Co cię nie zabije, to cię wzmocni? Tak, ale pod warunkiem, że się tego nauczysz

Niektórzy z nas nawet z wielkich opresji wychodzą silniejsi. Psychologowie radzą, jak się tego nauczyć.
Co cię nie zabije, to cię wzmocni? Tak, ale pod warunkiem, że się tego nauczysz

Co łączy prezydenta USA wybieranego aż czterokrotnie na ten urząd, wybitną aktorkę, znaną z kilkudziesięciu ról filmowych i teatralnych, i światowej sławy tenora? Oczywiście przede wszystkim to, że osiągnęli sukces, są sławni i budzą powszechny podziw. Jest jednak coś jeszcze: doświadczyli tragedii, która zmieniła ich na zawsze. Franklin D. Roosevelt w wieku 39 lat nagle zachorował i do końca życia poruszał się na wózku. Ewa Błaszczyk przeżyła dramat, kiedy jedna z jej córek zakrztusiła się lekarstwem i zapadła w śpiączkę. Andrea Bocelli jako dwunastolatek podczas gry w piłkę nożną doznał wylewu krwi do mózgu i utracił wzrok.

Historia ludzkości stwarza ciągle nowe okazje do obserwowania, jak ludzie radzą sobie z sytuacjami na pierwszy rzut oka przerastającymi możliwości adaptacji. To że reakcje mogą być bardzo różne, świetnie widać na przykładzie osób żyjących w czasie II wojny światowej. Część z nich długo po zakończeniu działań wojennych, czasem do śmierci, nie mogła się uporać z doświadczeniami zagrożenia życia, przemocy i utraty najbliższych. Inni, chociaż ich przeżycia były równie dramatyczne, szybko stanęli na nogi. Psychologowie postanowili znaleźć odpowiedź na pytanie, dlaczego tak odmiennie reagujemy na traumatyczne wydarzenia, i co zrobić, by być na nie bardziej odporni.

Parasol na Hawajach

Psycholożka Emmy Werner z University of California w Davis przez 32 lata obserwowała aż 698 dzieci mieszkających na wyspie Kauai na Hawajach. Pochodziły ze środowisk szczególnie zagrożonych patologią – na przykład przemocą i uzależnieniami. Badaczka śledziła ich losy od urodzenia do dorosłości, dokonując w tym czasie co kilka lat analizy sytuacji, w jakiej się znajdują. Wyniki zaskoczyły ją samą. Co prawda dwie trzecie badanych jeszcze przed ukończeniem dziesiątego roku życia zaczęło mieć poważne problemy w nauce, zachowaniu i w sferze emocjonalnej, ale aż co trzecie dziecko, mimo wychowywania się w bardzo niesprzyjających warunkach, wyrosło na osobę o stabilnej psychice, mającą zaufanie do siebie i świata, a także duże pokłady sympatii i opiekuńczości wobec innych. Werner zadała sobie kolejne pytanie: co chroni człowieka przed życiowymi niepowodzeniami?

698 osób wzięło udział w trwających 32 lata badaniach dotyczących radzenia sobie z trudnym dzieciństwem

Odkryła, że osoby, które wyszły obronną ręką z problemów dzieciństwa, łączą trzy elementy. Po pierwsze urodziły się szczęśliwe. Co to znaczy? Biologia wyposażyła je w łatwość przeżywania pozytywnych stanów emocjonalnych. Obserwowano, że od urodzenia śmiały się częściej niż dzieci z drugiej grupy, ale także później w swoim życiu przeżywały więcej przyjemnych emocji. Po drugie w dzieciństwie miały w swoim otoczeniu przynajmniej jedną osobę, która sprawowała nad nimi stałą, codzienną opiekę i wierzyła w nie (rolę tę nie zawsze odgrywali rodzice). Dzieci te nauczyły się same szukać takiego oparcia na zewnątrz i to nie tylko w innych ludziach, ale także na przykład w duchowości. Po trzecie wszystkie te dzieci miały hobby, któremu poświęcały czas niezależnie od tego, jak reagowało na to ich otoczenie, i bez względu na to, czy ktoś im w tym towarzyszył, czy nie.

Wiele prowadzonych później badań potwierdziło wnioski Emmy Werner. Dziś do podstawowych, uwarunkowanych biologicznie cech, które chronią nas przed upadkiem pod ciężarem trudnych doświadczeń, zalicza się: aktywność, towarzyskość, dyspozycję do przeżywania pozytywnych emocji oraz zasoby poznawcze, takie jak dobra pamięć i wysoki iloraz inteligencji. Przydają się też umiejętności, które możemy nabywać i rozwijać przez całe życie: zdolność tworzenia bliskich, intymnych więzi, zdobywania wsparcia od rodziny i innych osób z otoczenia i wytyczania sobie celów oraz poczucie własnej wartości.

 

Napompuj piłkę

Umiejętność dobrego przystosowania się do życia mimo niekorzystnych warunków psychologowie nazywają rezyliencją albo psychiczną elastycznością czy sprężystością. Badacze zajmujący się tą tematyką podkreślają, że nie jest to stała cecha. Nie ma ludzi, którzy wyjdą cało z każdej opresji. Niektóre predyspozycje dostajemy w genach, ale wiele zależy od tego, jak przebiega nasze życie. Jest z nami trochę jak z piłką do siatkówki. Jeśli jest dobrze napompowana, nawet najsilniejsze uderzenie spowoduje, że jej powierzchnia ugnie się tylko na chwilę i zaraz potem piłka wróci do swojego kształtu. Jeśli jednak ujdzie z niej trochę powietrza, można ją trwale odkształcić. W miarę możliwości powinniśmy więc starać się stale dopompowywać swoją piłkę.

Ponad 30% dzieci wychowywanych w skrajnie trudnych warunkach wyrosło na stabilnych emocjonalnie, otwartych dorosłych

Richard Tedeschi i Lawrence Calhoun z University of North Carolina, prowadząc wywiady z osobami, które przeżyły traumę, u części z nich zaobserwowali podobne zmiany życiowe. Niektórzy po przebytej traumie czują, że poprawiają się ich związki z innymi ludźmi, dostrzegają nowe życiowe możliwości, mają poczucie większej siły psychicznej i szans zwycięstwa. Poza tym deklarują, że rozwijają się duchowo, doceniają życie i głębiej je przeżywają. Jednym słowem, mają poczucie, że tragiczne straty, których doświadczyli, stworzyły jednocześnie coś wartościowego. Okazuje się więc, że cierpienie uszlachetnia nie tylko w literaturze!

W psychologii pozytywne zmiany, które mogą się pojawić w życiu jako rezultat radzenia sobie z traumatycznym doświadczeniem, zostały nazwane wzrostem po- traumatycznym. Samo doświadczenie wzrostu po traumie nie oznacza jednak, że osoby, które go przeżyły, muszą być zadowolone z tego, co im się przytrafiło. Przeciwnie, niektóre wyniki badań pokazują, że poczucie dyskomfortu może być ceną za konstruktywne przetrwanie tragedii.

Ważnym elementem wzrostu po traumie jest zmiana myślenia o tym, co nam się przytrafiło. Dobrze to oddaje wypowiedź jednej z modelek pozujących do kalendarza młodych amazonek (czyli kobiet, którym z powodu nowotworu amputowano pierś albo piersi): „nie zadałam sobie nigdy pytania: dlaczego ja. Zadałam sobie pytanie: po co to się stało”. Umiejętność znalezienia nowego celu w sytuacji, gdy wcześniejsze stały się nieosiągalne lub przynajmniej odpowiednie ich zmodyfikowanie, jest jedną z cech wyróżniających ludzi, którzy doświadczają wzrostu potraumatycznego.

Ewa Błaszczyk po wypadku córki stworzyła fundację „Akogo?”, która wybudowała klinikę Budzik dla dzieci w śpiączce. Christopher Reeve, aktor znany z roli Supermana, po wypadku konnym został trwale sparaliżowany. Nie przeszkodziło mu to występować nadal w filmach, oprócz tego razem z żoną stworzył centrum pomagające osobom sparaliżowanym. „Zbieramy na cycki, nowe fryzury i dragi” – to hasło kampanii Fundacji Rak’n’Roll jest świetnym przykładem konstruktywnej zmiany. Już dołączenie do fundacji i wspieranie innych chorych na nowotwory pozytywnie oddziałuje na życie. W tej kampanii było jednak coś jeszcze – przełamanie przekonania, że o chorobie trzeba mówić ze smutkiem i najlepiej ściszonym głosem. Żartobliwe i dwuznaczne hasło zmienia podejście do choroby i ułatwia nabranie do niej dystansu.

 

Pisz, mów i oglądaj

Aby pozytywnie przeżyć traumę, trzeba także móc podzielić się z otoczeniem tym, co się w nas dzieje. Badania pokazują, że osoby, która mogą rozmawiać o swoich przeżyciach, rzadziej cierpią na depresję reaktywną (czyli taką, która pojawia się w odpowiedzi na trudne doświadczenia). Z jednej strony potrzebna jest wewnętrzna gotowość do ujawnienia swoich myśli i emocji, z drugiej – otoczenie zainteresowane naszą opowieścią i gotowe jej wspierająco wysłuchać. Okazuje się, że warto w tym celu wykorzystać internet, np. pisząc bloga. Wiadomo już, że tego typu aktywność jest korzystna dla obu stron – zarówno dla autora, jak i odbiorców. Czytanie czy oglądanie historii pokazujących, jak inni radzą sobie z trudnościami i jak wzmacniają się po przeżyciu traumy, zwiększa szansę, że w obliczu trudności sami doświadczymy wzrostu potraumatycznego.

Powiedzenie „co nas nie zabije, to nas wzmocni” nie zawsze okazuje się prawdziwe, ale już nieco zmodyfikowane: „co nas nie zabije, to nas może wzmocnić” z psychologicznego punktu widzenia jest jak najbardziej wiarygodne.


DLA GŁODNYCH WIEDZY:

  • Amanda Ripley, „Instynkt przetrwania: jak przeżyć katastrofę”, Prószyński i S-ka, Warszawa 2009
  • Martin E.P. Seligman, „Pełnia życia. Nowe spojrzenie na kwestię szczęścia i dobrego życia”, Media Rodzina, Poznań 2011