Homoewangelia? Tych tekstów Kościół chciał się pozbyć

Jedna z wersji Ewangelii św. Marka zawiera homoseksualne podteksty. By chronić dobre imię Kościoła, dawni hierarchowie ukryli dzieło i kłamali, a współcześni twierdzą, że zawierający je starodruk przepadł, choć istnieją zdjęcia tekstu i relacje świadków.

 

Ojciec Kościoła św. Klemens Aleksandryjski (ok. 150–ok. 215), wielki teolog, jest również autorem kontrowersyjnych słów, które bliskie są zasadzie, że cel uświęca środki. Nawet jeśli tymi środkami miałyby być kłamstwa. Oczywiście tylko w szczególnych przypadkach, gdy stawką było dobro Kościoła. W liście do nieznanego bliżej Teodora Klemens zaleca, aby adresat zaprzeczał istnieniu „Tajnej Ewangelii Marka”, przechowywanej przez Kościół aleksandryjski. Teodor powinien „wręcz przeczyć temu pod przysięgą. Nie wszystko bowiem, co prawdziwe należy rozpowiadać”. Autor powołuje się dalej na różne ustępy Biblii, mające uzasadniać konieczność zachowania tajemnicy, nawet za cenę krzywoprzysięstwa. Co takiego było w owej niekanonicznej wersji ewangelii, że skłoniło teologa do takiego postępowania?

RĘKOPIS ZNALEZIONY NA PUSTYNI

Niezwykła jest już sama opowieść o znalezieniu tekstu Klemensa. W roku 1958 amerykański profesor historii starożytnej z Uniwersytetu Columbia Morton Smith (1915–1991) podczas wizyty w klasztorze Mar Saba na Pustyni Judzkiej w Izraelu natrafił na opublikowaną w 1646 roku w Amsterdamie książkę, zawierającą dobrze znane listy jednego z Ojców Kościoła Ignacego Antiocheńskiego (I–II wiek). Nic specjalnego, ale na trzech wolnych ostatnich stronach starodruku ktoś dopisał ręcznie grecki tekst. Dopisek ten sporządzono pod koniec XVIII lub też na początku XIX wieku. Jest to prawdopodobnie odpis z karty jakiegoś manuskryptu, ocalałego po pożarze, który zniszczył bibliotekę klasztoru w XVIII wieku. Zapewne któryś z mnichów przepisał ten tekst ze starego nadpalonego rękopisu, którego nie dało się już uratować. Dzięki temu zachował go dla potomnych, nie zdając sobie sprawy z tego, jaką „bombę” podkłada następnym pokoleniom chrześcijan.

Smith długo badał znaleziony tekst, zanim zdecydował się wydać go w 1973 roku. Publikacja spowodowała prawdziwą burzę. Wielu poważnych uczonych zarzuciło mu nawet, że sam wymyślił ten tekst, aby szkalować chrześcijaństwo. Inni, mniej radykalni, twierdzili, że mamy tu do czynienia z późnoantycznym lub też średniowiecznym bezbożnym fałszerstwem. Na nic zdały się fachowe tłumaczenia, nie pomogły też zdjęcia, które Smith zrobił kontrowersyjnym stronicom.

W 1976 roku specjalna grupa badaczy udała się do klasztoru, aby potwierdzić istnienie samego źródła i autentyczność tekstu. W skład zespołu wchodziło dwóch profesorów Uniwersytetu Hebrajskiego, wysłannik patriarchy Jerozolimy archimandryta Meliton oraz doktorant z Uniwersytetu Harvarda. Potwierdzili tylko samo istnienie starodruku z kłopotliwym dodatkiem. Niedługo potem książkę przeniesiono do Biblioteki Greckiego Ortodoksyjnego Patriarchy Jerozolimy i tu… zaginęła. Taka przynajmniej jest oficjalna wersja wydarzeń. Choć od czasu do czasu (ostatnio chyba w roku 2002) świat nauki elektryzuje – dementowane później – doniesienie, że kłopotliwy tom znaleziono, nie ma jednak do niego dostępu. Stąd niektórzy nadal upierają się przy teorii fałszerstwa, ale grono to wyraźnie topnieje.

W liście do Teodora Klemens chwali adresata, że zwalcza gnostyckich sekciarzy. Chodzi o tzw. karpokracjan, którzy, „chełpiąc się tym, że są wolni, stali się niewolnikami niskich pożądań”. Donosi dalej, że to, co mówią oni o „Ewangelii Marka” jest albo całkowicie nieprawdziwe,albo bardzo zniekształcone. Wyjaśnia, że mają w posiadaniu inną niż kanoniczna postać owej ewangelii. Ta „Tajna Ewangelia Marka” była po śmierci jej autora przechowywana przez Kościół aleksandryjski. Udostępniano ją „tylko tym, którzy są wtajemniczeni w wielkie tajemnice”. Założyciel sekty Karpokrates wyuczony – zdaniem Klemensa – przez demony sztuczek magicznych omamił przy ich pomocy pewnego chrześcijańskiego prezbitera i zdobył odpis księgi. Następnie „objaśnił ją sobie zgodnie ze swymi bluźnierczymi i cielesnymi poglądami. Jeszcze ją zbezcześcił, do tekstów nieskalanych i świętych domieszawszy najbardziej bezwstydne łgarstwa”.

NAGA TAJEMNICA KRÓLESTWA BOŻEGO

Aby Teodorowi było łatwiej polemizować z karpokracjanami, Klemens zamieszcza dwa cytaty z „Tajnej Ewangelii Marka”. W pierwszym czytamy, że Jezus przybył do Betanii i tu pewna kobieta poprosiła go o pomoc, ponieważ jej brat zmarł. Mimo protestów uczniów, Jezus poszedł z nią do ogrodu, odrzucił kamień zakrywający grób „i wszedłszy zaraz tam, gdzie był młodzieniec, wyciągnął rękę i podniósł go, chwyciwszy za rękę. Zaś młodzieniec ujrzawszy go, umiłował go i zaczął prosić go, żeby mógł z nim być”. Obaj udali się do domu młodzieńca, w którym spędzili kilka dni, „a  po sześciu dniach dał mu Jezus polecenie: i gdy nastał wieczór, przychodzi młodzieniec do niego, odziany w prześcieradło na nagim [ciele]. I pozostał z nim owej nocy. Uczył go bowiem Jezus tajemnicy Królestwa Bożego”. Tu kończy się pierwszy cytat. Klemens zaznacza po nim „natomiast »nagi z nagim« (gr. gymnos gymno) i inne, o których piszesz, nie znajdują się [tam]”. Po czym zamieszcza drugi, znacznie krótszy fragment. Czytamy w nim, że Jezus w Jerychu spotkał grupę kobiet, wśród których była „siostra młodzieńca, którego to Jezus miłował”. Kobiety nie zostały jednak przyjęte. Na koniec Klemens zaznacza, że karpokracjanie dokonali jeszcze wielu innych oszustw, ale w tym miejscu list do Teodora urywa się.

 

SKANDALICZNE DOPISKI

Z relacji Klemensa jasno wynika, że karpokracjanie sfałszowali tekst jakiejś ewangelii przypisywanej Markowi i traktowanej przez Kościół aleksandryjski jako dzieło ezoteryczne. Oszustwo polegało na dopisaniu do niego ustępów nieobecnych w oryginale, który znał Klemens, Teodor zaś nie. Takim dopiskiem był zwrot „nagi z nagim”, odnoszący się do nocnej wizyty prawie nagiego młodzieńca u Jezusa. Ewidentnie karpokracjanie tak sfałszowali ewangelię, aby zawierała sugestie homoseksualne. Co prawda niektórzy współcześni badacze interpretowali tekst tak, aby nie miał wydźwięku seksualnego – widziano tu aluzje do mistycznego chrztu albo praktyk magicznych. Wszystko po to, aby uniknąć homoseksualnych aluzji, które wśród chrześcijan wzbudzają zrozumiałą zgrozę. Niepotrzebnie, ponieważ bulwersujący dopisek pochodził od karpokracjan i w ich doktrynie spełniał istotną rolę. Klemens pisał wyraźnie w swoim liście, że to oni interpretowali cały tekst owej „Tajnej Ewangelii Marka” „zgodnie ze swymi bluźnierczymi i cielesnymi poglądami” i dopisali do niego „najbardziej bezwstydne łgarstwa”. Karpokracjanom chodziło zatem o seksualne tłumaczenie nocnej wizyty młodzieńca. To, co o nich wiemy, pozwala przypuszczać, że mogli rzeczywiście głosić ideę zdobywania tajemnej wiedzy przez współżycie seksualne, na przykład z mistrzem.

NIHILIŚCI – KOMUNIŚCI

Według karpokracjan świat materialny został stworzony nie przez Najwyższego Boga, ale przez niższych od niego hierarchicznie aniołów – archontów, którzy władają teraz duszami ludzkimi przy pomocy namiętności. Dlatego podlegli im ludzie, w kolejnych wcieleniach, życie po życiu, muszą doznawać różnych namiętności. Dusza Jezusa – człowieka, syna Marii i Józefa, zrzuciła to jarzmo, ponieważ zstąpiła na niego Moc zesłana przez Boga, dzięki której wyzwolił się spod władzy rządców materii. Jezus nie był jednak żadnym Zbawcą. Według karpokracjan podobny dar był udziałem innych nauczycieli, w tym też chrześcijan – apostołów Piotra i Pawła. Zwykli ludzie również mogą wyzwolić się od przymusu kolejnych wcieleń, ale tylko wtedy, gdy spłacą dług archontom, poddadzą się i ulegną wszystkim zmysłowym namiętnościom, w szczególności seksualnym. Z tego punktu widzenia kontakt fizyczny młodzieńca chcącego poznać „tajemnicę Królestwa Bożego” z tym, który już ją zna i wyzwolił się spod władzy archontów, byłby drogą do poznania tajemnej wiedzy. Karpokracjanie organizowali podobno nawet specjalne uczty miłości, na których gromadzili się razem kobiety i mężczyźni, jedli i pili dużo wina. Następnie gaszono światła i uprawiano zbiorowy seks, który miał być właśnie formą spłacenia długu wobec władców świata fizycznego. Poza tym karpokracjanie głosili i inne szokujące nauki. Było to nawet coś na kształt pierwotnego komunizmu. Wspólne miały być nawet kobiety.

Problem polega jednak na tym, że – jak pisze wyraźnie Klemens – poganie uważali karpokracjan za chrześcijan, którzy czcili przecież Jezusa jako swego rodzaju przewodnika duchowego wiodącego do wyzwolenia. Stąd antyczna opinia publiczna w połowie II w. była przekonana, że to chrześcijanie organizują orgie seksualne, mają wspólne kobiety i praktykują różne perwersje. Dla pogan „Tajna Ewangelia Marka”, nawet w „zmodyfikowanej” wersji karpokracjan, była pismem chrześcijańskim. Dlatego Klemens musiał tłumaczyć Teodorowi w swoim liście, jaki był prawdziwy charakter tego pisma i co dodał do niego Karpokrates. Gdy w III wieku poganie lepiej poznali chrześcijan, przestali mylić ich z gnostykami. Od tego czasu nikt już nie musiał wyjaśniać, że karpokracjańskie opowieści o Jezusie i kochającym go młodzieńcu nie mają seksualnego wydźwięku. Skandalu zatem nie ma, może więc w końcu światło dzienne ujrzy starodruk z kontrowersyjnym dopiskiem. Stanie się to jednak dopiero wtedy, gdy skrywający go przestaną myśleć jak poganie.

 

WYZNAWCY TAJEMNEJ WIEDZY

Gnoza to wielopostaciowy nurt religijny powstały na bazie judaizmu oraz religii pogańskich, szczególnie kultów wschodnich, zawierający również domieszkę irańskiego dualizmu (np. zła i dobra, ducha i ciała) i chrześcijaństwa. W I–III wieku istniało bardzo wiele grup gnostyckich, które różniły się w swej doktrynie. Jeśli już szukać jakiegoś wspólnego mianownika między nimi, była to wiara w istnienie doskonałego Absolutu poza światem materialnym.

Z tego Prawdziwego Boga wypływają w procesie upadku i zepsucia, coraz mniej doskonałe byty boskie, półboskie i demoniczne. Na końcu tego łańcucha jest Demiurg – Stwórca, identyfikowany z biblijnym Jahwe, który tworzy świat materialny i nadaje mu prawa. Jego stworzeniem jest też człowiek, w którym jednak tkwi maleńka iskierka, wspomnienie Absolutu. Zły Demiurg nie chce, aby człowiek ją dojrzał i wyzwolił się z jego świata. Zakrywa przed ludźmi poznanie. Trzeba zatem posiąść tajemną wiedzę (gr.gnosis) o naszym pochodzeniu.

Zerwać pęta Stwórcy, przełamać prawa jego i materii. Można to uczynić w dwojaki sposób: albo odrzucić świat, materię i przez skrajną ascezę oczyścić się z brudu cielesności, albo też odwrotnie, można rzucić się w zmysłowy świat uciech, złamawszy wszelkie zakazy Stwórcy, na przykład dekalog; w ten sposób spłacimy dług Demiurgowi i wyzwolimy się z jego więzów. W obu przypadkach Boska cząstka w nas uzyska samoświadomość i wróci do Absolutu. Jak przejść którąś z tych dróg, uczono właśnie w ugrupowaniach gnostyckich, przekazując tajemne wskazówki i nauki.