Zapłodnienie to nie początek. Od ilu komórek zaczyna się człowiek?

Czy można precyzyjnie określić, od którego momentu zaczyna się życie? Kiedy istota ludzka zyskuje tożsamość i może być uważana za osobę, której przysługują konkretne prawa?Podczas politycznych przepychanek nikt do tej pory nie zadał podstawowych pytań naukowcom. Postanowiliśmy to nadrobić.
Zapłodnienie to nie początek. Od ilu komórek zaczyna się człowiek?

Rzeczpospolita Polska zapewnia każdemu człowiekowi prawną ochronę życia od momentu poczęcia – taki zapis miał się znaleźć w konstytucji na wniosek Ligi Polskich Rodzin w 2007 r. Politycy twierdzili, że dzięki temu będzie można zakazać zabijania nienarodzonych, w tym zarodków, które ich zdaniem są niszczone m.in. podczas procedury zapłodnienia in vitro. Podczas politycznych przepychanek nikt nie zadał jednak podstawowych pytań naukowcom. Czy można precyzyjnie określić, od którego momentu zaczyna się życie? Kiedy istota ludzka zyskuje tożsamość i może być uważana za osobę, której przysługują konkretne prawa? Rozmawiają: dr Krzysztof Łukaszuk, specjalista od zapłodnienia in vitro z kliniki Invicta, prof. Jacek A. Modliński, embriolog z Instytutu Genetyki i Hodowli Zwierząt PAN oraz prof. Jerzy Stępień, były prezes Trybunału Konstytucyjnego.

JAN STRADOWSKI: Gdy w redakcji zaczęliśmy się zastanawiać, kiedy dokładnie zaczyna się życie człowieka, okazało się, że nikt tak naprawdę tego nie wie. Od momentu wniknięcia plemnika do komórki jajowej? Połączenia materiału genetycznego obu komórek? Pierwszego podziału zygoty?

PROF. JERZY STĘPIEŃ: Od 1997 r. obowiązuje nowa konstytucja, która zawiera artykuł 38: „Rzeczpospolita Polska zapewnia każdemu człowiekowi prawną ochronę życia”. Propozycja dodania fragmentu „od momentu poczęcia do naturalnej śmierci” nie została przyjęta przez uchwalające konstytucję Zgromadzenie Narodowe, ale nie można z tego wysnuwać wniosku, że życie jest chronione dopiero od chwili, kiedy człowiek się urodzi. Według orzeczenia Trybunału Konstytucyjnego z 1997 roku, życie ludzkie jest chronione także w okresie prenatalnym i co do tego nie ma dyskusji. Jednak w artykule 38 użyte zostało określenie „każdy”. Powstaje pytanie: kto to jest „każdy”? Czy w okresie prenatalnym możemy powiedzieć, że zarodek jest „każdym”? Nie jestem biologiem i nie umiem odpowiedzieć na to pytanie. O ile jednak znam twórczość prof. Kolendy, krakowskiego genetyka i informatyka, to on powiada tak: w okresie prenatalnym następuje rozwój pewnej jakości i w żadnym etapie zarodek nie ma innej jakości.

PROF. JACEK A. MODLIŃSKI: Ma. Istnieje pewna granica i jest nią, przynajmniej w moim przekonaniu, moment uaktywnienia genów zarodkowych. Uważam, że wniknięcie plemnika do komórki jajowej jest raczej swego rodzaju podjęciem de novo procesów życiowych komórki jajowej, ale nie rzeczywistym początkiem istoty ludzkiej jako takiej. A to dlatego, że przez jeszcze przynajmniej dwa albo trzy podziały zygoty – co trwa od dwóch do trzech dni, geny matczyne i ojcowskie funkcjonują niezależnie. Dlatego też niektórzy naukowcy sugerowali określenie tego etapu rozwoju zapłodnionej komórki jajowej jako stadium przedzarodkowe, a zarodek w tym stadium – niezbyt semantycznie fortunnym – mianem „przedzarodka”.

J.S.: Czyli na początku nie jesteśmy sobą, ale hybrydą DNA matki i ojca?

PROF. JACEK A. MODLIŃSKI: Hybryda to w tym przypadku niezbyt dobre określenie. Mamy tu do czynienia raczej z koegzystencją genomów. I dopiero potem, pod wpływem rozmaitych bodźców, dochodzi do uaktywnienia genomu zarodkowego. Moment ten jest różny u różnych zwierząt, np. u myszy dokonuje się to na poziomie dwóch komórek.

 

J.S.: A u człowieka?

DR KRZYSZTOF ŁUKASZUK: Przyjmuje się, że na etapie ośmiu komórek. Taki zarodek, jeśli stworzymy mu odpowiednie warunki do rozwoju, ma szansę rozwijać się i w efekcie dojdzie do narodzin dziecka.

PROF. JERZY STĘPIEŃ: Dla mnie jako prawnika najistotniejsze jest pytanie, od jakiego momentu mamy do czynienia z podmiotowością organizmu. To, że to jest życie ludzkie, nie ulega najmniejszej wątpliwości. Pojawia się więc pytanie o charakterze filozoficznym: kto jest podmiotem tego życia? Używając języka fenomenologii, jednego z ważniejszych kierunków w filozofii XX wieku: czy to już jest „inny”, czy to jeszcze jestem ja? Jeśli nauka umie odpowiedzieć na to pytanie, to możemy dyskutować.

DR ŁUKASZUK: Myślę, że szukanie odpowiedzi mija się z celem, bo w wielu przypadkach nie da się tego ustalić. Powinniśmy się zastanowić, jakie są granice ingerencji człowieka w rozwój zarodka.

PROF. STĘPIEŃ: Jeśli ta granica nie jest możliwa do określenia, to to też ma swoje konsekwencje prawne. Można powiedzieć tak: możemy eksperymentować i ingerować w prawa organizmu tak długo, jak długo to jestem ja, a nie ten „inny” czy „drugi”.

DR ŁUKASZUK: No tak, ale jak w takim razie potraktować manipulacje na komórce jajowej? Można ją podrażnić i sprowokować jej podział bez zapłodnienia. Takie zjawisko, zwane partenogenezą, można uzyskać także w przypadku ludzkich komórek. Powstaje wówczas coś, co rozwija się do pewnego momentu jak zarodek, ale ma wyłącznie DNA matki.

PROF. MODLIŃSKI: To są doświadczenia na komórce jajowej, która, o ile wiem, nie jest objęta ochroną prawną. Podobnie jest w przypadku klonowania. Do komórki jajowej, pozbawionej uprzednio własnego materiału genetycznego, wkłada się jądro z komórki somatycznej, np. ze skóry ucha, która też nie jest chroniona prawnie. Stosując sztuczną aktywację takiej „rekonstruowanej” komórki jajowej, np. prądem elektrycznym lub czynnikami chemicznymi, pobudzamy ją do dalszego rozwoju. Taki twór uzyskany po „rekonstrukcji” i sztucznej aktywacji komórki jajowej hodujemy in vitro do stadium blastocysty, czyli grupy kilkudziesięciu komórek. Potem możemy – przy pomocy odpowiednio dobranych bodźców – zmienić przeznaczenie tego zarodka i uzyskać z niego linię nieśmiertelnych komórek macierzystych, które można wykorzystać do terapii komórkowej. Na przykład do wyhodowania komórek szpiku do przeszczepu.

J.S.: Ale – gdybym to ja chciał się sklonować – genetycznie nadal to byłyby moje komórki? DNA byłoby niemal w stu procentach identyczne.

PROF. MODLIŃSKI: Zgadza się. A gdyby z takiego zarodka rozwinęła się istota ludzka – co jest teoretycznie możliwe, ale bardzo trudne do uzyskania – byłby to Pana genetyczny brat bliźniak. O ile jednak klonowanie terapeutyczne – a więc stosowanie w przyszłości terapii komórkowej – może być przedmiotem rozważań, to klonowanie reprodukcyjne, którego celem miałaby być kreacja istoty ludzkiej, uważam z wielu powodów za procedurę wręcz zbrodniczą.

J.S.: Bliźniaki można uzyskać też w inny sposób. Wystarczy sztucznie podzielić zarodek, aby powstały dwa, które uznamy za odrębne istoty ludzkie. Ile komórek musi w tym przypadku liczyć organizm, żeby uzyskać własną tożsamość?

PROF. MODLIŃSKI: To też klonowanie, ale inną metodą. U zwierząt bliźnięta tworzy się na stadium blastocysty – ostatnim etapie przed zagnieżdżeniem się zarodka w macicy – przez przecięcie blastocysty na pół. Blastocysta liczy kilkadziesiąt komórek i widać już zróżnicowanie na te, z których powstanie ciało zarodka, i te, które biorą udział w implantacji, tworząc tzw. trofoblast. Moim zdaniem, zarodek w tym stadium jest już na pewno osobnym bytem. Na podobnym zresztą etapie rozwoju zarodkowego tworzą się spontanicznie u ssaków bliźnięta jednojajowe.

PROF. STĘPIEŃ: I możemy powiedzieć ze stuprocentową pewnością, że z tej grupy komórek rozwinie się człowiek?

 

DR ŁUKASZUK: Możemy powiedzieć coś zupełnie przeciwnego. Według niektórych badań u kobiet 40-letnich aż 80 proc. zarodków jest wadliwych genetycznie i nigdy nie powstaną z nich dzieci. Niedawno pobraliśmy od pacjentki komórki jajowe, uzyskaliśmy piękne zarodki metodą in vitro, wszczepiliśmy jeden, kobieta zaszła w ciążę. Robię jej USG i widzę, że w środku nie ma zarodka, który obumarł.

J.S.: Porozmawiajmy o kwestiach praktycznych. W Pana klinice wykonywana jest diagnostyka preimplantacyjna. Rodzice, będący nosicielami chorób genetycznych, mogą skorzystać z in vitro, potem lekarze pobierają od zarodków po kilka komórek, wykonują badania i wszczepiają do macicy matki tylko te zarodki, które nie są obciążone „złymi” genami. Nie jest to poczynanie dzieci idealnych, bo mogą zachorować na setki innych chorób, ani nie jest to zabijanie nienarodzonych. Te zarodki, które okazały się nosicielami wadliwych genów, są zamrażane – w założeniu – na zawsze.

PROF. STĘPIEŃ: Moim zdaniem takie zarodki to są „drudzy”. Lekarze też muszą tak uważać, skoro mówią: zamrozimy go, ale nie zniszczymy. Zamrożenie zarodków można uznać za ograniczenie ich prawa do życia. Umożliwia to artykuł 31 konstytucji, który jednak zastrzega, że takie ograniczenie nie może naruszać istoty prawa. Naruszeniem istoty prawa do życia byłoby uśmiercenie zarodka. Taka jest moja wykładnia konstytucyjna. Sytuacja prawna wygląda jednak tak, że w Polsce nie ma dziś przepisów, które by dotyczyły takich przypadków.

DR ŁUKASZUK: Dla nas jakiekolwiek zakazy w tej kwestii byłyby zupełnie niezrozumiałe. Medycyna, lecząc chorych ludzi tworzy coraz bardziej chore społeczeństwo. Chorzy ludzie mogą mieć dzieci, które być może również będą chore. Diagnostyka preimplantacyjna po raz pierwszy w dziejach naszej cywilizacji daje ludziom chorym szansę na zdrowe dzieci. Co ważniejsze, dzisiaj często ludzie wiedzą, że są nosicielami chorób genetycznie uwarunkowanych. Oni również mogą dać dzieciom szansę życia bez ciągłego lęku, który towarzyszy ich życiu.

PROF. MODLIŃSKI: A jeśli okaże się, że powstał zarodek triploidalny, czyli mający nie dwa komplety chromosomów, jak my wszyscy, ale trzy – to co wtedy? Taki zarodek ma szansę rozwijać się do pewnego etapu, ale potem obumiera. Przychodziły na świat dzieci, w których organizmach część komórek była triploidalna, ale były obciążone bardzo poważnymi anomaliami i żyły najwyżej półtora roku.

DR ŁUKASZUK: Gdy widzimy taki zarodek, to go nie zamrażamy, ale eliminujemy. Nie uważamy go za życie ludzkie, bo wiemy, że z niego człowiek nie powstanie. Taki zarodek w naturalnych warunkach obumiera samoistnie po 2–3 tygodniach.

PROF. MODLIŃSKI: No właśnie – w tym momecie podejmujecie Państwo arbitralną decyzję…

PROF. STĘPIEŃ: Ona nie jest arbitralna. Obiektywnie rzecz biorąc, z tego nie może rozwinąć się człowiek. Moim zdaniem to jest w porządku.

J.S.: Ale to by oznaczało, że o tym, czy zarodek uważamy za istotę ludzką, decyduje nie jego wiek, nie liczba komórek ani aktywacja genów, lecz procentowa szansa, że powstanie z niego człowiek. W przypadku zarodka triploidalnego szansa jest praktycznie zerowa. Zarodek, który wygląda prawidłowo, ma 20–25 proc. szans na rozwój – uznajemy go za człowieka. Tak samo jak zamrażane „na wieczność” zarodki, które mają wadliwe geny.

DR ŁUKASZUK: Czasem mamy choroby genetyczne, przy których wiemy, że człowiek będzie żył pół roku po urodzeniu. I że przez te pół roku będzie umierał cierpiąc, obciążając całą rodzinę. I my to wiemy, badając zarodek. Możemy go wszczepić matce, ale możemy też go zamrozić i wszczepić inny, oszczędzając rodzinie tego dramatu. Odmawiając takim ludziom diagnostyki preimplantacyjnej pozwalamy, aby mieli chore dzieci. Takie badania powinny więc być dostępne, ale tylko w ściśle określonych przypadkach.

J.S.: Ale jak je określić? Możemy się odwołać do jakichś wzorców zagranicznych?

PROF. MODLIŃSKI: Istnieją standardy, ale i one często nie radzą sobie z rzeczywistością. Podam nieco inny przykład. Pewna znana mi kobieta mieszkająca na Zachodzie miała jedno dziecko z mężem, który zmarł, ale próbka jego nasienia pozostała zamrożona. Osiem lat po jego śmierci doszła do wniosku, że chciałaby mieć z nim kolejne dziecko. Czy takie dziecko można by prawnie uznać za jego potomka? W kraju, w którym mieszka moja znajoma – nie, ponieważ według tamtejszego prawa jest to możliwe tylko wtedy, jeśli od śmierci ojca do narodzin dziecka minęło nie więcej niż trzy lata. To absurd, że po ośmiu latach nie jest to już prawnie uznawane dziecko nieżyjącego ojca, choć genetycznie oczywiście jest jego.

 

DR ŁUKASZUK: W Wielkiej Brytanii można użyć zamrożonego nasienia zmarłego mężczyzny, o ile przed śmiercią wyraził on na to zgodę. Natomiast słyszałem, że w jednym z banków nasienia zamrozili próbkę nasienia, które pacjentka przyniosła w pochwie. Człowiek, który „zdeponował” to nasienie, nawet o tym nie wie.

J.S.: Ale to wygląda jak kradzież. Kto w takiej sytuacji ma prawo własności do komórek czy DNA tego mężczyzny?

PROF. STĘPIEŃ: Nie mówmy w tym przypadku o własności. To jest problematyka dóbr osobistych. Jeśliby ktoś użył mojego materiału genetycznego, mojego nasienia w celach sprzecznych z moimi intencjami, to naruszyłby moje dobra osobiste, i w takiej sytuacji zwróciłbym się do sądu, żeby mu tego zakazał.

PROF. MODLIŃSKI: Mam jednak wrażenie, że prawo zostaje daleko w tyle za postępem nauki. Nasze możliwości techniczne przekraczają nasze możliwości analizy etycznej i moralnej konsekwencji ich stosowania. Biotechnologia się komercjalizuje, staje się powszechnie dostępna i nie wiemy do końca, jak jest i będzie wykorzystywana. Weźmy taką sektę raelian, która głosi, że już sklonowała człowieka.

PROF. STĘPIEŃ: Prawo wielokrotnie jest bezradne. Prawo samo w sobie niczemu nie zapobiega, ono tylko apeluje do sumienia, zwraca uwagę na intencjonalność. To jest bardzo ważne, z jaką intencją coś robimy. Pewien polski genetyk wypowiedział zdanie, które mnie osobiście bardzo trafiło do przekonania: że największym dobrem ludzkości jest kod genetyczny, a klonowanie nie prowadzi do pomnożenia czy wzbogacenia tego kodu, lecz zatrzymuje ten proces w miejscu. I właśnie dlatego rozmnażanie ludzi w ten sposób nie ma sensu.

dyskusję prowadził Jan Stradowski