Na Bałkanach kobieta może zostać mężczyzną. Bez operacji, hormonów, urzędniczych procedur

„Bóg jest z nami, mężczyznami” – mówią Albańczycy. Nic dziwnego, że na Bałkanach są kobiety, które postanowiły żyć jako mężczyźni. Pozwala im na to średniowieczne prawo.

To zaprzysiężone dziewice – burrneshe, virgjineshe. Dla rodziny, społeczności są mężczyznami. Kobiety stają się nimi bez operacji, hormonów, urzędniczych procedur i ideologii gender. W różnym wieku przysięgły czystość lub zachowanie dziewictwa – sobie, rodzinie, lokalnej starszyźnie. Zrezygnowały z kobiecych atrybutów, przyjęły męskie imiona, ścięły włosy, nałożyły męskie odzienie.

Do „bycia mężczyzną” przyznaje się kilkadziesiąt kobiet w Albanii, Kosowie, Macedonii, Czarnogórze, ale mówi się nawet o kilkuset. Niektóre podjęły decyzję samodzielnie, za inne zdecydowała rodzina. Dziś mają średnio po 60 lat, najstarsze są już po osiemdziesiątce.

 

ŚREDNIOWIECZNE KORZENIE

Prawa kobiet w religijnie ortodoksyjnych środowiskach na Bałkanach są bardzo ograniczone. Życie chrześcijan i muzułmanów zamieszkujących odległe górskie tereny Albanii, Kosowa i innych dalekich bałkańskich zakątków reguluje Kanun Leke Dukagjini – najbardziej znany średniowieczny zapis albańskiego prawa zwyczajowego. W formie ustnej prawo to istniało zapewne już w epoce brązu. Kanun (Kanon) przyjął nazwę od Leke Dukagjini (1410-1481), księcia i towarzysza bohatera narodowego Albańczyków Skanderbega (1405-1468). Czy to Dukagjini zebrał prawa przekazywane z pokolenia na pokolenie w kodeks, nie wiadomo. Z pewnością jednak to nie on je spisał – dokonał tego dopiero na początku XX w. franciszkanin Shtjefen Gjeęovi (1874-1929), badacz folkloru i kultury albańskiej.

W górach obowiązuje patriarchat. Kobiety – jako własność rodziny – muszą po ślubie przenosić się do męża (często poddawane są przez panią domu „próbom” podległości w nowej rodzinie). Nie mogą palić, pić, nosić zegarka, głosować. Nie mogą kupować ziemi, pojawiać się w niektórych instytucjach publicznych, prowadzić pojazdów i wykonywać wielu innych zajęć. Można zmusić dziewczynę do wyjścia za mąż; rodzice opornej sami mogą wręczyć naboje kandydatowi do ręki córki, by ją bezkarnie zabił, gdyby chciała uciec. Jeśli kobieta odmówi, jej decyzja jest karą dla niej samej, bo nie może poślubić innego, póki były narzeczony żyje, nawet jeśli on ożenił się z inną (par. 42-43). Mąż może żonie pozwolić pracować, ale ma prawo ją bić i porzucić w pewnych sytuacjach. Jeśli ona sprzeniewierzy się małżeństwu, naruszy zasady gościnności (!) i mąż może ją bezkarnie zabić. Nabojami od jej rodziców (par. 57).

To mężczyźni zapewniają rodzinie pozycję, bezpieczeństwo, dochody. Domostwo z samymi kobietami jest bezbronne, skazane na łaskę obcych. Rodzina uważa więc brak syna za złą wróżbę, bywa z tego powodu uznawana za wyklętą. Co ciekawe, Kanun pozwala kobietom na „zaprzysiężone dziewictwo” (i na służbę u księdza), a więc przejęcie męskiej roli. Ten zapis umożliwił samodzielne przetrwanie wielu kobietom i ich rodzinom.

 

JAK ZOSTAJE SIĘ „DZIEWICĄ KANUNU”

Jeśli w rodzinie rodziły się same dziewczynki, jedną z nich wychowywano na chłopca. Rodzina nie miała wyboru. Narodziny chłopca przyjmowane są z radością, dziewczynka to wciąż kłopot. W przypadku dziś już ponad- sześćdziesięcioletniej wirdżiny Haki to derwisz przepowiedział, że będzie chłopcem. Od narodzin chowano ją więc jak chłopca. Ale niektóre z „dziewic Kanunu” – jak je się nazywa – wybrały przywilej bycia mężczyzną, aby uniknąć niechcianych aranżowanych małżeństw bez czynienia afrontu rodzinie. Decyzja jest dla burrneshe nieodwracalna. Złamanie przysięgi może być karane nawet śmiercią.

Antropolodzy wspominają, że niektóre burrneshe tak silnie odczuwają „nową płeć”, że tracą okres. W swym nowym wcieleniu prowadzą interesy, zarabiają pieniądze, prowadzą samochody, noszą broń, chodzą na polowania, piją i palą. Są nadzwyczaj szanowane. Pełnią rolę pomostów między płciami w rodzinach, ich opinie są kluczowe.

 

Warto zaznaczyć, że społeczna zmiana płci nie jest równoznaczna z homoseksualizmem czy transwestytyzmem. Niemniej – jak wskazuje np. lingwistka i antropolożka z Uniwersytetu Warszawskiego Karolina Bielenin – bywa, że dwie virgineshe żyją razem, prowadzą gospodarstwo i dziedziczą po sobie. To związek posestrimstva (żeński odpowiednik braterstwa). Czy świadczy o formie związków homoseksualnych? Być może. Nie ma na ten temat wystarczających badań.

Pierwsze wzmianki o „zaprzysiężonych dziewicach” pochodzą najprawdopodobniej ze źródeł franciszkańskich. Nawracający Albań- czyków ojciec Cherubino pisał z entuzjazmem w raporcie w 1638 roku, że napotkał dziewczęta, które chcą żyć w czystości, co dawało im uświęcenie, przydawało niezwykłej siły. Sprawiały wrażenie osób „nie z tego świata”. Dla Kościoła dziewice żyjące zgodnie z Kanunem były nadzieją na zakonnice, ascetki, pośredniczki między światem boskim i ludzkim.

Albański historyk i etnolog Injac Zamputi uważa, że żeński celibat mógł zostać wprowadzony przez misjonarzy katolickich w pierwszej połowie XVII wieku. Nie wyklucza jednak, że został zaadaptowany przez Kościół, wykorzystujący ucieczki dziewcząt od przymusowych małżeństw w „dziewictwo Kanunu”. Podróżnik „sułtan” Yahya pod datą 23 października 1617 roku zanotował, że mężczyźni z albańskiego, głównie katolickiego szczepu Kelmend „nie zawierają małżeństw do 30 lat, kobiety do 25. Nie da się odróżnić dziewcząt od mężczyzn, noszą krótkie włosy, nie pozwalają im rosnąć aż do ślubu”.

W połowie XIX wieku austriacki albanolog Johann Georg von Hahn pisał o dwupłciowych kobietach z Pulat, które poświęcają się Bogu i nie wychodzą za mąż. Jako pierwszy wspominał o noszeniu się dorosłych kobiet po męsku. Ścinały włosy, przebierały się, dostawały karabiny, pistolety, jatagany (rodzaj tureckiej szabli). „Dzieje się to pod opieką Kościoła. W parafiach po mszach, w obecności całej społeczności ogłasza się uroczyście, że panna zdecydowała się na życie w dziewictwie i nadaje się jej męskie imię. Odtąd ma być traktowana jak mężczyzna”. Serbski wicekonsul w Kosowie Branislav Nusić wspominał w 1894 r., że w ten sposób Kościół pomagał dziewczętom unikać aranżowanych małżeństw. To ksiądz podczas specjalnej ceremonii ścinał im włosy. Stawały się jednocześnie członkami zakonów trzecich (tercja- rzami) i uzbrojonymi mężczyznami. Niektóre z nich chowano nawet w męskich strojach. Co więcej, spowiadały się jako mężczyźni.

 

NIE PRZYNIÓSŁ NAM WSTYDU

Bedri Gosturani z Albanii urodził się jako Bedrie. Jest wirdżiną. „Żadnej przysięgi nie złożyłem, zdecydowałem się nie wychodzić za mąż i nie zajmować się mężczyznami, pozostać dziewicą, żeby moi bracia nie musieli się mnie wstydzić. Zdecydowałem być im podporą” – wyjaśnia Bedri w filmie Jana Sosińskiego „Bóg jest z nami, mężczyznami”.

Ma krótkie gęste włosy, twarz zrytą bruzdami, ale zachowała pewną delikatność. Nosi się jak mężczyzna: w spodniach, koszuli czy swetrze, kurtce (nie da się przeoczyć zarysu piersi). Pali i pije. Chętnie zagląda do kobiet, dzieci, żartuje z bratankami i bratanicami.

„Bedri nie przysięgał. Powiedział sobie w sercu i nie przyniósł nam wstydu. Jesteśmy dumni, że jest naszym bratem” – mówią bracia Islam, Ukshin i Shkellzen Gosturani. „Mówiliśmy, siostro wyjdź za mąż, miej swoją rodzinę, swoje dzieci. »Nigdy, przenigdy«, powiedziała. Odtąd mamy brata” – opowiada Islam.

 

Inny brat dodaje, że ona na zawsze zrezygnowała z „tych rzeczy”. O rękę Bedrie prosiło wielu, rodzice naciskali na zaręczyny. Powiedziała ojcu, że sama będzie decydować o swoim losie. „Mnie się nigdy nie podobał żaden chłopak, nie myślałam, żeby z jakimś »chodzić«. Nie nosiłam sukienek” – opowiada Bedri.

„Dziewczyny nie chodzą tu do szkoły średniej, nie wychodzą z domu, młodzi nie mają się gdzie poznać” – dodaje. Dlatego do zaręczyn młodych w górskich terenach

Albanii dochodzi dzięki swataniu. Bywa, że ojcowie zaręczają córki w dzieciństwie, nie zostawiają im swobody w tej kwestii. To też skłania niekiedy kobietę do życia jako mężczyzna. Islam, głowa rodziny, podkreśla, jak Bedri sprawdza się w nowej roli: „Dba o zaopatrzenie kobiet w ubiór, bieliznę. To dobry pomost między kobietami a nami. Jest bardzo szanowany, jest »regulatorem«. Kto inny na jego pozycji nie sprawdziłby się”.

 

PŁEĆ W PASZPORCIE

Islam raz mówi o bracie wirdżinie w męskiej formie, raz w żeńskiej. Podobnie ona sama. „W dokumencie jestem kobietą” – zaznacza Bedri. „Ona ma wszelkie cechy męskie. Goli się, używając żyletki, wykonuje męskie czynności, wita gości, jak prawdziwi mężczyźni. Zawsze obracała się w męskim towarzystwie” – mówią bracia.

Kiedy policjanci próbują ją przeszukiwać jak mężczyznę, pokazuje dokumenty, ma je zawsze ze sobą. W kolejkach ludzie nie zauważają, że to kobieta. Wiele razy słyszała: „Co tu robisz, przejdź na męską stronę!”. W publicznej toalecie nie wejdzie do damskiej części, póki nie pokaże dokumentów. „Dobrze jest być mężczyzną, gram z nimi w karty, domino, lepiej się z nimi rozmawia, spędza czas. Mamy pokój męski i dla gości. My, mężczyźni, tu palimy, pijemy rakiję, dzieciom nie wolno wchodzić, tu jesteśmy swobodni” – twierdzi Bedri.

Kiedy Bedrie kończyła swoją szkołę, miała doskonałe oceny. Została sekretarzem komunistycznej młodzieżowej organizacji, władze posłały ją na studia – już w „męskiej skórze”. Lecz inżynieria budowlana jej nie interesowała, po trzech miesiącach ją rzuciła. Potem trzy miesiące pracowała jako księgowa w kooperatywie (czyli rodzaju komunistycznej spółdzielni). „Skończyłam z deficytem 100 tys. leków (waluta albańska), reżim wsadził mnie do więzienia. Ojciec powiedział w sądzie: »Do dziś była moją córką, od dziś nią nie jest«. Dostałam rok więzienia, potem zamieniono go na siedem lat – wspomina Bedri. – Odchodziłam od zmysłów. Nie chciałam żyć. Świadomość niesprawiedliwego oskarżenia najbardziej bolała. Przeklęłam siebie…”. W więzieniu skończyła kurs elektryka, dostała od komunistycznych władz pracę. Dziś dogląda linii elektrycznych w górach za 20 euro miesięcznie.

Bedri cierpi z powodu braku szacunku i miłości ojca: „Chcę wierzyć, że ojciec odrzucił mnie z powodu reżimu”. Islam podkreśla, że rodzice nie osierocili braci, ale ją – Bedriego, tak. „Ma nas, ma ze sto osób wokół siebie! – zaznacza jednak znad szklaneczki z rakiją. – Jestem dwa lata starszy, ale w wielu sprawach to jego pytam o zdanie”.

Bedri pije co rano rakiję. Starannie pościelone łóżko zajmuje niemal całą przestrzeń. Na fotografii z czasów dziewczęcych widać ładną dziewczynę z długimi włosami. „Nigdy nie żałowałam, że tak żyję, że nie mam dzieci. Mam dzieci moich braci” – mówi Bedri Gosturani.

 

NIE MA ODWROTU

Teoretycznie powrót do kobiecej tożsamości jest możliwy, kiedy burrneshe wypełnią obowiązki wobec rodziny albo znikną powody przyjęcia męskiej płci. Ale nie wycofują się z przysięgi, nawet te tęskniące za kobiecością, bo otoczenie mogłoby je odrzucić. Lub ukarać, jak stanowi Kanun.

84-letnia Rabe Lajqi z Rugovy w Kosowie miała 12 lat, kiedy została mężczyzną. „Serbowie zabili ojca, był w ruchu oporu, brat był mały, przejęłam opiekę nad rodziną. Wielokrotnie chodziłam po 25 km między Peje i Pepaj, po 4 i 5 godzin. Nikt by mnie nie dopędził, nawet rowerem! Zawsze chciałam być mężczyzną, byłam nim. Nigdy nie żałowałam, nie tęskniłam do miłości. Miałam karabin i mężczyźni się mnie bali” – śmieje się. Przepędzała ich, kiedy wchodzili jej w drogę w lesie, na polu. Tam kobiecie samej nie wolno pracować, choć wykonuje męską pracę.

Jest filigranowa, ale potrafi i przekląć, i splunąć jak facet. Przyznaje, że dziś by po- flirtowała, ubrała się w suknię, może znalazła sobie męża… Dla niektórych nie jest jednak burrneshą, jest kobietą. Była ponoć zaręczona z chłopcem z innej wsi, choć on umarł i się nie spotkali – tak plotkuje o niej inna burrnesha Mire Llete Lajęi. Miała 8 lat, kiedy przybrała imię Kajtaz, by móc pomagać ojcu i braciom w polu i przy zwierzętach. „Nie ma lepszej nagrody niż szacunek własnego ojca. Pracując za dwóch, zyskałam prawo do mówienia, co chcę. Nikt nie wspomniał o małżeństwie!” – zaznacza.

Niektóre z wirdżin nie chcą w ogóle rozmawiać na temat płci. Są dumnymi mężczyznami, nie chcą stracić szacunku ludzi. Ciężko pracują, mają na głowie gospodarstwa, noszą broń. Ponad 40-letnia Lumia nosi włosy na punka i lubi postrzelać. Inna wirdżina, około 50-letnia Drande, straciła ręce, kiedy jako dziecko bawiła się granatami. Po śmierci ojca za punkt honoru postawiła sobie opiekę nad matką.

 

UROKI MĘSKIEGO ŻYCIA

Wirdżina Diana Rakipi z nadmorskiego Durres podjęła decyzję o „społecznej zmianie płci” w wieku 17 lat. Była piękną dziewczyną, podobała się chłopakom. Po śmierci starszego brata zaczęła nosić się jak chłopak, ścięła włosy. Musiała pozostać fizycznie i mentalnie czysta. Dziewice z wyboru nie mogą nawet o seksie myśleć, jak podkreślała w jednym z odcinków „Kobiety na krańcu świata”. „W wojsku nie przyznałam się, że nie jestem mężczyzną. Nie mogli uwierzyć, że jestem kobietą” – śmieje się siwy zadbany „mężczyzna” w berecie na wojskową modłę, ochroniarz w szpitalu miejskim. Podobnie jak inne wir- dżiny woli spędzać czas z mężczyznami. „Kiedy kobiety zaczynają gadać, nie wiedzą, kiedy skończyć. Są samolubne i egoistyczne” – mówi Diana z papierosem w dłoni. Jest w Durres szanowana. Nigdy niczego nie żałowała. Mogła więcej niż inne kobiety: realizowała siebie i swoje pasje (np. fotografię), chodziła do kawiarni. Chce pozostać w pamięci ludzi jako dobry człowiek.

Około 50-letnia Albanka Sania Hysen Vatoci została chłopcem w wieku 5 lat, chociaż miała starszego brata. Ojciec uznał, że potrzebuje więcej niż jednego syna. „Zabrano mi ubrania, do szkoły poszłam jako chłopak. Wcześniej miałam kolegów i koleżanki, musiałam na nowo się odnaleźć. Ojciec zmarł, kiedy miałam 14 lat, ja pozostałam przy męskiej tożsamości” – opowiada. Kocha pracę kierowcy, a w komunistycznym reżimie kobiety gorzej zarabiały i nie mogły zostać mechanikami czy szoferami. Wprawdzie brakuje jej własnych dzieci, boi się samotności po śmierci chorej matki (brat ma własną rodzinę), ale wie, że już nie ma odwrotu…

„Liki” Thera (ok. 60 lat) z Kosowa jako nastolatka paliła w szkole z chłopakami, ubierała się po męsku, latem pracowała. Wyjechała na studia do Prizrenu. „Żyłam! Koledzy nie widzieli we mnie dziewczyny. Szłam się napić i nie było to nic dziwnego. Byłam jednym z nich, z dwoma zawarłam braterstwo krwi. Poza matką i ciotką spędzam czas tylko z mężczyznami, nie interesuje mnie seks czy miłość. Chcę wybierać sobie pracę, chodzić na ryby, pić rakiję i piwo” – mówi butnie.

Tradycja „dziewicy Kanunu”, kobieto-mężczyzny, powoli umiera na Bałkanach. Niemniej przybranie męskiego stylu życia uchroniło wiele kobiet przed handlarzami ludźmi uprowadzającymi dziewczęta – również w ostatnich dekadach, np. w Kosowie. Ponoć w policji albańskiej służą 20-, 30-letnie burrneshe.

„Zaprzysiężone dziewice” żyjące jako mężczyźni rzadko przyznają się do żalu za odrzuconą kobiecością. Podkreślają dumę z wyboru płci i samodzielnego życia. Zwłaszcza te, które same podjęły decyzję. Młodsze pokolenie cieszy się jednak, że kobiety nie mają już takiego przymusu…


Wszystkie cytaty pochodzą z filmu dokumentalnego J. Sosińskiego „Bóg jest z nami, mężczyznami”; prac: J. Peters i P. Hristowej, „»Der Kanun« Das albanische Gewohnheitsrecht nach dem sogenannten Kanun des Leke Dukagjini (skodyfikowany przez Shtjefen Gjeęovi, niem. tłumaczenie Marie Amelie Freiin von Godin, wstęp Michael Schmidt-Neke); „Franciscan Friars and the Sworn Virgins of the North Albanian Tribes”, Rene Greamux; blog.sojka.ptica.rs