Jak artyści wykiwali Hitlera

Podczas II wojny światowej Brytyjczycy stworzyli specjalny oddział, który „wyczarowywał” fałszywe armie, porty, lotniska i obiekty wojskowe. Był to najskuteczniejszy kamuflaż w historii globalnych konfliktów.

W maju 1940 roku grupa mężczyzn czekała na londyńskim dworcu na pociąg do Folkestone. Nosili mundury, ale już na pierwszy rzut oka było widać, że z armią mieli dotąd niewiele wspólnego. Oddział tworzyła wyjątkowa mieszanina ludzi – malarze, rzeźbiarze, graficy, fotografowie, scenografowie, a także specjaliści od zoologii i zawodowy magik. Dowodził nimi 44-letni Geoffrey Barkas, reżyser i producent filmowy. Jego zadanie polegało na stworzeniu jednostki zajmującej się maskowaniem obiektów, sprzętów i wojsk w czasie spodziewanej inwazji III Rzeszy na Wielką Brytanię. Sprawą interesował się sam Winston Churchill. Podczas I wojny światowej Churchill był inicjatorem budowania tzw. Q-ships – statków wyglądających jak handlowe, a w rzeczywistości uzbrojonych jednostek Royal Navy. Ich ofiarą padło wiele niemieckich okrętów podwodnych.

Tym razem jednak sztuka wojskowego kamuflażu miała osiągnąć poziom najwyższy z możliwych. Po klęsce Francji, w obliczu ogromnej przewagi militarnej Hitlera, brytyjski premier zdawał sobie sprawę, że Wielką Brytanię można uratować tylko niestandardowymi, tajnymi działaniami na wielką skalę. Tę wojnę trzeba było wygrać za pomocą „małych środków i wielkich umysłów”.

Iluzjonista na armii

Szkolenie w Folkestone koncentrowało się na wypracowaniu najlepszych sposobów maskowania. Graficy, malarze i rzeźbiarze, wspomagani przez zoologów – ekspertów od kamuflażu w świecie zwierząt – stworzyli tysiące szkiców i modeli, poszukując metod ukrywania przed niemieckimi samolotami zwiadowczymi okrętów, lotnisk, ciężarówek i innych obiektów wojskowych i cywilnych. Propozycje były fotografowane przez brytyjskich pilotów i oceniane przez Barkasa. Jednocześnie artyści przechodzili podstawowe szkolenie wojskowe, ich zadaniem w przyszłości miała być bowiem praca bezpośrednio na linii frontu.

Jesienią 1940 roku oddział Barkasa wyru-szył na prawdziwą wojnę. Z początkiem września włoskie wojska zgromadzone we wschodniej Libii przekroczyły granicę z Egiptem i ruszyły w kierunku Kairu. Marszałek Rodolfo Graziani miał do dyspozycji 300 tys. ludzi, 600 czołgów, 1600 armat i 230 samolotów.

Egiptu broniła armia generała Archibalda Wavella – zaledwie 36 tys. żołnierzy, 275 czołgów, 126 armat i 142 samoloty. Gdyby Włosi zdobyli Kair, mieliby otwartą drogę do Kanału Sueskiego. Jego utrata mogłaby przesądzić o przegraniu przez Brytyjczyków całej wojny. Geoffrey Barkas wraz z częścią oddziału popły-nął statkiem do Egiptu, a kilka tygodni później w drogę ruszyła druga część ekipy, na której czele stał słynny iluzjonista, 38-letni Jasper Maskelyne.

Generał kontra reżyser

Gdy po kilkutygodniowej podróży wokół Afryki Barkas i jego ludzie znaleźli się wreszcie w bazie Helwan w okolicach Kairu, szala zwycięstwa przechylała się na stronę Brytyjczyków i ich sojuszniczych oddziałów (wśród nich – oprócz wojsk z Australii, Nowej Zelandii i Indii – była także polska Brygada Strzelców Karpackich oraz czeski batalion piechoty). Nieudolnie dowodzeni Włosi zostali zepchnięci do defensywy, a 15 lutego alianci odbili z ich rąk port w Tobruku. Zwycięstwa miały jednak wysoką cenę – by wspomóc sojuszników, Hitler zdecydował o wysłaniu do Afryki korpusu pancernego, dowodzonego przez jednego z najlepszych dowódców III Rzeszy 50-letniego generała Erwina Rommla.

Przybycie niemieckich oddziałów Afrika Korps zmieniło wszystko. Na początku kwietnia 1941 roku trzysta czołgów i trzy dowodzone przez Rommla dywizje zamknęły pierścień okrążenia wokół Tobruku, uwięziwszy w mieście 27 tysięcy alianckich żołnierzy.

Jednym z nich był 28-letni Peter Proud, członek ekipy Barkasa. Mimo młodego wieku – doświadczony reżyser. Już jako 17-latek asystował przy pierwszych filmach samemu Alfredowi Hitchcockowi, a w wieku 23 lat został dyrektorem artystycznym w Warner Bros. Teraz doświadczenie zdobyte na planach filmowych zamierzał wykorzystać do walki z Niemcami.

Na początek Proud postanowił zamaskować samych żołnierzy, samochody i sprzęt wojskowy przed atakami z powietrza. Z kilku ton mąki, sosu Worcester i pasty do butów sporządził mieszaninę, która nie tylko komponowała się z barwą otoczenia, ale też doskonale przylegała do każdej powierzchni. Żołnierze pokrywali nią hełmy, samochody i inny sprzęt. Wtedy Proud przystąpił do działań na większą skalę. Postanowił stworzyć trójwymiarową scenografię, która zostałaby umieszczona na linii nieprzyjacielskiego ostrzału.

 

Gigantyczna maskarada pod Tobrukiem

Przez dwa dni 45 żołnierzy z grupy inżynieryjnej rozkładało ekran liczący 800 metrów długości i 15 metrów wysokości. Zostały na nim namalowane fałszywe kontury gruntu i fałszywe cele. Przed ekranem rozłożono szeroki na 50 metrów pas tkaniny, pokazujący te same kontury z lotu ptaka. Do wykonania maskarady użyto materiału z wojskowych mundurów, który Proud kazał wybielić, mocząc go w słonej morskiej wodzie. Efekt był zdumiewający.

Tylko w ciągu pierwszych dwóch dni żołnierze Rommla wystrzelili w kierunku faktycznie nieistniejących celów dwa tysiące pocisków. Spadały one za ekranem, nie wyrządzając większych szkód. Ekrany atakowało też 15 niemieckich samolotów – dwa z nich udało się zestrzelić. Uszkodzone fragmenty scenografii były naprawiane nocą. W drugim miesiącu oblężenia Proud postanowił zbudować drugi ekran, za którym stanęły słabo zamaskowane wraki alianckich czołgów, a także kukły żołnierzy, zrobione z patyków, słomy i jutowych worków. Miały ściągać na siebie ogień nieprzyjaciela, odwracając jego uwagę od rzeczywistych działań obrońców, których z racji ich niebywałej zdolności do przetrwania nieprzyjacielskich ataków zdążono już nazwać „szczurami Tobruku”.

„Szczury” nie dałyby jednak rady prze-trwać, gdyby nie działająca w Tobruku stacja odsalania wody o wydajności 15 tysięcy litrów na dobę. Jej uratowanie stało się priorytetem dla Prouda i jego oddziału. Budynek był duży i nie do ukrycia, postanowiono więc przerobić go tak, by przypominał ruinę. Fragment dachu i ściany przemalowano na czarno, aby z powietrza wyglądały jak dziury po bombach. Wokół rozrzucono gruz i postawiono beczki z resztkami paliwa, które podpalono, zasnuwając okolicę dymem. Proud zadbał, by informacja o zniszczeniu stacji została przekazana i nadana przez BBC. Wkrótce powtórzyły ją włoskie gazety. Budynek nie był więcej atakowany.

„Szczury Tobruku” przetrwały 242 dni oblężenia. W listopadzie 1941 roku miasto zostało odblokowane w wyniku alianckiej operacji „Crusader”.

Czołg czy ciężarówka?Gdy w Tobruku Peter Proud urządzał maskaradę dla Rommla, pod Kairem Geoffrey Barkas przygotowywał się do uruchomienia produkcji na wielką skalę. Jego oddział, prze-mianowany już na Jednostkę Kamuflażową, szybko się rozrastał. W początkach swojej działalności w Afryce liczył 40 oficerów i po-mocników, kilka miesięcy później już 142 ludzi. Z małej organizacji stał się pełnoprawnym członkiem sztabowych narad i planowań. Gwiazdą zespołu był Jasper Maskelyne. Nie tylko zapewniał ekipie Barkasa przychylność dowództwa efektywnymi pokazami magicznych sztuczek dla oficerów i żołnierzy, ale okazał się także twórcą kilku rozwiązań kluczowych dla wojskowego kamuflażu.

Jednym z zadań zleconych przez generała Wavella było zamaskowanie brytyjskich czołgów tak, by wyglądały jak ciężarówki. Chodziło nie tylko o wprowadzenie w błąd niemieckiego zwiadu lotniczego, ale także o możliwość ich podstępnego przerzucenia w okolice linii frontu. Maskelyne rozpoczął eksperymenty z osłonami, które przykrywałyby całą powierzchnię czołgu. Nazwał je sunshieldami – ekranami przeciwsłonecznymi. Pierwsze były ciężkie i nieporęczne – do przetransportowania jednej potrzebne były aż dwie ciężarówki. Po kolejnych próbach iluzjoniście udało się zmniejszyć wagę osłon tak, że na jednej ciężarówce mieściło się aż dziewięć sunshieldów. Zamontowanie i zdemontowanie osłony zajmowało dwóm żołnierzom zaledwie godzinę. Wkrótce powstała kolejna wersja, służąca do maskowania brytyjskich dział przeciw-lotniczych. Produkcja ruszyła pełną parą.

W tym samym czasie Peter Sykes, 27-letni malarz z zespołu Barkasa, rozpoczął eksperymenty z maskowaniem alianckich lotnisk i budową sztucznych linii kolejowych. Na pustynnych skałach zaczęły powstawać fałszywe pasy startowe i samoloty, podczas gdy te prawdziwe były zamalowywane we wzory przypominające dziury, skały i kamienie. Efekt okazał się tak realistyczny, że piloci odmawiali lądowania. Rów-nie prawdziwie wyglądała z powietrza fałszywa linia kolejowa, mająca rzekomo służyć do transportu brytyjskich czołgów docierających statkami przez Kanał Sueski. Sykes był chyba jedynym oficerem, który marzył, by jego dzieło zostało w końcu zbombardowane przez Niemców. Kiedy to nastąpiło, cieszył się jak dziecko.

Pod koniec stycznia 1942 r. Sykes kończył właśnie prace przy budowie fałszywego portu, odciągającego uwagę Niemców od Bengazi, Tobruku i Darny, kiedy z alarmującą wiadomością przybiegł do niego polski oficer ochraniającej obiekt Brygady Strzelców Karpackich. Rommel znów zebrał siły i ruszył na Kair.

Sykes rozkazał spalić fałszywe pomosty, okręty i zbiorniki na paliwo. Alianci znaleźli się w odwrocie, mimo że mieli przewagę liczebną. Brytyjskie brygady pancerne były niszczone z zabójczą precyzją – jedna z nich straciła w ciągu kilku dni 230 z 300 posiadanych czołgów. Tobruk został wzięty z marszu – 35 tysięcy alianckich żołnierzy trafiło do nie-woli. Rommel doskonale wykorzystał ukształtowanie terenu, jakby miał szósty zmysł: to właśnie dzięki temu dorobi się przydomka „Lis Pustyni”. Tylko w ciągu jednego tygodnia jego oddziały pokonały ponad 700 kilo-metrów, staczając po drodze dwie duże bitwy i czterdzieści potyczek. 1 lipca 1942 roku Afrika Korps zatrzymały się zaledwie 100 km od Aleksandrii. 400 metrów przed nim ostatnia przeszkoda – silnie broniony węzeł kolejowy Al-Alamajn.

Gdy w Kairze trwała ewakuacja cywilów oraz ambasad, Geoffrey Barkas założył kwaterę główną kilka kilometrów od El-Alamein i kazał ściągnąć tam wszystkie urządzenia maskujące, jakie powstały do tej pory w Egipcie. Atrapy czołgów, ciężarówek i dział przeciwlotniczych zatykały dziury w linii frontu i na jego zapleczu – Rommel musiał odnieść wrażenie, że siły aliantów są o wiele większe niż w rzeczywistości. Udało się: Afrika Korps były wyczerpane szybkim marszem, brakowało amunicji i benzyny. Linia frontu zamarła na wiele tygodni, jednak Rommel wciąż był groźny. W sztabie brytyjskich sił, dowodzonych teraz przez generała Bernarda Montgomery’ego, powstał plan, jak oszukać „Lisa Pustyni” i całkowicie zniszczyć jego siły nagłym i niespodziewanym atakiem.

Fantomowa Armia

Plan przedstawiony Barkasowi przez Montgomery’ego wydawał się prosty, jednak wcale taki nie był. Naprzeciwko oddziałów Rommla miały stanąć dwie brytyjskie armie – jedna prawdziwa i jedna fałszywa. Przy czym ta prawdziwa miała wyglądać na fałszywą – i odwrotnie. „Lis Pustyni” miał też zostać wprowadzony w błąd co do terminu brytyjskie-go ataku. Cała maskarada została ochrzczona kryptonimem „Bertram”.

Barkas opracował szczegóły, wykorzystując wszystkie dotychczasowe doświadczenia Jednostki Kamuflażowej. Na południu frontu brygady inżynieryjne rozpoczęły budowę fałszywego rurociągu i magazynów dla wojska. Cele były dwa: Niemcy mieli nabrać przekonania, że to właśnie stamtąd nadejdzie atak i że nie nastąpi on, póki rurociąg nie zostanie skończony. W rzeczywistości egipscy robotni-cy zakopali w piachu stare beczki po paliwie, a cała konstrukcja nie miała żadnego militarnego znaczenia. Poza jednym – pod plandekami fałszywych ciężarówek i fałszywymi namiotami zostały ukryte stanowiska prawdziwych przeciwpancernych dział.

Jednocześnie na północy powstała baza o kryptonimie „Martello”, do której ciężarówki zwiozły zaopatrzenie. Czołgi wciąż stały daleko za linią frontu – żołnierze Rommla mieli odnieść wrażenie, że do ataku jeszcze daleko. 25 października o piątej rano, gdy na dworze panowały egipskie ciemności, pierwsze czołgi ruszyły do „Martello”, gdzie żołnierze natychmiast założyli na nie sunshieldy. Jednocześnie za linią frontu w miejsce każdego czołgu, który odjechał do bazy, powstała jego atrapa wykonana z plecionej trzciny. W ciągu kolejnych nocy operację powtarzano. Gdy wschodziło słońce, niemiecki zwiad lotniczy stwierdzał, że nic się zmieniło – brytyjskie czołgi wciąż były tam, gdzie wcześniej, a w „Martello” stało około sześciuset ciężarówek. W rzeczywistości były to zamaskowane i gotowe do ataku „Shermany”.

 

15 listopada 1942 roku, po raz pierwszy od początku wojny, zabiły dzwony w kościołach całej Wielkiej Brytanii. Tego dnia w parlamencie Winston Churchill ogłosił, że Afrika Korps zostały zniszczone, a Egipt i Kanał Sueski są bezpieczne. Podstęp się udał i miał kluczowe znaczenie dla brytyjskiego morale. Jak po latach stwierdził brytyjski premier, „do Al-Alamajn Wielka Brytania nie wygrała żadnej bitwy z Hitlerem. Po Al-Alamajn żadnej nie przegrała”.

Najważniejszy trik

Zdobyte w Afryce doświadczenia Camouflage Unit zostały na jeszcze większą skalę wykorzystane w 1944 roku, gdy alianckie wojska przygotowywały się do inwazji na kontynent. W południowej Anglii powstała wówczas kolejna Fantomowa Armia, którą generałowie Hitlera uważali za prawdziwą – First US Army Group (FUSAG). Wizytował ją król Jerzy V i dowódca amerykańskich wojsk generał Eisenhower. Armia miała swoje baraki, składy, porty, kasyna i posterunki kontrolne. W polu stały setki czołgów – w rzeczywistości gumowych, wymyślonych przez Jaspera Maskelyne’a atrap, które czterech ludzi mogło z łatwością podnieść do góry. Na lotniskach stacjonowały setki fałszywych samolotów.

Wszystko to miało przekonać Niemców, że atak nastąpi z południa Anglii na Pas-de-Calais, 350 km od prawdziwego celu inwazji. Aby jeszcze bardziej uwiarygodnić ten scenariusz, na czele fikcyjnej armii postawiono jednego z najlepszych alianckich dowódców, amerykańskiego generała George’a Pattona. Brytyjski wywiad wiedział, że Hitler i jego generałowie są głęboko przekonani, iż to właśnie on poprowadzi inwazję na kontynent, a główną siłą uderzeniową będzie FUSAG.

Oczywiście Patton nie był zachwycony postawieniem go na czele fikcyjnej armii i drugorzędną rolą, jaką miał odegrać w inwazji. Wybuchowy Amerykanin zignorował ostrzeżenia generała Eisenhowera, by trzymał się z dala od mediów, którym udzielił kilku wywiadów, kreując się na męża opatrznościowego aliantów. Informacje te szybko dotarły do Berlina. W rzeczywistości planujący operację ludzie liczyli na dokładnie takie zachowanie Pattona. To również była część planu wielkiej mistyfikacji, która miała doprowadzić do pokonania Hitlera.