Heretyk w aureoli. Bohater włoskiej wyobraźni

10 lata temu Giovanni Pico Mirandola został ekshumowany. Do dziś trwają spekulacje, dlaczego obecny był przy tym specjalny oddział policji kryminalnej.

Włosi kochają go za to, że był piękny, zbuntowany i umarł młodo. Na dodatek jego śmierć owiana była tajemnicą. 31-letni filozof wił się w agonii przez 13 dni, tak długo bowiem umierało się od arszeniku. Ponieważ nie ma żadnych wątpliwości, że humanista został otruty (potwierdzają to zachowane listy z epoki), kiedy trzy lata temu, 26 sierpnia 2007 roku, grupa naukowców otworzyła jego grób w bazylice św. Marka we Florencji, oburzyli się nie tylko opiekujący się świątynią dominikanie, ale i wiele osób, którym nie podoba się szerząca się mania naruszania wiecznego spoczynku historycznych postaci. Zgodnie z lakoniczną informacją, przekazaną prasie, badania DNA potwierdziły to, co i tak było wiadome, nie dając, rzecz jasna, odpowiedzi na pytania, kto i dlaczego otruł księcia. Fakt, że w otwarciu grobu uczestniczyli specjaliści z oddziału kryminalistyki specjalnej z Parmy, był zupełnym ewenementem. Z reguły tego rodzaju operacje są prowadzone wyłącznie przez przedstawicieli świata nauki. Zdziwienie było powszechne.
 

Sekretne tezy kościoła

Pojawiły się sugestie, że najwyraźniej czegoś szukano. Ale czego? Znany włoski pisarz Carlo Martigli w swej najnowszej książce „999 Ostatni kustosz” (stała się prawdziwym bestsellerem ostatnich miesięcy) stwierdził,że szukano 99 tajemnych tez, które – w przeciwieństwie do opublikowanych przez Mirandolę w 1486 roku 900 tez – nigdy nie ukazały się drukiem. Zawartość sekretnych tez podważa fundamenty Kościoła. To przez nie zbuntowany filozof musiał umrzeć – przekonuje w swoim historycznym thrillerze Martigli. Sęk w tym, że Pico nigdy nie napisał owych tajemnych 99 tez. Dlaczego więc go otruto? Nie tylko śmierć księcia była dziwna, ale i jego przyjście na świat 24 lutego 1463 roku. Zgodnie ze świadectwem obecnych osób, wraz z pierwszym płaczem niemowlęcia w komnacie ukazała się świetlista aureola. Zostawszy w 23. roku małżeństwa po raz trzeci rodzicami, książę Mirandoli Francesco i wykształcona, lubująca się w poezji Gulia, przeznaczyli syna do stanu duchownego. Giovanni był cudownym dzieckiem w każdym znaczeniu tego słowa. Miał piękną cerę, jasne loki i zadziwiającą pamięć. W wieku dziesięciu lat został mianowany protonotariuszem papieskim, a jako jedenastolatek wyjechał do Bolonii, aby studiować prawo kanoniczne. Kiedy trzy lata później osierociła go matka, przeniósł się do Ferrary, gdzie rozpoczął naukę na wydziale filozofii. Podczas krótkiego wypadu do Florencji poznał dwóch dworskich poetów. Ich drogi połączyły się na zawsze. Powiernikiem i przyjacielem księcia od serca został utalentowany i delikatny Poliziano, zmarły w okrutnych konwulsjach dwa miesiące przed Giovannim – spoczęli we wspólnym grobie. Zasypujący Giovanniego miłosnymi listami Girolamo Benivieni, 30 lat później, w ostatnich godzinach swego życia, zarządził, aby pochowano go pod trumną ukochanego.

 

Giovanni Pico della Mirandola odszedł 17 listopada 1494 roku w aurze świętości. Na miejsce wiecznego spoczynku w bazylice św. Marka odprowadziła go cała Florencja. Kiedy więc zaledwie dwa tygodnie po pogrzebie księcia podczas mszy w tejże świątyni mroczny mnich Girolamo Savonarola wezwał zgromadzonych, aby modlili się za zmarłego, ponieważ jego dusza z powodu grzechów nie poszła od razu do nieba, ale potrzebuje oczyszczenia, mieszkańcy Florencji nie bardzo zrozumieli, o co chodzi. Słowa te wprowadziły wszystkich w zdumienie. Książę w czyśćcu? To przecież niemożliwe. Wszak u kresu swej egzystencji rozdał posiadane bogactwa biednym, sam zamykając się w klasztornej celi w Fiesole, gdzie – zgodnie ze świadectwem przeora Mateo Boskiego – żył niczym święty, oddalając od siebie nawet cień pokus tego świata.

Święty i piękna Małgorzata

Jakie zatem przewinienia zawiodły jego duszę w otchłanie purgatorium? Wielu badaczy uważa, że grzech, na który powoływał się Savonarola, dotyczy związku filozofa z piękną Małgorzatą. Poznali się, gdy była żoną kupca z Arezzo; zgodnie ze świadectwem Pica namiętność została skonsumowana, kochali się w toskańskiej tawernie, popijając czerwone wino. Gdy została wdową, mógł poprowadzić ją do ołtarza, ale tego nie zrobił. Zdecydował się ją uprowadzić, dopiero gdy powtórnie stanęła na ślubnym kobiercu. Zamiar nie powiódł się. Małgorzata została odbita przez męża, 15 służących Pica zginęło, a on sam wylądował za kratkami. Z opresji wybawił Mirandolę jego protektor Wawrzyniec Wspaniały, nie bez pewnego ambarasu, bo obrażony małżonek Giuliano Mariotto de Medici był jego kuzynem. Jeszcze nieraz Pico będzie zawdzięczał życie swemu mecenasowi. Czy tylko za ten grzeszny epizod zapłacił utratą niebieskiego szczęścia? Czyż nie miał niezliczonych kochanek i tyluż dzieci urzędujący papież Innocenty VIII? A jego następca, wybrany na papieski stolec 11 sierpnia 1492 roku, Rodrigo Borgia? Czyż nie stracił bez reszty głowy dla młodej Giulii Farnese (jej powabna podobizna pędzla Pinturicchia znajduje się w watykańskiej Sali Świętych), grożąc jej ekskomuniką, jeśli jeszcze raz złamie daną mu przysięgę i spędzi noc z własnym mężem? Czy Savonarola, któremu tenże papież przyrzekł na głowę swej pięknej i okrutnej córki Lukrecji oraz sześciorga swych mniej znanych dzieci zemstę za to, że znieważył go, odmawiając przyjęcia kardynalskiej purpury, mógł napiętnować za spółkowanie z kobietą młodzieńca, który ostatnie lata swego krótkiego żywota poświęcił surowej pokucie?

Wśród filologów i historyków są i tacy, którzy sądzą, że nie chodziło o kochankę, lecz o kochanka. W kręgu Akademii Florenckiej założonej na życzenie Medyceuszy, którzy chcieli w Toskanii ożywić tradycje antyczne, homoseksualizm nie był rzadkością. Sam rektor, filozof i alchemik Marsilio Ficino, wielokrotnie podkreślał, że prawdziwe piękno bywa częściej przymiotem mężczyzn aniżeli kobiet. Pico Mirandola był urodziwym, nadzwyczaj jak na owe czasy rosłym młodzieńcem, mierzył 188 cm (Francesco Mellegni, ordynariusz antropologii na uniwersytecie w Pizie, po wykonaniu serii badań stwierdził, że najbardziej oddaje prawdę o jego wyglądzie fresk autorstwa Rosellego znajdujący się w kościele św. Ambrożego we Florencji), z całą pewnością poeta Benivieni nie był jedynym, który się w nim kochał. Ale fakt, że młody humanista wzbudzał męskie pożądanie, nie znaczy, że je odwzajemniał. Nie można wykluczyć, że był jedynie obiektem miłości platonicznej. Sugestia mnicha o czekającym filozofa czyśćcu mogła też mieć coś wspólnego ze wspomnianymi wcześniej 900 tezami, które pragnął poddać pod powszechną dyskusję w Rzymie, a co zostało mu z impetem zabronione przez papieża Innocentego VIII, a później Aleksandra VI.

 

Zaczął pisać je w Paryżu w 1485 roku. O wyjeździe na paryski uniwersytet myślał dużo wcześniej, było to w owych czasach najważniejsze centrum studiów filozoficznych i jedyny ośrodek, gdzie mógł pogłębić swoje badania nad Averroesem. Z dziełami tego islamskiego geniusza żyjącego w XII wieku spotkał się już podczas dwuletnich studiów w Padwie. Miał szczęście, poznał tam Żyda Elia Del Medigo, który tłumaczył dla niego z hebrajskiego na łacinę manuskrypty Averroesa. Razem czytali też teksty pisane po aramejsku i arabsku. Pico był pełen uznania – uważany za ojca sekularyzmu Averroes, uosobiony w „Nieboskiej komedii” Dantego w postaci wielkiego, pogańskiego myśliciela, wypowiadał się w tak wielu dziedzinach, okazał się znawcą prawa, logiki, polityki, muzyki, astronomii, geografii, medycyny – i co najbardziej zachwycało księcia – tak doskonale komentował Arystotelesa i Platona. Pico zapoznał się też z dziełami perskiego uczonego i lekarza żyjącego na przełomie X i XI wieku Ibn Sina (Avicenny), który tak wiele zaczerpnął od Arystotelesa. Mirandola miał umysł eklektyczny. Cenił Platona, ale równym szacunkiem darzył Arystotelesa, wszak przez dwa lata studiując w Padwie, obracał się wśród perypatetyków – im bardziej wgłębiał się w lekturę dzieł obu z nich, tym bardziej dochodził do wniosku, że wyznawali zbieżne idee. Z tego powodu koledzy w żartach nazywali go księciem zgody. Filozof studiował też pełne zagadek księgi chaldejskie i egipskie, które – jak napisał do Ficina – wpadły w jego ręce dzięki opatrzności Bożej. W tym samym czasie uległ fascynacji kabałą, hermetyzmem i wiedzą tajemną. Hermes Trismegistus, w tarocie utożsamiany z kartą maga, mędrzec, któremu egipski kapłan i historyk Maneton przypisał autorstwo ponad 36 tysięcy ksiąg alchemicznych, zawładnął jego żądzą poznania.
 

Co wystraszyło Kościół?

Człowiek, nie będąc skończonym dziełem Boga, jest kowalem swego losu. To zdanie szczególnie uderzyło Poliziana. Kiedy Pico z wypiekami na twarzy zakończył recytację „De hominis dignitate” (O godności człowieka), mowy, która zostanie uznana za manifest humanizmu, na twarzy jego wiernego druha malował się zachwyt pomieszany z głębokim smutkiem. „Papieżowi się to nie spodoba, nigdy też nie zaakceptuje stwierdzenia, że nauka może uznać za prawdziwe tylko to, co można sprawdzić i zademonstrować. Bądź ostrożny, słowa, że żydzi, muzułmanie i chrześcijanie wyznają tego samego Boga, mogą kosztować cię życie” – powiedział. Ale dla Giovanniego nie było odwrotu, idea zwołania w Rzymie powszechnego soboru uczonych, filozofów i przedstawicieli trzech głównych religii monoteistycznych, aby wspólnie przedyskutować 900 tez, które opublikował w grudniu 1486 roku, owładnęła nim bez reszty. Ogłosił, że każdy, kto w lutym 1487 roku przybędzie do Rzymu, będzie jego gościem. Mógł sobie pozwolić na pokrycie kosztów zjazdu. Był nie tylko piękny i zdolny, ale i bardzo bogaty. Zgodnie z przewidywaniami Poliziana, podjęta z wieszczym zapałem przez Pica próba pogodzenia filozofii i religii nie przekonała papieża. Innocenty VIII zwołał pośpiesznie komisję do zbadania prawowierności tez. Werdykt głosił, że 7 z nich to jawna herezja, a 6 obraża nie tylko religię chrześcijańską, ale i rasę ludzką.

Pico w odpowiedzi zasiadł do pisania gorączkowej obrony – rękopis, jeszcze przed jego publikacją, dostał się ręce Ojca Świętego, doprowadzając go nieomal do apopleksji. Ponieważ sprawa została zlecona inkwizycji, filozof salwował się ucieczką do Francji. Został jednak ujęty przez Filipa II i uwięziony w jego twierdzy w Vincennes. I tym razem z opresji wybawił filozofa Wawrzyniec Wspaniały, potężny mecenas nie zdołał jednak wyjednać mu papieskiego przebaczenia. Inkwizytorski miecz znad głowy księcia Mirandoli odsunął dopiero następca Innocentego VIII, wywodzący się z drobnej hiszpańskiej arystokracji Aleksander VI. Któż jak nie on, wytrwały i przebiegły w swym marszu po tiarę, będąc przez 37 lat powiernikiem swoich czterech poprzedników, mógł orzec, że tezy są herezją, ale nie znaczy to, że taka jest ręka, która je napisała.
 

Kod Pica

„Za wszelką cenę musisz znaleźć ten rękopis. Zniszcz go” – napisał kilka miesięcy po śmierci Mirandoli w liście do założyciela Akademii Florenckiej nieznany nadawca. (W epistole jest niepozostawiająca żadnych wątpliwości wzmianka o tym, że filozof został otruty). O jaki rękopis chodziło? Profesor Silvano Vincenti, badający DNA ofiary, w książce pod tytułem „Zbrodnie i sekrety przeszłości” wyraził przekonanie, że manuskrypt, o którym mowa, to ostatnie dzieło humanisty, traktat wymierzony przeciwko astrologii jako sprzecznej z chrześcijańskim pojęciem wolnej woli. Astrologia była w czasach wczesnego renesansu uważana za naukę doskonałą, którą parało się wielu możnych, co nie było na rękę Kościołowi. Publikacja rękopisu mogła zaprowadzić ich przed oblicze inkwizycji. Astrologiem był też Marsilio Ficino, stąd pogląd, że to on otruł Pica i jego wiernego przyjaciela Poliziana (badania pokazały, że również Poliziano zmarł otruty arszenikiem). Ze zdaniem Vincentiego zgadza się Francuz Jean Claude Lattes. Carlo Martigli w swej książce „999 Ostatni kustosz”, idąc śladem „Kodu da Vinci” Dana Browna, przedstawił hipotezę, że przyczyną zabójstwa Pica był nie traktat o astrologii, który notabene dokończony przez mnicha Savonarolę, ukazał się w druku dwa lata po śmierci autora, lecz 99 tajemnych tez, w których filozof, całe życie poszukujący natury Boga, wnioskuje, że wszystkim religiom daje początek nie jeden wspólny Bóg Ojciec, ale wspólna Matka.

Bóg jest kobietą?

To obrazoburcze tezy o żeńskiej naturze Boga sprawiły, że Giovanni Pico della Mirandola musiał umrzeć. Niecałe pięć stuleci później, 10 września 1978 r., podobne słowa: „Bóg jest Matką, trzeba myśleć o nim jak o dobrej mamie” – wypowiedział podczas mszy poprzednik polskiego papieża Jan Paweł I. „To dlatego Albino Luciani pełnił urząd tylko 33 dni?” – pyta w historycznym thrillerze Martigli. Zgodnie z obecnym stanem wiedzy zbuntowany filozof Mirandola nigdy nie napisał 99 sekretnych tez. Nie ma też wątpliwości, że został otruty. Dlaczego i przez kogo – pozostaje ciągle tajemnicą. Umieszczone na sarkofagu epitafium: „Tu spoczywa Giovanni Mirandola. Resztę znają Tago, Ganges i może Antypody” to kolejny rebus. Być może ten, kto go rozwiąże, poradzi sobie z największą tajemnicą Pico Mirandoli i jego mordercy.