Dzieci gejów mają lepiej

Dzieci homoseksualnych rodziców są bardziej empatyczne, otwarte i przebojowe niż ich rówieśnicy.

Kasia, Krzysztof i Jacek wracają z supermarketu obładowani zakupami. I zaraz biorą się do pracy. Krzysztof nakrywa do stołu, Jacek z Kasią przygotowują kurczaka po tajsku. Chwilę po trzeciej wszyscy zasiadają do obiadu. Zwyczajna sobota w zwyczajnej rodzinie, w zwyczajnym polskim domu w jednej z dzielnic Gdańska. Poza jednym wyjątkiem. 17-letnia Kasia jest córką 43-letniego Krzysztofa, a Jacek jego 33-letnim partnerem. Co na to wszystko Kasia? „Czasem żartuje, że jako córeczka tatusia czuła się rozpieszczana, ale jako córeczka dwóch tatusiów to dopiero ma dobrze. Wiem, że brakuje jej matki, ale odkąd zginęła w wypadku, oboje tkwiliśmy w strasznej traumie. Wraz z pojawieniem się dwa lata temu Jacka do naszego domu zawitała nowa energia” – mówi Krzysztof.

Według danych Kampanii przeciwko Homofobii w Polsce w jednopłciowych rodzinach wychowuje się około 50 tys. dzieci. „Większość to dzieci z poprzednich związków heteroseksualnych, w których jeden z rodziców ujawnił homoseksualną orientację.

Reszta to dzieci par lesbijek, poczęte przy pomocy zaprzyjaźnionego lub anonimowego dawcy nasienia. Do rzadkości należą pary gejów, którzy skorzystali z pomocy surogatki” – wylicza Agata Loewe, jedna z organizatorek odbywającego się od czterech lat Festiwalu Tęczowych Rodzin. W świadomości społecznej wychowywanie dzieci przez homoseksualistów to ciągle temat tabu, równia pochyła, prowadząca dzieci do nieuchronnego homoseksualizmu i patologii, od narkomanii i przestępczości po nerwice i inne zaburzenia psychiczne. Tymczasem w świecie nauki nie brakuje publikacji pokazujących, że konfiguracje rodzinne, tworzone przez pary jednopłciowe, to nowa jakość, wcale nie gorsza, lecz inna. „Może ona dawać dzieciom przewagę w pewnych dziedzinach: są bardziej otwarte i tolerancyjne niż ich rówieśnicy, rzadziej blokowane przez stereotypy płci, często też w ramach przeciwdziałania stygmatyzacji środowiska, wchodzą w rolę liderów” – wylicza dr Przemysław Tomalski, psycholog z Uniwersytetu Warszawskiego, autor pracy „Nietypowe rodziny. O parach lesbijek i gejów oraz ich dzieciach z perspektywy teorii przywiązania”, pierwszej w Polsce publikacji, podsumowującej zachodnie badania na ten temat.

Nowy typ rodziny

Na przewagę wychowania w rodzinach homoseksualnych zaczęto zwracać uwagę prawie trzydzieści lat temu, podczas badań nad sytuacją dzieci z rozbitych rodzin. W 1983 roku takie badania zaczęła prowadzić Susan Golombok z Centre for Family Research University of Cambridge. Z jej obserwacji wynikało, że dzieci rozwiedzionych matek lesbijek wykazywały mniej zaburzeń psychicznych niż dzieci rozwiedzionych matek heteroseksualnych. „Prawdopodobnie ma na to wpływ lepsze zaadaptowanie się matek lesbijek do sytuacji po rozwodzie i fakt, że szybciej znajdują nową partnerkę” – wyjaśnia dr Tomalski. Inne badania pokazują, że matki lesbijki są mniej konfliktowe wobec byłych partnerów: aż 75 proc. ich dzieci ma regularny kontakt z biologicznym ojcem, matki te rzadziej też manipulują dzieckiem podczas rozwodu, nie ograniczają dostępu do kontaktów dziecka z ojcem i bardziej dbają o podtrzymanie relacji. „To bardzo pozytywne zjawisko, biorąc pod uwagę, jakie piekło potrafią zgotować dziecku rozwodzący się rodzice” – zauważa Tomalski. W 1997 roku zespół Susan Golombok wykazał też, że dzieci rozwiedzionych lesbijek lepiej oceniają relację z partnerką matki niż dzieci rozwiedzionych kobiet heteroseksualnych z ich nowym partnerem. Ponad 30 proc. badanych traktowało partnerkę matki jako drugiego rodzica, a nie zastępstwo ojca.

Do tej grupy należy 6-letni Franek, który wraz z rodzeństwem: 4-letnią Krysią i 3-letnią Anią, i dwiema mamami Asią i Agnieszką mieszka w willi w podwarszawskim Milanówku. „Kiedy tłumaczyłam im dziś rano, że przyjdzie do nas dziennikarka, aby napisać tekst o naszej rodzinie, Franek zapytał zdziwiony: »a co jest w nas takiego interesującego?«” – mówi Aśka. „Ale w przedszkolu chwalił się: »a ja to mam dwie mamy i jeszcze tatę«” – dodaje, wspominając, że początki jej nowej rodziny nie wyglądały różowo. Mąż Agnieszki po rozwodzie wyjechał na drugi koniec Polski, a jej rodzina najpierw chciała ją leczyć „z tego zboczenia”, a potem ograniczyła kontakty do suchych telefonów o pogodzie.

„Na szczęście moi bliscy i były mąż bardzo nas wspierają, zawsze stawiają się w komplecie na urodzinach dzieci, a moja mama ostatnio rozpłakała się i tuląc córkę Agnieszki Krysię wyznała: »mam trzecią wnuczkę«” – opowiada Asia.

Dobrą relację z byłą żoną utrzymał także Michał Sieczkowski, aktor Teatru Polskiego i reżyser. Choć jako gej zdeklarował się już jako nastolatek, ma z dwuletniego związku z kobietą 15-letniego dziś syna Wojtka. „Wszystko, co dobre, stało się dzięki przyjaźni z moją byłą żoną. Zawdzięczam jej wiele, to przede wszystkim jej otwartość pozwoliła na pozytywny rozwój wydarzeń” – mówi Sieczkowski w wywiadzie dla dwumiesięcznika środowisk LGBT „Replika”. Wojtek wychowuje się z mamą, ale z ojcem i jego partnerem spędza część weekendów i wakacji. Dobrych rodzinnych relacji dowodzi także przykład Magdy, 35-letniej prawniczki z Warszawy, dla której były mąż pozostaje najlepszym przyjacielem i wspiera ją w wychowaniu córki Zuzy. Magda uważa też, że Agata, jej nowa partnerka, świetnie rozumie się z 10-letnią Zuzą: „Razem jeździmy na wakacje, chodzimy do kina. Agata jest dla Zuzy starszą siostrą, wysłuchuje, nie karci. I dobrze, bo moja była partnerka próbowała Zuzę wychowywać i nieraz usłyszała »nie jesteś moim rodzicem«”.

Nie skrzywdzeni i nie zboczeni

 

„Wciąż powszechne są stereotypy, że dziecko wychowywane przez dwóch ojców czy dwie matki ucierpi przez to emocjonalnie, samo stanie się »zboczeńcem«, zacznie się źle uczyć, wpadnie w narkotyki” – wylicza dr Tomalski. „Tymczasem dotychczas prowadzone badania dowodzą, że dzieci te nie »dziedziczą « orientacji rodziców – odsetek homoseksualistów jest w tej grupie taki sam jak u reszty społeczeństwa. Po drugie stwierdzono, że rozwijają się emocjonalnie tak samo dobrze jak ich rówieśnicy, nie mają też problemów z adaptacją społeczną” – mówi dr Tomalski.

Tezy te potwierdza oficjalne podsumowanie opublikowane w czerwcu 2012 roku w „Social Science Research” pod auspicjami American Psychological Association. Jego autor dr Loren Marks z Louisiana State University zebrał wyniki badań nad rodzinami jednopłciowymi, prowadzone w latach 1980–2005. „Ani jedno badanie nie wskazuje, by posiadanie rodziców gejów czy lesbijek rzutowało negatywnie na rozwój dzieci w porównaniu z dziećmi par heteroseksualnych” – zapewniał dr Marks, wywołując burzliwą naukową dyskusję, w której prof. Mark Regnerus, socjolog z University of Texas, przytoczył dowody ilustrujące dokładnie przeciwną tezę. Opierając się na analizie danych z New Family Structures Study (NFSS), reprezentatywnej próbie badawczej 3 tys. młodych Amerykanów w wieku od 18 do 39 lat, Regnerus stwierdził, że dzieci lesbijek mają znacząco niższe dochody, niższy wskaźnik zatrudnienia, gorsze wskaźniki zdrowotne, a także wyższy wskaźnik przestępczości niż ich rówieśnicy z tradycyjnych rodzin. Krytykowane powszechnie wystąpienie republikańskiego kandydata na prezydenta USA Ricka Santoruma, który stwierdził, że lepiej, żeby ojciec siedział w więzieniu, niż żeby dziecko miało dwie matki lesbijki, zyskało naukowe uzasadnienie, jednak natychmiast zakwestionowało je wielu naukowców.

„Na wyniki te niekoniecznie miała wpływ orientacja matek, mógł się do tego przyczynić wcześniejszy rozwód, życie z samotnym rodzicem czy stygmatyzacja społeczna rodziców, niemogących zalegalizować jednopłciowego związku” – uważa prof. Cynthia Osborne, koleżanka Regnerusa z University of Texas. Podobnego zdania jest Mark Rosenfeld, który w 2010 roku sprawdzał m.in., czy konstrukcja rodziny wpłynęła na wyniki szkolne dzieci, np. na powtarzanie przez nie klasy w szkole podstawowej i średniej. Tu również statystyki przemawiały na korzyść twierdzeń prof. Regnerusa: 7 proc. dzieci wychowywanych przez heteroseksualne pary małżeńskie powtarzało klasę w porównaniu z 9,5 proc. dzieci mieszkających z homoseksualnymi rodzicami. „Różnica między tymi grupami znikała jednak, kiedy wzięło się pod uwagę, że pary hetero były nieco lepiej wykształcone i bogatsze niż homoseksualni rodzice” – mówi Rosenfeld, przekonując, że czynnikami odpowiadającymi za sukces dzieci są dochody i wykształcenie rodziców, a nie ich płeć. Jego badania pokazały też, że dzieci par homoseksualnych, które pozostawały ze sobą w legalnym związku, uzyskiwały lepsze wyniki niż dzieci wychowywane przez pary niezalegalizowane lub samotnych rodziców. Największe kłopoty miały dzieci długo oczekujące na adopcję, aż 34 proc. z nich powtarzało rok. „Moje badania jasno wskazują, że dla dziecka najlepszym rozwiązaniem jest trafienie do rodziny” – mówi Rosenfeld.

Przeciw stereotypom

„Wyobrażasz sobie sytuację, w której homoseksualny tata mówi do syna: »nie baw się wózkiem, bo będziesz pedałem?«” – pyta retorycznie dr Tomalski. Potwierdzają to badania przeprowadzone przez Roberta Greena z California School of Professional Psychology, z których wynika, że dziewczynki z rodzin gejowskich częściej niż ich koleżanki z rodzin hetero wybierają „męskie” zabawy samochodami i częściej odgrywają „męskie” role prawnika, lekarza czy astronauty.

Dr Tomalski tłumaczy, że takie podejście sprzyja przełamywaniu stereotypów związanych z płcią i może decydować o lepszym przygotowaniu dzieci gejów i lesbijek do życia w nowoczesnym społeczeństwie. „Nasze dzieci widzą, że nie mamy sztywnego podziału ról w związku. Franek na równi z dziewczynkami asystuje nam w kuchni przy gotowaniu, sprzątaniu po jedzeniu” – wylicza Agnieszka z Milanówka. Podobne doświadczenia ma Krzysztof, mieszkający z córką i swoim partnerem. „Pojawienie się Jacka zdemokratyzowało podział domowych obowiązków. Moja żona zawsze zajmowała się gotowaniem, sprzątaniem. Po jej śmierci jadaliśmy z córką głównie na mieście. Dopiero gdy pojawił się Jacek, który umie i lubi gotować, odkryliśmy, że wspólne pichcenie to świetna zabawa” – opowiada Krzysztof. „Jacek zaproponował nam też – chyba przytłoczony nawałem obowiązków, jakie chcieliśmy na niego zrzucić – grafik: mamy dyżury na sprzątanie, pranie, gotowanie, ale i mycie auta. Kaśka ostatnio powiedziała, że jak będzie szukać męża, to takiego jak Jacek, bo w tradycyjną rolę żony nie da się wrobić” – dodaje Krzysztof.

W takim modelu wychowania łatwiej też o otwartość. W 2007 roku w „American Journal of Orthopsychiatry” Abbie Goldberg z Clark University w Massachusetts opublikowała wyniki pogłębionych wywiadów z 46 dorosłymi, którzy mieli co najmniej jednego rodzica o odmiennej orientacji seksualnej. Połowa z nich czuła się bardziej otwarta niż rówieśnicy. W badaniach przeprowadzonych w 1997 roku zespół Susan Golombok wykazał, że matki lesbijki częściej niż matki heteroseksualne inicjowały rozmowy związane z edukacją seksualną swoich dzieci i miały większą świadomość ich doświadczeń seksualnych. Potwierdza to Michał Sieczkowski, który nigdy nie ukrywał przed synem swojej orientacji: „Na początku zadawał tylko pojedyncze pytania, np. czy kocham mojego chłopaka. Powiedziałem, że tak, i on po prostu przyjął to do wiadomości. Uznałem, że mówienie jest lepsze niż niemówienie. Dzięki tej decyzji teraz swobodnie na ten temat rozmawiamy, mój naturalny stosunek do homoseksualizmu jest też tarczą dla mojego dziecka, potwierdzeniem, że to nie jest nic złego”.

Magda pamięta dwa takie pytania: „Rok po rozstaniu z mężem i zamieszkaniu z ówczesną partnerką moja córka wróciła ze szkoły i wypaliła wprost: »mamo, czy ty jesteś lesbijką?«. Przytaknęłam. Całkiem niedawno córka zapytała: »czy ja też będę lesbijką?«. Powiedziałam jej, znów zgodnie z prawdą, że nie wiem. Zobaczymy, jak będziesz dorastać, w kim będziesz się zakochiwać, w dziewczynach czy chłopakach”.

Szczepionka na homofobię

 

„Panie w przedszkolu naszych córek, którym od razu wyjaśniłyśmy, że jesteśmy parą, zachowują się wobec nas super. Podobnie rzecz ma się z naszymi sąsiadkami – cudownymi starszymi paniami po osiemdziesiątce, które wpadają do nas na herbatki” – mówi Agnieszka z Milanówka. Kreślony przez nią obraz stoi w sprzeczności z powszechnym przeświadczeniem, że dzieci gejów nieuchronnie narażone są na stygmatyzację.

„Mam świadomość, że córka chodzi do szkoły, w której wyrażenia typu »pedał, lesba« są na porządku dziennym. Temat mojej orientacji nigdy nie wypłynął, ale mimo to wychowuję Zuzę tak, aby punktem odniesienia zawsze były dla niej jej przekonania, a nie opinie innych” – mówi Magda. Jedno z badań duńskich pokazało, że dzieci w wieku 10–11 lat określały swoje relacje z rówieśnikami jako „problematyczne”.

Mimo że żadne z nich nie zgłosiło przypadku prześladowania, to fakt, że „problematyczne relacje” zdarzają się nawet w liberalnej Danii, wskazuje, że czasem dochodzi do stygmatyzacji. Ale nawet takie sytuacje mogą pozytywnie wpływać na dzieci. „Odmienna orientacja rodziców, ich problematyczny, czasem traumatyczny proces dochodzenia do własnej tożsamości, sprawia, że ich dzieci są często bardziej empatyczne, wcześnie uczą się walczyć o swoje racje, a w konsekwencji mogą się stać liderami, imponując rówieśnikom odwagą i gromadząc innych wokół siebie” – wyjaśnia dr Tomalski. Efektem jest choćby większe wyczulenie na przejawy dyskryminacji. „Odkąd się ujawniłem, dużo z córką na ten temat rozmawiamy, Kasia sporo też czyta. Nie jest wojującą aktywistką, chociaż ostatnio wdała się w pyskówkę z kolegą ze szkoły, który powiedział o kimś obraźliwie »pedał« – mówi Krzysztof.

Badania zagraniczne potwierdzają te obserwacje. W badaniu opublikowanym w styczniu 2012  roku w „Journal of Marriage and Family” Abbie Goldberg, psycholog z Clark University w Massachusetts, przepytała grupę 49 nastolatków z gejowskimi rodzicami pod kątem akceptowania odmiennej orientacji: żadne z nich nie odrzucało prawa gejów i lesbijek do zawierania małżeństw. Wielu wskazywało na idące za tym społeczną akceptację oraz przywileje prawne, wykazując jednocześnie większą wrażliwość na przejawy społecznej niesprawiedliwości.

Te same dzieci w naturalny sposób angażują się też w walkę o prawa dla swoich rodziców. Najlepszym przykładem jest organizacja Children of Lesbians and Gays Everywhere (COLAGE), licząca kilkadziesiąt tysięcy członków, nazywających się queerspawn, czyli „dziwne” lub wręcz „pedalskie nasienie”. Termin zaczerpnięty został od autorki książki „Rodzina jak moja” napisanej przez Abigail Garner, córkę geja, który wychowywał ją wspólnie ze swoim partnerem.

Potrzeba bezpieczeństwa

„Jeśli coś w związkach jednopłciowych wpływa negatywnie na dzieci, to nie płeć ich rodziców, ale stosunek społeczeństwa do takich rodzin” – przekonuje Brian Powell, socjolog z Indiana University, autor książki „Counted Out: Same-sex Relations and Americans’ Definitions of Family” . „Podstawowym czynnikiem decydującym o problemach rodzin jednopłciowych jest ich niestabilna sytuacja prawna. W Polsce brak możliwości legalizacji związku sprawia, że życie takiej rodziny jest podszyte ciągłymi problemami i strachem, co się stanie z dzieckiem, gdyby jego biologiczny rodzic zachorował i umarł. Przecież jego drugi rodzic, partner nieformalny, nie ma do niego praw. W momencie tragedii takie dziecko straci więc rodzica biologicznego i tego drugiego, z którym jest równie emocjonalnie związane” – wylicza dr Tomalski.

Krzysztof o takiej sytuacji stara się nie myśleć. Za rok Kaśka będzie pełnoletnia i nikt nie będzie mógł jej niczego nakazać. Asia i Agnieszka są nastawione bojowo: „Zdecydowałyśmy, że opowiemy ci o naszej historii. Bo im więcej nas w mediach, tym trudniej politykom nas zignorować. Mówić: »takich rodzin nie ma«”.