarski” doniósł, że w rewirze przygotowano kolejne dziesięć łóżek. To był znak, że naziści zamierzają wznowić operacje na „politycznych”. Jednocześnie blokowa otrzymała listę dziesięciu kobiet, którym nie wolno opuszczać bloku nr 15. Rzekomo miały trafić do pracy w fabryce…

15 sierpnia blok stał gotowy na apelu, na którym pojawiła się zastępczyni głównej nadzorczym Dorothea Binz. Zażądała, aby wyselekcjonowane kobiety wystąpiły z szeregu. Tłumaczyła, że nowy rozkaz nie ma nic wspólnego z operacjami. „Króle” wyszły zatem z szeregu i udały się pod komendanturę. Jednak Biuro Pracy okazało się zamknięte, więc kobiety przybiegły z powrotem przed blok i wmieszały w tłum towarzyszek. Policjantki obozowe (Lagerpolizei) i Binz, które pojawiły się natychmiast po ucieczce, rozpoznały jedną z „wyczytanych” więźniarek (prawdopodobnie Zofię Kormańską) i wyciągnęły ją z tłumu. W konsekwencji zabrały wszystkie wyczytane „króliki” do bunkra.

Tam kobiety podzielono na dwie pięcioosobowe grupy i umieszczono w osobnych celach. Pierwszą grupę stanowiły: Bogna Bąbińska, Urszula Karwacka, Zofia Kormańska, Pelagia Michalik i Zofia Sokulska. Drugą: Władysława Korolewska, Helena Piasecka, Halina Piotrowska, Stefania Sieklucka i Joanna Szydłowska. Cyfra 1 okazała się w tym przypadku szczęśliwa. Pięć pierwszych kobiet po 10 dniach „odsiadki” wróciło na blok. Pięć pozostałych zostało zoperowanych w dramatycznych warunkach. Karą za bunt i opór było m.in. kneblowanie ust, przytrzymywanie i wiązanie nóg. Operacje zostały przeprowadzone w ubraniach, w jednej z cel bunkra. Pacjentek nie umyto – nogi były brudne i zakurzone. Tymi ostatnimi pięcioma ofiarami eksperymentów opiekowała się Urszula Karwacka, jedna ze „szczęśliwej” piątki…

Jednocześnie cały blok 15 za nieposłuszeństwo został skazany na czterodniowe zamknięcie. Zgodnie z relacją Wandy Kiedrzyńskiej kobiety wysłuchały jeszcze gróźb, że powinny zostać rozstrzelane, a zamknięcie w bloku jest wyrazem niemieckiego humanitaryzmu. W ten sposób około 500 więźniarek przebywało w jednym obozowym baraku. Mdlały od upałów, padały ze zmęczenia, ale nawet w trakcie odbywania kary solidarnie dzieliły się jedzeniem.

Kara została skrócona do trzech dni, ale zachowanie całego bloku 15 stało się znakiem dla wszystkich więźniarek Ravensbruck, że bunt jest możliwy.

 

One były królami – Spośród 74 operowanych kobiet zaraz po operacjach zmarło 5. Sześć następnych zostało rozstrzelanych. 63 „króliki” przeżyły obóz: 6 z nich pozostało za granicą, 57 kobiet wróciło do Polski. Zmarłe po operacjach: Alfreda Prus, Weronika Kraska, Zofia Kiecol, Aniela Lefantowicz, Kazimiera Kurowska.Rozstrzelane: Maria Pajączkowska, Maria Gnaś, Rozalia Gutek, Maria Zielonka, Aniela Sobolewska i Apolonia Rakowska.

LUTY 1945

Sierpniowe przymusowe operacje pięciu Polek w potwornych warunkach były ostatnimi doświadczeniami na ludziach, przeprowadzonymi przez Gebhardta i jego współpracowników w Ravensbruck. Niektóre więźniarki podejrzewały, że po swoim buncie „króliki” mają uprzywilejowany status. Czyżby operacje zapewniły im nietykalność? Ułuda bezpieczeństwa skończyła się pod koniec września 1943 r., kiedy rozstrzelano kolejne cztery operowane wcześniej kobiety. Od tego momentu więźniarki żyły w strachu przed „rozwałką”.

Do ostatecznego starcia z władzami obozowymi doszło 4 lutego 1945 roku, kiedy już wszyscy w Ravensbrück zdawali sobie sprawę, że wyzwolenie jest jedynie kwestią czasu. Po rannym apelu ogłoszono zakaz opuszczania bloku 24, w którym mieszkały „Beinoperierte” (niem. „te z operowanymi nogami”; jedno z określeń „królików”). Rozkaz był jednoznacznym sygnałem, że dojdzie do egzekucji. Naziści najwyraźniej chcieli „zatrzeć ślady” po doświadczeniach medycznych.

Wacława Andrzejak-Gnatowska wspominała, że „późnym wieczorem, już po apelu, z Wydziału Politycznego przyszła do blokowej poufna lista zawierająca sto nazwisk. Obejmowała wszystkie »króle« oraz osoby z son- dertransportu [transport więźniów z wyrokami śmierci; przyp. red.]. Blokowa Cetkowska poinformowała nas poufnie, że będzie to transport zupełnie nieoczekiwany, bowiem wymienionym na liście nie wolno oddalać się z bloku. (…) Wszystkie więźniarki w bloku nie spały tej nocy. (…) Oczekiwanie na śmierć skracałyśmy pisaniem listów pożegnalnych do najbliższych, przekazywaniem koleżankom poleceń dla naszych rodzin. (…) O godzinie 4 nad ranem zawyła syrena”.

Apel poranny, na którym pojawił się komendant obozu wraz z nadzorczyniami i esesmanami, został opóźniony przez rosyjskie monterki, pracujące na bloku 24. Uszkodziły światło. W czasie przedłużającego się apelu kobiety z bloku „królików” zostały otoczone przez policję obozową. Po oddzieleniu Francuzek i Rosjanek, które tam zamieszkiwały, na placu pozostały jedynie polskie więźniarki. Wtedy grupa innych osadzonych rzuciła się w stronę Polek, doprowadzając do chaosu podczas apelu. (W relacji Marii Kuśmierczuk: „Dowiedziałam się, że odsiecz zorganizowała Renée Skalska, pędząc kolumnę Cyganek w kierunku naszego 24 bloku”). Doszło do bójki z dozorczyniami. W tym chaosie wszystkim „królikom” udało się zbiec do innych części obozu.

Wanda Półtawska wspominała: „Kor- mańska (Zofia), Marciniak (Janina), Pietrzak (Basia), Janka Marczewska całe noce spędziły w kamerze bieliźnianej, poukładane na półkach za stosami sukienek i bielizny. Leżały marznąc, bo przecież był luty i zimno dobrze dawało się we znaki. Te z najgorszymi nogami: Stenia (Łotocka), Bogna (Bąbińska), Wojtka (Buraczyńska), Jadzia (Kamińska), Dzido (Jadwiga), Piasecka Helena, Marczewska (Władysława) – wzięły ze sobą kołdry ukradzione z kamery, jedzenie, łopatę i… zakopały się pod blok. Brr… było zimno i smrodliwie, kanalizacja od dawna »wysiadła«. – kobiety załatwiały się pod blok. Biegały tam spłoszone szczury, wielkie czarne, o gołych, śliskich ogonach. Łomot rzucanej ziemi…- nagle Wojtka, mocna, dzielna dziewczyna wyrwała Steńce łopatę i krzyknęła histerycznie, głośno: – Przestań!… – po czym wybuch- nęła płaczem. Po chwili uspokoiła się i tonem usprawiedliwienia dodała: – Zupełnie mi się wydawało, że mnie zakopują żywcem w grobie. – Siedem dni i siedem nocy przeżyły tam, w tej zimnej i mokrej dziurze”.

 

Od tego momentu tylko dwie operowane kobiety miały kontakt z władzami obozowymi: Baj i Kamińska. Obie mówiły świetnie po niemiecku. Były obecne na dwóch rozmowach z Oberaufseherin Binz i Obersturmfuhrerem Schwarzhuberem. Przedstawiciele SS próbowali przekonać więźniarki, by wszystkie „króliki” stawiły się dobrowolnie. Namawiali do podpisania oświadczeń, że „blizny na nogach powstały na skutek wypadku w warsztacie”. Kobiety odmawiały, chociaż im grożono. Blokowa Cetkowska dzień w dzień meldowała nieobecność ponad sześćdziesięciu więźniarek.

Prawdopodobnie naziści nie zlikwidowali operowanych kobiet ze strachu przed konsekwencjami, jakie mogłyby ich za to spotkać po przegranej wojnie. W takim stanie większość kobiet doczekała ostatniego transportu ewakuacyjnego z Ravensbruck 28 kwietnia 1945 r. Trzy operowane kobiety wślizgnęły się do transportów Czerwonego Krzyża do Szwajcarii, a potem Szwecji. Obóz został wyzwolony dwa dni później – 30 kwietnia 1945 r. przez Armię Czerwoną.

DOKTOR HERTHA

Lekarze, którzy przeprowadzali eksperymenty medyczne na kobietach królikach doświadczalnych w Ravensbruck, zostali w większości oskarżeni i skazani w pierwszym z dwunastu następczych procesów norymberskich [następczych, tj. po procesie głównym nazistowskich elit – przyp. red.], w tzw. procesie lekarzy. Rozpoczął się bezpośrednio po głównym procesie zbrodniarzy hitlerowskich i trwał od grudnia 1946 r. do lutego 1947 r. Główny lekarz odpowiedzialny za eksperymenty medyczne w obozie dr Karl Gebhardt został skazany na karę śmierci przez powieszenie. Współpracująca z nim asystentka Hertha Oberheuser otrzymała wyrok dwudziestu lat pozbawienia wolności. „Uważam się za niewinną. Jako kobieta, w moim ciężkim położeniu, czyniłam wszystko, co mogłam tylko zrobić, zgodnie z zasadami medycyny” – broniła się.

Oberheuser była jedyną lekarką na ławie oskarżonych. W trakcie eksperymentów miała 31 lat. Od roku 1933 należała do BDM – Związku Niemieckich Dziewcząt. Od 1937 r. posiadała dyplom lekarski. Wstąpiła do NSDAP i Narodowosocjalistycznego Związku Lekarzy. Do Ravensbruck trafiła z ogłoszenia (1940) i pozostała tam do połowy 1943 r. „Byłam specjalistką chorób skóry i chorób wenerycznych, ale zawsze interesowała mnie chirurgia. Dla kobiety prawie niemożliwe było przebicie się w Niemczech jako chirurg. Taka sposobność nadarzyła mi się dopiero w KL Ravensbruck” – tłumaczyła.

Od momentu rozpoczęcia eksperymentów w 1942 r. Oberheuser towarzyszyła Gebhardtowi, przede wszystkim wybierając i selekcjonując więźniarki do operacji. Dodatkowo opiekowała się „królikami” i asystowała przy eksperymentach. Przez wiele więźniarek była nazywana „postrachem ze strzykawką” – mordowała więźniarki zastrzykami z benzyny bądź nafty. Sama przyznała się do wykonania 5-6 zastrzyków jako części procesu eutanazji. Eksperymenty medyczne wspominała w następujący sposób: „Pierwszy eksperyment, jaki przeprowadziliśmy, był próbą przeniesienia przy pomocy bakterii zgorzeli gazowej na zdrowe kobiety. (…) Robiło się to przez wkładanie ciał obcych, jak np. drewno. (…) Według mnie tylko trzy kobiety zmarły z tego powodu. Jako przyczynę śmierci stwierdziliśmy zaburzenia krążenia”.

Już w 1951 r. kara więzienia dla Oberheuser została złagodzona do 10 lat. Rok później lekarkę zwolniono, dzięki czemu mogła wrócić do rodzinnego Stocksee koło Kolonii. Następnie powróciła do zawodu – pracowała w sanatorium Joannitów w Plön, skąd została zwolniona w 1958 r. Dopiero w 1961 r. – po licznych protestach i procesach sądowych – otrzymała zakaz wykonywania zawodu.


DLA GŁODNYCH WIEDZY:

  • W. Kiedrzyńska, Ravensbrück kobiecy obóz koncentracyjny;
  • W. Półtawska, I boję się snów;
  • K. Lanckorońska, Wspomnienia wojenne; Ponad ludzką miarę: wspomnienia operowanych z Ravensbrück;
  • U. Wińska, Zwyciężyły wartości. Wspomnienia z Ravensbrück;
  • E. Klee, Auschwitz. Medycyna Trzeciej rzeszy i jej ofiary