Celibat w kościele, czyli o kłopotliwym klejnocie kapłaństwa

Aby narzucić celibat księżom, Kościół potrzebował tysiąca lat starań i setek różnych dekretów, uchwał i encyklik. W XIII w. formalne bezżeństwo było już na ogół przestrzegane w katolickiej Europie. Ale walka o celibat realny toczy się do dziś

„Po co się żenić, skoro niedługo będzie koniec świata?” – odpowiadali w I w. chrześcijanie, gdy zdumieni poganie pytali ich, dlaczego nie wstępują w związki małżeńskie. Pierwsi wyznawcy Chrystusa byli przekonani, że kres czasów jest blisko i niebawem Zbawiciel ponownie pojawi się na ziemi, by sądzić żywych i umarłych. Uznawali w związku z tym, że małżeństwo i płodzenie dzieci nie mają większego sensu. Należało skupić się na oczyszczeniu duszy, w czym życie rodzinne mogło tylko przeszkadzać. A przykład dał sam Jezus, który nigdy nie miał żony.

Asceza i celibat nie były jednak wynalazkami chrześcijaństwa. Już od wielu stuleci rozwijały się w cywilizacji grecko-rzymskiej kierunki filozoficzne propagujące czystość. W VI w. p.n.e. Pitagoras założył związek nieżonatych mężczyzn, twierdząc, że dzięki okiełznaniu cielesnych żądz można osiągnąć wyzwolenie duszy. Żydowska sekta esseńczyków, która oddzieliła się od głównego nurtu judaizmu w połowie II w. p.n.e., zalecała swym wyznawcom ścisły celibat. Poglądy esseńczyków silnie wpłynęły na chrześcijaństwo, a ich pustynne wspólnoty samotnych mężczyzn stały się wzorem dla późniejszych klasztorów.

Jeszcze w III w. teolog Orygenes sam się wykastrował, by uniknąć pokus. Na pewno go rozumiał żyjący w tamtych czasach afrykański biskup Cyprian. „Kiedy pozostajecie czyści i nietknięci, jesteście równi aniołom Boga” – głosił. Zachowanie celibatu pełniło też rolę (jak dziś byśmy powiedzieli)PR-ową. Poskromienie naturalnych popędów, uznawane przez wielu ludzi za niemożliwe do osiągnięcia, miało stanowić dowód duchowej siły chrześcijan, świadczyć o tym, że to oni odnaleźli religijną prawdę.

SYN KSIĘDZA PAPIEŻEM

W miarę upływu lat chrześcijanie tracili jednak nadzieję na szybki koniec czasów. Religia tymczasem rozwijała się, zyskując szerokie rzesze wyznawców. Prostym ludziom obce były rozważania na temat wyzwolenia duszy przez czystość. Stopniowo również podejście teologów do małżeństwa i rodziny zaczęło zmieniać się na bardziej realistyczne. W IV w. św. Augustyn skonstatował, że całkowite wyeliminowanie seksu jest niemożliwe. Skłoniły go do tego m.in. jego własne doświadczenia. Opisywał, jak nocami wciąż nawiedzały go erotyczne sny i jak po przebudzeniu stwierdzał ze zgrozą, że we śnie doznał wytrysku.

Przyszły święty uznał zatem za realne ograniczenie seksu do małżeństwa, w celu płodzenia dzieci. Zalecał, by stosunki odbywać „ze smutkiem”, gdyż żądza jest demoniczna i plugawa.

W czasach Augustyna świeccy duchowni chrześcijańscy byli w większości ludźmi żonatymi i mieli dzieci. W zasadzie żyli i pracowali tak jak zwykli wierni, mimo pełnienia roli duchowych przewodników. Istniała jednak grupa duszpasterzy zachowujących celibat. Pojawiały się też głosy na rzecz wprowadzenia go jako reguły,  trochę na zasadzie: skoro wierni nie mogą, to niech czyści będą chociaż kapłani! Wywoływało to liczne spory i polemiki.

Już w 305 r. synod w Elwirze nakazał duchownym powstrzymanie się od stosunków seksualnych z żonami. Ta pierwsza próba wprowadzenia celibatu okazała się jednak niewypałem. Wskutek sprzeciwu zainteresowanych przepisy synodu były niemożliwe do wyegzekwowania. Po upływie dwóch pokoleń od Elwiry do nowej ofensywy przystąpili papieże. Celibat próbowali narzucać za pomocą dekretów. Ale opór był nie do przezwyciężenia. Synezjusz, od 410 r. biskup egipskiej Ptolemaidy, oświadczył bez ogródek, że nie zamierza zrezygnować z pożycia ze swoją małżonką. Rzym był bezsilny. Papiestwo nie miało wówczas takiego autorytetu w Kościele jak w czasach późniejszych, nie mówiąc już o sprawowaniu kontroli nad odległymi prowincjami kościelnymi.

 

Cała kampania na rzecz bezżeństwa doznała zresztą niebawem prestiżowego ciosu. W 483 r. papieżem został syn księdza Feliks III. Prawdopodobnie w momencie wyboru był wdowcem i miał dwoje dzieci. Pół wieku później stolec Piotrowy znów dostał się synowi duchownego – Agapitowi I.

DZIECKU CZY KOŚCIOŁOWI

Hierarchowie opowiadający się za celibatem jednak nie odpuścili. Byli co raz bardziej świadomi, że oprócz czysto religijnego sprawa ma też istotny wymiar majątkowy. Kościoły i klasztory stawały się beneficjentami coraz większych darowizn, przede wszystkim ziemskich. Łatwo było odgadnąć, że księża posiadający potomstwo będą starali się zapewnić mu jak najlepsze uposażenie na przyszłość, również kosztem majątku kościelnego. Tymczasem pozbawiony własnej rodziny duchowny chętniej kierowałby się jedynie interesem Kościoła.

Przez kilka następnych stuleci trwała więc wojna podjazdowa między zwolennikami celibatu i duchownymi o swobodnym podejściu do zakazów. Pierwsi inspirowali wydawanie kolejnych dekretów z surowymi karami (w tym chłostą i więzieniem) dla nieposłusznych żonkosiów. Drudzy zaś żenili się i płodzili dzieci tak jak dotychczas. Dobrze wiedzieli, że borykający się z kadrowymi problemami Kościół nie może rygorystycznie podchodzić do swych przepisów. Sami papieże często wykazywali się umiarkowaniem i poczuciem realizmu w tej kwestii. W połowie VIII w. Bonifacy, biskup jednej z diecezji państwa frankijskiego, skarżył się papieżowi Zachariaszowi, że nie wie, jak sobie poradzić ze swoimi rozpasanymi diakonami i księżmi. Jak mówił, bez żenady utrzymują oni stosunki z kobietami, w tym niektórzy z kilkoma naraz – z żoną, konkubiną, kochanką. Zachariasz namyślił się i wydał salomonowy wyrok: odsunąć od posługi wszystkich, którzy mają więcej niż jedną kobietę; resztę zostawić w spokoju.

WALKA Z ŻĄDZĄ

W odróżnieniu od kleru świeckie-go, ścisłego celibatu musieli oczywiście przestrzegać mnisi. Przynajmniej w teorii: istotę ich wyboru drogi życiowej stanowiło przecież całkowite poświęcenie się życiu duchowemu i zbawieniu. Dzieje mnichów od początku były jednak historią dramatycznej walki z własnym pożądaniem. W Egipcie mnisi uciekali na pustynię, gdzie siłą rzeczy pokusy dało się ograniczyć. Ale nawet to nie gwarantowało powodzenia, bo wielu pustynnych mężów uporczywie nawiedzały wizje ponętnych kobiet.

Dlatego św. Jan Kasjan, asceta z przełomu IV i V w., zalecał dodatkowo mnichom skrajnie ubogą dietę, utrzymującą człowieka na granicy przeżycia. Współczesne badania potwierdziły, że miał rację. Okazało się, że spożywanie przez mężczyzn posiłków wartości 1400 kalorii dziennie po upływie 6 miesięcy powoduje radykalne osłabienie popędu seksualnego, zanik snów erotycznych i nocnych polucji.

Gdy mnisi zaczęli mieszkać wspólnie, kolejnym poważnym problemem dla celibatu okazał się homoseksualizm. Najwybitniejsi twórcy wspólnot zakonnych sporządzali drobiazgowe reguły zachowania dla mnichów, by zapobiec homoseksualnym romansom. Pachomiusz, zmarły w 346 r. autor pierwszej reguły zakonnej, nakazywał m.in. za-wsze zachowywać między sobą dystans na odległość ramienia, nie patrzeć na braci bez potrzeby, nigdy nie przebywać w jednym pomieszczeniu sam na sam. Żyjący dwa wieki później św. Benedykt wymagał spania w ubraniu i przy zapalonych świecach, opracował też specjalną procedurę mycia ciała bez zdejmowania odzieży.

Mimo to z przestrzeganiem celi-batu bywało różnie. Niektóre z klasztorów miewały opinię gniazd rozpusty. Ostatecznie jednak to właśnie wspólnoty wypracowały najskuteczniejsze metody przestrzegania zasady cielesnej czystości. Ze środowiska zakonnego wyszedł też w końcu impuls do kolejnej batalii o powszechne bezżeństwo wśród kleru świeckiego. W 1073 r. papieżem został Hildebrand, benedyktyn ze znanego z surowych zasad klasztoru w Cluny. Jako Grzegorz VII zainicjował wielki program reform Kościoła: jednym z punktów było narzucenie celibatu całemu duchowieństwu.

PROBOSZCZE Z DZIADA PRADZIADA

Wkrótce po wstąpieniu na tron Grzegorz VII wydał encyklikę, w której zwalniał wiernych z obowiązku posłuszeństwa biskupom tolerującym małżeństwa księży. Potem papież ogłaszał kolejne rozporządzenia w tej sprawie. Politykę Hildebranda kontynuowali jego następcy i na synodach w latach 1123–1139 dokonano przełomowego posunięcia: uznano małżeństwa duchownych za nieważne z mocy prawa.

 

Realizacja synodalnych przepisów była jednak bardzo trudnym za-daniem, wymagającym zmiany głęboko zakorzenionych przyzwyczajeń księży i wiernych. Żonaty duchowny wrósł już głęboko w pejzaż społeczny Europy. W tysiącach wsi na kontynencie  niewykształcony ksiądz dziedziczył z reguły parafię po swym ojcu i przekazywał ją synowi. Ślady tego widać na-wet w dzisiejszych nazwiskach, choćby popularnym francuskim Declerc („de clerc” – z księdza).

W poszczególnych krajach katolickich forsowanie bezżeństwa przebiegało w różnym tempie, bo im dalej od Rzymu, tym kontrola nad lokalnymi Kościołami była trudniejsza. Eliminacja żonatych postępowała zwykle od góry w dół: najpierw narzucano celibat biskupom, potem prezbiterom, następnie księżom w miastach, a na końcu klerowi wiejskiemu.

Reforma przypominała często odcinanie głów hydrze. Przedstawiciele Rzymu stwierdzali, że na jakimś terenie osiągnięto cel, a potem mijał jakiś czas i okazywało się, że księża znów się tam żenią albo mają konkubiny. Wydawano więc nowe przepisy, ponownie wysyłano legatów, sypały się kary. I tak w koło Macieju…Polska nie była tutaj wyjątkiem [patrz: Celibat za Piastów s. 39].

CELIBAT ZA PIASTÓW

W pierwszym okresie chrystianizacji, po 966 r., księża nie przestrzegali celibatu. Reformy gregoriańskie docierały do peryferyjnego państwa Piastów z opóźnieniem. W 1103 r. legat papieski Gwalon doprowadził do odwołania biskupa krakowskiego Czesława, prawdopodobnie dlatego, że miał on żonę. Niewiele to jednak dało; legat wyjechał i duchowni żyli nadal po swojemu. Pod koniec XII w. przybyło na ziemie polskie kilku legatów, którzy podjęli zabiegi o przestrzeganie kościelnych przepisów. W efekcie działań kardynała Pietro Capuano w 1197 r. podjęto decyzję o wprowadzeniu w życie postanowień synodów, m.in. usunięciu ze stanowisk duchownych sprzeciwiających się bezżeństwu. Już w następnym roku na stolcu biskupim we Wrocławiu zasiadł jednak niejaki Ogier, bez skrępowania żyjący w związku małżeńskim. Z Burną, właścicielką wsi pod Krakowem, spłodził syna Ogierowicza.

Niebawem arcybiskupem gnieźnieńskim został Henryk Kietlicz, gorący zwolennik reform w Kościele. Nakazał, by wszyscy księża przysięgali na Biblię, że nie będą się żenić. Pilnował, by zgodnie z przepisami małżeństwa duchownych uznawać za nielegalne, a ich potomstwo za nieślubne. Jego działalność przyczyniła się zapewne do ograniczenia liczby małżeństw wśród księży. Wielu przyjmowało jednak, że bezżeństwo nie musi oznaczać braku kobiety u boku. Formalnie nie zawierali związków małżeńskich, lecz żyli z konkubinami. Jak informowała jedna z kronik, w 1269 r. krakowski prałat Trojan umierał w otoczeniu gromadki dzieci i wnuków.

NIEOKIEŁZNANE POLUCJE

Historycy różnią się w ocenie, kiedy ostatecznie udało się narzucić celibat europejskiemu duchowieństwu. Wielu przyjmuje, że pod koniec XIII w. zasada formalnego przestrzegania bezżeństwa była już w większości krajów utrwalona. Wówczas Rzym zaczął walkę o celibat realny – i ta walka toczy się do dziś.

Już pod koniec średniowiecza w całej Europie powszechnie znana była postać księżej gosposi – de facto konkubiny duszpasterza. W XV w. biskupi obejmujący nową diecezję skarżyli się z reguły w swych listach i innych pismach, że miejscowy kler jest rozpasany i tylko formalnie przestrzega celibatu. Potwierdziło się to podczas reformacji, która w następnym stuleciu doprowadziła do oddzielenia się od Rzymu Kościołów protestanckich, akceptujących małżeństwa księży. Niemieccy historycy stosują obecnie łatwą metodę sprawdzania, czy w danym roku jakaś parafia była jeszcze katolicka, czy już luterańska. Otóż w dokumentach podatkowych, w których wymieniało się osoby mieszkające na plebanii, księża zachowujący wierność Rzymowi powszechnie wpisywali gosposię – „ancilla”. Gdy jednak jakiś ksiądz zmieniał zdanie i przechodził na luteranizm, ta sama kobieta nagle stawała się żoną – „uxor”.Twórca luteranizmu, wielki niemiecki reformator Marcin Luter, odrzucał przymusowe bezżeństwo jako nienaturalne i niemające potwierdzenia w Biblii. Twierdził, że celibat prowadzi do masturbacji i nocnych polucji, których – jak pokazały wieki doświadczeń – nie da się okiełznać. „Lepiej jest zatem, żeby wsiąkało w kobietę niźli w nocną koszulę” – przekonywał.

O tym, jak skomplikowana była wówczas kwestia celibatu, świadczy życie ks. Stanisława Orzechowskiego, znanego polskiego ideologa szlacheckiego. Ów katolicki duchowny sympatyzował z poglądami Lutra, otwarcie krytykował celibat i żył z konkubiną. Potem w ogóle zrzekł się kapłaństwa i w wieku 38 lat pojął za żonę 16-letnią Magdalenę Chełmską. Został wtedy ekskomunikowany przez biskupa przemyskiego, co wzbudziło oburzenie jego samego i popierającej go szlachty. Sprawa trafiła w 1561 r. do samego papieża, a następnie pod obrady soboru trydenckiego. Sobór nigdy jednak nie znalazł czasu na jej rozpatrzenie i pięć lat później Orzechowski zmarł obłożony ekskomuniką.

 

Prowadząc zażartą walkę z Lutrem, Rzym postanowił twardo obstawać przy celibacie i udowodnić, że da się go stosować również w praktyce. Sobór trydencki potwierdził w 1563 r., że Kościół katolicki nie zejdzie z obranej drogi. Rygorystycznie przestrzegany celibat miał się wręcz stać wyróżnikiem katolickiego kapłana. W tym celu postanowiono, że księża będą przygotowywani do swej roli w specjalnych miejscach: seminariach duchownych (w 1565 r. kardynał Stanisław Hozjusz założył w Braniewie pierwsze seminarium w Polsce). Zorganizowanie powszechnego kształcenia księży było niesłychanie trudnym zadaniem i zajęło Kościołowi długie dziesięciolecia. Seminaria stopniowo ukształtowały jednak swoisty charakter katolickiego księdza: przygotowanego przynajmniej teoretycznie do bezżeństwa i nieźle wykształconego teologicznie. 

ZMIANA Z ŻONĄ

Na odstępstwo od zasady celibatu mogą czasami liczyć w Kościele katolickim duchowni, którzy zdecydowali się na przejście do nie-go z innych wyznań, dopuszczających posiadanie żon. Na zachowanie małżonki pozwalano głównie księżom grekokatolickim, którzy przystępowali do Kościoła rzymskiego.

W pierwszej dekadzie obecnego stulecia z przywileju tego korzystali też konserwatywni duchowni anglikańscy, niezadowoleni ze zmian w ich Kościele, takich jak np. wyświęcanie kobiet. Przechodzili do Kościoła katolickiego i byli wyświęcani na księży katolickich, zachowując jednak żony. Watykan mocno podkreślał, że to wyjątek nienaruszający ogólnej zasady celibatu. Byli pastorzy anglikańscy, którzy przeszli na katolicyzm, nie mogą ponownie się żenić. Jeśli ich żona umrze, muszą zachowywać ścisły celibat.

CZEKAJĄC NA FRANCISZKA

Choć celibat został uznany przez Rzym za „klejnot w koronie kapłaństwa” i bardzo głęboko zakorzenił się w tradycji katolickiej, w ostatnich stuleciach co jakiś czas stawał się przedmiotem gorących dyskusji. W 1832 r. papież Grzegorz XVI uznał, że głosy części duchownych za jego zniesieniem to element masońskiego spisku wymierzonego w Boga i Kościół.

Przed Soborem Watykańskim II (1962–1965) pojawiły się pogłoski, że postępowy papież Jan XXIII ma zamiar znieść przymusowe bezżeństwo. Niektórzy księża na Zachodzie zaczęli ujawniać kochanki i brać śluby, sądząc, że niebawem zostaną one uznane przez Kościół. Spotkał ich jednak zawód. W 1963 r. Jan XXIII nagle zmarł, natomiast nowy papież Paweł VI oznajmił kategorycznie, że zmian nie będzie.

Problem jednak nabrzmiewał. Na Zachodzie zaczęła się rewolucja seksualna i coraz bardziej liberalne podejście do seksu wpływało również na kapłanów. Jednocześnie wskutek przemian demograficznych coraz większe znaczenie w światowym katolicyzmie zaczęły odgrywać społeczeństwa Ameryki Południowej i Afryki, mające inne podejście do bezżenności.

Papież Franciszek prawdopodobnie zastanawia się nad ewentualnością złagodzenia celibatu. Zwierzchnik Kościoła katolickiego odbył szereg spotkań z Eugenio Scalfarim, znanym włoskim wydawcą i ateistycznym publicystą. Jak informował Scalfari, Franciszek określił przymusowy celibat jako „problem”, zaznaczając, że narzucono go dopiero tysiąc lat po śmierci Chrystusa. O rozwiązaniach, jakie rozważa papież, publicysta nie chciał jednak mówić, podkreślając, że jego spotkania z głową Kościoła mają charakter prywatny. A na rozważaniach papieża póki co się temat skończył.