Między Berlinem a Dreznem rozpościera się kraina sztucznych jezior. Kiedyś dominowały tu kopalnie

Te sztuczne jeziora we wschodnich Niemczech utworzono podczas rekultywacji terenów górniczych.

Kopalnia plażowiczów

Wrażenie jest niesamowite. Nieopodal wciąż jeszcze dymiących kopalń odkrywkowych plażują mieszkańcy okręgu Lipsk na brzegu krystalicznie czystej wody. Odrestaurowana amfibia z 1942 roku zabiera miłośników turystyki aktywnej w podróż po Störmthaler See, jednym z kilkudziesięciu sztucznych zbiorników Leipziger Neuseenland.

Najważniejszym punktem programu jest wizyta w Vinecie, czyli dryfującej instalacji artystycznej, zgodnie z założeniami projektanta przypominającej zatopiony kościół. Nietrudno się domyślić, że wysepka stała się mekką nowożeńców. Rüdiger Pusch, organizator wycieczek po Störmthaler See, lubi dzielić się z turystami anegdotą, jak pewnego razu przejęci narzeczeni zapomnieli obrączek i ekipa Vinety, ku rosnącej konsternacji gości, musiała dyskretnie wracać po nie na brzeg.

Rowerem, quadem

Wokół jezior krążą rowerzyści. Z niemiecką precyzją przygotowane szlaki rowerowe to kolejny powód do dumy przedstawicieli regionu. Gdzieś w oddali warczą silniki quadów – atrakcja turystyczna dla miłośników aktywnego szaleństwa. Nagle z wody wylatuje w przestworza mężczyzna. Specjalna konstrukcja Jetlev, przypominająca duży plecak, unosi go na wysokość kilkunastu metrów nad taflą jeziora. To Vinieta-Fly, obowiązkowy punkt programu dla szukających ekstremalnych wrażeń.

Jest jeszcze jedna nietypowa atrakcja – tajemniczy F60. Połyskująca w słońcu stalowa konstrukcja, przywodząca na myśl postapokaliptyczne klimaty, to gigantyczny dźwig o długości 502 metrów, położony poziomo i udostępniony turystom do zwiedzania. W folderze reklamowym na zdjęcie dźwigu nałożony jest komputerowo zarys Wieży Eiffla. „Przewrócony” przez grafików 320-metrowy symbol Paryża, przy ponad półkilometrowej niemieckiej konstrukcji, wygląda jak młodsza siostra. Turyści są zachwyceni.

Misja: rekultywacja

Po zjednoczeniu Niemiec w 1990 roku zamknięto nierentowne kopalnie byłego NRD. Obszar wymagał rekultywacji. W 1994 roku powołano do życia LMBV (Lausitzer und Mitteldeutsche Bergbau-Verwaltungsgesellschaft mbH), rządową agencję ds. rozwoju regionu.

O pomoc w ułożeniu strategii na rzecz przywrócenia status quo, czyli terenów leśnych, poproszono wydział ochrony środowiska oraz instytucje naukowe. Największe wyzwanie stanowiło cofnięcie efektu ingerencji człowieka w naturę, czyli zniwelowanie drastycznego spadku poziomu wód gruntowych (w niektórych miejscach poziom obniżył się nawet o 100 metrów).

Prace ruszyły pełną parą. Inżynierowie zalali teren niemal 10 miliardami metrów sześciennych wody, dzięki czemu dziś odpowiedni poziom uzyskało 27 z 52 planowanych na tym terenie jezior. Koszt inwestycji do końca 2012 roku wyniósł 9,4 mld euro, do 2017 roku wykorzystane zostanie dodatkowo 1,23 mld euro. Leipziger Neuseenland rozciąga się na obszarze 70 kilometrów kwadratowych i nazywany jest „największym placem budowy w Europie”.

Wzór dla Śląska?

Od lat trwają dyskusje o rentowności kopalń na Śląsku. Według przedstawicieli niezależnego Instytutu Wise Europa, twórców opublikowanego niedawno raportu „Zapaść – czy fuzja z energetyką uratuje polskie górnictwo?”, tylko zamykanie nierentownych kopalń, redukcja wydobycia węgla o 40 proc. w trzech największych spółkach górniczych oraz redukcja zatrudnienia o połowę w roku 2018 stanowi szansę na uratowanie polskiego górnictwa.

Bezrobocie na Śląsku rośnie, jakość powietrza na południu Polski spada, Mazury dla Czechów za daleko, może więc…?

Więcej:Niemcy