Late bloomerzy podbijają Dolinę Krzemową. Idolka startupowców ma 97 lat

Wszyscy zachwycają się dwudziestoletnimi milionerami i prezesami, którzy nie skończyli trzydziestki. Czasem trudno jest się nie poczuć za starym. Ale jeśli do czegoś dorosłeś później niż inni, oznacza to właśnie teraz jest dla ciebie najlepszy czas.
Late bloomerzy podbijają Dolinę Krzemową.  Idolka startupowców ma 97 lat

Zdarza ci się czasem czytać artykuły o miliarderach, którzy nie skończyli jeszcze studiów, albo listy ludzi, którzy przed trzydziestką osiągnęli taki sukces, że mogliby spokojnie zasiąść na leżaku z drinkiem w ręku? Zamiast czystego podziwu czujesz wtedy lekki niepokój? Bo wstyd się przyznać, ale porównujesz się z młodymi zdolnymi i zastanawiasz się, co ty takiego zrobiłeś i czy nie masz już zbyt wielu lat, żeby dosięgnąć im chociaż do pięt. Albo czemu nie masz w sobie tyle pasji, co twój kolega ze studiów, który otwiera kolejny biznes, podczas gdy ty ciągle nie wiesz, co chcesz w życiu robić? Ile brakuje ci do koleżanki z pracy, która już pięć lat temu wiedziała, że chce zostać dyrektorem i tak pokierowała karierą, że właśnie dostaje awans? I czy jeśli powiesz swoim znajomym o tym, że marzysz o zmianie, to zwyczajnie cię nie wyśmieją i nie uznają, że na realizację twoich pomysłów już za późno?

Zanim się rozpędzisz, zatrzymaj się w tej chwili i pozwól się zabrać na wycieczkę do Doliny Krzemowej. Poznaj Barbarę Beskind, sławę Kalifornii i idolkę amerykańskich startupowców. Barbara swoją wymarzoną pracę dostała w wieku 90 lat. Mówi, że czekała na nią, odkąd była nastolatką, ale dopiero ostatnio rozwinęła skrzydła. I to jak! Zaczęło się od tego, że w telewizji usłyszała szefa firmy projektowej IDEO, który opowiadał o nowych technologiach dla starszych ludzi. „Muszę go poznać!” – powiedziała do koleżanki, z którą oglądała program. Po czym napisała CV, wydrukowała i wysłała je do IDEO. Dziś pracuje tam jako konsultant z młodszymi od siebie inżynierami i grafikami. W firmie jest tak popularna, że gdy pojawia się w holu, recepcjonistka wysyła wszystkim pracownikom maila o treści: „Właśnie przyszła”. „Jestem żywym dowodem na to, że nigdy na nic nie jest za późno” – mówi Beskind.

Takich jak Beskind Amerykanie nazywają „late bloomerami”. Late bloomerzy zakwitają później niż inni. „Ale mimo że mogliby po prostu powiedzieć, że są już na coś za starzy, działają. I przy tym rozkwitają” – mówi dr Scott Kaufman, psycholog z University of Pensylvania, który pomaga ludziom odkryć ich talenty na każdym etapie życia. Oczywiście nikogo nie namawia, aby czekał z realizowaniem pasji do emerytury, ale twierdzi, że jeśli ktoś czuje się late bloomerem, to żyje w najlepszym dla siebie czasie. „Powoli zaczynamy doceniać ich potencjał, a niektórzy twierdzą, że jeszcze nigdy nie było tak dobrych warunków do dorastania na coś w swoim czasie” – mówi Kaufman.

 

Młody geniusz i starszy mistrz

W naszej kulturze zachwycającej się nastoletnimi sławami i młokosami, którzy ledwo skończyli liceum, a już mają miliardy na koncie, czasem ciężko nie czuć się late bloomerem. Szczególnie kiedy Mark Zuckerberg – który sam założył Facebooka, gdy miał 19 lat – mówi, że nie zatrudnia starszych ludzi, bo są głupsi. Każdy, kto ma więcej niż dwadzieścia lat, powinien po takim komentarzu załamać ręce. Jeśli masz powyżej trzydziestki, to grozi ci niemal depresja. Na przykład po przeczytaniu kolejnego artykułu o Amal Clooney, żonie hollywoodzkiego aktora, która w wieku 38 lat uważana jest za najlepszego na świecie specjalistę od praw człowieka i pracuje głównie z przywódcami państw. Ale przyjrzyjmy się temu trochę dokładniej.

David Galenson, profesor ekonomii kultury z Uniwersytetu w Chicago, nie wierzył w to, że tylko młodzi ludzie w przypływie geniuszu mogą stworzyć coś dobrego i odnieść wielki sukces. Postanowił to policzyć. Zaczął od siedmiu najważniejszych amerykańskich antologii poezji i jedenastu wierszy uważanych za amerykański kanon. Kiedy napisali je ich autorzy?

Czterdzieści procent wierszy w antologiach powstało, gdy autorzy mieli po pięćdziesiątce. Naukowiec przyjrzał się też malarzom. Co prawda Pablo Picasso wiele ze swoich obrazów, które dziś rozchodzą się na aukcjach, stworzył, gdy miał około 26 lat, ale Galenson zauważył, że jest też druga i to całkiem spora grupa artystów, których nazwał „starszymi mistrzami”. Należy do niej Cezanne, który swoje najlepsze (i dziś najdroższe) dzieła malował, gdy miał 67 lat. „Po prostu potrzebował dłuższej rozgrzewki” – mówi Galenson.

W świecie wielkich korporacji i szybko rosnących startupów wbrew pozorom jest podobnie. Krisztina Holly, ekonomistka z University of Southern California i felietonistka amerykańskiego magazynu „Forbes”, przebadała pięciuset założycieli najszybciej rosnących firm. „Wbrew stereotypom nie królowały wśród nich dwudziestolatki” – mówi Holly. Typowy twórca startupu, który odniósł sukces, miał powyżej 35 lat. Tak jak Reid Hoffman, który założył portal LinkedIn, gdy miał 36 lat. Ale lista Holly nie kończy się na czterdziestce. Workday, największa amerykańska firma internetowa obsługująca działy HR, została założona przez duet: 52l-atka i 64-latka. To dzięki ich pracy Workday wyceniany jest dziś na ponad 10 miliardów dolarów.

Zalety późnego startu

1. Potrafisz dostrzec ukryty potencjał innych ludzi

Sam odkryłeś go w sobie, więc masz lepszego nosa do wyczuwania go u współpracowników i znajomych. Prywatnie i zawodowo.

2. Doceniasz sukcesy  bardziej niż inni

Być może wspięcie się tam, gdzie teraz jesteś, zajęło ci więcej niż innym, ale zapewne cieszysz się z tego o wiele bardziej. Ludzie, którym wszystko przychodzi łatwo, często nie potrafią się cieszyć z osiągnięć.

3. Naciski społeczne?  To nie dla ciebie

Gdy miałeś dwadzieścia lat, nie uganiałeś się za praktyką w słynnej korporacji, a w wieku trzydziestu lat nie brałeś kredytu na mieszkanie i nie martwiłeś się, czy powinieneś już mieć dwójkę dzieci w domu z ogródkiem. Za coś wziąłeś się później? OK. Ale dzięki temu unikasz niepotrzebnych stresów i presji.

4. Nie oceniasz ludzi po pozorach

Bo wiesz, że za każdym stoi inna historia, czasem bardzo ciekawa. Tak jak za tobą. Twoje CV być może nie wygląda jak wzór ścieżki kariery w jednej firmie od stażysty po menedżera, ale za to często czyta się je jak dobrą powieść.

5. Nie odbija ci woda sodowa

Ciężko pracowałeś na to, co wreszcie osiągnąłeś albo odważyłeś się. I pamiętasz, gdzie zaczynałeś.

6. Nie osiadasz na laurach

Bo pamiętasz, ile pracy kosztował cię sukces. Wiesz, że nie możesz odpuścić, bo i sukces cię wtedy opuści.

7. Znasz swoje słabe strony  i wiesz, jak sobie z nimi radzić.

 

Im później, tym lepiej

Jeśli więc czujesz, że to, co teraz robisz, nie jest tym, o co naprawdę ci chodzi, martwisz się, że szef nie widzi twojego prawdziwego potencjału, nie masz perspektyw na dom z ogrodem, nie spełniasz się społecznie albo tkwisz w zawodzie, który nie jest twoim powołaniem, nie myśl, że wszystko jest stracone.

Malcolm Gladwell, znany amerykański publicysta i autor bestsellerów popularnonaukowych, uważa, że być może po prostu potrzebujesz więcej praktyki albo więcej obserwacji, zanim naprawdę zabłyśniesz. Tak jak małe dzieci, które później niż rówieśnicy zaczynają mówić, ale kiedy w końcu przemówią, idzie im nie gorzej niż tym, które zaczęły wcześniej. Gladwell wie coś o tym, bo sam uważa się za late bloomera. Gdy zaczynał jako dziennikarz, zajmował się opisami pękniętych rur. W tym czasie jego koledzy radzili sobie znacznie lepiej i pięli się po szczeblach medialnej kariery, tak jakby zrozumieli reguły gry, która Gladwellowi wydawała się czarną magią.

Na początku się miotałem. Zajęło mi dziesięć lat, żeby samemu wszystko ułożyć sobie w głowie i zrozumieć, o co chodzi mi w życiu i pracy. Pewnego dnia nagle mnie oświeciło i zachciałem osiągnąć coś więcej. A potem musiałem zakasać rękawy i zacząć zdobywać te cele – mówi. I udało się. Za swoją pierwszą książkę dostał od wydawcy milion dolarów zaliczki.

Gladwell twierdzi, że dzięki lekkiemu opóźnieniu dzisiaj idzie mu o wiele lepiej niż kolegom, którzy wystartowali wcześniej. Jak to możliwe? Był dojrzalszy, więc sukces trafił na lepszy grunt. Jego wnioski potwierdza współczesna psychologia. Dziesiątki badań pokazują, że z latami coraz lepiej wychodzi nam radzenie sobie ze skomplikowanymi sprawami: podejmujemy lepsze decyzje, lepiej rozwiązujemy konflikty, lepiej dogadujemy się z ludźmi, lepiej analizujemy sytuacje i jesteśmy lepszymi strategami.

 

„Obiegowa opinia, która głosi, że nasz mózg pracuje wydajniej, gdy jesteśmy młodzi, sprawdza się tylko w przypadku pamięci. Nastolatki wygrywają w zapamiętywaniu takich informacji jak numer telefonu, a im jesteśmy starsi, tym gorzej nam to wychodzi” – mówi Laura Germine, psycholog z Uniwersytetu Harvarda. Wraz z Joshuą Hartshornem, innym badaczem mózgu, Germine sprawdziła dane ponad 50 tys. ludzi. Okazało się, że wiele umiejętności doskonali się z wiekiem, np. zdolność oceniania ludzkich emocji poprzez spojrzenie komuś w oczy jest najlepsza u czterdziestolatków, a zdolności językowe są bardzo mocne u sześćdziesięciolatków. To wszystko sprawia, że im mamy więcej lat, tym więcej w nas potencjału na sukces.

W badaniach nad założycielami firm Krisztiny Holly okazało się na przykład, że jeśli inwestować, to w starszych założycieli i prezesów. Najlepiej tych po pięćdziesiątce. Bo to ich firmy częściej niż młodszych ludzi są w stanie przetrwać na rynku. Bardzo młodzi może i produkują sto pomysłów na minutę, ale jak to mówią Amerykanie, pomysły kosztują centa za tuzin. Najtrudniejsza jest realizacja i doprowadzenie czegoś do końca. A w tym, według Holly, przodują starsi ludzie, którzy mają już doświadczenie, sieć kontaktów i pewność siebie, która nie wynika tylko z buńczucznego charakteru, lecz jest zbudowana na bagażu życiowym. 

O firmach założonych przez starszych rzadko słyszymy. Bo często są po prostu mniej seksi – mówi Holly. To nastolatki tworzą program na komórki, który pozwala randkować albo oceniać stylizację koleżanek i robią szum w mediach. Late bloomerzy zajmują się poważniejszymi sprawami, o których nikt nie pisze. To ich firmy wymyślają nowe leki, usprawniają pracę księgowych i prawników czy tworzą niewidoczne części do telefonów, bez których te wszystkie fajne apki nie mogłyby działać.

Słynni late bloomerzy

Myślisz, że jesteś na coś za stary? Gdyby ci ludzie mieli takie obawy, świat byłby nudniejszy.

Julia Child – kobieta, która nauczyła Amerykę gotować, nie interesowała się kuchnią przed trzydziestką. Program kulinarny zaczęła prowadzić w wieku 50 lat.

DJ Wika – nazywa się Wirginia Szmyt, jest prawdopodobnie najstarszą DJką w Polsce, a może i na świecie. Za konsoletą stanęła dopiero na emeryturze.

Vivienne  Westwood – swój legendarny punkowy butik otworzyła, gdy miała 36 lat. Dziś ma ponad 70 i nadal świetnie jej idzie.

Martha Stewart – guru amerykańskich gospodyń domowych, wystartowała ze swoim magazynem „Martha Stewart Living” w wieku 49 lat.

Laura Ingalls Wilder – autorka „Małego domku na prerii” miała  65 lat, gdy jej książka wyszła z drukarni.

J.K. Rowling – autorka książek o Harrym Potterze, na listę bestsellerów „The New York Timesa” trafiła, gdy miała 34 lata.

Charles Flint – założył IBM w wieku  61 lat.

Barbara Beskind – ma ponad 90 lat, w innowacyjnej firmie IDEO zajmuje się projektowaniem przedmiotów ułatwiających seniorom życie.

 

Najlepszy czas

Jeśli late bloomerzy mają tyle zalet, dlaczego stale zachwycamy się dwudziestoletnimi CEO, a każdy starszy wydaje nam się dinozaurem? Przez lata wkładano nam do głowy, że czego Jaś się nie nauczył, tego Jan nie będzie umiał, i że starych drzew się nie przesadza. Innymi słowy, jeśli nie zrobisz czegoś za młodu, to później ci się nie uda, bo twój mózg zaczyna przypominać przegniły kompost.

 

Takie poglądy, dla late bloomerów delikatnie rzecz biorąc niezbyt optymistyczne, były powielane przez naukowców. „Gdy kończyłem medycynę, wykładowcy mówili nam, że po dwudziestce mózg zaczyna się kurczyć i psuć” – powiedział mi prof. Dilip Jeste, amerykański specjalista ds. starzenia się mózgu i były szef Amerykańskiego Towarzystwa Psychiatrycznego. Dziś wiemy, że to bzdura. „Na szczęście współczesna nauka ma do dyspozycji nowocześniejsze narzędzia i metody” – dodał.

Kilka lat temu w psychologii nastąpił wielki przełom. Wiemy, że nawet u starych ludzi zachodzi zjawisko, które naukowcy nazywają neuroplastycznością. Cały czas tworzą się nowe neurony, a niektóre miejsca w mózgu uaktywniają się i zaczynają pracować zamiast tych, które się już zużyły. Stereotypy o tym, że biologia tak już nas skonstruowała, że ciężko jest coś w życiu zmienić po dwudziestce, można więc odłożyć na półkę i przestać traktować jak wymówkę. To prawda, że trudniej przychodzi skupienie się nad książką i wkuwanie słówek, szczególnie kiedy nauka przestaje być naszym jedynym obowiązkiem i cały czas martwimy się o dom, wydatki, partnera i dzieci. Ale jest to możliwe. A w dzisiejszych czasach nawet konieczne.

Wszystko przez to, że dziś nasza życiowa perspektywa wygląda zupełnie inaczej niż wtedy, kiedy powstały powiedzonka o Janie i starych drzewach. Do połowy XX wieku Jan faktycznie po trzydziestce nie miał już wiele czasu. Średnia długość życia wynosiła jakieś pięćdziesiąt lat (oczywiście wielu ludzi żyło dłużej, ale też wielu krócej). Dzięki postępom w medycynie dostaliśmy jednak dodatkowe trzydzieści lat życia. Dzisiaj średnia długość życia to 76 lat, a wielu badaczy twierdzi, że dzisiejsi dwudziesto i trzydziestolatkowie, szczególnie ci dobrze wykształceni i dbający o siebie, mają całkiem sporą szansę żyć do setki. I to w niezłej formie. Nie ma więc najmniejszego powodu, aby nie zacząć od nowa nawet kilka razy.

Nie ma magicznej bariery wiekowej, po której naprawdę jest już za późno. Spytałam o to innego amerykańskiego psychiatrę, prof. Gary’ego Smalla z prestiżowego University of California w Los Angeles, amerykańskiego guru od ćwiczeń pamięci. „Im więcej będziesz robić, tym dłużej twój mózg będzie pracował na najwyższych obrotach. Nawet po dziewięćdziesiątce. To tak jak z mięśniami. Używane rosną. Nieużywane, wiotczeją” – mówi prof. Small i uczy tego Amerykanów na popularnych warsztatach.

 

Zacznij od dziś

Wiesz już, że nigdy nie jest za późno na odkrycie swojego potencjału. Pytanie tylko, jak to zrobić. W końcu coś cię musi blokować i z jakiegoś powodu nie zrobiłeś tego wcześniej. „Na początek proponuję krótkie ćwiczenie – mówi Raymond Yung, trenerka rozwoju osobistego i autorka książki „From Latecomer to Latebloomer”. – Przyjrzyj się twoim lękom i zastanów się, co tak naprawdę cię powstrzymuje przed realizowaniem swoich ambicji”. Jeśli to coś zupełnie namacalnego, jak kredyt na mieszkanie, przez który panicznie boisz się podjąć się jakiekolwiek zawodowe ryzyko, albo brak czasu, bo samotnie wychowujesz dwójkę dzieci, zastanów się, czy są jakieś małe kroki, które mimo wszystko możesz podjąć. Nikt nie mówi, że zmiana nastąpi z dnia na dzień, ale lepiej zacząć ten proces już dziś niż pluć sobie w brodę za dwadzieścia lat.

Gorzej, jeśli nogę do tego wyimaginowanego hamulca przyciska ci jakiś mniej skrystalizowany lęk albo problem. Być może tak do końca nie wierzysz we własne siły? Może brakuje ci samozaparcia w dążeniu do celu? Może poddajesz się po pierwszej drobnej porażce, chociaż każdy, kto coś osiągnął, wie, że są one nieuniknione. Albo boisz się tego, co o twoim planie na życie powiedzą znajomi albo rodzina? W końcu nawet najbardziej życzliwi ci ludzie mogą ulegać stereotypom. Zdaniem Yung, warto te lęki i problemy spisać na kartce, a potem bardzo świadomie ułożyć plan walczenia z nimi.

 

Gdy rozpracujesz podstawy, przejdź do strategicznego planu dla late bloomera. Yung radzi, aby zdefiniować sobie cel, a następnie rozpisać krok po kroku, co musimy zrobić, aby przejść z punktu A (dzisiaj) do punktu B (tam, gdzie chcesz być). Dla ułatwienia te kroki mogą być podzielone na cztery obszary. Pierwszy to edukacja, czyli czy musisz dodać jakieś szkolenia, certyfikaty albo studia? Jeśli tak, to wypisz sobie, co i kiedy zrobisz. Drugi krok to inne potrzebne zasoby finansowe i materialne – samochód? Pieniądze na start? Jak je zorganizować? Ile to zajmie? Czy na pewno są potrzebne? Pamiętaj: zacznij od małych rzeczy. Krok trzeci to sieć kontaktów: kogo musisz poznać? Z kim rozmawiać? Kto może cię polecić? Do jakich stowarzyszeń warto dołączyć? Na jakie spotkania pójść? Do kogo wysłać maile? Pamiętaj, rozpisz to szczegółowo, z nazwiskami i datami. Zacznij wychodzić do ludzi i rozmawiać już dziś. Krok czwarty to mentorzy. Znajdź sobie kogoś, kto będzie twoim zawodowym doradcą i pomoże ci przetrzeć szlaki.

Raz na miesiąc zrób rachunek sumienia, oceniaj plan i to, co już zrobiłeś. Celebruj każdy mały sukces, bo tylko małymi krokami można coś zbudować. Nagradzaj się. Nim się obejrzysz, zostaniesz late bloomerem. A za parę lat nikt już nawet o tobie tak nie powie. Będziesz specjalistą w swojej dziedzinie albo po prostu spełnionym człowiekiem.

Więcej:karierapraca