Kody Biblii, czyli newsy między wersami

Osama bin Laden, Barack Obama, Władimir Putin, a nie wykluczone że również Donald Tusk i Jarosław Kaczyński są opisani w Biblii. By się o tym przekonać, trzeba ją tylko odpowiednio odczytać. Tak jak robi to amerykański dziennikarz, Michael Drosnin.

Według Drosina wszystko co wydarzyło się i wydarzy na świecie zostało przewidziane i zapisane przed trzema tysiącami lat w Świętej Księdze. Wiedzę tę jednak zaszyfrowano w taki sposób, by złamanie kodu stało się możliwe dopiero wtedy, gdy człowiek będzie dysponował techniką pozwalającą wyręczyć Boga w doprowadzeniu do końca świata. Ta sama technika da nam jednak szansę na odczytanie ukrytego przekazu i uniknięcie katastrofy.

Kod Biblii

Kilkanaście lat temu Amerykanin Michael Drosnin podzielił się sensacyjną wiadomością ze światem, wydając książkę, która przyniosła mu sławę i fortunę. Po błyskawicznym przetłumaczeniu na kilkanaście języków sprzedano ponad 5 milionów egzemplarzy „Kodu Biblii”.

Drosnin zachował się przyzwoicie i przyznał, że to nie on złamał szyfr. Dokonał tego izraelski matematyk Elijahu Rips, który zauważył, że słowo Tora (hebrajskie określenie pierwszych pięciu ksiąg Biblii) pojawia się w tym samym miejscu na różnych „stronach” spisanego na zwoju świętego tekstu. Biegły w rachunkach szybko obliczył prawdopodobieństwo wystąpienia tej zadziwiającej regularności i wykluczył, by wynikała ona z przypadku.

Zaintrygowany postanowił sprawdzić, czy w Pięcioksiągu nie ma innych, niezwykłych prawidłowości. Wraz z zaprzyjaźnionym informatykiem opracował w tym celu specjalny program komputerowy. Następnie wpisał do komputera cały tekst Tory, ale jedynym ciągiem, bez odstępów między wyrazami i znaków przestankowych. Jedno kliknięcie w klawiaturę wystarczyło do policzenia wszystkich liter – było ich 304 805.

Po wykonaniu tej pracy Rips zaczął sprawdzać, czy przeskakując co dwie, trzy, cztery… litery można odczytywać nowe słowa. Okazało się, że tak. W ten sposób odnalazł imiona 66 wybitnych żydowskich rabinów i myślicieli. Wyniki swej pracy przedstawił w naukowym czasopiśmie „Statistical Science”, ale nie wzbudziły one większego zainteresowania. Wziął się więc za postacie bardziej współczesne.

Przeskakując co 4772 litery komputer odczytał nazwisko ówczesnego premiera Izraela Icchaka Rabina. Następnie podzielił cały tekst Pięcioksiągu na wiersze złożone dokładnie z takiej liczby liter. Dzięki temu nazwisko premiera pojawiło się w jednej pionowej kolumnie. I – ku osłupieniu Ripsa – skrzyżowało z zapisanymi poziomo słowami „zabójca, który zabił bliźniego”.

W alfabecie hebrajskim nie ma oddzielnych oznaczeń dla cyfr, zapisuje się je również literami. Gdy Rips dokonał zamiany, odkrył, że ze słowem Rabin krzyżuje się liczba 5756. Według kalendarza żydowskiego była to data odpowiadająca naszemu rokowi 1995.

Nowy rok żydowski zaczynał się we wrześniu, więc zaniepokojony matematyk przesłał do premiera ostrzeżenie przed zamachem na jego życie. List został zlekceważony, doradcy tłumaczyli potem, że szef rządu otrzymywał mnóstwo podobnych przestróg i pogróżek. Mieli się z czego tłumaczyć, gdyż 4 listopada 1995 r. Icchak Rabin został zastrzelony.

Apokalipsa za progiem

Kilka miesięcy później do Izraela przyjechał Michael Drosnin. Zamierzał przeprowadzić serię wywiadów z politykami i dowódcami wojskowymi. Przypadkiem dowiedział się o człowieku, który odczytał ukrytą treść Biblii. Wyczuł sensację i chociaż jako ateista uważał to za bzdury, postanowił poświęcić godzinę na zapoznanie się z tematem. Godzina zmieniła się w dwa tygodnie pasjonujących rozmów.

Po zamachu na premiera Rabina, Elijahu Rips uwierzył bowiem, że odkrył to, czego bezskutecznie szukały całe pokolenia żydowskich mistyków. I żarliwie przekonywał amerykańskiego gościa o wielkości swego dzieła.

Już w średniowieczu wyznawcy Kabały wierzyli, że Tora poza treścią dostępną dla każdego, kryje w sobie ukryty przekaz. Próbowali go odnaleźć różnymi sposobami. Jedna z metod polegała na zastępowaniu liter cyframi i poszukiwaniu słów o tej samej wartości liczbowej. Zamieniali następnie te słowa miejscami, zestawiali ze sobą, komentowali tworzone z nich zdania. Nikt jednak nie uzyskał wyników akceptowanych przez wszystkich.

Kodu Biblii szukali nie tylko nawiedzeni kabaliści. Wiele lat życia poświęcił na to jeden z największych naukowców wszech czasów, odkrywca prawa grawitacji Izaak Newton. Jak tłumaczył, chciał rozszyfrować „kryptogram ułożony przez Wszechmogącego”.

Nie mógł tego dokonać, gdyż nawet najwybitniejszy umysł nie jest w stanie ogarnąć setek tysięcy liter i odnaleźć ukrytych związków między nimi. Mógł to zrobić dopiero komputer.

Drosnin nie tylko dał się przekonać Ripsowi, ale stał się najbardziej gorliwym wyznawcą i krzewicielem jego teorii. Po powrocie do Stanów sam zasiadł przy komputerze i przystąpił do rozszyfrowywania świętych tekstów. W roku 1997 przedstawił wyniki swej pracy w „Kodzie Biblii”. Wyniki były zdumiewające.

Słowo „Kennedy” krzyżowało się z „Dallas”, „Clinton” z „prezydent”; „Saddam Husajn” ze „scud” (nazwa pocisków). Drosnin odnalazł w Biblii ostrzeżenia przed Hitlerem, zapowiedzi zrzucenia bomby atomowej na Hiroszimę, wybuchu wojny z Irakiem, plagi terroryzmu. Nic więc dziwnego, że jego książka zyskała światowy rozgłos. Nie wszystkich przekonał, ale krytyką się nie przejmował i wzorem hollywoodzkich reżyserów, którzy po sukcesie pierwszego filmu kręcą dalszy ciąg, tworzył kolejne części swego dzieła: „Kod Biblii 2: Odliczanie”, „Kod Biblii 3: Ratunek dla świata”.
Drugi tom ukazał się w rok po zamachach na nowojorskie wieże WTC. Według Drosnina również ten dramat został przepowiedziany. Nazwisko Osamy bin Ladena pojawia się w Biblii w sąsiedztwie słów „miasto” „wieża” i „ogień”; z „Nowym Jorkiem” krzyżuje się data 2001, z „terroryzmem” – „wojna” i „atomowa zagłada”.

 

Na podstawie tych odkryć Drosnin doszedł do przekonania, że terroryści dokonają zamachu z użyciem broni jądrowej, zniszczą jakieś wielkie miasto w USA i doprowadzą do wybuchu wojny światowej, której ludzkość nie przetrwa. Przewidział nawet, kiedy to się stanie.

Jeszcze poczekamy

W swoich książkach Drosnin chwali się spotkaniami ze światowymi przywódcami, których ostrzega „że starożytne proroctwa mogą się spełnić, że Apokalipsa przepowiadana przez wszystkie wielkie religie Zachodu jest zakodowana w Biblii”.

Aż tak wpływowy jednak nie jest i prawdopodobnie przesyła im jedynie kolejne tomy „Kodu” lub opracowane na ich podstawie memoriały. Nie wywołują już na nikim większego wrażenia, gdyż zanadto upodobniły się do niezliczonych przepowiedni wieszczących rychły koniec świata. I tak jak one nie sprawdzają się.
„Wojna światowa, «atomowa zagłada» i «koniec dni» – wszystkie te frazy są zakodowane razem ze zwrotem «w roku 5766», któremu odpowiada nasz rok 2006” – napisał w Kodzie 2. Jak powszechnie wiadomo świat przetrwał rok, w którym miał się skończyć.

Drosnin pomylił się również w opisie przyszłych losów bin Ladena. Najbardziej poszukiwany terrorysta miał się według niego schronić w Libii i tam przygotować zamach z użyciem bomby atomowej. Wydarzenia potoczyły się zupełnie inaczej, bin Laden nie żyje, w Libii wybuchła rewolucja.

Nie tylko ewidentne pomyłki podważają wartość odkryć Ripsa i Drosnina. Czterech australijskich i izraelskich matematyków tworzących tzw. grupę MBBK (od pierwszych liter nazwisk) przetestowało ich metodę i stwierdziło, że za jej pomocą można odczytywać „co się chce, z czego się chce”. Zamiast Biblii wprowadzili do komputera przetłumaczony na hebrajski tekst powieści Lwa Tołstoja „Wojna i pokój” i też uzyskali „zdumiewające skrzyżowania słów”.

Jeszcze poważniejsze argumenty przedstawili bibliści. Dominikanin Paweł Trzopek, dyrektor biblioteki przy École Biblique et Archéologique w Jerozolimie, zaraz po wydaniu pierwszego tomu „Kodu” przypomniał, że nie zachował się żaden pierwotny rękopis Pięcioksiągu, znamy jedynie ich kopie. Skrybowie przepisujący Torę popełniali błędy i poszczególne egzemplarze nieco różnią się od siebie. W którym więc został zaszyfrowany ukryty tekst?

Stary Testament redagowano przez kilka wieków, w tym czasie zmieniała się ortografia i język. A przecież wystarczy pominąć jedną literę, by kod przestał działać. Mało tego, uczeni w Piśmie wprowadzali też drobne korekty, by usunąć dwuznaczności, które groziły powstaniem herezji. Na przykład w najstarszych tekstach znajduje się zdanie „Pan stał dalej przed Abrahamem”, co mogło oznaczać, że Bóg poniżył się przed człowiekiem. Dokonano więc poprawki, by to jednak „Abraham stał dalej przed Panem” (Księga Rodzaju 18,22).

Żydowscy znawcy Tory zwrócili ponadto uwagę, że odkrywcy kodu manipulują tekstem, by dopasować go do swoich tez. Dotyczy to nawet słów, od których wszystko się zaczęło, czyli przepowiedni zamachu na premiera Rabina. Biblia faktycznie mówi o „zabójcy, który zabił bliźniego”, tyle że zrobił to… „nieumyślnie”. Niby drobne pominięcie, ale całkowicie zmienia wymowę ostrzeżenia.

Wygląda więc, że jeśli „kod Biblii” istnieje, to do trzech tysięcy lat czekania na jego odkrycie trzeba będzie dorzucić kolejne.