Nikt nie rodzi się zły. Ten człowiek rozmawia z zabójcami [WYWIAD]

Rozmowa Kazimierza Pytko z Arturem Górskim, autorem bestsellerowej serii „Masa o polskiej mafii”. Jego najnowsza książka „Po prostu zabijałem” oparta jest na wyznaniach polskiego seryjnego mordercy.

Focus: Ile osób zamordował bohater twojej książki?

Artur Górski: Siedzi za zabicie kilku, a przyznaje się do kilkudziesięciu. Ta lista jest cały czas otwarta, bo przeciw niemu wciąż są prowadzone czynności prawne i trudno dziś powiedzieć, na jakiej liczbie „głów” się skończy.

Focus: Sam przyznaje się do większej liczby zbrodni, niż mu udowodniono w sądzie. Dlaczego?

A.G.: Zabójcy, którzy już trafili za kratki z dużymi wyrokami, czasem mają skłonność do wyolbrzymiania swoich dokonań. To buduje ich pozycję w więzieniu i sprawia, że skazany ma poczucie, iż… naprawdę
zasłużył na dożywocie. Bardzo długa jest też droga między „wiedzieć o przestępstwie” a „udowodnić je”, wielu prokuratorów nie jest w stanie jej przebyć. Dlatego udowodnienie wszystkich zabójstw, do których
przyznaje się bohater mojej książki, będzie dla organów ścigania trudne.

Focus: Inicjatywa rozmowy z reporterem wyszła od niego, co nim kierowało?

A.G.: Trudno jednoznacznie odpowiedzieć. Nawet ci, którym wydaje się, że ujawniają swą przeszłość jedynie dla sławy i chwały, a nierzadko także pieniędzy, mają zwykłą ludzką potrzebę wyrzucenia z siebie prawdy. Zła przeszłość jest ciężarem i nawet najtwardszy kryminalista ma potrzebę podzielenia się nią z innymi. Czasem żeby się usprawiedliwić,czasem by zyskać potwierdzenie, że dokonał czegoś, co robi na innych wrażenie. Mój rozmówca powiedział mi: skoro i tak już nigdy nie wyjdę na wolność, chcę mieć świadomość, że zrobiłem coś, co było tego warte.

Focus: Co zadecydowało o tym, że zaczął zabijać? Z jego opowieści wyłania się wręcz podręcznikowy wzorzec trudnego dzieciństwa: brak ojca, bicie przez ojczyma, obojętność matki.

A.G.: Wielu przestępców przywołuje swe ciężkie dzieciństwo jako źródło przyszłego zła. Często przyjmuje się takie tłumaczenie z ironicznym uśmiechem, ale czasami nie jest ono dalekie od prawdy. Nikt nie rodzi się zły, ale stać się złym jest stosunkowo łatwo. Myślę, że gdyby nie deficyt miłości w domu i brak akceptacji ze strony kolegów, mógłby nie zostać mordercą. Jego pierwsza zbrodnia to był przypadek, działanie młodego człowieka pod wpływem impulsu, które zakończyło się tragicznie. Historia kryminalistyki to niekończąca się galeria osób, które na pewnym etapie życia pobłądziły i już nie odnalazły właściwej drogi.

Focus: Tytuł książki sugeruje, że jej bohater „po prostu zabijał”, a więc nie działał według planu. Dlaczego zatem to robił?

A.G.: To nie jest typowy seryjny morderca z hollywoodzkiego filmu; nie jest misjonarzem, który „wyrywa chwasty” niczym John Doe z filmu „Siedem”, nie zabija, by rozładować swoje toksyczne emocje. Przed popełnieniem zabójstwa nie tworzy misternego planu jak Kajetan P., ani nie czerpie satysfakcji z sadystycznych pomysłów, które mógłby wcielić w życie. Zabijał, by zdobyć pieniądze. Jednak w moim przekonaniu – być może podświadomie – zabijając mścił się na innych za swoje nieudane życie. To była dla niego gra o niezwykle prostych regułach: albo ja zlikwiduję pionka, albo pionek zlikwiduje mnie. Co nie zmienia faktu, że był seryjnym mordercą w sensie jak najbardziej ścisłym.

Focus: Gdybym go spotkał przypadkiem, dostrzegłbym jakieś znaki, że powinienem się mieć na baczności, bo to bardzo niebezpieczny człowiek?

A.G.: Niestety, seryjni mordercy z reguły nie przypominają mafiosów, od których na kilometr śmierdzi przemocą. To są często pozornie życzliwi ludzie. Jadąc na pierwsze spotkanie z moim bohaterem, spodziewałem się kogoś w rodzaju Hannibala Lectera. Okazał się sympatycznym i inteligentnym człowiekiem, z którym bardzo dobrze mi się rozmawiało. Myślę, że nie bałbym się go spotkać w ciemnej ulicy. Ale lepiej, by do takiego spotkania nie doszło…