Jak świat uzbroił terrorystów z ISIS?

W broń, którą posiada ISIS, można by wyposażyć kilka europejskich armii. Samych amerykańskich samochodów Humvee terroryści mają ponad 2 tysiące – dziesięć razy więcej niż polskie wojsko. Nic więc dziwnego, że żaden kraj nie kwapi się do bezpośredniej lądowej interwencji na terenach zajętych przez Państwo Islamskie. Jak to możliwe, że tak ogromny arsenał znalazł się w rękach religijnych fanatyków.
Jak świat uzbroił terrorystów z ISIS?

James Bevan ma niespełna 40 lat i jest jednym z najlepszych na świecie specjalistów od uzbrojenia. Jeździł wszędzie tam, gdzie wybuchały wojny domowe, powstawały zbrojne grupy, dochodziło do masakr cywilów. W ciągu ostatnich kilkunastu lat odwiedził Ugandę, Kenię, Południowy Sudan, Wybrzeże Kości Słoniowej i kilka innych krajów. Jednak od dwóch lat Bevan większość czasu spędza na Bliskim Wschodzie. Jego misją stało się poszukiwanie odpowiedzi na pytanie: skąd pochodzi broń i amunicja, za której pomocą terroryści byli w stanie opanować tak wielkie tereny Syrii i Iraku? Odpowiedzi bywają szokujące.

Od 2011 roku Bevan szefuje wspieranej przez Unię Europejską i Szwajcarię organizacji Con ict Armament Research (CAR), której nazwę można przetłumaczyć jako „badanie broni na terenach konfliktów zbrojnych”. Od 2014 roku, kiedy terroryści proklamowali swój samozwańczy kalifat, on i jego koledzy obejrzeli dziesiątki godzin propagandowych  programów ISIS, opisując każdą sztukę broni rozpoznaną na wideo. Sfotografowali setki sztuk karabinów i tysiące łusek po nabojach. Przeanalizowali pochodzenie resztek materiałów wybuchowych i detonatorów z miejsc zamachów bombowych.

Informatorami Bevana są zarówno funkcjonariusze irackiej policji, jak i walczące z Państwem Islamskim organizacje szyickie i kurdyjskie. To właśnie ich żołnierze po każdej potyczce zbierają z pola walki łuski od wystrzelonych przez terrorystów pocisków, gromadzą zdobyczną broń. Inspektorzy CAR na podstawie wybitych na karabinach czy łuskach numerów ustalają kraje i daty ich produkcji. Na 1775 łusek udało się ustalić pochodzenie 1730 z nich.

Wyprodukowano je w 21 krajach: najwięcej pochodziło z Chin, Rosji i Stanów Zjednoczonych. Najmniej – z Polski i Słowacji. Nie warto jednak formułować przedwczesnych wniosków, póki nie prześledzi się dokładnie, w jaki sposób terroryści z ISIS weszli w posiadanie jednego z największych na świecie arsenałów broni. Przełomowa data to 10 czerwca 2014 roku. Tego dnia islamscy fanatycy zdobywają drugie co do wielkości miasto Iraku – 750-tysięczny Mosul – pokonując 15-krotnie liczniejsze siły rządowe. To początek ich wielkiej ofensywy.

 

BROŃ DLA TRZECH DYWIZJI

Terroryści zaczynają gromadzić się wokół Mosulu rankiem 4 czerwca. Do dyspozycji mają tzw. TTF-y (Toyota Task Forces) – terenowe pick-upy z zamontowanymi
na skrzyniach ciężkimi karabinami maszynowymi i wyrzutniami rakiet. Część uzbrojenia pochodzi z policyjnego arsenału w Faludży, zdobytego przez terrorystów w styczniu. Teraz mają posłużyć do ataku na miasto, które jest największym na Bliskim Wschodzie arsenałem broni. To właśnie mosulski Camp Al-Kindi był bazą
międzynarodowych sił zbrojnych w północnym Iraku, a tutejsze lotnisko – głównym hubem logistycznym i magazynem amerykańskiej armii. Teraz broni wartości
kilkuset milionów dolarów pilnuje jedna dywizja i pięć brygad irackiej armii. W sumie – około 30 tysięcy żołnierzy. Wydaje się niemożliwe, by ulegli mniej licznym i słabiej uzbrojonym terrorystom…

W trakcie trwających sześć dni walk z pola bitwy dezerteruje jednak co trzeci iracki żołnierz. Na Al-Kindi terroryści przypuszczają serię frontalnych natarć.
Umocnione punkty wokół bazy walczą, ale główna brama zostaje wysadzona w powietrze w samobójczym ataku. Obrońcy próbują zablokować wyrwę za
pomocą polskich samochodów opancerzonych Dzik, jednak zostają one zniszczone ostrzałem ręcznych granatników. Gdy terroryści wdzierają się do bazy, wśród żołnierzy wybucha panika. Dowódcy pierwsi dają nogę. Mundury zrzucają obawiający się o życie szyici. Tysiąc siedmiuset, którzy wpadną w ręce sunnickich radykałów, zostanie zamordowanych. Gdy trwają boje o Camp Al-Kindi, inna grupa terrorystów zajmuje lotnisko i znajdujące się tam magazyny.

W Mosulu w ręce ISIS wpada broń wystarczająca do uzbrojenia trzech dywizji – 40–50 tysięcy żołnierzy. Wkrótce propagandowe  lmy pełne będą „bojowników proroka” ubranych w amerykańskie mundury, w amerykańskich samochodach, z amerykańskimi karabinami M16. Już dwa tygodnie po upadku miasta siły zbrojne Kurdów znajdują zdobytą w nim broń aż 500 km dalej, w okolicach syryjskiego Ayn al-Arab (po kurdyjsku Kobane). W kolejnych miesiącach mosulski arsenał zostaje wykorzystany do wielkiej ofensywy Państwa Islamskiego w Iraku i Syrii.

Jeszcze w czerwcu terroryści atakują bazę Camp Speicher w Tikricie, gdzie zdobywają m.in. sterowane za pomocą systemu GPS działa. W lipcu pada syryjska Rakka, którą ISIS ogłasza swoją stolicą. W sierpniu 2014 roku terroryści zdobywają dwie bazy lotnicze – Ayn Essa niedaleko Rakki oraz Tabakę: w ich ręce
wpadają tam m.in. bojowe helikoptery, czołgi i pociski przeciwlotnicze. Miesiąc później, po zdobyciu irackiej bazy Camp Saqlawiyah, do arsenału ISIS dołączają m.in. cztery amerykańskie czołgi Abrams. W maju 2015 po zajęciu miasta Ramadi oraz bazy lotniczej Tadmur niedaleko syryjskiej Palmyry terroryści przejmują kilkadziesiąt czołgów, transporterów i samochodów opancerzonych, tony amunicji a nawet rakiety przeciwradarowe. Liczbę samych utraconych przez
iracką armię i policję samochodów Humvee oszacowano na 2300 sztuk. Zdobyty w ciągu tych kilku miesięcy arsenał jest wystarczający, by ISIS mogło prowadzić
wojnę przez kilka lat. 

 

OPERACJA „GDZIE JEST MÓJ HUMVEE?”

Odtąd amerykańskie operacje przeciw Państwu Islamskiemu będą koncentrowały się na tropieniu wyprodukowanego w USA ciężkiego uzbrojenia: lotnictwu
uda się zniszczyć m.in. przejęte przez terrorystów abramsy i trochę samochodów terenowych. Jednak humvee wciąż pozostają najpopularniejszymi pojazdami
ISIS, detronizując TTF-y. Największym dostawcą broni dla Państwa Islamskiego okazał się jego największy wróg – Stany Zjednoczone. Jednak nie tylko. Historia, która doprowadziła do uczynienia z Iraku jednego wielkiego magazynu broni, rozpoczęła się niemal cztery dekady wcześniej.

We wrześniu 1980 roku wybuchła wojna iracko-irańska. Będzie trwała niemal osiem lat, doprowadzając przemysł zbrojeniowy na świecie do niebywałego
rozkwitu. Oba walczące kraje naftowe nie narzekają na brak twardej waluty, płynie więc do nich broń i amunicja z 34 krajów, w tym z Polski. 28 z nich zaopatruje obie walczące strony. W latach 80. XX wieku Irak staje się największym odbiorcą broni na świecie, wchłaniając 12 proc. światowego eksportu i wydając na nią 117 miliardów dolarów. Armie NATO, Układu Warszawskiego i Chin wykorzystują to, by pozbyć się starszej amunicji i broni. Do dziś James Bevan trafia na łuski z pocisków wyprodukowanych jeszcze w 1979 roku, które wpadły w ręce ISIS w magazynach irackiej armii.

Po zakończeniu konfliktu irackie zbrojenia tylko nieznacznie zwalniają. W czasie tzw. pierwszej wojny w Zatoce w 1991 roku arsenał armii Saddama Husajna zostaje jedynie częściowo zniszczony w walkach z wojskami międzynarodowej koalicji. Podobnie w 2003 roku. Gdy dyktator został obalony, a jego armia rozwiązana, wielu zwolnionych oficerów i żołnierzy zaczyna organizować zbrojne ugrupowania, działając samodzielnie lub przyłączając się do terrorystów. Sprzyja im fakt, że w całym Iraku powstało 10 tysięcy kryjówek z bronią, m.in. w szkołach, szpitalach, hurtowniach a nawet meczetach. Tylko niewielka ich część została odkryta przez wojska Stanów Zjednoczonych i ich sojuszników.

Okupacja Iraku i rozpoczęcie odbudowy irackiej armii staje się dla producentów na całym świecie kolejną okazją do sprzedaży ogromnych ilości broni. Samej
amunicji trafia tam w ciągu pierwszych kilku lat aż 650 tysięcy ton. David Kay, były inspektor ONZ, wspominał, że przechowywano ją często w ciężarówkach,
gdyż brakowało miejsca w wojskowych magazynach. Tylko w 2007 roku rząd Iraku zawarł kontrakt na dostawę uzbrojenia z Chin za 100 mln dolarów, z Serbii za
236 mln dolarów, a z USA – za 2,2 mld dolarów. Między 2004 a 2014 r. wydatki Iraku na zbrojenia rosną z 614 mln do 9,54 mld dolarów rocznie. Ogromne pieniądze powodują tworzenie się najdziwniejszych koalicji dostawców – np. Departament Obrony USA podpisuje kontrakt z jordańską firmą na dostawę do Iraku 16 tysięcy kałasznikowów i 72 mln sztuk amunicji wyprodukowanej w… Chinach.

Sprzedawana broń nie jest nawet rejestrowana w rządowych ani międzynarodowych bazach danych. Już w 2006 roku specjalny inspektor ds. odbudowy Iraku
szacował, że z 370 tysięcy karabinów i pistoletów, sprzedanych przez dostawców z USA dla nowej irackiej armii, tylko 2,7 proc. figurowało w rejestrach Departamentu Obrony. Wszystko to dzieje się w kraju znajdującym się w czołówce światowych rankingów korupcji, którego wojsko i służby spenetrowały organizacje terrorystyczne, wspierane przez bogate fundamentalistyczne środowiska z krajów Zatoki Perskiej. Kiedy więc James Bevan dostaje od swoich kurdyjskich informatorów porcję łusek ze znakami producenta z Bułgarii, nie jest mu łatwo ustalić, jaką drogą tra ły do ISIS. Czasem pomaga przypadek…

 

BUŁGARSKI SPOTTER NA TROPIE

W październiku 2014 roku bułgarskich spotterów – „łowców samolotów” elektryzuje informacja o pojawieniu się w So i potężnego jumbo-jeta ze znakami Saudi Arabian Cargo. Stephan Gagov, weteran środowiska, obserwujący lotnisko od 20 lat, nie przypomina sobie, by kiedykolwiek taka maszyna wylądowała w Bułgarii. Tymczasem saudyjskie cargo pojawia się znowu: kolejne lądowania w październiku i listopadzie, cztery w grudniu, po jednym w marcu i maju 2015 roku. Zaintrygowany Gagov przy pomocy międzynarodowego forum spotterów odtwarza trasę jumbo-jetów. Okazuje się, że maszyny lądują w saudyjskim mieście Dżedda, ok. 100 km od granicy z Jordanią. Każda może zabrać na pokładzie od 60 do 80 ton ładunku. Pakowane do samolotu kontenery nie są jednak duże, więc – jak zauważa Gagov – znajdujący się w nich towar musi być bardzo ciężki.

Od czerwca 2015 r. saudyjskie maszyny przestają przylatywać do So i, jednak na lotnisku w Burgas pojawiają się niewidziane tam wcześniej Airbus A330F i Boeing 777F ze znakami Etihad Cargo, przewoźnika ze Zjednoczonych Emiratów Arabskich. Do połowy sierpnia lądują tam pięciokrotnie. Spotterom udaje
się wyśledzić, że celem ich rejsu jest wojskowa baza lotnicza Dhafra położona na południe od stolicy Emiratów Abu Zabi.

W tym samym czasie inspektorzy CAR zauważają, że zmienia się pochodzenie łusek od nabojów wystrzelonych przez terrorystów z ISIS w walkach z kurdyjskimi bojownikami. O ile wśród wyprodukowanych przed 2010 rokiem najwięcej pochodziło z Chin, Związku Radzieckiego, Stanów Zjednoczonych i Rosji, o tyle wśród nowszych najwięcej było tych ze znakami bułgarskich fabryk amunicji. Stanowią one aż 30 proc. wszystkich znalezionych łusek i jest ich więcej niż chińskich. Z czasem w ręce Kurdów zaczynają wpadać większe zdobycze, jak granatniki RPG-7 i karabiny maszynowe PK oznaczone cyfrą 10 w podwójnym okręgu – znak, że wyprodukowano je również w Bułgarii. Związek między lądowaniami cargo w Sofii i i Burgas a nowymi znaleziskami wydaje się oczywisty. Pozostaje pytanie – jak bułgarska broń znalazła się w rękach terrorystów z ISIS?

Dziennikarskie śledztwo przeprowadzone przez BIRN – Balkan Investigative Reporting Network – ujawnia kilka tropów. Bułgarska amunicja i broń o wartości
ponad 100 mln dolarów trafiała do Arabii Saudyjskiej i Emiratów na podstawie kontraktu zawartego przez amerykańską firmę o nazwie Purple Shovel, kierowaną przez 41-letniego weterana US Navy.

Przeznaczona była dla grup w Syrii walczących z reżimem prezydenta Assada. Jej rozprowadzaniem zajmowały się dwa „ośrodki operacyjne” – w Jordanii i Turcji – a adresatami byli dowódcy opozycyjnych oddziałów w prowincjach Idlib i Aleppo. Jednak w momencie, gdy transporty docierały do Syrii, nikt już nie był w stanie kontrolować, co się z nimi dalej działo. Najprawdopodobniej część broni trafiała na czarny rynek, gdzie kupowali ją niezależni dostawcy. Duża część tych handlarzy freelancerów nie wie nawet dokładnie, dla kogo kupuje broń. Zamówienia otrzymują przez skomplikowaną sieć pośredników. Do komunikacji służą im aplikacje takie jak WhatsApp czy Zello, a także krótkofalówki. Handlarze i zleceniobiorcy opracowali szyfr, w którym „kebab” oznacza ciężki karabin maszynowy, a „sałatka” – amunicję do kałasznikowa. Kilku handlarzy, którzy wpadli w ręce rządowych lub kurdyjskich oddziałów, było jednak wyposażonych w dokumenty wystawione przez dowódców wojskowych ISIS, zezwalające na prowadzenie handlu na terenach kalifatu. Do przemytu broni i amunicji dla Państwa Islamskiego wykorzystywane są puste samochody-cysterny – te same, którymi w drugą stronę jedzie sprzedawana nielegalnie przez ISIS ropa.

Jednak nie tylko dostawy amunicji stanowią dziś o sile bojowej państwa islamskiego. W ogromnym stopniu są to nieobjęte kontrolą eksportu materiały, z których terroryści wytwarzają jedną ze swoich najbardziej śmiercionośnych broni – bomby pułapki, czyli tzw. IED-y (Improvised Explosive Devices).

 

NOKIA DLA TERRORYSTY

W czasie bitwy o Tikrit w kwietniu 2015 roku zwalczająca ISIS szyicka milicja Kata’ib Jund al-Imam zdobywa magazyn wykorzystywany przez terrorystów jako
fabryka bomb. W środku stoją beczki z wyprodukowaną w Brazylii, Rumunii i Chinach pastą aluminiową. W tym samym czasie iracka policja zabezpiecza 65-kilogramowy plastikowy pojemnik przerobiony na gotowy do odpalenia IED.

Pozostawiona na nim nalepka informuje, że zawiera wyprodukowany w Holandii nadtlenek wodoru. Zarówno on, jak i pasta aluminiowa są legalnie sprzedawanymi środkami chemicznymi. Oba też służą do konstruowania bomb-samoróbek, podobnie jak popularny nawóz – saletra amonowa, często znajdowana w magazynach ISIS. Zdobyty przez policję IED wyposażony został w wyprodukowany w Indiach lont i detonator. Wezwanym na miejsce inspektorom CAR udaje się odtworzyć trasę, którą pojemnik trafił do Tikritu. Zamówione w styczniu 2014 roku przez firmę Diversey Gulf 180 beczek z nadtlenkiem wodoru na pokładzie statku MSC Sarah dotarło pod koniec lutego do Stambułu.

W marcu wysłano je ciężarówkami do irackiego Erbilu. Stamtąd, w niewielkich partiach, trafiały do września do Kirkuku, oddalonego o zaledwie 120 km od
Tikritu. To właśnie tą trasą przyjechał pojemnik z nadtlenkiem wodoru, wykorzystanym do zbudowania bomby. Ofensywy przeciw ISIS wiosną 2015 roku dają inspektorom CAR ogromną ilość znalezisk umożliwiających sprawdzenie, skąd pochodzą wykorzystywane przez terrorystów materiały. Do lutego br. James Bevan i jego koledzy identyfikują 700 komponentów, używanych do produkcji IED-ów. Dostawcami lub pośrednikami jest 50 firm z 20 krajów. Najwięcej z nich – 18 – ma swoje siedziby w Turcji. Na drugim miejscu z siedmioma firmami znajdują się Indie – główny dostawca zapalników, lontów i przewodów detonacyjnych. Wśród znalezionych przez CAR komponentów są też detonatory austriackie i czeskie. Materiały te, wykorzystywane m.in. w górnictwie, są jednak objęte kontrolą eksportu. Do Iraku i Syrii trafiły na podstawie licencji wydanej przez rząd Libanu. Jedna tylko firma sprowadziła tam aż 6 tys. kilometrów lontów i 3 mln sztuk detonatorów.

Najciekawszym jednak znaleziskiem okazują się tysiące sztuk telefonów komórkowych. Jest to zawsze identyczny typ – Nokia 105 RM-908. Właśnie ten model terroryści wykorzystują jako kluczowy element zdalnie odpalanych ładunków wybuchowych. Wyprodukowane w Chinach, Wietnamie i Indiach nokie trafiają do Iraku za pośrednictwem firm z Jemenu i Zjednoczonych Emiratów Arabskich. Tylko jedna wytropiona przez CAR przesyłka z wietnamskiego Industrial Park Phu Chan do Dubaju zawierała 24 palety telefonów o łącznej wadze ponad 2,6 tony. Z dubajskiej strefy wolnocłowej trafiły do Bagdadu, a stamtąd do Erbilu. Podobnie jak w przypadku chemikaliów to właśnie to miasto pełni funkcję „bazaru terrorystów”, na którym ISIS zaopatruje się w niezbędne do produkcji zdalnie odpalanych bomb telefony.

Jednak o wiele większym szokiem niż odtworzenie „łańcucha dostaw” ISIS okazały się filmy wideo znalezione pod koniec ub. roku przy jednym z wybierających się do Europy kurierów.

 

CO SZYKUJE ISIS

Niedługo po zamachach w Paryżu w ręce Wolnej Armii Syrii (FSA) wpada mężczyzna zidentyfikowany później jako trener terrorystów. Kierował się na północ,
w stronę granicy z Turcją, z której najprawdopodobniej zamierzał przedostać się do Europy. W jego bagażu bojownicy znajdują osiem godzin nieobrobionych
nagrań wideo. Nieświadomi wartości znaleziska przekazują je telewizji Sky News. Emisja materiałów na początku stycznia br. wywołuje szok i zdumienie
w amerykańskich i europejskich służbach wywiadowczych. Nagrania pokazują bowiem najnowsze wynalazki terrorystów konstruowane w „ośrodku badawczo-
-rozwojowym ISIS” na terenie dawnego ośrodka jeździeckiego w Rakce, który natychmiast zostaje ochrzczony mianem „politechniki dżihadu”.

Są wśród nich zdalnie kierowane samochody-bomby, za których kierownicą siedzą przypominające do złudzenia ludzkie postacie manekiny. Nie są to jednak zwykłe kukły, lecz wyrafinowane konstrukcje, wyposażone m.in. w system ogrzewania i termostaty, by emitowały ciepło o temperaturze jak najbardziej zbliżonej do ludzkiego ciała. Ich celem – jak twierdzą eksperci – jest oszukanie zaawansowanych systemów identyfikujących. Tego rodzaju „jeżdżące bomby”, sterowane za pomocą trudnych do zakłócenia zmiennych częstotliwości radiowych, mogą być wykorzystane do ataków na dobrze strzeżone budynki administracji, posterunki policji czy bazy wojskowe.

Obecnie arsenał ISIS obejmuje ponad 200 różnych typów lekkiej i ciężkiej broni, wyprodukowanej w kilkudziesięciu państwach. Jej liczba idzie w dziesiątki tysięcy. Są w nim zarówno takie zabytki jak pochodzący z 1938 roku radziecki ciężki karabin maszynowy DSzK, jak i najnowszy amerykański Mk14 EBR, będący pośrednią bronią między karabinem szturmowym a snajperskim. Do przemieszczania się terroryści mają całą flotę pojazdów made in USA – od lekkich Cougarów MRAP przez rozmaite typy Humvee po ciężarówki Oshkosh MTVR. Uzbrojone toyoty to już przeżytek wykorzystywany głównie w propagandowych filmach. Na siłę militarną Państwa Islamskiego złożył się cały świat. To nie ISIS stworzyło jeden z największych na świecie arsenałów broni. To ten arsenał stworzył ISIS.