Jadowita samoobrona

Natura wyposażyła zwierzęta w arsenał toksyn, wobec których człowiek nadal jest niemal zupełnie bezbronny. Jednak gdyby nie jadowite stworzenia, być może nie doszłoby do powstania homo sapiens

Choć świat wokół nas jest dosłownie wypełniony truciznami, najczęściej nie pamiętamy o tym, dopóki nie wydarzy się jakaś tragedia. Tak jak w przypadku Ewy Sałackiej, która zginęła wskutek ukąszenia zwykłej osy. Aktorka była uczulona na jady owadów, dlatego jej organizm zareagował tzw. wstrząsem anafilaktycznym – gwałtownym spadkiem ciśnienia krwi i zaburzeniami oddychania. Toksyczne substancje wytwarzają tysiące gatunków zwierząt na całym świecie, ale większość z nich używa tych substancji przede wszystkim do obrony. Zarówno osy, jak i jadowite węże czy jaszczurki atakują ludzi wyłącznie wtedy, gdy czują się zagrożone.

Jak często się to zdarza? Dokładnych statystyk brak, ale wiadomo, że w samej tylko delcie Mekongu w Wietnamie – w rejonie upraw ryżu – węże zabijają rocznie ponad 2700 ludzi. Jednak to nie gady – najczęściej kojarzone ze słowem „jadowity” – dysponują najsilniejszymi truciznami. Nie są w czołówce także pod względem liczby „toksycznych” gatunków. „Z naszych szacunków wynika, że znacznie liczniejsze są ryby. Co najmniej 1200 gatunków można uznać za jadowite, a liczba pokąsanych przez nie osób przekracza 50 tys. rocznie” – mówi William Leo Smith z American Museum of Natural History w Nowym Jorku.

Jeszcze więcej może istnieć jadowitych jaszczurek – na Ziemi żyje 1500 gatunków tych stworzeń. Groźne dla człowieka toksyny produkują praktycznie wszystkie rodzaje zwierząt, łącznie z motylami. Wojciech Cejrowski w książce „Gringo wśród dzikich plemion” pisze o spotkaniu z południowoamerykańskim Mariposa del Muerte, którego skrzydła są pokryte kruchymi, silnie trującymi igiełkami. W chwili zagrożenia motyl strzepuje truciznę. Unosi się ona w powietrzu i zabija w okamgnieniu tych, którzy wciągną ją do płuc.

DOTYK ŚMIERCI

Naukowcy do dziś nie są w stanie ustalić, które zwierzę jest najbardziej jadowite na świecie. Na czele rankingów przeważnie pojawia się jednak tzw. osa morska, czyli meduza Chironex fleckeri. Najczęściej można ją spotkać w morzach przy północnych brzegach Australii. Nazwa nie oddaje w pełni siły jej arsenału: do zabicia dorosłego, nieuczulonego na jad owadów człowieka potrzeba 500 użądleń zwykłych os, tymczasem jedna meduza ma tyle trucizny, że mogłaby uśmiercić 10–20 osób. Zgon następuje w ciągu kilku minut – toksyna zawarta w mackach zwierzęcia powoduje martwicę skóry, atakuje układy: nerwowy i krążenia. Dochodzi do zaburzeń rytmu serca, spadku ciśnienia krwi, a zanim ofiara straci przytomność, cierpi z powodu niewiarygodnie silnego bólu. Tak przynajmniej wynika z relacji nielicznych osób, którym udało się przeżyć spotkanie z morską osą.

Jedynym ratunkiem jest szybkie podanie antytoksyny, wytwarzanej z krwi owiec szczepionych małymi dawkami jadu, ale nigdy nie ma gwarancji, że zadziała. Jednak gdy spojrzymy na statystyki, okazuje się, że to najbardziej jadowite stworzenie zabija zaledwie jedną– –dwie osoby rocznie. To znacznie mniej niż w przypadku ryby fugu, która co roku jest przyczyną śmierci 100–150 osób w samej Japonii. Co ciekawe, większość ofiar ginie nie pod wodą, ale na lądzie – wskutek niedbalstwa kucharzy. Fugu uchodzi za wielki przysmak, mimo że w jej wątrobie i jajnikach znajduje się tetrodoksyna, trucizna wielokrotnie silniejsza od cyjanku. Jej dawka śmiertelna to zaledwie 480 mikrogramów, co oznacza, że jedną rybą można zabić 30 dorosłych osób. A nie jest to lekka śmierć: tetrodoksyna paraliżuje mięśnie ofiary, lecz nie powoduje utraty świadomości. W ciągu kilku-kilkunastu godzin większość zatrutych umiera wskutek uduszenia – odtrutka nie została dotąd wynaleziona. Dlatego w Japonii przygotowywaniem potraw z fugu mogą zajmować się jedynie licencjonowani kucharze, którzy zdali urzędowy egzamin.

WSPÓLNOTA TRUCICIELI

Za najjadowitszego płaza na świecie uważany jest drzewołaz złocisty (Dendrobates auratus) – niepozorna, kolorowa żabka, zamieszkująca lasy Ameryki Środkowej i Południowej. Jad wydzielany przez jej gruczoły grzbietowe zawiera batrachotoksynę, 250 razy silniejszą od strychniny – do zabicia człowieka wystarczy zaledwie 0,00001 grama tej substancji. Śmierć następuje wskutek paraliżu mięśni, zaburzeń pracy układu krążenia i oddechowego. Indianie z Ekwadoru wykorzystywali jad drzewołaza do zatruwania strzał, które dzięki temu mogły powalić zwierzę wielkości bawołu. Naukowcy byli bardzo zaskoczeni, gdy okazało się, że batrachotoksyna występuje także u innych zwierząt, w tym u nowogwinejskich ptaków z rodzajów Pitohui i Ifrita.

Trucizna znajduje się w całym ich ciele, ale szczególnie dużo wykryto jej w skórze i piórach. Skutecznie zniechęca ona ptasie pasożyty, ale może też zaszkodzić człowiekowi. Ornitolodzy, którzy wdychali wraz z powietrzem złuszczony naskórek i drobinki puchu toksycznych ptaków, cierpieli na silne podrażnienie dróg oddechowych. Badania wykazały, że batrachotoksyna nie jest jednak produktem zwierzęcym. Wytwarzają ją bakterie, połykane zarówno przez żaby, jak i ptaki czy niektóre ryby. W sumie nie powinno to dziwić – najsilniejsza znana nauce trucizna to botulina, produkowana przez laseczki jadu kiełbasianego (Clostridium botulinum). Śmiertelna dla człowieka dawka to zaledwie 70 mikrogramów podanych doustnie (dożylnie wystarczy ułamek mikrograma).

APTEKA ZE SKORUPKI

 

Botulina jest też jedną z najmodniejszych trucizn – w dużym rozcieńczeniu jest powszechnie stosowana do zabiegów upiększających, głównie wygładzania zmarszczek. Także inne naturalne toksyny są obiektem intensywnych badań. Większość z toksyn działa bardzo wybiórczo – na konkretne komórki albo procesy komórkowe. Naśladując działanie jadów, można wyprodukować nowe leki, które znajdą zastosowanie m.in. w neurologii czy onkologii. Przykładem może być prialt – silny lek przeciwbólowy, który powstał dzięki jadowitym stożkom (Conus magnus).

Ślimaki te zamieszkują Ocean Spokojny i Indyjski, polując na inne zwierzęta przy pomocy jadowitych kolców. Są w stanie przebić nawet kombinezon płetwonurka, którego czeka wówczas śmierć w ciągu pół godziny, bo na ślimaczy jad nie ma antidotum. Już niedługo do aptek może też trafić yondelis, lek na raka uzyskany z innych morskich trucicieli – osłonic Ecteinascidia turbinata. Trwają również badania nad sześcioma farmaceutykami stworzonymi na bazie jadów węży i jednym środkiem, do którego powstania przyczyniły się skorpiony.

STRACH NAPĘDZA EWOLUCJĘ

Jadowitym zwierzętom zawdzięczamy jednak nie tylko możliwość produkcji ratujących życie leków. Wiele wskazuje na to, że wywarły duży wpływ na ewolucję naszych zwierzęcych praprzodków. Prof. Lynne Isbell, antropolog z University of California w Davis, twierdzi, że strach przed wężami doprowadził do powstania wyjątkowo sprawnego narządu wzroku i inteligencji u ssaków naczelnych. 100 mln lat temu największe zagrożenie stanowiły dla nich gady podobne do dzisiejszych anakond czy boa dusicieli. Aby szybko wykrywać takich drapieżców, naczelne wykształciły zdolność rozpoznawania wzorzystych, kolorowych obiektów znajdujących się w niedużej odległości.

Rozpoczął się ewolucyjny wyścig zbrojeń. „Pierwszy skok jakości widzenia naczelnych nastąpił ok. 90 mln lat temu” – ocenia prof. Isbell. Na „odpowiedź” węży nie trzeba było długo czekać. 60 mln lat temu pojawiły się gatunki jadowite, na co ssaki naczelne zareagowały dalszym udoskonalaniem narządu wzroku i zwiększaniem objętości mózgu, wykorzystywanego m.in. do obmyślania strategii unikania niebezpiecznych gadów. Prof. Isbell podkreśla, że naczelne jako jedne z niewielu zwierząt mają oczy zwrócone ku przodowi, co poprawia widzenie przestrzenne i ułatwia dojrzenie węża ukrytego wśród liści czy gałęzi. Wskazuje też na różnice ewolucyjne.

Małpy szerokonose pojawiły się w Ameryce Południowej dużo wcześniej niż jadowite węże, dlatego mają mniej wyspecjalizowany wzrok niż małpy zamieszkujące Afrykę, Azję i kraje arabskie. Tam śmiercionośne gady były obecne od dziesiątków milionów lat i zapewne gnębiły także pierwszych hominidów żyjących na afrykańskiej sawannie. Dopiero po dziesiątkach tysięcy lat ewolucji okazało się, że dobry wzrok i duży mózg może przydać się ludziom nie tylko do unikania węży.

Ewa Rąbek