Wielodzietne rodziny w starożytności były rzadkością. Jaką stosowano antykoncepcję?

…że nie zachodziły w ciążę często, choć żyły w świecie, w którym nie znano prezerwatywy, pigułki i innych dostępnych dzisiaj środków?

Wielodzietne rodziny w starożytności były rzadkością. Analiza szkieletów kobiecych znalezionych na rzymskim cmentarzysku w Bath Gate w Anglii dowiodła, że spośród 13 kobiet tylko jedna rodziła aż 10 razy, 3 kobiety – 1, pozostałe – około 5 razy. Podobne badania przeprowadzone na zachodnim wybrzeżu Azji Mniejszej udowodniły, że w IV w. n.e. 9 rodzin miało 17 dzieci, wraz z tymi, które pozostawały pod ich opieką, a największa składała się z rodziców, 3 synów i jednej córki.

Wśród klas wyższych w Rzymie tak bardzo spadła dzietność, że cesarz Oktawian August w 18 r. p.n.e. i 9 r. n.e. wprowadził specjalne ustawy zakazujące cudzołóstwa oraz popierające narodziny. Czy jedyną metodą antykoncepcji pozostawała wstrzemięźliwość lub homoseksualizm? Z pewnością nie: w dziełach encyklopedycznych i w starożytnych traktatach medycznych znajduje się wiele informacji na temat sposobów, którymi kobiety – bo była to niemęska sprawa – regulowały poczęcia.

Popularny środek antykoncepcyjny stanowiły rośliny stosowane doustnie i miejscowo. Dioskorides (I w. n.e.), autor „O materii medycznej”, który – jak sam pisze – materiał do książki zbierał w czasie wypraw wojskowych, twierdzi, że najsłynniejszą rośliną, która miała zapobiegać ciąży – a również działać jako środek wczesnoporonny – jest afrykańskie silphium, krzak o żółtych kwiatach i długiej łodydze. Pewna emisja didrachmy z afrykańskiej Cyrenajki (obecnie Libia) nie pozostawia wątpliwości, że roślina ta miała chronić kobiety przed niechcianym dzieckiem. Na awersie monety widać pień z kwiatami, na rewersie zaś siedzącą przy silphium kobietę z ręką skierowaną w stronę łona. Podobne właściwości według autorów greckich miał owoc granatu oraz jałowiec. Dioskorides podaje, że rozkruszone jagody jałowca położone na kobiecym sromie tuż przed stosunkiem zapobiegają ciąży.

Do roślin antykoncepcyjnych zaliczano również rutę, z której prawdopodobnie sporządzano wywary do picia, liście wierzby białej (salix alba) oraz miętę polną. Ta ostatnia roślina właśnie w takiej roli występuje w komediach Arystofanesa. W „Lizystracie”, kiedy kobiety z miast greckich w czasie wojny peloponeskiej ogłosiły bojkot seksualny, mający skłonić mężczyzn do zawarcia pokoju, przybyła do Aten Beotka chwaliła Attykę za obfitość mięty polnej – zebrani w teatrze musieli wiedzieć, do czego nawiązuje ta aluzja…

W komedii „Pokój” z kolei, gdy bohater, który bierze w objęcia personifikację Urodzaju, boi się, że mu zaszkodzą miłosne harce, Hermes doradza mu wypić miętę po fakcie. Wspominaną przez autorów łacińskich rośliną spożywaną w celach antykoncepcyjnych jest też korzeń kwitnącej na biało dzikiej marchwi (Daucus carota).

Czy  te doustne środki były skuteczne? Możliwe: w 1992 roku ukazała się w USA książka „Zioła Ewy” o antykoncepcji od starożytności do renesansu. Autor John Riddle porównał antyczne wzmianki o właściwościach poszczególnych roślin ze współczesnymi badaniami oraz przeanalizował zastosowanie tych roślin w różnych kulturach (również współczesnych), a także ich wpływ na poczęcia u zwierząt. Okazało się, że „zielone pigułki” działały! W dodatku wiedza na ich temat, przekazywana ustnie w świecie kobiet, była szeroko dostępna. Riddle pisze, że w jego rodzimych okolicach w górach Północnej Karoliny kobiety jesienią zbierają ziarna dzikiej marchwi, a po stosunku rozpuszczają łyżeczkę tych ziaren w wodzie, sporządzając napój antykoncepcyjny. Co ciekawe, badania laboratoryjne oraz doświadczenia na samicach myszy wykazały, że terpenoidy zawarte w nasionach nie tylko blokują progesteron już po zapłodnieniu, ale także mają działanie utrudniające zajście w ciążę!

 

ZAMKI I KLUCZE

Do popularnych środków antykoncepcyjnych należała magia: amulety i zaklęcia. W tym wypadku jednak można mieć wątpliwości co do skuteczności tej metody… I tak Pliniusz Starszy, autor „Historii naturalnej”, podaje, że amuletem zapobiegającym ciąży były robaczki żyjące w głowie włochatego pająka, przytwierdzone do skóry sarny. Miały działać przez rok. W papirusie z IV w. n.e. z kolei zachowało się zaklęcie: „Przeciwko ciąży, jedyne w całym świecie”.

Znamy też zaklęcia stosowane odwrotnie – w celu zapewnienia płodności. Bardziej przyziemne podejście mieli autorzy V- i IV-wiecznych traktatów medycznych zachowanych pod imieniem Hipokratesa. Najlepszym środkiem zapobiegania ciąży było… pozbycie się nasienia. Twórca dziełka „Natura dziecka” opisuje przypadek pewnej tancerki, która poroniła szóstego dnia od zajścia w ciążę, kiedy kazał jej skakać, dotykając piętami pośladków. Już po siedmiu skokach „nasienie wypadło na ziemię”. Z kolei autor traktatu „Natura kobiety” podaje, że jeżeli kobieta nie chce zajść w ciążę, powinna „przygotować jak to tylko możliwe gęstą miksturę z fasoli i wody i wypić ją, a nie zajdzie w ciążę przez cały rok”.

Prawdziwą kopalnią wiedzy o antykoncepcji jest dzieło słynnego lekarza z II w. n.e. Soranusa „Ginekologia”. Najlepszy okres do odbycia stosunku i poczęcia następuje pod koniec menstruacji, ponadto partnerka nie powinna… za bardzo się najeść. Jeżeli jednak kobieta nie chce zajść w ciążę – pisze dalej Soranus – powinna… unikać stosunków w czasie najlepszym do zachodzenia w ciążę. No cóż, brak jakiejkolwiek wiedzy o owulacji uniemożliwiał podanie bardziej precyzyjnej daty.

Dalej następują praktyczne rady: „W krytycznym momencie stosunku seksualnego, kiedy mężczyzna jest bliski wytrysku nasienia, kobieta musi wstrzymać oddech i trochę cofnąć swoje ciało tak, aby nasienie nie zagnieździło się zbyt głęboko […]. Później należy wstać, przykucnąć i zmusić się do kichania oraz starannie wytrzeć okolice pochwy […]. Chcąc zapobiec poczęciu kobieta powinna przed stosunkiem smarować otwór macicy zimną oliwą z oliwek lub miodem lub żywicą cedrową lub sokiem drzewa balsamowego […]. Dobry jest też wilgotny ałun lub galban pomieszany z winem. Kobieta może też w otwór macicy włożyć pukiel wełny lub przed stosunkiem stosować czopki dopochwowe, które zwężają i ścieśniają otwór. Wszystkie te środki mając właściwości ściągające, tamujące i ochładzające powodują to, że otwór macicy zamyka się przed stosunkiem i nasienie nie przenika do wnętrza”.

Soranus podaje też przepisy na inne specyfiki zagradzające drogę nasieniu, które należy aplikować tuż przed stosunkiem. To kora sosnowa i sumak [roślina] roztarte z winem i położone na kłębku wełny, ziemia i korzeń roślinny oraz roztarta skórka młodego owocu granatu zmieszane z wodą, czopki uformowane z roztartej skórki granatu i pędów dębu, stosowane dopochwowo po menstruacji; wilgotny ałun, skórka granatu zmieszane z wodą i aplikowane na kłębku wełny.

Porady lekarza dotyczyły więc ograniczenia mobilności spermy przez zastosowanie kleistych substancji. A ałun jest rzeczywiście plemnikobójczy! A przerwanie ciąży? Starożytni autorzy wyraźnie rozgraniczają środki antykoncepcyjne (atokion – niedopuszczające do urodzenia) oraz aborcyjne (phthorion). Poronienie mogły spowodować płyny – wyciągi z opisanych roślin.

Lekarze zwykle zalecali środki odwrotne do tych, które stosowano dla uniknięcia poronienia. Soranus pisze więc, że kobieta w takim wypadku powinna podejmować ćwiczenia fizyczne, dać się porządnie wytrząść w powozie, nosić rzeczy ponad siły. Inne sposoby to: mocny masaż, spożywanie ostrych potraw, środków moczopędnych, stosowanie ostrych roztworów i okładów dla oczyszczenia brzucha. Jeżeli te zabiegi okazałyby się nieskuteczne, lekarz przepisywał gorące kąpiele, a w ostateczności czopki dopochwowe. Po aborcji kobieta powinna być leczona jak po zapaleniu popołogowym.

 

ZAKRZYWIONE NOŻE

Soranus zalecał więc w miarę łagodne środki. Nie oznacza to jednak, że w praktyce nie dokonywano zabiegu drogą inwazyjną, którą jednak znany lekarz uważał za mało bezpieczną: „Wiele innych rzeczy wspominali inni. Trzeba jednak być ostrożnym przy użyciu ostro zakończonego narzędzia, ponieważ powstaje niebezpieczeństwo, że zostaną uszkodzone sąsiednie części ciała”. Tertulian, chrześcijański pisarz, żyjący w II w. w Afryce, potępiając przerywanie ciąży, pisze, że do jego przeprowadzenia używano brązowego narzędzia – sondy. Instrument ten stosowano w celu przebicia błony owodniowej płodu, ale równie dobrze mogły do tego służyć narzędzia pozostające do dyspozycji każdego antycznego ginekologa. Podstawowym przyrządem w jego instrumentarium był metalowy dylatator do rozszerzenia szyjki macicy. Natomiast dla usunięcia martwego płodu z ciała kobiety wykorzystywano różne formy zakrzywionych noży. Przerywaniem ciąży zajmowali się nie tylko lekarze, ale również położne.

Przerwanie ciąży nie było dla kobiet decyzją etyczną – w świecie pogańskim płodu nie uważano za samodzielną istotę ludzką (zasadniczą zmianę przyniosło zwycięstwo chrześcijaństwa). Znany lekarz Galen w II w. n.e. w traktacie „O formowaniu się płodu” zastanawiał się nad statusem embrionu. Mimo że od wczesnego stadium ma on wątrobę, serce, mózg, stwierdził, że płód nie posiada duszy. Do innych wniosków doszli filozofowie neopitagorejscy i neoplatonicy. Anonimowy autor traktatu z III w. „Czy jest istotą to, co żyje w macicy” uważa, że skoro embrion ma części ciała właściwe człowiekowi, a po urodzeniu dziecko umie jeść i wykonywać inne funkcje życiowe, należy płód uznać za człowieka i poddać ochronie prawnej! To już zupełnie współczesne argumenty, używane w dyskusjach o aborcji.