Epizod Ochaba

Edward Ochab był przywódcą państwa, ale już niewielu o tym pamięta. Wszedł w gwałtowny konflikt z Kremlem, o czym Polacy nawet nie wiedzieli. Dziś traktowany jest jako ostatni pogrobowiec stalinizmu w PRL. Niezasłużenie!

W 1943 roku, późną wiosną, w trakcie formowania dywizji kościuszkowskiej nad Oką, do polskiego kołchozu w Moskwie – budynku zamieszkiwanego przez polskich komunistów, twórców Związku Patriotów Polskich – przybył oficer z Kremla. Wezwał do Józefa Stalina Wandę Wasilewską i Alfreda Lampego. Wizyta miała nastąpić następnego dnia. Oficer przekazał też prośbę, aby goście wzięli ze sobą któregoś z ważnych oficerów powstającej dywizji kościuszkowskiej. Kłopot w tym, że oficerów nie było w Moskwie, i wtedy Wanda Wasilewska przypomniała sobie, że dzień wcześniej spotkała w mieszkaniu piętro niżej polskiego podporucznika w polskim mundurze. Był to Edward Ochab. W ten sposób trafił on przed oblicze Stalina.Gospodarz Kremla co pewien czas zasięgał jego opinii. Po zakończeniu rozmowy generalissimus pozostał jeszcze na chwilę z Wandą Wasilewską i powiedział jej: „Ten wasz generał eto umnyj czeławiek”. Po czym dodał, że radzi, aby mu dodać jeszcze jedną gwiazdkę. I tak Edward Ochab został generałem Ludowego Wojska Polskiego i wkrótce zastępcą dowódcy III Dywizji im. Romualda Traugutta. Od tego momentu kariera Ochaba znacznie przyspieszyła…

Wcześniej Ochab był aktywnym komunistą. Do KPP należał od 1929 roku i do wybuchu wojny spędził za kratkami ponad pięć lat. Więzienie w Rawiczu, z którego wyszedł w 1939 roku, najprawdopodobniej uchroniło go od śmierci w ZSRR w czasie likwidacji KPP. W gruncie rzeczy niemal wszyscy przywódcy PPR uratowali się dzięki otrzymanym wyrokom. Z więzienia w Rawiczu, przed wkroczeniem Niemców, uciekli wtedy Alfred Lampe, Bolesław Bierut, Władysław Gomułka, Jakub Berman, Edward Ochab i dziesiątki innych komunistów. Można więc powiedzieć przekornie, że kadrowego wyboru władz najwyższych w Polsce Ludowej dokonała policja sanacyjna. Przy czym nasz bohater, jako jeden z nielicznych przywódców późniejszego PZPR – poza intelektualistami, do jakich można było zaliczyć Lampego, Bermana i Hilarego Minca – był człowiekiem wykształconym. Ukończył bowiem studia ekonomiczne w krakowskiej Szkole Handlowej na poziomie dzisiejszego licencjatu.

W Polsce Bierutowskiej prawdziwą karierę Ochab zaczął robić dopiero po odsunięciu od władzy, a następnie aresztowaniu, sekretarza generalnego PPR Władysława Gomułki. Polityka tego zresztą nie lubił z powodu jego wielkiego uporu i autorytaryzmu, objawianego także w życiu prywatnym. Wzajemnej niechęci obu panów nie hamowała nawet bliskość ich żon. Obie panie były bowiem ze sobą skoligacone. W sporze politycznym pomiędzy Bierutem a Gomułką Ochab opowiedział się po stronie tego pierwszego, a następnie został wybrany najpierw na sekretarza KC, a następnie po kilku latach, na członka Biura Politycznego. Edwarda Ochaba można uznać za nieefektywnego kleryka partyjnego. Należał do ludzi traktujących marksizm jak religię. Wybrawszy drogę komunisty, poświecił się jej bez reszty, tak jak większość jego współtowarzyszy, zawieszając na kołku sentymenty narodowe.

Można wręcz powiedzieć, że komuniści traktowali tradycyjny patriotyzm, dzięki któremu odrodziła się Polska po roku 1918, jak burżuazyjny przeżytek. W tamtych latach istniał dla komunistów jedynie patriotyzm radziecki, wyrażający się w idei budowy wszechświatowego państwa robotników i chłopów. To wyjaśnia, dlaczego komuniści nigdy nie uważali, że na przykład szpiegując na rzecz ZSRR w polskiej armii, zdradzili Polskę. Dla nich partia polska – w tym wypadku KPP – była jednym z oddziałów, jak wówczas mawiano, światowego ruchu komunistycznego. To także wyjaśnia, dlaczego komuniści bez skrępowania realizowali politykę Stalina w Polsce, ba, wyprzedzali jego życzenia, głosząc często na plenach, jak na przykład w dniach rozliczania się z „gomułkowszczyzną”.

 

w 1948 roku, potrzebę przyłączenia Polski do ZSRR. Ochab zaś był wiernym synem swej partii, przerzucanym zgodnie z duchem czasu z posady na posadę. Pewien przełom w jego myśleniu zarysował się pod wpływem tzw. rewelacji podpułkownika Józefa Światły. Nigdy się do tego oficjalnie nie przyznał, ale gdy Bierut po występach w Wolnej Europie wiceszefa Departamentu X MSW Józefa Światły postawił Ochaba na czele komisji, która miała ocenić sytuację więzionych komunistów (w więzieniach UB przebywało co najmniej dwudziestu byłych członków KC partii), Ochab nie był powolny życzeniom Bieruta. O ile dla więzionych akowców i winowców nie miał zrozumienia, to raziły go represje wobec dawnych towarzyszy partyjnych. Jego stanowisko zbiegło się z osłabieniem pozycji genseka, który pod wpływem krytyki na III Plenum KC był zmuszony do rozwiązania Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego i pewnej samokrytyki za poziom tak zwanej praworządności w Polsce. Ponadto w tym okresie poluzowano kagańce cenzuralne, nałożone na prasę i kulturę, co zaowocowało między innymi „Poematem dla dorosłych” Adama Ważyka i odważną publicystyką w „Po prostu” i prasie literackiej.

Na tę quasi-rewolucyjną, a w każdym razie odwilżową, rzeczywistość nałożył się XX Zjazd KPZR i tajny referat Chruszczowa, który w Polsce został wydrukowany w 20 tys. egzemplarzy i rozprowadzony wśród kadry kierowniczej. Referat ten, via Polska, trafił następnie na Zachód i tam stał się prawdziwą rewelacją. W tej sytuacji śmierć Bieruta, która wypadła w wyjątkowo korzystnym dla przemian ustrojowych momencie, powiększyła zamieszanie na partyjnych szczytach i dobrze przysłużyła się dalszej odwilży. Pogrzeb Bieruta – chociaż w założeniu miał być wielką manifestacją komunistycznej jedności: byli na nim obecni przywódcy partyjni z Europy i liczne delegacje z całego świata – stał się przyczyną dalszych zmian. Na VI Plenum KC PZPR obecny był Chruszczow, który osobiście doglądał po pogrzebie dokonujących się zmian kadrowych w Polsce. Pomimo że jego głównym kandydatem na miejsce opróżnione przez Bieruta był Aleksander Zawadzki, nie miał nic przeciwko wyborowi Edwarda Ochaba na I sekretarza KC PZPR. Na tym plenum Edward Ochab, wbrew linii swego poprzednika, ogłosił wielką amnestię najpierw dla więzionych komunistów, a następnie dla więzionych żołnierzy Armii Krajowej. W ciągu miesiąca wypuszczono wtedy 28 tysięcy osób. Gest ten, jak miało się okazać, nie spełnił swego zadania – nie uspokoił atmosfery w kraju, lecz przeciwnie: rozbudził nadzieje na dalsze pozytywne zmiany. Społeczeństwu, jak zawsze w Polsce Ludowej, sprzyjały walki frakcyjne na szczytach partii. W tym okresie w kierownictwie PZPR i rządu zaznaczyło się powstanie dwóch mocnych ugrupowań: natolińczyków i puławian. Pierwsza frakcja była uznawana za twardogłową i wiernopoddańczą w stosunku do Moskwy. Natomiast frakcja puławska była zdecydowanie bardziej liberalna i zabiegała o zwiększenie suwerenności Polski. W środku pomiędzy tymi grupami znalazła się centrowa frakcja Ochaba.

Natolińczycy, do których zaliczano m.in. marszałka Rokossowskiego i Aleksandra Zawadzkiego, mieli w swym ręku przede wszystkim armię i duże wpływy w bezpiece. Natomiast puławianie nadzorowali prasę oraz radio i tak zwaną nadbudowę. Natolińczycy utrzymywali świetne stosunki z radziecką ambasadą, co w sumie dawało im, na pierwszy rzut oka, przewagę. Jednak puławianie, wśród których było wielu polityków pochodzenia żydowskiego, czego natolińczycy nie omieszkali im wypominać, postanowili wykorzystać media do uzyskania jak najszerszych wpływów w społeczeństwie. Sprzyjając liberalizacji, pozwolili na powstanie w całym kraju licznych klubów dyskusyjnych, w których prowadzono otwarte debaty, poza kontrolą partii. Słynne na cały kraj stały się wtedy wiece na Politechnice Warszawskiej, w których uczestniczyły tysiące ludzi. Padały tam żądania zwrotu Wilna i Lwowa, a także rozliczenia za Katyń. Kraj powoli ogarniała atmosfera wrzenia i oczekiwanie zmian ustrojowych korzystnych dla społeczeństwa.

Cień czerwca

Na tę sytuację kładła się dodatkowym cieniem fatalna sytuacja ekonomiczna Polski. Plan sześcioletni nie spełnił pokładanych w nim nadziei – służył głównie rozwojowi przemysłu ciężkiego, rozbudowywanego na potrzeby wojenne. Poziom życia w Polsce nie tylko się nie podniósł, ale wręcz obniżył. Okazało się, że tak wielkich inwestycji gospodarka nie była w stanie udźwignąć. Powszechne żądania podwyżek płac, objawiane po raz pierwszy po wojnie, jawnie zderzały się z twardą rzeczywistością gospodarczą. W ten sposób doszło do pierwszych na tak wielką skalę zamieszek w Poznaniu. W ostatniej dekadzie czerwca miała tam miejsce prawdziwa rewolucja robotnicza. Została ona stłumiona przez radzieckiego generała (w polskim mundurze) Jerzego Bordziłowskiego przy użyciu trzech dywizji. Premier Józef Cyrankiewicz zagroził w przemówieniu radiowym, że władza ludowa odrąbie rękę, która przeciwko niej się podniesie. Powstanie poznańskie, eufemistycznie zwane Wydarzeniami Czerwcowymi, zatrzęsło krajem i zachwiało perspektywami odwilży. Szczęśliwie jego zakładnikiem stał się w tamtym momencie sam Ochab ze swą grupą oraz puławianami. Rozpoczął się nieformalny spór o określenie poznańskiej tragedii.

Natolińczycy wraz z ambasadą radziecką twierdzili, że była to kontrrewolucja kierowana z Zachodu. Natomiast Ochab stał na stanowisku, że był to protest robotniczy przeciwko trudnym warunkom życia. Spór ten miało rozstrzygnąć zapowiedziane na drugą połowę lipca VII Plenum partii. Tuż przed wydarzeniami Ochab przebywał w Moskwie na sesji RWPG. Stoczył tam prawdziwą walkę o polski węgiel. „Izwiestia” – organ rządu radzieckiego – jeszcze przed sesją opublikowała reportaże z Polski. Wynikało z nich, że polscy górnicy chcą wydobywać więcej węgla na potrzeby swych sąsiadów, czemu sprzeciwia się kierownictwo partyjne. Na samej sesji Polska została zaatakowana w tym samym duchu przez bratnie kraje. Chodziło o wymuszenie na Warszawie wielkich inwestycji węglowych, na które zwyczajnie Polska nie miała kapitału. Ochab zareagował nadzwyczaj ostro i po raz pierwszy w takim gremium powiedział o wyzyskiwaniu Polski przez sąsiadów. Oświadczył, że Polska przez lata sprzedawała węgiel krajom RWPG poniżej kosztów produkcji. Na takie dictum na sesji zawrzało i Chruszczow obiecał, że do tej sprawy RWPG powróci po jej przeanalizowaniu.

Ów spór nie został oczywiście nagłośniony medialnie. Ochab więc za swoją odwagę zapłacił utratą poparcia Chruszczowa, a nie zrekompensował tego sobie wzrostem popularności w kraju. Pierwszy sekretarz partii stał się zakładnikiem odwilży. Tymczasem zbliżało się plenum (formalnie z okazji święta państwowego PRL), na którym swą obecność zapowiedzieli premier Nikołaj Bułganin i minister obrony ZSRR Gieorgij Żukow. Bułganin wygłosił na plenum ostre przemówienie, w którym nazwał powstanie poznańskie kontrrewolucją kierowaną przeciwko Polsce z Zachodu. Ta kontrrewolucja zrodziła się, jego zdaniem, w atmosferze bezhołowia politycznego, za które odpowiada rozwydrzona polska prasa. Innego zdania był Ochab. Uznał on, że wydarzenia poznańskie – bardzo naganne i tragiczne – to reakcja robotnicza na trudne warunki życia i niespełnione obietnice planu sześcioletniego. Szczęśliwie dla Polski, plenum, głosami centrum i puławian, opowiedziało się za tezami Ochaba i w efekcie odwilż została uratowana. Nikt nie wiedział jednak na jak długo. Ważne okazało się też, że po raz pierwszy partia doceniła trud wojenny Armii Krajowej w kraju, a także polskich żołnierzy walczących na Zachodzie. Był to z kolei gest wobec potężnego, a tak skrzywdzonego środowiska kombatanckiego. Wicepremier Zenon Nowak postawił wniosek o powrót do władzy Władysława Gomułki, czemu sprzeciwili się puławianie, oraz zażądał 50-procentowej podwyżki płac dla wszystkich zatrudnionych, a także „odżydzenia” – jak to określił – kierownictwa partyjnego i rządowego. Znamienne jednak, że opinia publiczna nie dała się nabrać na te tezy i demagogia nie przyniosła natolińczykom punktów.

Wkrótce po plenum, które niczego nie rozstrzygnęło w sensie politycznym, po raz pierwszy 1 sierpnia warszawiacy sami sobie urządzili obchody rocznicy Powstania Warszawskiego. W prasie pojawiły się publikacje na ten temat. A 26 sierpnia odbyło się odnowienie Ślubów Jasnogórskich w Częstochowie. Przyciągając przeszło pół miliona wiernych, siłę swą pokazał Kościół. Była to też demonstracja poparcia dla prymasa Stefana Wyszyńskiego, którego pusty fotel wystawiono na widok publiczny. Ochab zdał sobie sprawę, że jeśli nie doprowadzi do unormowania sytuacji w kraju, czyli nie dogada się ze społeczeństwem na zasadzie zachowania status quo, dojdzie do tragedii. Z Moskwy płynęło coraz więcej ostrzeżeń i żądań zapanowania nad sytuacją. Wtedy to I sekretarz doszedł do wniosku, że rolę odgromnika wobec zbliżającej się burzy może spełnić tylko „Wiesław” – Władysław Gomułka. On to bowiem jako jedyny z komunistów polskich – za sprzeciwienie się Stalinowi oraz kilkuletnie więzienie – był na tyle popularny, by opanować sytuację. I tak za przyzwoleniem Ochaba rozmowy z Gomułką, pół roku wcześniej wypuszczonym na wolność, rozpoczął były pepeesowiec Józef Cyrankiewicz.

Spięcie w Pekinie

 

We wrześniu szef PZPR postanowił zagrać z Kremlem jeszcze jedną kartą – kartą chińską. Mao Dzedong, szef chińskich komunistów,we wrześniu 1956 r. zwołał po 15 latach zjazd swej partii. Rozesłał stosowne zaproszenia do wszystkich partii komunistycznych na świecie. Jednak Moskwa zażądała od bratnich partii europejskich, aby nie wysyłały delegacji, którym przewodniczyliby pierwsi sekretarze. Miała to być forma policzka wymierzonego przez Chruszczowa Chińczykom za postawę Mao na XX Zjeździe (szef chińskich komunistów odmówił potępienia Stalina). Tymczasem Ochab, nie zważając na to, udał się samolotem do Pekinu. Chińczycy zgotowali mu w podzięce nadzwyczajne przyjęcie, czego wyrazem była rozmowa z Mao w obecności jedynie Anastasa Mikojana, przewodniczącego delegacji radzieckiej. To spotkanie przerodziło się w jawną kłótnię Ochaba z Mikojanem na temat oceny Poznania. Mikojan oświadczył poirytowany: „Ludzie, którzy głoszą takie antyradzieckie idee, mogą być uważani jedynie za wrogów i odpowiednio do tego potraktowani. To samo dotyczy tych, którzy ich słuchają”.

Na takie dictum Ochab wstał ze swego fotela, podszedł do Mao i pożegnał się z nim, po czym, nie podając ręki Mikojanowi, opuścił spotkanie. Chwilę po tym gabinet opuścił także gospodarz i za drzwiami serdecznie uściskał Ochaba. Wściekły Mikojan tego samego dnia odleciał z Pekinu. Natomiast Ochab pozostał do końca obrad, po czym na lotnisku, pod pretekstem awarii samolotu, został jeszcze przyjęty przez Czou En- -laja. Relacji z tego incydentu właściwie nikt nie znał. Ochab nie poinformował o tym społeczeństwa. Nawet w rozmowie z Teresą Torańską były pierwszy sekretarz na ten temat nie zająknął się ani słowem. Po raz pierwszy owo wydarzenie zostało opisane przez profesora Rossa Terilla z Harvard University w biografii „Mao”, opublikowanej w 1999 r. Ów incydent, jak zobaczymy, da jeszcze o sobie znać w październiku 1956 r.Po powrocie Ochab uznał, że ratunkiem dla Polski może być jedynie Gomułka. Energicznie zabrał się do przygotowania plenum. Równocześnie poinformował Moskwę, że szykuje się do oddania władzy w ręce byłego szefa PPR. Chruszczow zareagował gwałtownie: albo przesuniecie plenum zapowiedziane na 19 października, albo zróbcie to plenum… w Moskwie. Gdy Ochab odmówił, Chruszczow zapowiedział swą wizytę w Warszawie wraz z połową Biura Politycznego KC KPZR. Równocześnie Żukow zaczął gromadzić wojska wokół Polski. Planowano uderzenie od zewnątrz z Białorusi i Ukrainy oraz od wewnątrz, wykorzystując tzw. Północną Grupę Wojsk Radzieckich z Legnicy.

19 października do Warszawy dwoma samolotami przybyła delegacja radziecka. Lądowali na Okęciu witani przez szpaler generałów radzieckich z Północnej Grupy Wojsk Radzieckich i z Wojska Polskiego. Wówczas wszyscy dowódcy dywizji i korpusów liniowych LWP byli Rosjanami, jak mawiano – na etacie Polaka. Chruszczow, widząc polską delegację przybyłą na powitanie, zaczął wygrażać pięścią Ochabowi, po czym przywitał się ze swymi generałami. A gdy ustępujący I sekretarz KC PZPR po chwili przedstawił mu Gomułkę jako nowego pierwszego, Chruszczow zaczął mu wypominać, że nie poinformował wcześniej o swym zamiarze Kremla. Gdy na to Ochab spytał: „A czy wy pytacie się nas przed dokonaniem u siebie zmian?”, usłyszał pełne zdziwienia słowa: „No czto wy? No czto?”. Na nasze szczęście Chruszczow, lecąc samolotem, otrzymał telegram od swego ambasadora Judina w Pekinie, że ChRL nie zgadza się na interwencję w Polsce. A towarzyszom zgromadzonym w Pałacu Dobroczynności Mao powiedział: „To jest tak, jakby na nieposłuszne dziecko rodzice szykowali kij. Wkroczenie wojsk socjalistycznego kraju do sąsiedniego socjalistycznego kraju jest wbrew wszelkim zasadom stosunków międzynarodowych, nie mówiąc o zasadach więzi pomiędzy krajami socjalistycznymi. To jest po prostu niedopuszczalne. To jest szowinizm wielkiego państwa”.

Stanowisko chińskie nie zapobiegło awanturze na lotnisku, a potem w Belwederze, ale niewątpliwie przyczyniło się do tego, że Chruszczow zgodził się na prowadzenie rozmów z Polakami i jeszcze przed godziną 11, a więc przed otwarciem VIII Plenum PZPR, wydał rozkaz zatrzymania operacji militarnych. Wojska radzieckie stały już w tamtych godzinach pod Łodzią. Natomiast korpusy zgromadzone na Białorusi i na Ukrainie po 10 dniach rzucono na Węgry. Rozmowy polsko-radzieckie toczyły się w Belwederze przez cały dzień 19 października i w nocy z 19 na 20. Zakończyły się nad ranem. Chruszczow zaakceptował Gomułkę, przyjął za dobrą monetę jego obietnice umacniania w Polsce socjalizmu i zaprosił go na Kreml. Te rokowania w gruncie rzeczy zakończyły polski Październik. Reformy popaździernikowe były właściwie „dopinaniem” wcześniejszych postanowień, a także polegały na wyplątywaniu się władzy z już poczynionych obietnic. Najjaskrawiej to wyszło przy okazji tak zwanej kreski wyborczej. O ile bowiem za Ochaba padła obietnica, że będą dwie listy wyborcze Frontu Jedności Narodu bądź jedna lista, na której umieści się dwa razy więcej nazwisk niż mandatów, to Gomułka, pierwotnie popierając te obietnice Ochaba, już w listopadzie zaczął kręcić. Następnie ustalił, że lista nie będzie przekraczała 150 procent miejsc, a potem cały pomysł ożywienia wyborów został wykoślawiony przez tak zwaną kreskę wyborczą. Przewidywała ona, że każdy głos wrzucony bez skreśleń będzie się liczył tylko jako popracie dla tych kandydatów, których nazwiska znalazły się nad kreską. Nigdy do końca Polski Ludowej nie przeszedł w wyborach żaden kandydat spod kreski…

Wizyta Chruszczowa w Warszawie zakończyła wielką, choć krótką, karierę
Ochaba. Dalsza jego droga polityczna była bezbarwna: zajmował
stanowiska członka Biura Politycznego i sekretarza KC oraz przewodniczącego
Rady Państwa po śmierci Zawadzkiego. Po marcu Ochab ustąpił
ze wszystkich stanowisk, wyrażając dezaprobatę dla czystki antysemickiej.
Był to ostatni, choć ważny, przejaw jego poczucia przyzwoitości.
Edward Ochab zmarł w 1989 r. Odszedł jako polityk niedoceniony.