Co stało się z radzieckim okrętem „Noworossijsk”?

Według oficjalnej wersji radziecki okręt „Noworossijsk” zatonął 29 października 1955 r. „na niemieckiej minie magnetycznej z okresu wojny”. Jednak niedawno okazało się, że za zatonięcie pancernika, który jeszcze do 1949 r. nosił nazwę „Giulio Cesare”, mogą odpowiadać włoscy komandosi!

Po II wojnie światowej, zgodnie z postanowieniami aliantów, część okrętów włoskich miała zostać przejęta w ramach reparacji. Związek Radziecki otrzymał m.in. pancernik „Giulio Cesare”, krążownik oraz trzy niszczyciele (z jednego zrezygnowano ze względu na zły stan techniczny). Przygotowany do przejęcia przez marynarzy radzieckich „Giulio Cesare” został przebazowany z Tarentu do portu w sycylijskiej Auguście, dokąd na początku 1949 r. przybyła delegacja Floty Czarnomorskiej.

Przekazanie pancernika nie obyło się bez problemów. Na nabrzeżu doszło do manifestacji reprezentantów skrajnej prawicy. W demonstracji uczestniczył m.in. Clemente Graziani, syn marszałka Rodolfo Grazianiego, do 1945 roku dowódcy armii proniemieckiej marionetkowej Włoskiej Republiki Socjalnej. Musiała interweniować policja. 6 lutego 1949 r. oficjalnie podniesiono na okręcie banderę radziecką i pod tymczasowym oznaczeniem Z 11 został przyjęty w skład Marynarki Wojennej ZSRR. 24 lutego nadano mu nazwę „Noworossijsk” oraz uczyniono go okrętem flagowym 1. Eskadry Floty Czarnomorskiej. Przez następne lata przechodził kolejne remonty i modernizacje. Kiedy nie przebywał akurat w doku remontowym, najczęściej wypływał w morze na rejsy szkoleniowe. Ostatni taki rejs odbył 28 października 1955 r. Po powrocie do Sewastopola dowódca okrętu dostał rozkaz przycumowania pomiędzy krążownikami „Mołotow” i „Michaił Kutuzow”. Głębokość w miejscu cumowania wynosiła 17 metrów.

Atak i tragedia

Eksplozja nastąpiła w nocy 29 października 1955 r. tuż po godzinie 1.30, w dziobowej części kadłuba. Była tak silna, że przebiła wszystkie siedem kondygnacji okrętu: od dna aż po górny pokład. Szacuje się, że w wyniku wybuchu zginęło 150–200 marynarzy. „Noworossijsk” zaczął się zanurzać. Dowodzący akcją ratunkową uznali, że pancernik jest na tyle wysoki, że jeśli nawet osiądzie na dnie, nadbudówki i górne pokłady nie zostaną zatopione. Nie ogłoszono więc ewakuacji i wszyscy marynarze niezaangażowani w akcję ratunkową dostali rozkaz pozostania na stanowiskach.

Przez półtorej godziny okręt nabierał wody. Zaczął przechylać się na lewą burtę. Próby jego stabilizacji i przywrócenia do pionu okazały się bezskuteczne. O godzinie 4.15 „Noworossijsk” nagle położył się na lewą burtę i odwrócił się do góry stępką, prawie całkowicie pogrążając się pod wodą. Jak ustalono, na dnie zamiast twardego podłoża zalegała trzydziestometrowa warstwa mułu, w którą bez trudu zagłębiły się maszty i nadbudówki okrętu. We wnętrzu stalowego kolosa zostało uwięzionych kilkuset marynarzy. Zanim „Noworossijsk” pogrążył się pod wodą, przez otwór wycięty w dnie zdołano uratować siedmiu z nich; dwóch wydostali nurkowie.

Mimo że odgłosy żyjących marynarzy dochodziły z wnętrza jeszcze 3 dni, nie zdołano nikogo ocalić. Zginęło ponad 600 osób – zarówno członkowie załogi, jak i ekip ratunkowych. Bardzo szybko znaleziono winnego: niemiecką minę magnetyczną z czasów wojny. Ale tu pojawiają się wątpliwości. Podstawowym dowodem zaprzeczającym tej tezie była siła wybuchu. Według ustaleń komisji miała równowartość ok. 1000 kg trotylu. Tymczasem analiza zniszczeń oraz odczyty Krymskiej Stacji Sejsmologicznej wskazały, że eksplozja miała ponad dwukrotnie większą moc. Jednocześnie nurkowie badający dno odnaleźli nie jeden, ale dwa leje po wybuchach. Prawdopodobieństwo, że dwa niewybuchy same eksplodowały w tym samym momencie, jest bliskie zeru. Średnica i głębokość lejów wskazywały, że oba ładunki miały identyczną moc.

Winnymi zaniedbań, które spowodowały tak dużą liczbę ofiar, uznano dowódcę Floty Czarnomorskiej W.A. Parchomienkę, dowódcę eskadry N.I. Nikolskiego i dowódcę okrętu A.P. Kuchta, który został dyscyplinarnie zwolniony. Jednocześnie zdymisjonowano i zdegradowano głównodowodzącego marynarki i wiceministra obrony ZSRR adm. N. Kuzniecowa. Był skonfliktowany z marszałkiem Żukowem i nie cieszył się sympatią Chruszczowa, więc tragiczne wydarzenia okazały się wygodnym pretekstem do usunięcia go ze stanowiska.

Przyczyna wybuchu została ustalona, winni ukarani, dochodzenie można było zakończyć… Formalnie sprawa została zamknięta. Zaczęły się jednak pojawiać hipotezy o zaangażowaniu obcych sił w zatopienie pancernika. Ustalono, że port w Sewastopolu bezpośrednio przed wybuchem był praktycznie bezbronny. Przez kilkanaście godzin zabezpieczenia chroniące przed podwodnym atakiem były nieaktywne i wroga jednostka miałaby wystarczająco dużo czasu, żeby podłożyć ładunek wybuchowy i bezpiecznie opuścić port…

 

Włoscy komandosi

Według zwolenników „teorii spiskowej” „Noworossijsk” zatonął po akcji włoskich nurków, którzy wpłynęli do portu w Sewastopolu, używając specjalistycznego sprzętu, i podłożyli pod dnem okrętu ładunki wybuchowe. Włosi znali bardzo dobrze zarówno teren portu, jak i Morze Czarne. W latach 1942–1943 na tym akwenie jako wsparcie dla marynarek: niemieckiej i rumuńskiej operowały jednostki  10. Flotylli MAS, elitarnego oddziału włoskiej marynarki wojennej. Eksplozja na „Noworossijsku” nastąpiła w rocznicę „marszu na Rzym” z 1922 r., kiedy „czarne koszule” pod wodzą Benito Mussoliniego zmusiły króla Wiktora Emanuela III do przekazania władzy ich przywódcy…

W lipcu 2013 r. w wywiadzie dla włoskiego portalu 4ARTS.it do eksplozji nawiązał Ugo d’Esposito, który przedstawia się jako dawny członek 10. Flotylli MAS i  dowódca grupy płetwonurków „Gamma”, a także oficer włoskiego wywiadu i kontrwywiadu (SIM) oraz niemieckiej Służby Bezpieczeństwa Rzeszy (SD). Ujawnił, że za zatopienie radzieckiego pancernika byli odpowiedzialni właśnie komandosi z jednostki „Gamma”. Podczas II wojny światowej 10. Flotylla MAS uchodziła za jedną z najlepszych jednostek specjalizujących się w morskiej dywersji. Jej płetwonurkowie komandosi korzystali z przeznaczonych do dywersji (ale nie do ataków samobójczych) „żywych torped”, zwanych „maiale” („świnie”). Ten oddział zasłynął spektakularną akcją, podczas której przedarł się do portu w Aleksandrii i ciężko uszkodził pancerniki HMS „Queen Elizabeth” i HMS „Valiant”. Łącznie w czasie wojny zatopili 5 okrętów oraz 20 statków handlowych. Dowodził nimi fanatyczny faszysta, ale i charyzmatyczny oficer kmdr Junio Valerio Borghese, zwany „Czarnym Księciem”. On i jego ludzie, jako zdeklarowani faszyści, po zakończeniu wojny byli pod ciągłą kontrolą włoskich służb specjalnych. Oprócz tego ich poczynania śledzili członkowie partii komunistycznej oraz socjalistycznej. Zorganizowanie w podobnych warunkach akcji dywersyjnej w ZSRR bez zwrócenia czyjejkolwiek uwagi byłoby trudne, choć nie niemożliwe.

Historycy Jack Greene i Alessandro Massignani w biografii kmdr. Borghese („The Black Prince And The Sea Devils”) piszą, że spekulacje, jakoby za zatopieniem pancernika stali włoscy podkomendni „Czarnego Księcia”, pojawiły się niemal od razu po wydarzeniu. W końcu od wojny nie upłynęło aż tak dużo czasu i nadal żyli ludzie pamiętający włoskie operacje specjalne na Morzu Czarnym.

Zdaniem części ekspertów, w 1955 r. tylko dwie marynarki wojenne były przygotowane do przeprowadzenia takiej akcji: włoska i brytyjska. Co więcej, wiadomo, że włoscy płetwonurkowie z byłej 10. Flotylli zaraz po wojnie na polecenie Brytyjczyków zatopili statek przewożący broń z Jugosławii dla Palestyńczyków
w czasie ich walk z Izraelem…

Zeznanie Ugo d’Esposito

W czasie wojny Ugo d’Esposito był rzekomo członkiem specjalnej grupy z 10. Flotylli MAS, która w latach 1942–1943 w Algeciras (naprzeciw portu w Gibraltarze) z pokładu statku handlowego „Olterra” prowadziła działania przeciwko alianckiej flocie. Później w ramach armii Włoskiej Republiki Socjalnej pod dowództwem „Czarnego Księcia” d’Esposito walczył u boku Niemców. Brał również udział w akcji pod kryptonimem „Cypresse”, która polegała na działaniach dywersyjnych na tyłach wojsk alianckich.

Po zakończeniu wojny i klęsce państw Osi d’Esposito – jak wielu jego kompanów – trafił do niewoli. Po wypuszczeniu udał się do Egiptu, do Aleksandrii (tam się urodził, znał nawet arabski). Po pewnym czasie wrócił do Włoch. Do momentu kiedy zwerbowano go do akcji specjalnej w 1953 r., pracował w wypożyczalni samochodów Avis. Spotkał się nawet ze swym byłym dowódcą kmdr. Borghese. Po wojnie od niechybnej śmierci z rąk partyzantów (za akcje przeciw nim i pacyfikacje ludności cywilnej) uratował go agent amerykańskiego wywiadu James Angleton (przyszły szef kontrwywiadu CIA). 

D’Esposito nie wie, czy Borghese był zaangażowany w atak na „Noworossijsk”. W wywiadzie stwierdził tylko, że sam wziął udział w akcji z innymi weteranami 10. Flotylli MAS. Ujawnił też, że operację przeprowadziło ośmiu komandosów płetwonurków. Nie wyjaśnił jednak, w jaki sposób ją zorganizowano i przeprowadzono. Podał za to powód akcji. Weterani z 10. Flotylli nie mogli znieść, że pancernik „Giulio Cesare” jest w obcych rękach, zwłaszcza rosyjskich.

Pomimo wszystkich niejasności, autorzy wywiadu nazwali wypowiedź d’Esposito sensacją i dowodem w sprawie zatopienia okrętu. Małgorzata Brączyk, reporterka „Focusa Historia” we Włoszech, dowiedziała się w Stowarzyszeniu Kombatanckim 10. Flotylli MAS, że Ugo d’Esposito nigdy nie był w jej składzie. Nie ma go na imiennych listach płetwonurków i marynarzy, którymi dysponuje Stowarzyszenie. Na pytanie, dlaczego organizacja nie zdementowała historii o zatopieniu „Noworossijska”, kombatanci odpisali, że tego rodzaju rewelacje pojawiały się już dawno temu w prasie rosyjskiej i są jej wymysłem, aby przykryć zaniedbania i niekompetencje radzieckiego dowództwa.

 

Mina i inne tropy

Zamach to nie jedyny trop w sprawie „Noworossijska”. Historyk marynista René Greger twierdzi, że wybuch niemieckiej miny mógł spowodować kolejne wybuchy wewnątrz okrętu, także w zbiornikach paliwa. Z kolei kapitan Peter A. Huchthausen, były attaché marynarki wojennej ambasady USA w Moskwie, napisał artykuł, w którym sugerował, że okręt i marynarze stali się ofiarami ostrej rywalizacji między radzieckimi admirałami.

Jednak o zamachu mówi m.in. włoski historyk Ilari Virgilio. Idąc śladem rosyjskiego tygodnika „Sowierszenno Sekretno” („Ściśle Tajne”), sugerował, że w ładowni lub w którymś ze zbiorników zostały ukryte materiały wybuchowe z zapalnikami czasowymi, ewentualnie odpalił je włoski agent. Za tą teorią przemawiałoby pewne wydarzenie. Otóż na krążowniku „Kercz”, który również „pozyskano” z Włoch, znaleziono minę z zapalnikiem czasowym nastawionym na 7 listopada 1955 r. (rocznica rewolucji październikowej).

Według Greene’a i Massignaniego za akcją na „Noworossijsku” mogli stać czterej weterani 10. Flotylli – Elios Toschi, Gino Birindelli, Luigi Ferraro i Eugenio Wolk – najbardziej zaufani współpracownicy Borghese. Jednak Birindelli (zm. 2008), emerytowany admirał, stanowczo zaprzeczał zaangażowaniu byłych członków elitarnej jednostki. Zaś syn Eugenio Wolka stwierdził, że jego ojciec traktował pogłoski o zatopieniu ekswłoskiego pancernika jako „największe i najbardziej obraźliwe, idiotyczne kłamstwo, jakie w życiu słyszał”.

Ewentualne konsekwencje

Dywersyjna operacja na terenie Związku Radzieckiego musiałaby się odbyć za wiedzą NATO oraz przynajmniej przy cichym wsparciem Turcji i Stanów Zjednoczonych. Byli marynarze z „Noworossijska” zapowiadają złożenie formalnego wniosku o wszczęcie śledztwa międzynarodowego. Jeśli informacja o tym, że Włosi zatopili okręt, się potwierdzi, zostaną wyciągnięte konsekwencje. Wiktor Sałtykow, przewodniczący stowarzyszenia weteranów z „Noworossijska”, zapowiedział wystąpienie w takim przypadku do sądu międzynarodowego z pozwem o odszkodowanie od rządu włoskiego.

Mówimy tu nie tylko o rodzinach ofiar. Również o marynarzach, którzy wprawdzie przeżyli, ale zostali kalekami do końca życia lub borykali się z traumą oraz wszelkiego rodzaju zaburzeniami psychicznymi spowodowanymi przeżytym wstrząsem. Sałtykow na początku sierpnia na łamach portugalskiego portalu „O Informante” podkreśla, że „Rosja, jako prawny i faktyczny następca Związku Radzieckiego, w przypadku potwierdzenia sabotażu ma prawo domagać się od Włoch zwrotu wartości okrętu, który był tyle wart, co dzisiejszy krążownik atomowy”.

 

Warto wiedzieć: Historia „Giulio Cesare”

Stępkę pod budowę „Giulio Cesare” położono w czerwcu 1910 r. w stoczni Cantieri Ansaldo koło Genui. Okręt został wcielony do włoskiej floty 14 maja 1914 r. Nie odegrał znaczącej roli w zmaganiach I wojny światowej: wziął udział w zaledwie dwóch patrolach bojowych. Natomiast w okresie międzywojennym został wykorzystany w konflikcie faszystowskich Włoch z Grecją. Eskadra włoskich okrętów, w tym „Giulio Cesare”, zbombardowała wyspę Korfu i wysadziła desant, który przez miesiąc okupował wyspę.
W 1923 r. pancernik został zdemobilizowany i służył już tylko jako artyleryjski okręt szkolny.

Przebudowa i modernizacja jednostki rozpoczęła się w 1933 r. i trwała do 1937 r. W efekcie marynarka otrzymała szybszy okręt z uzbrojeniem o lepszych parametrach. Po przystąpieniu Włoch do wojny pancernik brał udział w bitwie koło przylądka Stilo 9 lipca 1940 r. przeciw okrętom Royal Navy. W trakcie batalii został poważnie uszkodzony, ale szybko dokonano niezbędnych napraw. W nocy z 11 na 12 listopada 1940 r. pancernik bazował w Tarencie podczas brytyjskiego nalotu, lecz nie odniósł żadnych uszkodzeń. Brał także udział w ochronie konwojów płynących z zaopatrzeniem i posiłkami do Libii. We wrześniu 1943 r., aby uniknąć zajęcia okrętu przez hitlerowców po ogłoszeniu kapitulacji Włoch, „Giulio Cesare” wypłynął z portu w Poli i pomimo ataków niemieckiego lotnictwa 12 września dopłynął na Maltę.