James Webb wykrył swobodne planety w Mgławicy Oriona. Emitują one bardzo dziwne sygnały radiowe

Mgławica Oriona to niezwykle ciekawy obiekt nocnego nieba. Kiedy kilka miesięcy temu w jego stronę zwróciło się 6,5-metrowe, pozłacane zwierciadło Kosmicznego Teleskopu Jamesa Webba, naukowcom udało się dostrzec setki fascynujących planet swobodnych, czyli mówiąc najprościej planet, które wskutek interakcji grawitacyjnych zostały wyrzucone ze swoich macierzystych układów planetarnych, albo takich, które wręcz powstały bez żadnej gwiazdy w otoczeniu. Teraz jednak okazuje się, że te planety są dużo bardziej intrygujące, niż sądziliśmy.
James Webb wykrył swobodne planety w Mgławicy Oriona. Emitują one bardzo dziwne sygnały radiowe

Samotnych planet odkrytych w Mgławicy Oriona udało się skatalogować ponad pięćset. Kosmiczny Teleskop Jamesa Webba był w stanie je dostrzec dzięki swojej niezrównanej czułości w pasmie podczerwonym, a tak się składa, że młode planety emitują promieniowanie właśnie w tym zakresie.

Czytaj także: Teleskop Jamesa Webba odkrywa setki bezdomnych planet. Ile ich tam jest?

Szczegółowa analiza danych obserwacyjnych wykazała, że ponad 80 z tych 500 planet istnieje w parach, w których dwie planety oddalone od siebie o 25-400 jednostek astronomicznych okrążają wspólny środek masy. To właśnie na nich skupiają się badacze, bowiem takie obiekty podwójne o masie Jowisza, tzw. JuMBO (Jupiter Mass Binary Objects) zasadniczo według naszego rozumienia procesów powstawania planet nie powinny istnieć. Są one na tyle nietypowe, że naukowcy podejrzewają nawet, że to wcale nie są planety, a niezidentyfikowana jeszcze kategoria obiektów większych od planet, a mniejszych od brązowych karłów, które z kolei są po prostu nieudanymi gwiazdami.

Powstaje zatem pytanie o to, w jaki sposób można jeszcze zbadać takie obiekty, aby dowiedzieć się więcej o ich naturze. Naukowcy postanowili przyjrzeć się JuMBO w Mgławicy Oriona w zakresie promieniowania radiowego. Jakby nie patrzeć różne obiekty kosmiczne emitują różne promieniowanie radiowe. W naszym Układzie Słonecznym dobrym przykładem może być Jowisz, który emituje kilka rodzajów sygnałów radiowych. Wykrycie zatem emisji radiowej z obiektów JuMBO i porównanie jej z sygnałami radiowymi emitowanymi przez inne, znane już obiekty kosmiczne, może pozwolić nam dowiedzieć się nieco więcej o tym, czym tak naprawdę są te “planety swobodne”.

Skoro już wiemy, gdzie owe obiekty się znajdują, naukowcy postanowili przeanalizować ponownie archiwalne dane obserwacyjne Mgławicy Oriona zebrane w Amerykańskim Narodowym Obserwatorium Radiowym NRAO. Poszukiwania przyniosły właściwy skutek. Astronomom udało się wyizolować sygnał radiowy emitowany przez jedną parę planet swobodnych skatalogowaną pod numerem JuMBO 24. Co warto podkreślić, jest to najmasywniejszy ze zidentyfikowanych obiektów tego typu. Charakteryzuje się on także największą odległością dzielącą oba składniki.

Analiza danych obserwacyjnych gromadzonych przez ponad dekadę wykazał, że faktycznie obiekt ten stabilnie emituje silne fale radiowe na częstotliwości 6-10 GHz. Fale radiowe nie były również spolaryzowane kołowo, co oznacza, że brakowało im spiralnych, skręconych pól elektrycznych. I to jest właśnie bardzo zaskakujące, bowiem nie tak wyglądają sygnały radiowe emitowane zwykle przez planety. Nie dość, że typowe planety emitują znacznie słabsze sygnały, to są one zwykle nieco bardziej zmienne. Powstaje zatem pytanie o to, czym tak naprawdę jest JuMBO 24. Dodatkowa analiza wskazuje także, że w zakresie radiowym, JuMBO 24 nie przypomina także ani brązowych karłów, ani nawet pulsarów. Szansa na to, że sygnał tak naprawdę pochodzi z innego źródła znajdującego się daleko za parą planet, została także oceniona na jedynie 1 na 10 000.

Jak na razie nie ma żadnego prostego wyjaśnienia obserwowanego sygnału. Naukowcy planują już kolejne obserwacje, w których będą starali się zebrać więcej danych obserwacyjnych. Być może dodatkowe informacje pozwolą rozwiązać tę zagadkę.

Więcej:egzoplanety