Latające żyrafy epoki dinozaurów

Do niedawna sądzono, że wszystkie pterozaury fruwały nad wodą, łowiąc ryby, jak współczesne rybitwy. Tymczasem największe z nich – gigantyczne azdarchidy – preferowały wędrówki po suchym lądzie i polowały na młode dinozaury!

Gdy włoski historyk i przyrodnik Cosimo Alessandro Collini odkrył w 1784 roku szkielet pewnego wymarłego stworzenia, nie wiedział, że rozpoczyna fascynującą przygodę paleontologów z latającymi gadami, która trwa do dziś. Dziwaczny okaz pochodził z jurajskich wapieni litograficznych Bawarii. Było to delikatne zwierzątko wielkości gołębia, o długim pysku uzbrojonym w ostre ząbki oraz bardzo długich kończynach. Szczególne zdumienie badacza wzbudził nieproporcjonalnie wydłużony czwarty palec u dłoni. Collini długo nie umiał zaklasyfikować jurajskiego odmieńca, choć dostrzegł w jego budowie pewne analogie do ptaków i nietoperzy. W końcu skapitulował i uznał, że było to jakieś „nieznane zwierzę morskie, podobne do płaza, o wątpliwej przynależności systematycznej”.

Po 17 latach z bawarskim dziwolągiem zmierzył się kolejny uczony – francuski anatom Georges Cuvier. W 1801 roku uznał go za wymarłego latającego gada, któremu nadał łacińską nazwę Pterodactylus, czyli „latający palec”. Cuvier słusznie orzekł, że przerośnięty czwarty palec dłoni zwierzęcia służył do podtrzymywania skórzastej błony lotnej. Wkrótce światło dzienne ujrzały dalsze szczątki podobnych zwierząt. Na początku XIX wieku nazwano je pterozaurami („latającymi jaszczurami”).

BUFFALO BILL TROPI SKAMIENIAŁOŚCI

Nowe odkrycia pochodziły przede wszystkim z jurajskich i kredowych skał Niemiec i Anglii. Jednak już 1871 roku amerykański paleontolog Othniel Charles Marsh zidentyfikował na Dzikim Zachodzie pierwsze szczątki amerykańskich pterozaurów. Natrafił na nie zespół poszukiwaczy, w którego skład wchodził słynny Buffalo Bill (udział ludzi jego pokroju w ekspedycji paleontologicznej był konieczny ze względu na zagrożenie ze strony Indian). Znalezione przez poszukiwaczy Marsha kości należały do olbrzyma o skrzydłach rozpiętości dziewięciu metrów i wielkiej czaszce z bezzębnym dziobem. Z tego powodu Marsh nadał bestii nazwę Pteranodon, czyli „bezzębny lotnik”.Wszystkie te pterozaury – zarówno europejskie, jak i amerykańskie – pochodziły ze skał, które powstały na morskim dnie. Świadczyły o tym występujące obok pterozaurów muszle morskich bezkręgowców, a także szkielety morskich jaszczurów oraz ryb. Szczególnie tych ostatnich było dużo i uczeni uznali, że gady latające żyły tak jak współczesne rybitwy i inne morskie ptaki – większą część swego życia spędzały, latając nad wodą i łowiąc ryby, które stanowiły ich główne pożywienie. Rybitwy są wspaniałymi lotnikami, ale słabo chodzą po ziemi. Duże skrzydła i krótkie nóżki pterozaurów sugerowały to samo.

Władcy przestworzy

Dziś w powietrzu panują ptaki i nietoperze, lecz przez znaczną część mezozoiku (od 230 do 65 milionów lat temu) niebo należało do pterozaurów, czyli gadów latających. Do dziś poznaliśmy około stu gatunków tych zwierząt, których rozmiary wahały się od kolibra do żyrafy. Wszystkie były dobrymi lotnikami, wykorzystującymi do unoszenia się w powietrzu błonę lotną, która była rozpięta między czwartym palcem dłoni a boczną powierzchnią ciała.

Wizja rybożerców przylgnęła na dobre do gadów latających. Nie zmieniło jej odkrycie ich szkieletów w Kazachstanie, gdzie w jurze rozciągało się wielkie jezioro – razem z pterozaurami znaleziono tam liczne szkielety ryb. Jeden ze szkieletów kazachskich latających smoków został nawet znaleziony z rybą w łapach!

JASZCZUR JAK MYŚLIWIEC

Stereotyp pterozaura rybożercy zachwiał się dopiero w 1975 roku, kiedy świat obiegła sensacyjna wiadomość o znalezieniu największej latającej istoty wszech czasów. Odkrycia dokonał młody amerykański paleontolog Douglas A. Lawson, który spostrzegł kilka wielkich kości sterczących ze skalnego urwiska nad brzegami rzeki Rio Grande w stanie Teksas. Kości należały do wielkiego gada latającego. Rozpiętość jego skrzydeł oszacowano początkowo na 15 metrów, później zaś na 11–12 metrów. Takie zwierzę osiągało wielkość słynnego myśliwca Spitfire z II wojny światowej!

Lawson zaklasyfikował swojego pterozaura do rodzaju Quetzalcoatlus od imienia azteckiego bóstwa, które przedstawiano, jako opierzonego węża. Olbrzym miał nieproporcjonalnie długą bezzębną czaszkę oraz silnie wydłużoną szyję jak u żyrafy.

Olbrzymi lotnik żył pod sam koniec okresu kredowego. Obserwacje geologiczne wskazywały, że miejsce odkrycia jego szczątków znajdowało się w głębi lądu, w odległości 400 km od najbliższego brzegu morskiego. W okolicy nie znaleziono żadnych śladów jeziora.

Lawson orzekł zatem, że kecalkoatl nie jadł ryb, lecz był padlinożercą, który używał długiego dzioba do penetrowania zwłok dinozaurów (szczątki wielkich tytanozaurów znaleziono nieopodal kości kecalkoatla). Jednak hipoteza szybko upadła – do rozdzierania padliny konieczne są ostre zęby albo mocny dziób, jak u sępa. Lawson próbował się ratować, wymyślając inną hipotezę – że kecalkoatle wyciągały swymi dziobami niewielkie zwierzątka z podziemnych nor. Ale i ta hipoteza była szyta grubymi nićmi. Czyżby, więc amerykańskie giganty były nadmorskimi rybożercami, jak wszystkie inne pterozaury, a kości znad Rio Grande należały do zwierząt, które zginęły z dala od swych nadmorskich siedzib podczas jakiejś migracji?

MENU ŻYRAFOZAURÓW

 

Wkrótce okazało się, że w okresie kredowym istniało więcej podobnych do kecalkoatla smoków. Do najsłynniejszych należy Azhdarcho z pustyni Kizył Kum w Uzbekistanie (w tamtejszym języku azhdarcho to „smok”) oraz znaleziony w 2002 roku w Transylwanii Hatzegopteryx. Ten ostatni miał trzymetrowej długości łeb, a gdy podniósł go do góry, osiągał blisko sześć metrów wysokości (tyle samo, co żyrafa). Wszystkie te uskrzydlone zwierzęta łączyło posiadanie długiej bezzębnej czaszki, długiej i sztywnej szyi oraz stosunkowo dużych – jak na pterozaury – tylnych nóg. Rosyjski paleontolog Lew Nessow nazwał całą grupę tych latających gadów azdarchidami (od rodzaju Azhdarcho).Dwaj badacze z Uniwersytetu w Portsmouth, Mark P. Witton i Darren Naish, postanowili wreszcie rozwikłać zagadkę trybu życia wielkich pterozaurów. Wyniki ich badań opublikowało niedawno czasopismo „PLoS One”. Przede wszystkim brytyjscy badacze przyjrzeli się liście 32 stanowisk geologicznych, w których znaleziono azdarchidy. Okazało się, że kecalkoatl nie był wyjątkiem – w połowie przypadków odkrycia dokonano daleko od zbiorników wodnych. Co więcej, tylko w lądowych stanowiskach znaleziono fragmenty szkieletów azdarchidów w ułożeniu takim jak za życia tych zwierząt, zaś w pozostałych tylko pojedyncze kości. Te pierwsze mogą skamienieć tylko w miejscu życia i śmierci zwierzęcia, te drugie zaś mogą z biegiem czasu „zawędrować” bardzo daleko – często do zupełnie innych środowisk niż te, w których pterozaury żyły.

CHARAKTER W KOŚCIACH

W odróżnieniu od innych pterozaurów, azdarchidy miały bardzo długie pyski i szyje. Budowa kręgów szyjnych wykluczała ruchy na boki – gady te mogły jedynie unosić i opuszczać swe wielkie łby. Z kolei ich długie nogi zakończone stosunkowo niewielkimi stopami pozwalały na sprawne poruszanie się po lądzie, ale raczej nie podmokłym, lecz suchym. Do tego dochodzi budowa skrzydeł, charakterystyczna dla zwierząt żyjących w głębi lądu. Wszystkie te cechy, zdaniem Wittona i Naisha, były świetnym przystosowaniem do „bocianiego” trybu życia azdarchidów.

Ponadto okazało się, że stosunkowo długie tylne nogi i stopy tych zwierząt nadawały się znacznie lepiej niż u innych pterozaurów do stąpania po ubitym gruncie. Również kształt i przebieg wielkich tropów znalezionych w Korei, które przypisuje się azdarchidom, świadczą o tym, że gady te były sprawnymi wędrowcami. Porównanie z dzisiejszymi ptakami wykazało także, że kombinacja długiego dzioba i sztywnej szyi azdarchidów była całkowicie nieprzydatna do łowienia ryb w locie. Stanowiła za to szczególnie efektywne urządzenie do podnoszenia z ziemi pożywienia. „Wszystko, czego potrzebuje takie zwierzę, to dosięgnąć gruntu swym dziobem” – mówi Naish.

Wizja rybożernych gigantów prysnęła jak bańka mydlana, a zamiast niej pojawił się obraz żyrafopodobnych łowców, majestatycznie kroczących po równinach i łapiących swe ofiary długimi dziobami, zupełnie tak jak bociany polujące na żaby. Co prawda nikt jeszcze nie znalazł skamieniałej zawartości żołądka tych gadów, lecz Witton jest pewien, o jakie zwierzęta chodziło: „Jeśli masz dziób długości dwóch metrów, możesz z łatwością połknąć niewielkiego dinozaura”…