Obsesja gawrona

Słyszę, jak Kurczak pochłania chleb z masłem, a zaraz potem utyka po kątach kawałki pieczywa, szeleszcząc i  chrzęszcząc rozrywanym papierem, którym wyłożona jest podłoga jego domku. Nie znam kryteriów, jakimi się kieruje: czy dziecięcym sposobem zostawia sobie najlepsze kąski na później, czy raczej odkłada na czarną godzinę te najmniej atrakcyjne, bez masła, aby do nich wrócić, gdy spiżarka zostanie doszczętnie ogołocona (chociaż w mojej rodzinie to mało prawdopodobne). W gabinecie zazwyczaj nie ma nikogo poza naszą dwójką,więc muszę założyć, że Kurczak zazdrośnie strzeże swojego „majątku” właśnie przede mną.

Krukowate słyną ze swych skłonności do magazynowania pokarmu. Przykładem może być Kurczak – ukochana i już ponaddwudziestoletnia samica gawrona mieszkająca z Esther Woolfson

Nie obrażam się o  to. Wszystkie krukowate są namiętnymi zbieraczami. Gromadzenie, ukrywanie i składowanie pożywienia w rozmaitych schowkach jest zjawiskiem szczegółowo opisanym w literaturze przedmiotu – dowodzi
umiejętności znacznie bardziej złożonych niż zwykłe robienie zapasów na zimę. Wiele ptaków magazynuje jedzenie – chociażby sikory, dzięcioły i niektóre ptaki drapieżne – ale ten zwyczaj właśnie u krukowatych wydaje się przybierać najbardziej rozwinięte i skomplikowane formy. Gdybym od dawna nie przyglądała się Kurczakowi, nie miałabym o tym pojęcia. Wiedziałabym co nieco z książek, jednak nie rozumiałabym obsesyjności, pedantyczności, z  jaką krukowate ukrywają przedmioty. Tymczasem jest to dla nich zachowanie naturalne, z którego mój gawron uczynił prawdziwą sztukę. Choć znawcy tematu uważają, że ptaki z nieograniczonym dostępem do pożywienia nie robią zapasów, Kurczak najwyraźniej stanowi wyjątek. Chomikowanie w jego wydaniu wydaje się zarówno sposobem spędzania czasu – czy też „zawodem” – jak i środkami ostrożności na wypadek głodu. Najpierw wybiera sobie jakąś skrytkę. Potem znosi tam chleb i inne specjały. Ma mnóstwo kryjówek – pod dywanikami, pod gazetami w swoim domku, wewnątrz dużego aksamitnego
pufa, którego szwy od lat skrupulatnie rozpruwa (wolę się nawet nie zastanawiać, co właściwie do niego wpycha). Nie poprzestaje zresztą na samym ukryciu przysmaku: przyklepuje dziobem papier albo dywanik, pod który wetknął zdobycz, przypatruje się krytycznie swojemu dziełu, coś wygładza, coś poprawia, odsuwa się, żeby sprawdzić, czy przedmiot nie wystaje, po czym, wyraźnie niezadowolony, wyjmuje go i zaczyna od początku. Nie zna litości nawet dla chińskiego kobierca pod stołem jadalnym, co zawsze kończy się tak samo – przypadkowym nadepnięciem na skarb Kurczaka przez któregoś z domowników. Później pozostaje mi tylko sięgnąć po skrobak do farby – najlepszego przyjaciela ptasiej sprzątaczki – i usunąć niezidentyfikowane, sprasowane na placek paskudztwo.

Dla gawrona nie ma żadnych świętości. Oto przykład. Kurczak stoi na podłodze i patrzy, jak jem lunch. Daję mu skrawek łososia z wody. Bierze go skwapliwie i natychmiast usiłuje ukryć. Wierzcie mi, gdybym ja była nałogowym chomikiem, wybierałabym inne skrytki niż to ptaszysko, które wsadza mi dziób pod nogawkę dżinsów, a  następnie wciska łososia między sznurowadła buta. Nie reaguję, cierpliwie czekam na rozwój wydarzeń. I słusznie, bo Kurczak waha się przez chwilę, po czym wynosi łososia na korytarz. Przyjmuję, że został zjedzony… chyba że poczuję nagle odór rozkładającej się ryby. Regularnie zaglądam w mankiety spodni na wypadek, gdyby Kurczak zapomniał o jakimś zagrzebanym smakołyku. Jeśli do schowania jest coś, za czym naprawdę przepada, daje z siebie wszystko – najpierw zawija rarytas w kawałek papieru, po czym odwija i zawija ponownie. Często widzę, jak zasłonka w kuchni „sama” się przesuwa – to Kurczak zmienia niestrudzenie kryjówki. Ostatnio najbardziej lubi ukrywać kozi ser. Czasem taka zabawa trwa cały dzień – ser pojawia się i znika, jest podjadany i upychany gdzieś z powrotem, a  na koniec, już zeschnięty, wydłubywany (przeze mnie) spod wykładziny, na której stoi ptasi domek.

Największe bodaj osiągnięcie Kurczaka, kryjówka doskonała, znajduje się na jednej z kuchennych ścian – nad listwą przypodłogową, w punkcie, gdzie widać gołe drewno, bo brakuje tam tapety i tynku. Wykopalisko – gdyż jest to bardziej rozkop niż zwykła dziura – składa się z czterech poziomych szczelin pomiędzy deskami. Z zasnutej pajęczynami ciemności wyzierają szary gips, zaprawa murarska, końskie włosie – materiały użyte przez wiktoriańskich budowniczych do wypełnienia przestrzeni między masywnymi granitowymi blokami. Obszar wykopalisk, liczący mniej więcej 12 na 20 centymetrów, o nieco nieregularnych, pofałdowanych krawędziach, powiększa się nieznacznie, lecz nieubłaganie dzień po dniu, rok po roku niczym powoli, ale uparcie przesuwająca się płyta tektoniczna. Kurczak jest architektem, archeologiem zarządzającym tym przedsięwzięciem. Nie próbuję już zalepiać dziury ani zapobiegać jej dalszemu powiększaniu. Zrozumiałam, że to oznaczałoby działanie wbrew naturalnym instynktom Kurczaka i być może także ambicjom. Nie wiem, do czego dąży ten ptak. Akceptuję jednak fakt, że wykopalisko jest, nawet jeśli nie dziełem życia mojego gawrona, to ważną jego częścią.

Dzięki kuchennej ścianie kolekcja może rozrastać się w nieskończoność. Kurczak wtyka w otwór zarówno skrawki jedzenia, jak i strzępki papieru. Ogromną przyjemność sprawia mu wyciąganie różnych rzeczy z koszyka przeznaczonego na prasę kolorową i codzienną, listy oraz świstki-z-którymi-pewnego-dnia-coś-  trzeba-będzie-zrobić. Interesują go szpargały wszelkiego rodzaju – stare paragony czy koperty po wyciągach z rachunku bankowego – które wpycha między deski z przeświadczeniem, że kiedyś mogą się przydać. Kuchenną ścianę postrzegam jako coś więcej niż styl życia Kurczaka. Ona jest jego własnością. Jednak od czasu do czasu upchnięte w niej papierzyska wymykają się długiemu chwytnemu dziobowi i osuwają w przestrzeń pod domem, skąd są zabierane przez jakąś stukniętą mysz przerabiającą je na trociny do umoszczenia gniazda.
A może po prostu czekają na dzień, w którym struktura domu, podobnie jak struktura wszechrzeczy, rozpadnie się, rozsypie; na dzień, w którym archeolodzy, bezsilni wobec zagadki karteluszków przechowywanych w fundamentach, z pewnością wyciągną niewłaściwe wnioski. Ze smutkiem myślę o ich porażce; o tym, że nie zdołają dostrzec, opisać ani rozsławić wielkich przymiotów ducha, wdzięku i inteligencji krukowatych.

 

Prezentowany fragment pochodzi z książki autorstwa Esther Woolfson „Corvus. Życie wśród ptaków”, która ukaże się w Polsce w 2012 r. nakładem Wydawnictwa W.A.B., w przekładzie Joanny Wajs i Adama Pluszki i pod patronatem „Focusa”. Więcej informacji: www.wab.com.pl

Więcej:Przyroda