Czego dowiesz się o miłości od gryzonia [BLOG]

Co alkohol robi z panami i paniami w związkach? Dwie zupełnie różne rzeczy, odkryli właśnie naukowcy. Jeśli chodzi o samców, zniechęca do spędzania z czasu z matką wspólnych dzieci, natomiast zwiększa zainteresowanie nieznajomymi. U samic zaś odwrotnie: skłania je do pielęgnowania stałego związku.

A teraz niespodzianka – otóż szacowni badacze poili alkoholem, a następnie badali intymne relacje nie ludzi, a norników preriowych. O kim mowa? O stworzeniach ze zdjęcia powyżej.

Badania opublikowano w jednym z najbardziej prestiżowych czasopism naukowych świata („Proceedings of the National Academy of Sciences of USA”, w skrócie PNAS). Przeprowadziła je grupa naukowców aż z czterech amerykańskich uniwersytetów. Przeczytawszy o tym szczerze się zdumiałam: co kogo obchodzi, jak układa się pożycie po alkoholu chomiko-leminga (to bliscy krewniacy norników)? Murowany kandydat na IgNobla, pomyślałam. Ale potem ugryzła mnie ciekawość – za badaniami, które na pozór wydają się bezsensowne, dziwaczne lub zbędne często kryje się racjonalne, a niekiedy nawet praktyczne wytłumaczenie.

Przykład – parę lat temu Ig Nobla dostała praca zatytułowana: „Analiza sił potrzebna do ciągnięcia owcy po różnych powierzchniach”. Te na pierwszy rzut oka absurdalne badania zlecili australijscy rolnicy, którzy poprosili specjalistów o wyjaśnienie, po czym najwygodniej ciągnąć nielubiącą fryzjera owcę do przymusowego strzyżenia (swoją drogą: piękny przykład współpracy nauki z biznesem, prawda?).

Modelowy monogamista

W przypadku norników preriowych wyjaśnienie okazało się proste. Otóż norniki interesują badaczy, gdyż – w przeciwieństwie do 97 proc. ssaków – są monogamiczne. Tak – te niewielkie, kilkucentymetrowe gryzonie wiążą się w pary na całe życie (w naturze paromiesięczne, w ciepłym laboratorium nawet dwuletnie). Po okresie zalotów i po kopulacji samiec nie oddala się w poszukiwaniu kolejnych przygód, tylko zostaje z samicą i pomaga jej w opiece nad potomstwem. Pierwszym miotem, drugim, trzecim… Norniki razem wędrują też w poszukiwaniu pokarmu, a także spędzają czas, zwyczajnie siedząc koło siebie i przytulając się niczym pieszczochy.

Jak to wygląda? Np. tak:

Kto pierwszy na to wpadł? Monogamię norników odkryto przypadkiem w latach 70. XX wieku. Lowell Getz wraz ze współpracownikami z uniwersytetu w Illinois zajmował się rutynowym liczeniem populacji polnych gryzoni. Polegało to na ustawianiu pułapek z kukurydzą i obserwowaniu pojawiających się w okolicy myszopodobnych. I wtedy właśnie dociekliwi zoolodzy spostrzegli, że – w przeciwieństwie do wszystkich innych – norniki preriowe często wychylały nosy z trawy parami. Co więcej, po miesiącach kukurydzę próbowały szturmować ciągle te same pary.

W dzisiejszych czasach norniki pewnie by zaczipowano; 40 lat temu pary wyposażono w obróżki wysyłające sygnały radiowe i zasilane bateriami. Pozwoliło to ustalić, że 11 z 12 tak oznaczonych związków gryzoni mieszka razem. Dwunasta para zaś, oprócz wspólnej jamki, prowadziła też drugie życie – zarówno samiec, jak i samica miały drugiego, „zapasowego” partnera, oraz drugi dom.

No to wpadły, pomyślałam. Teraz pewnie znalazły się w oku naukowego cyklonu, zostały zsekwencjonowane, modyfikowane, izolowane, zaglądano im do DNA i mózgu…

 

Nornik w służbie nauki

I faktycznie – od tamtej pory norniki służą za model do badania tworzenia się i utrzymywania społecznych więzi (i dlatego właśnie są głównym tematem bardzo poważnych naukowych badań). Dzięki nim m.in.:

1. Odkryliśmy „gen monogamii”. Okazało się, że norniki mają receptory oksytocyny (samice) i wazopresyny (samce) w części mózgu zwanej układem nagrody. Jeden i drugi hormon wydziela się u gryzoni po kopulacji (to właśnie jest chemia miłości – według naukowców norniki wiążą się ze sobą, bo partner zaczyna kojarzyć im się z czymś przyjemnym). Następnie zidentyfikowano gen receptorów wazopresyny i ustalono, że w zależności od tego, ile dany osobnik ma jego kopii, tworzy krótsze lub dłuższe związki.

Na koniec powtórzono takie same badania na parach szwedzkich bliźniaków (ludzkich, nie norniczych). I wybuchła bomba, bo wyszło na jaw, że kryzysy małżeńskie i rozpady związków częściej przytrafiają się panom posiadającym dwie kopie pewnego wariantu genu receptora wazopresyny, a rzadziej tym, którzy mieli jedną taką kopię lub wcale. Czyli bycie babiarzem lub nie zapisane jest w genach.

A teraz ćwiczenie z wyobraźni: poznajesz interesującego przystojniaka. Jeśli miałabyś możliwość zbadać jego genom, by sprawdzić, jaka jest szansa na trwałą relację – zrobiłabyś to?

(Przy okazji – jeśli masz ochotę porównać, jak wygląda artykuł naukowy i popularnonaukowy na ten sam temat, zajrzyj najpierw tutaj, a następnie tutaj)

2. Ustaliliśmy, że zakochiwanie się można przyspieszyć. Nornikom wstrzykiwano związek chemiczny (trichostatynę A, TSA), który zmienił ekspresję genu receptora wazopresyny i oksytocyny. Efekt: gryzonie zakochiwały się na zabój nie po zwyczajowych 24 godzinach, ale już po sześciu.

Ćwiczenie z wyobraźni: interesujący przystojniak ma, jak każe nauka, tylko jedną kopię genu receptora wazopresyny, co zwiększa szansę na trwały związek. Gdybyś mogła, czy podałabyś mu coś, co na ludzi działa jak TSA na norniki – żeby się szybciej zakochał?

3. Podawanie przez nos syntetycznej oksytocyny stało się eksperymentalną terapią w leczeniu autyzmu. No bo skoro autyzm to schorzenie, którego jednym z objawów są słabe interakcje społeczne, to dlaczego nie wypróbować w jego leczeniu substancji pomagających budować relacje z innymi? (Pracę temat wykorzystania norników w projektowaniu terapii dla autystyków trzy lata temu opublikował dr Larry Young z Emory University, który całe swoje życie zawodowe poświęcił tym gryzoniom.)

Ćwiczenie z wyobraźni: właśnie się dowiedziałaś, że na rynku jest już dostępna oksytocyna w sprayu, która zwiększa przywiązanie panów do pań (jak informuje ulotka: psikasz się, a następnie przytulasz się do przystojniaka). Kupujesz?

Nornik w służbie człowieka

Bardzo chciałabym napisać, że przy przeprowadzaniu opisanych wyżej badań naukowych nie ucierpiał żaden nornik. Niestety, silne przywiązanie do partnera/partnerki naraziło te gryzonie również na udział w mało przyjemnych eksperymentach. W jednym z nich norniki najpierw oddzielano od ukochanej/ukochanego, a następnie wrzucano do miski z wodą i sprawdzano, czy zrozpaczony gryzoń walczy dzielnie o utrzymanie się na powierzchni. Jak można się domyślić, norniki w żałobie były raczej ospałe i nie chciało im się przebierać łapkami tak szybko jak tym, które nie doświadczyły stresu związanego z rozłąką z najbliższymi.

I, dla równowagi, wracamy do zjawiska wspomnianego na początku – norniki wykazują skłonność do alkoholu! Whiskey może nawet posłużyć za przynętę na nie (amerykańska pisownia tego trunku jest nieprzypadkowa – norniki preriowe występują wyłącznie w Ameryce Północnej). Informację tę (i wiele z powyższych) znalazłam w bardzo ciekawym artykule o nornikach, który polecam wszystkim zainteresowanym tymi gryzoniami: “What Can Rodents Tell Us About Why Humans Love?

Trochę wyczerpana pościgiem za nornikami, sprawdzam jeszcze jedną rzecz. Interesuje mnie, jaki alkohol podawano nornikom w badaniach opisywanych na wstępie – tych, które wykazały, że monogamiczni panowie „ po kieliszku” tracą zainteresowanie stałą partnerką? Nie, nie była to whiskey, jak zaczęłam przypuszczać, tylko rozpuszczony w wodzie 95-procentowy etanol. A więc coś podobnego do naszej polskiej wódki…

Więcej o oksytocynie