Jezus, syn Saturna. Jak ciekawie łączono ewangelię z astrologią?

Starożytni porządkowali znany sobie świat według pewnych reguł. Każda czynność, pojęcie, osoba czy zawód były przypisane znakowi zodiaku i planecie. Obcinanie paznokci w czasie, gdy źle aspektowany był Księżyc, nie należało – w ich pojęciu – do rzeczy rozsądnych. Medycyna bardziej zajmowała się badaniem gwiazd niż chorego, a horoskopy stawiano nawet państwom i porom roku. Żadne przedsięwzięcie – wypowiedzenie wojny, budowa miasta lub domu, transakcja kupiecka czy zawarcie ślubu – nie mogło się obyć bez porady astrologa.

Do epoki oświecenia ludzie wierzyli, że ciała niebieskie mają decydujący wpływ na ich losy. Ewangeliści, spisując historię Jezusa, również byli pewni, że jego życiem kierował Saturn.

Znaki władzy

Prawidła te obowiązywały także w tekstach religijnych. Dzieje bogów podlegały rygorom astrologicznym w stopniu szczególnym, gdyż to właśnie one miały być wzorcem dla zwykłych śmiertelników. Losy Jezusa Chrystusa – te opisane w czterech ewangeliach – także zostały uporządkowane według pewnego wzorca. Aby się o tym przekonać, wystarczy sięgnąć do „Ksiąg Planet”, czyli średniowiecznych rękopisów, które zawierały spisy zawodów i czynności podlegających poszczególnym planetom. Teksty te, układane jeszcze w starożytności, były następnie przepisywane i komentowane przez całe średniowiecze, renesans oraz barok. Ostatnio niektóre co zacniejsze biblioteki zamieściły je na swoich stronach internetowych. Zwykle są to dzieła bardzo efektowne, odznaczające się bogactwem ilustracji. Spróbujmy zatem spojrzeć na dzieje Jezusa, syna Maryi, tak jak widzieli je nasi dalecy przodkowie.

Ich zdaniem życie Jezusa było poddane wpływom Saturna. Świadczy o tym chociażby dzienna data narodzin. Zarówno przyjęty w tradycji rzymskokatolickiej 25 grudnia, jak i obchodzony w prawosławiu 7 stycznia, przypadają na znak Koziorożca (22 grudnia – 20 stycznia), którym rządzi ta planeta. Żyjący w XVII wieku astronom Jan Kepler – odkrywca praw rządzących ruchem planet – dowodził wręcz, że Gwiazda Betlejemska nie była kometą, tylko koniunkcją (czyli spotkaniem) Saturna i Jowisza, które utworzyły na niebie gwiazdę dużej jasności. Jego pogląd podziela do dziś wielu naukowców, zajmujących się tą kwestią. Także dobór władców, panujących w czasach narodzin Zbawiciela, nie był dla ludzi tamtych czasów dziełem przypadku. Z Ewangelii dowiadujemy się, że cesarzem był wówczas August, namiestnikiem Syrii – Kwiryniusz, a królem Judei – Herod. Pierwszy z nich przyjął Koziorożca jako swoje osobiste godło i kazał je umieszczać na monetach i pomnikach. Z kolei imię Kwiryniusz pochodzi od nazwy Saturna w języku sabińskim. Zaś ród Heroda wywodził się z Idumei – demonicznej krainy, którą zwano również krajem Seir od wznoszącej się tam góry Seir, czyli „Góry Kozła”.

Do listy tej możemy dodać jeszcze jedną postać, bo autor Ewangelii św. Łukasza dopuścił się w swym dziele historycznej nieścisłości. Wspomniany Kwiryniusz rządził Judeą dopiero po faktycznych narodzinach Chrystusa (może nawet kilkanaście lat później). Zaś pierwszy powszechny spis ludności, podczas którego narodził się Zbawiciel, zarządził namiestnik… Sencjusz Saturninus! Ten krótki wywód pokazuje, jaki porządek panował w myśleniu o świecie naszych przodków. Nie było w nim miejsca na przypadek, na zwykłe zbiegi okoliczności, nie mówiąc już o poczuciu absurdu, tak doskwierającym dzisiejszym egzystencjalistom. Świat jawił się jako konstrukcja wewnętrznie spójna i logiczna, a działanie fatum obejmowało także Syna Bożego, którego los (przepowiedziany przez dawne proroctwa) musiał się wypełnić co do joty.

 

Planeta cieśli i rolników

Co łączy cieślę i bankiera? Albo żebraka z właścicielem winnicy, kapłanem lub górnikiem? Z dzisiejszego punktu widzenia nic. Jednak dla ludzi żyjących od starożytności do baroku były to zawody ściśle ze sobą powiązane. Należały do jednej grupy: wszystkie podlegały opiece Saturna. Gdy więc przyjrzymy się zajęciom wykonywanym przez różne osoby w Nowym Testamencie, okaże się, że i tu nie ma żadnego przypadku. Weźmy wspomniany zawód cieśli. Wykonywał go ziemski ojciec Jezusa, Józef, a sam Zbawiciel – co wiemy z apokryfów i przedstawień w sztuce – pomagał mu w warsztacie i rzeźbił w drewnie. Planeta Saturn opiekowała się również: rolnikami, pasterzami, pracownikami winnic oraz piekarzami. Dla ówczesnych było więc jasne, że Jezus rodzi się w miejscowości Piekarnia (Betlejem to po hebr. „Dom Chleba”) i mówi o sobie: „Ja jestem Chlebem Żywym”, „Ja jestem Krzewem Winnym”. Jego przypowieści także pełne są odniesień do prac na roli, w winnicy i przy hodowli. Ponadto pasterze pierwsi oddają hołd Jezusowi tuż po narodzinach.

Wjazd do Jerozolimy

Nie tylko ludzie i ich prace, lecz także świat zwierzęcy miał swoich planetarnych opiekunów. Dlatego uroczysty wjazd Jezusa do Jerozolimy nie mógł odbyć się na rydwanie czy chociażby rumaku. Pismo Święte bardzo wyraźnie to podkreśla. Przede wszystkim koń podlegał planecie Mars i miał w Biblii bardzo niekorzystne konotacje. Posługiwali się nim głównie przeciwnicy Izraela: Asyryjczycy, Egipcjanie, ludy pustyni i Rzymianie. Handel tymi zwierzętami był jednym z powodów, dla których Salomon stracił łaskę Bożą. Konie pojawiają się też w Apokalipsie św. Jana jako rumaki czterech jeźdźców niosących zagładę światu. Mesjaszowi przy wjeździe do Jerozolimy posłuży więc osioł – zwierzę łączone z Saturnem. Miało to być, jak podaje Biblia, wypełnienie się proroctwa Zachariasza: „Oto Król twój idzie do ciebie, sprawiedliwy i zwycięski. Pokorny – jedzie na osiołku, oślątku, źrebięciu oślicy. On zniszczy rydwany w Efraimie i konie w Jeruzalem, łuk wojenny strzaska w kawałki, pokój ludziom obwieści”. Pod opieką Saturna znajdowały się również świnie. Pojawiają się one w Nowym Testamencie, chociaż Żydzi uważali je za zwierzęta nieczyste i nie jedli ich mięsa. Jest o nich mowa w dziejach Syna Marnotrawnego oraz w przypomnieniu, by nie rzucać pereł przed wieprze. W innej opowieści Jezus wpędza w stado świń demony z opętanego, a one rzucają się z urwiska do wody i giną. Władzy Saturna poddani byli też kapłani, mnisi (szczególnie pokutnicy), lekarze i uczeni. Stąd dla starożytnych wiadomość, że Jezus pościł 40 dni na pustyni, uzdrawiał chorych i już w wieku 12 lat nauczał w Świątyni, dobrze wpisywała się w astralny schemat.

Nie dziwiło ich też, że ewangelie pełne są przypowieści o monetach, perłach, ukrytych skarbach oraz rozliczaniu się właścicieli pól i winnic z pracownikami. Sam Jezus chętnie dawał się zapraszać bogaczom na uczty, rozmawiał z poborcami podatkowymi i pouczał faryzeuszy w kwestii płacenia podatków. Saturn opiekował się bowiem sprawami pieniężnymi oraz był patronem poszukiwaczy kruszców, urzędników skarbowych, bankierów i lichwiarzy. Saturn dbał też o zawody wymagające dużego wysiłku. W przeciwieństwie do innych planet, jego „podopieczni” nie mieli lekkiego życia. Ilustracje dotyczące Saturna pokazywały głównie ludzi biednych i odrzuconych. Byli tam chodzący za pługiem rolnicy, żebracy, kaleki, zakuci w dyby więźniowie i skazańcy prowadzeni na miejsce egzekucji. Sam Saturn był przedstawiany jako kulawy starzec z obwiązaną nogą, wspierający się na kiju. Jeżeli porównamy z tym przesłanie nauki Jezusa, a zwłaszcza Jego słowa o tym, kto posiądzie Królestwo Niebieskie, okaże się, że wszystkie błogosławieństwa wygłoszone podczas Kazania na Górze skierowane są właśnie do „dzieci” Saturna.

 

Nowy Adam i winobranie

Wodnik był drugim gwiazdozbiorem zodiakalnym, który według dawnej astrologii podlegał Saturnowi. W języku hebrajskim nosi on nazwę Adam, czyli Człowiek. Dlatego powiedzenie, że Jezus jest Synem Człowieczym, Nowym Adamem lub Adamem Niebieskim, miało dla starożytnych nieco inny wydźwięk niż dla nas. W antyku podczas królowania na niebie konstelacji Wodnika odbywało się winobranie, stąd np. Grecy widzieli w Wodniku podczaszego bogów Ganimedesa. Symbolika wina odgrywała także ważną rolę w Nowym Testamencie. Chrystus mówił o sobie, że jest „prawdziwym Krzewem Winnym” i pił wino podczas Ostatniej Wieczerzy, zamieniając je we własną krew. Także Jego pierwszym publicznie dokonanym cudem była zamiana 6 stągwi (ok. 2160 litrów) wody w doskonałej jakości trunek na weselu w Kanie Galilejskiej. Co więcej, metaforyka winobrania pojawia się także w Apokalipsie św. Jana!

Sędzia Sądu Ostatecznego

W rozdziale 14 na obłoku zasiada ktoś „podobny do Syna Człowieczego”, a grzesznicy zostają wrzuceni do straszliwej „tłoczni gniewu Bożego”. Ich krew zalewa ziemię aż do wysokości końskich wędzideł. Odbywa się tam też sądzenie żywych i umarłych, ukazywane w sztuce jako ważenie ludzkich dusz. Dla naszych przodków był to znowu czytelny sygnał, gdyż trzecim znakiem zodiaku związanym z Saturnem jest Waga. Konstelacja ta, w której planeta Saturn „góruje” (czyli jest w najwyższym położeniu), wiązana była z prawem, sprawiedliwością i procedurami karnymi. Gdy zajrzymy do Ewangelii, zauważymy, że Jezus często wypowiadał się na te tematy, zachęcając do zaostrzenia sankcji (według zasady: jeśli twoje oko zgrzeszyło, wyłup je; jeżeli ręka lub noga – odetnij). Był też surowy dla tych, którzy mieli się Go w przyszłości zaprzeć. Dlatego na dawnych przedstawieniach ukazywany był jako groźny Sędzia, siedzący na tęczy w całym swoim majestacie (powszechne było też mniemanie, że w życiu się nie uśmiechnął, o czym przypomina m.in. słynna powieść Umberto Eco „Imię róży”).

Dzięki ewangeliom mamy możność zaobserwowania starożytnej procedury karnej. Zbawiciel jest odsyłany do coraz to nowych instancji, które najczęściej orzekają, że nie są władne zająć się sprawą. W końcu również i główny sędzia Poncjusz Piłat symbolicznie umywa ręce na znak, że wewnętrznie nie zgadza się z wyrokiem i nie bierze za niego odpowiedzialności. Nawet to jednak nie jest w stanie zmienić losów Zbawiciela, przepowiedzianych przez proroków na wiele lat przed Jego narodzeniem. Dawne proroctwa i znaki musiały się wypełnić. Takie symboliczne myślenie panowało w dziejach ludzkości niepodzielnie od czasów starożytnych aż do epoki oświecenia, ale w XVIII w. uległo zasadniczej zmianie. Dotychczasowa królowa nauk astrologia została zdetronizowana i wygnana do lamusa. Dziś mało kto zajmuje się badaniem jej wpływów na dawną kulturę i sztukę, tymczasem bez niej trudno je zrozumieć. Muszą to przyznać nawet najzagorzalsi racjonaliści.