Cuda na kiju

Truskawkowy wirus, pomniki pijące mleko, zabójcze wiatraki, znikające penisy i Matka Boska na ścianie. Dziwaczne cuda czy zbiorowe paranoje?

21 września 1995 roku, New Delhi. Na ulicy gigantyczny korek. Tysiące ludzi pod świątyniami. Każdy trzyma w ręku dzban, garnek lub kubek mleka. Wcześniej komuś przyśnił się Ganesz – hinduski Bóg z głową słonia. Prosił o odrobinę mleka. Jeszcze przed świtem mężczyzna biegnie do świątyni. Podsuwa łyżeczkę kamiennej statuetce. Razem z kapłanem nie wierzą własnym oczom. Wieść rozchodzi się błyskawicznie. Po południu cała hinduska diaspora – w Azji, Afryce, Europie i USA krzyczy: to cud! Posąg napił się mleka.

Początek lat 90., Lagos, Nigeria. Mieszkańców kraju ogarnia paniczny strach. Ludzie przemykają ulicami, patrzą podejrzliwie i unikają kontaktu z obcymi. Mężczyźni zasłaniają genitalia, kobiety krzyżują ramiona na piersiach. Policja notuje falę kradzieży. Poszkodowani opowiadają, że padli ofiarą czarowników, kradnących penisy. Genitalia zostały w tajemniczy sposób zwrócone, ale ponoć nie były tak okazałe jak przedtem.

14 marca 1990 roku, Kosowo. W jednej ze szkół średnich w miejscowości Podujevo kilku uczniów ma kłopoty z oddychaniem. Infekcja błyskawicznie rozprzestrzenia się po całej prowincji. Cztery tysiące osób zapada na tajemniczą chorobę, z której nie będzie mogło się wyleczyć przez następne trzy tygodnie. Objawy: zawroty głowy, osłabienie, bóle w klatce piersiowej, mdłości i suchość w ustach. Chorują głównie młodzi Albańczycy. Wszędzie słychać szepty: Serbowie chcą nas otruć…

Trzy kontynenty, trzy wydarzenia i jedna wiara w zjawiska nadprzyrodzone. Każdy z tych cudów był rozdmuchiwany przez media, potęgowany przez kulturowe uprzedzenia. Ten sam mechanizm doprowadził w XVII wieku do polowania na czarownice.

DZIKA PANIKA

Na wybuchy masowej histerii narażone są głównie małe społeczności. W średniowieczu w pewnym niemieckim klasztorze jedna z zakonnic nagle zaczęła gryźć pozostałe. Wkrótce wszystkie siostry ją naśladowały. Plotka o tej paranoi dotarła do innych klasztorów i gryźć zaczęły wszystkie zakonnice Saksonii i Brandenburgii.

W 1979 roku doszło do wybuchu zbiorowej paniki na Borneo. Odgłosy dobiegające z dżungli nagle zaczęto przypisywać porywaczom. Ulice opustoszały, szkołę zamknięto. Usłyszano, że rząd chce wybudować w okolicy most, więc potrzebuje ludzkich ciał (mieszkańcy wierzą, że ciało lub sama głowa w fundamentach gwarantuje konstrukcji wytrzymałość). Według antropologa Richarda Drake’a panika na Borneo obnażyła podejrzliwość społeczności plemiennych wobec rządu. Znane są jednak przypadki, gdy całe miasta i narody ogarniał absurdalny paniczny strach.

Najlepszym przykładem jest Kuba Rozpruwacz. Nie wiadomo, czy faktycznie istniał, ale przerażał XIX-wieczną Anglię. W 2001 roku mieszkańców New Delhi zastraszył potwór atakujący nocą. Podobno wyglądał jak małpolud. Histeria na Tajwanie wybuchła w 1956 roku. Po mieście grasował szaleniec z żyletką, którego nikt nie widział, ale wszyscy się go bali. Ciachał kobiety i dzieci, 21 osób w dwa tygodnie. Policja zamknęła dochodzenie, okazało się bowiem, że rzekome okaleczenia to zwykłe zadrapania. W innych okolicznościach pozostałyby niezauważone.

W Korei Południowej wszystkie wiatraki do chłodzania wnętrz wyposażone są w automatyczny wyłącznik. Koreańczycy wierzą, że zostawienie włączonego wiatraka na noc w zamkniętym pomieszczeniu grozi śmiercią przez uduszenie albo zatrucie.

Najsłynniejszym przykładem zbiorowej paniki pozostaje reakcja słuchaczy na audycję radiową Orsona Wellesa z 1938 r. W inwazję Marsjan uwierzyło ponoć milion osób. Późniejsze badania dowiodły, że informacje podane przez media były mocno przesadzone.

PRZEPIS NA HISTERIĘ

Jak wywołać burzę w szklance wody? Recepta jest prosta. Wystarczy wziąć plotkę, stres, uprzedzenie lub strach i wymieszać z dowolną bzdurą. Histeria murowana.

Kiedy 15 września 2007 roku w pobliżu wioski Carancas w Peru spadł meteoryt, nad kraterem zebrał się tłum gapiów. Na drugi dzień wszyscy wieśniacy zachorowali. Mieli nudności, wysypkę, biegunkę i wymioty. W mediach zawrzało. Eksperci wskazywali na reakcję gorącej powierzchni meteorytu z podziemnymi zbiornikami wody. Wdychanie trujących oparów faktycznie mogło zaszkodzić. Inni uznali, że opisywane przez chorych objawy i szybkie rozprzestrzenianie się dolegliwości ewidentnie wskazują na masową histerię.

Mniej kontrowersji budził przypadek 300 uczniów z 14 portugalskich szkół, którzy w 2006 roku stali się ofiarami wirusa truskawek z cukrem. Dzieci miały bóle i zawroty głowy, problemy z oddychaniem, wysypkę. Narodowy Instytut Pogotowia Medycznego szybko postawił diagnozę. Identyczne objawy miał bohater popularnego serialu „Truskawki z cukrem”.

Ale nie wszystkie dziwne wydarzenia można wytłumaczyć histerią. Lekarze kalifornijskiego szpitala, którzy próbowali ratować niejaką Glorię Ramirez, tracili przytomność i sami wymagali hospitalizacji. Kobieta zmarła, a media okrzyknęły ją toksyczną damą. Sprawy nigdy nie wyjaśniono.

Mechanizm masowej histerii przypomina domino – zaczyna się od jednej osoby, kończy na milionach. Najczęściej występuje w zamkniętym kręgu, szkole lub w zakładzie pracy. Objawy szybko się nasilają i przenoszą na otoczenie. Brakuje przyczyny.

„W ostatnich latach w mózgu człowieka odkryto tzw. neurony lustrzane. Aktywują się one zarówno wtedy, gdy obserwujemy czynność wykonywaną przez inną osobę, jak i wtedy, gdy sami tę czynność wykonujemy” – tłumaczy dr Arkadiusz Białek, psycholog. Dzięki temu zjawisko masowej histerii staje się bardziej zrozumiałe. Obserwowanie może prowadzić do naśladowania. Tak jest na przykład z ziewaniem.

CUDA NIE CUDA

 

Wydarzenia, które w 1995 roku rozegrały się w Indiach, przeszły do historii jako religijne przebudzenie miliarda ludzi. Mimo że reporterzy sfotografowali wiadra, z których mleko spływało na tyły świątyń, a naukowcy dowiedli, że wsiąkało w posągi. Cud czy paranoja? Nie wiadomo, ale nigdy nie odnotowano podobnego zjawiska na tak wielką skalę. „To mentalność zbiorowa interpretuje takie wydarzenia jako cuda” – tłumaczy Janaki Andharia, pracownik Instytutu Nauk Społecznych Tata w Bombaju.

U mieszkańców Nigerii psychiatrzy stwierdzili syndrom zanikających genitaliów. Niektóre ludy wierzą, że ich klejnoty mogą wnikać w głąb ciała, kurczyć się albo znikać. W Afryce i Azji to normalne czary. Swoje wytłumaczenie znalazła też epidemia w Kosowie. Według doktora Zorana Radovanovicia, szefa wydziału medycyny na uniwersytecie w Kuwejcie, powodem zachorowań była wzajemna nieufność Albańczyków i Serbów. Tego typu zjawiska pojawiają się w miejscach konfliktów lokalnych. Ale Jerome Clark, amerykański badacz zjawisk paranormalnych, w ogóle nie wierzy w istnienie masowej histerii. Uważa, że to marne wytłumaczenie zjawisk, których wyjaśnić po prostu się nie da.

Wierzyć więc czy nie? W „Filozofii po góralsku” ksiądz Józef Tischner napisał, że są trzy prawdy: „Świenta prowda, Tyż prowda i Gówno prowda”. I każdy ma swoją.