Wrażliwość: dar czy przekleństwo? Zmierz się z nią

Tworzenie własnej historii i polubienie siebie wymaga wielkiej odwagi. Na początku trzeba się zmierzyć ze swoją wrażliwością: uwierzyć, że to nie słabość, ale siła, którą warto wykorzystać.
Wrażliwość: dar czy przekleństwo? Zmierz się z nią

Brené Brown, dzielna Teksanka w piątym pokoleniu, wychowana w rodzinie, której mottem było zwięzłe zdanie: „Załaduj i jedź”, jeszcze kilka lat temu była przekonana, że wrażliwość oznacza słabość. Że każdego ranka trzeba wstać, zacisnąć zęby i robić to, co należy – czyli załadować i jechać. A wszystko, co nie jest zaciśnięciem zębów, jest oznaką słabości. Pewnego dnia poszła do psychoterapeutki i powiedziała: Jak ja nienawidzę swojej wrażliwości! – Tak? – zainteresowała się psycholożka. – A czego nie lubisz najbardziej? – Nie znoszę bać się tego, że ktoś znowu mnie zrani, boję się rozczarowań, niepewności. To niezmiernie bolesne. Wrażliwość jest czymś bardzo skomplikowanym i powoduje niezmierny ból.

Wtedy usłyszała od swojej rozmówczyni: – Tak, wiem, o czym mówisz. Wrażliwość to coś pięknego.

No właśnie: wrażliwość jest straszna czy piękna? To dar czy przekleństwo? Zastanawiając się nad tym problemem, Brené Brown porzuciła zawód menedżera, zatrudniła się jako barmanka i kelnerka, potem została pracownikiem socjalnym i w końcu naukowcem. Po czym napisała bestsellerową książkę „Z wielką odwagą”, która otworzyła jej drzwi do programu Oprah Winfrey „Super Soul Sunday”. Ale zanim do tego doszło, pięć lat temu nagrała wystąpienie TED dotyczące wrażliwości i akceptowania niedoskonałości. Nie miała pojęcia, jaka będzie reakcja i czym się to dla niej skończy.

Obejrzało je ponad 11 milionów osób, a Brown stała się ekspertką nie tylko od wrażliwości, ale i od odwagi. Pojawił się bowiem przeciwnik, któremu musiała stawić czoło.

 

Po co mi to było?

Kiedy wystąpienie Brown na TED stało się popularne, w prasie i radiu pojawiło się mnóstwo wiadomości na jej temat i wywiadów z nią. „Dostałam wyraźne przykazanie od mojego męża i terapeutki, żebym pod żadnym pozorem nie wchodziła online i nie czytała komentarzy. Więc co zrobiłam? Weszłam online i zaczęłam czytać komentarze” – wyznaje Brown. „Czytałam: »Oczywiście, że Brené Brown zajmuje się akceptowaniem niedoskonałości, a jaki ty miałbyś wybór, gdybyś tak wyglądał«. »Powinnaś poczekać z mówieniem o poczuciu wartości, kiedy schudniesz 15 funtów«. »Szkoda mi twoich dzieci«. »Jakie to musi być trudne, być jej mężem«. Jako wyszkolony specjalista w zakresie zdrowia psychicznego zrobiłam najlepszą rzecz, jaka mi przyszła do głowy: wzięłam słoik masła orzechowego, koc i oglądałam przez 10 godzin »Downtown Abbey«. Cały czas myślałam, że nie powinnam była występować, pokazywać się, odsłaniać, że to nie było tego warte. Ze strachem myślałam: »Nie chcę, żeby kończył się odcinek. Chcę dalej oglądać, a nie wracać do mojego prawdziwego życia«” – opowiada Brown.

Na szczęście dla wszystkich wróciła do realności. Pierwszą rzeczą, na którą natknęła się w sieci, był cytat z przemówienia Theodore’a Roosevelta z 1910 roku wygłoszonego na Sorbonie (patrz ramka). „Kiedy przeczytałam ten akapit, pomyślałam: takim człowiekiem chcę być. Chcę być na arenie, chcę być odważną osobą. Chcę spędzić moje życie z wielką odwagą. A prawda jest taka, że jeśli będziesz się odsłaniać, pokazywać, to zawsze dostaniesz po tyłku” – wyznaje Brené Brown. Dlaczego? „Bo żyjemy w świecie, w którym każdy jest krytykiem, każdy jest cyniczny, każdy ma tysiąc porad, jak mógłbyś poprawić to, co robisz. A jedynie garstka ludzi tak naprawdę pokazuje siebie takimi, jakimi są. Chcę być odważna i jednocześnie chcę mieścić się tuż pod czujnikiem radaru, ale nie wydaje mi się, żeby to było możliwe jednocześnie. Myślę, że możemy wybrać komfort albo odwagę, ale nie możemy wybrać jednego i drugiego jednocześnie, bo rzadko kiedy odważne działanie jest jednocześnie komfortowe”.

 

Odwaga kontra wygoda

Życie jest pełne małych i dużych aktów wrażliwości i odwagi. Bez nich nie spotkalibyśmy nigdy ukochanych bohaterów książek dla dzieci i filmów dla dorosłych. Kto nie pamięta odwagi dziewięcioletniego Bo Wilhelma Olsona, który jako książę Mio biegnie do komnaty rycerza Kato, trzymając w ręku miecz, którym niedługo przetnie mu jego kamienne serce? Albo sceny wchodzenia na stół ze „Stowarzyszenia umarłych poetów” czy tańca Billy’ego Eliotta przed zdumionym ojcem?

 

W jednym z odcinków serialu „Togetherness” („Bliskość”) główna bohaterka Michelle, niepracująca mama dwójki dzieci i partnerka nadwrażliwego męża, zdobywa dla swojej drużyny zwycięstwo w (idiotycznej zresztą) grze, w której musi przebiec kawałek boiska, żeby zabrać puszkę. Niby nic, a jednak to ONA wygrała, podczas gdy reszta drużyny dała się pokonać. Zdaniem Roberta Kroola, diagnostyka rozwojowego, mentora z 25-letnim stażem i autora książki „Na okruchach uważności”, odwaga to eufemistyczne określenie umiejętności wyrażania siebie. Jeśli pozwalamy sobie na pełną ekspresję, rodzą się rzeczy, o których w skrytości marzyliśmy. To naprawdę cenna umiejętność i użyteczna forma pracy nad sobą. Czy można nauczyć się odwagi?

„Zdecydowanie tak. Można uczyć się żyć odważnie. To są codzienne wybory zgodne lub niezgodne z naszymi wartościami. To codzienna praca i praktyka” – mówi Joanna Chmura, trenerka i coach, jako jedyna w Polsce prowadząca warsztaty metodą Brené Brown. „Pierwszy krok to uświadomienie sobie, co nam przeszkadza wybierać odwagę, czyli dlaczego zwycięża komfort, a drugi krok to świadome wybieranie odwagi, kiedy kusi wygoda, bezpieczeństwo i nie-wychylanie się. Odwaga to decyzje zgodne z naszymi wartościami i tym, jak czujemy, a nie jak chcieliby inni”.

Ona sama musiała się zdobyć na odwagę, żeby przelecieć przez ocean i w Teksasie, jako jedyna Polka i jedna z pięciu Europejek, zdobyć certyfikat u samej Brené Brown. Jej warsztat różni się od innych tego typu warsztatów mających uczyć ludzi jakichś kompetencji. Dotyka i wzmacnia to, co zwykliśmy przed innymi ukrywać lub nieznacznie tylko odsłaniać, czyli naszą wrażliwość. „Ten sposób pracy daje siłę ludziom, którzy być może do tej pory uważali, że ich delikatność, wrażliwość nie pozwala się im realizować” – mówi Joanna Chmura. „Daje im do ręki narzędzia, dzięki którym potrafią przekuć swoją wrażliwość na odwagę i robić odważne rzeczy, o których od dawna marzyli”. Odcięcie się od wrażliwości i udawanie twardziela jest niczym więcej, jak tylko zaprzeczaniem własnej naturze.

Chwała tym, którzy walczą

„Nie krytyk się liczy, nie człowiek, który wskazuje, jak potykają się silni albo co inni mogliby zrobić lepiej. Chwała należy się człowiekowi na arenie, którego twarz jest umazana błotem, potem i krwią, który dzielnie walczy, który wie, co to jest wielki entuzjazm, wielkie poświęcenie, który ściera się w słusznych sprawach, który w swych najlepszych chwilach poznał tryumf wielkiego wyczynu, a w najgorszych, gdy przegrywa, to przynajmniej przegrywa z wielką odwagą, nie chcąc, aby jego miejsce było wśród chłodnych i nieśmiałych dusz, które nigdy nie poznały ani smaku zwycięstwa, ani smaku porażki”.

„Jeżeli odcinamy się od swojego emocjonalnego życia ze strachu, że koszt będzie zbyt wielki, że będziemy cierpieć – oddalamy się od tego, co nadaje naszemu życiu sens” – dodaje Chmura.

Dlaczego jednak tak skwapliwie odrzucamy naszą wrażliwość? To proste: kojarzy nam się ona z tak przykrymi uczuciami jak lęk, wstyd, żal, smutek i rozczarowanie. Na te emocje nie ma miejsca ani czasu w świecie, w którym nagradzany jest sukces, wspinanie się po szczeblach kariery bez zbytniego zważania na uczucia innych ludzi. A w odwadze nie chodzi o wygraną czy przegraną, o skopanie tyłka. Chodzi o pokazanie się takim, jakim jestem, kiedy nikt nie daje gwarancji, że mi się uda – przekonuje Brené Brown.

 

Wyjść na arenę

Do pokazania się, o którym mówi Brown, dochodzi zwykle na arenie, na którą wchodzimy ze swoją wrażliwością. Jest to największy akt odwagi, na jaki można sobie pozwolić. Trzeba publicznie przyznać się do wartości, które są dla nas ważne, i być przygotowanym na to, że spotka nas za to krytyka. Kilka miesięcy temu na takiej arenie znalazła się Ewa Trzcińska, doradca zawodowy w MWK OHP w jednostce Młodzieżowego Centrum Kariery w Myszyńcu, która zdecydowała się kandydować na burmistrza w swojej miejscowości. „Młodzi ludzie stąd wyjeżdżają za granicę. Myszyniec jest nazywany Ciemnogrodem, nie ma społecznej integracji – chciałam to zmienić – mówi Ewa Trzcińska. – Oczywiście, bałam się. Miałam świadomość, że skończy się plotkami, jak w przypadku każdej osoby, która u nas wychodzi przed szereg. Największy strach miałam przed »klamkowaniem«, czyli chodzeniem od domu do domu i opowiadaniem ludziom o swoim programie wyborczym. Chciałam, żeby odbierano mnie jako lidera, a nie władcę. Okazało się, że nie było to tak straszne, jak mi się wydawało”.

Ewa Trzcińska przegrała, ale nie żałuje wyjścia na arenę. „Cieszę się, że tego doświadczyłam. Uważam, że nie poległam na żadnym polu, a co więcej – wygrałam w miejscowości, którą »oklamkowałam«. Ludzie pytają mnie, czy znowu będę kandydowała – mówi Ewa Trzcińska. – Myślałam, że ta moja odwaga to głupota, a teraz wiem, że zrobiłam dobrze”.

Ale pani jest odważna! – słyszy Joanna Keszka, właścicielka portalu Barbarella.pl i sklepu z gadżetami erotycznymi, za każdym razem, kiedy prowadzi szkolenie na temat seksualności kobiet. Miała być akuratną panią prawnik, ale wybrała, a raczej wymyśliła sobie kompletnie nowy zawód: walkę ze stereotypami na temat seksu i seksualności kobiet. „Nie można się kierować strachem. Nie chciałam być pierwszą, która da się sfotografować z wibratorami, napisze o tym książkę i jeszcze publicznie przyzna, że lubi seks. Ale ktoś musiał to zrobić. Zawstydzanie i zastraszanie seksem jest społecznie bardzo szkodliwe. Wywołuje w kobietach poczucie winy i należy z tym walczyć” – mówi Joanna Keszka.

Co było jej areną? Chyba akcja „Dobre wibracje są dla kobiet”, którą wymyśliła i zorganizowała kilka lat temu.

 

Jak się polubić?

Pielęgnowanie odwagi i wrażliwości najlepiej zacząć od budowania akceptacji/miłości do siebie samego. Prowadzi do tego pięć kroków – postaw, które warto praktykować.

1. Wdzięczność. Prowadź  dziennik wdzięczności – czyli każdego dnia na koniec zapisuj, za co dzisiaj jestem sobie wdzięczna/y?

2. Uważność na swoje potrzeby. Stosuj praktyki medytacyjne, które będą podstawą do badania twoich potrzeb. Kiedy wiemy, czego nam potrzeba, łatwiej nam po to sięgnąć. Zanim wstaniesz z łóżka, weź głęboki wdech i wydech. Zadaj sobie pytania: jak się czuję, co jest we mnie, czy potrzebuję być dzisiaj spokojny, radosny, otwarty, a może odważny? To trochę tak jakbyśmy umawiali się ze sobą, co będzie naszym stanem przewodnim na cały dzień.

3. Wyrozumiałość wobec samego siebie. Ludzie odważni próbują nowych rzeczy, a to wiąże się z ryzykiem, że czasem coś nam nie wyjdzie. Jeśli coś ci się nie powiedzie, spraw, aby twój wewnętrzny monolog przypominał wypowiedź do osoby, którą kochasz, np. do dziecka. Zamiast mówić do siebie: „Jestem głupi i beznadziejny, nic nie potrafię dobrze zaplanować”. Powiedz: „Nie rozplanowałam tego dobrze. Każdemu może się to czasem zdarzyć. Miałem ostatnio mnóstwo na głowie. Następnym razem potrzebuję dać sobie więcej czasu”. Napisz do siebie list o tym, za co siebie lubisz i szanujesz.

4. Podążanie za swoimi potrzebami. Za każdym razem, kiedy chcesz zrobić komuś przysługę, zastanów się, czy robisz to dlatego, że jest w tobie taka potrzeba, czy dlatego, żeby komuś nie zrobić przykrości. Np. zgłaszasz się jako wolontariusz do pomocy w organizacji jakiegoś wydarzenia w przedszkolu, chociaż wiesz, że nie zdołasz się z tego wywiązać i będzie cię to kosztowało dodatkowy stres. Powiedz, że tym razem nie dasz rady wziąć udziału w wydarzeniu, ale wiedząc o kolejnym, chętnie zaplanujesz sobie na nie czas z wyprzedzeniem.

5. Śmiej się, śmiej. Dr Stuart Brown w książce zatytułowanej „Play” rozprawia się z mitem, że dorosłym zabawa jest niepotrzebna. Po pierwsze jest potrzebna, a po drugie stanowi o dobrostanie psychicznym. Zaplanuj więc czas na zabawę, na śmiech lub taniec – na coś, co sprawi, że się uśmiechniesz.

Popakowała do kartonów gadżety erotyczne i postanowi-ła pojechać w kobiece miejsca, ale kompletnie niekojarzące się z seksem. Do szkoły tańca, do galerii z rękodziełem dla kobiet. „Przełamujesz strach, dzwonisz do tych miejsc, jesteś przygotowana na potężnego kopa i falę krytyki, po czym oka-zuje się, że wcale tak nie jest. Kilka osób rzuciło słuchawką, ale kilka rozmawiało ze mną zupełnie przyjaźnie. Im bar-dziej konfrontowałam się ze swoim strachem, tym mniej się bałam – opowiada Joanna Keszka. – Wiem, że niektórzy ludzie boją się przychodzić na moje warsztaty, więc nawet jeżeli uczestników jest dosłownie kilkoro, zawsze gratuluję sobie i im odwagi, że zdecydowali się przyjść”.

Każdemu wejściu na arenę będą towarzyszyły głosy krytyczne. Odezwą się internetowi hejterzy (Paweł Droździak, psychoterapeuta, mówi o nich, że są podszyci nieprawdopodobnie ciężkim do udźwignięcia strachem), którzy zasiądą w najtańszych miejscach i bez względu na to, co powiesz i tak ocenią, że jesteś gruba(y), brzydka(i), niewyżyta(y) lub po prostu nie udałaś(eś) się matce naturze. Pojawią się także głosy krytyczne ze strony rodziny i znajomych („Może to jeszcze nie ten czas”, „Czy naprawdę się na to odważysz?”, „Myślisz, że masz w sobie tyle siły?”, „Przecież tak nie wypada”), ale także ze strony społeczeństwa („Kobiety/mężczyźni się tak nie zachowują”). Nie ma skutecznego sposobu na krytyków, trzeba ich cierpliwie znosić. Najlepszymi sprzymierzeńcami, których trzeba posadzić w loży swojej areny, są wyrozumiałość wobec siebie i empatia.

Zbadaj się

ODPOWIEDZ SOBIE NA NASTĘPUJĄCE PYTANIA:

  • Kim się stajesz, kiedy dajesz się wpędzić w poczucie wstydu, i jak się przed nim chronisz?
  • Do kogo się zwracasz, by przejść przez wszystkie złośliwości, płacze i ucieczki czy próby przypodobania się innym?
  • Co wymagającego dużej odwagi możesz dla siebie zrobić, kiedy czujesz się mały i skrzywdzony?
  • Czy twoje wydawanie pieniędzy, hazard, jedzenie, picie, zbawianie świata, perfekcjonizm, ciągłe zamartwianie się, ciągła praca (niepotrzebne skreślić) przeszkadzają ci w byciu autentycznym?
  • Czy ci nie pozwalają na okazywanie uczuć, szczerość, wyznaczanie granic i przekonanie, że jesteś wystarczająco dobry?
  • Czy korzystasz z nich po to, żeby uciec od rzeczywistości?
 

Jesteś wystarczający taki, jaki jesteś

Prof. Kristin Neff, amerykańska psycholożka z University of Texas w Austin, przyjrzała się wyrozumiałości wobec siebie – współczuciu dla siebie samego. W książce „Self-Compassion” wyróżniła jego trzy składniki. Pierwszy to życzliwość wobec własnej osoby. A podstawowe pytanie, jakie warto sobie zadać, myśląc o tym, czy jest się wobec siebie współczującym, brzmi: „Czy mówię do siebie w taki sposób, w jaki mówię do osób, które kocham?”. „Kiedy coś mi się nie uda, czy pierwszą moją reakcją jest: »Boże, ale jestem głupia, dlaczego to zrobiłam?«; a może po prostu mówię do siebie tak jak do małego dziecka: »Hej, jesteś niedoskonała, zrobiłaś błąd, to w porządku«” – radzi Brené Brown.

Drugim elementem współczucia wobec siebie jest hasło: „Wielu ludziom to się zdarza”. Kiedy spotka nas niepowodzenie, trudność, dobrze jest powiedzieć sobie: „Nie jestem sam, miliony ludzi mierzą się z podobnymi problemami, niezależnie od tego, jak samotni, wykluczeni czy inni się czujemy”.

Trzecim, niezwykle ważnym elementem jest empatia, zdolność współodczuwania z drugim człowiekiem. Ale – uwaga! – nie chodzi o mówienie: „Jest mi ciebie żal”. „Nic nie pogłębia wstydu bardziej, niż kiedy ktoś mówi: Oooo, jaka ty jesteś biedna” – mówi Brené Brown. Praktykujmy więc empatię, uczucie bycia z kimś w tym, co przeżywa, a nie postawę: „Miejsce, w którym teraz jesteś, jest beznadziejne, dobrze, że mnie tam nie ma”. „Empatia i wyrozumiałość wobec samego siebie to praktyki, które są sercem odwagi” – konkluduje Brené Brown.

Uważna wrażliwość

Dla Roberta Kroola, autora książki „Na okruchach uważności”, wrażliwość to umiejętność zatrzymania się przy swoich emocjach w danej chwili. „Wsparta uważnością, do której zachęcam, tworzy obecność o mocnych fundamentach. Obecność zaś to wielka siła koncentracji – mówi Robert Krool. – Wartością w miejscu pracy jest zauważyć nasze najskrytsze myśli, uczucia, oceny. To wymiana informacji ze swoim ciałem. Tak rodzą się wartościowe pytania: co chcę ukryć przed światem lub przed sobą? Co wypieram lub wypierałem przez lata? Od czego uciekam?”.

Zdaniem Kroola wrażliwość nie oznacza wcale bezradności, czyli trwałego zawieszenia się na jakimś uczuciu, ani tym bardziej – bezsilności czy rozczulania się nad sobą i przyjmowania roli ofiary. Niektórzy mylą te pojęcia. Trwałe zawieszenie na strachu prowadzi do zaniku twórczości, uważnego działania i w końcu do bycia „wielkim nieobecnym w pracy lub w domu”. Wrażliwcom to nie grozi.

 

Odwaga, wstyd, perfekcjonizm

Tym, co mocno przeszkadza nam w odważnym wyjściu na arenę i zaprezentowaniu całego siebie, jest wstyd. Gdy Brené Brown opowiada o wstydzie, ludzie przeważnie reagują dwojako. Jedni mówią: „Nie mam pojęcia, co to jest, ale na pewno nie ma nic wspólnego ze mną”. A drudzy: „Dokładnie wiem, o co chodzi, ale nie chcę o tym rozmawiać”.

Prawda jest taka, że nasz organizm fizjologicznie reaguje na słowo: „wstyd” – słysząc je, po prostu się kurczymy i najchętniej byśmy chcieli o nim zapomnieć. Dlatego tak ważne jest, żeby ze swoim wstydem się zmierzyć. Podczas warsztatów Joanny Chmury moment stanięcia oko w oko ze swoim wstydem jest punktem kulminacyjnym. To chwila o największym ładunku emocjonalnym: mogą pojawić się łzy i trudność w mówieniu o sobie, a jednocześnie ulga i poczucie wolności. „Sięgamy po doświadczenia z różnych etapów życia, żeby prześledzić, co nas zawstydzało kiedyś i powodowało, że się wycofywaliśmy, a co nas zawstydza i blokuje teraz. Zidentyfikowanie momentów, w których zaczęły się formować pewne nawyki, jest istotne w procesie ich zmiany i na drodze wzmacniania odważnego bycia sobą, tu i teraz – mówi Joanna Chmura. – Przez całe życie może nam towarzyszyć wstyd w określonych sytuacjach, np. gdy mamy publicznie zabrać głos albo gdy ktoś wygłasza komentarze na temat naszego ciała. Już samo uświadomienie sobie tej prawidłowości, zaakceptowanie jej, może dać pożądany efekt, np. doprowadzić do decyzji o gotowości do zmiany pracy, której nie lubimy, czy wyjścia z relacji, w której nie chcemy być”.

Jak podkreśla Brené Brown, wstyd jest najbardziej pierwotną ludzką emocją. Nie doświadczają jej jedynie ci, którzy nie mają zdolności budowania związków czy empatii. Na wstyd jest jeden sposób: znaleźć w sobie tyle siły, żeby opowiedzieć o nim. Przy czym warto zrozumieć różnicę między wstydem, poczuciem winy, upokorzeniem i zakłopotaniem. „Wstyd może się wyrażać zdaniem: »jestem głupi«, a poczucie winy – »zrobiłem coś głupiego«. To ogromna różnica. Odrzucenie wstydu z powodu tego, że się ma takie, a nie inne cechy, jest niezmiernie ważne, bo wstyd jest istotnie związany m.in. z nałogami, depresją, przemocą” – ostrzega Brené Brown.

 

Naukowcy przyjrzeli się 5-klasistom skłonnym do wstydu i tym skłonnym do poczucia winy. Badania trwały aż do ostatniej klasy liceum i dowiodły, że nastolatkowie skłonni do wstydu byli bardziej narażeni na wyrzucenie ze szkoły, samobójstwa czy ryzykowne działania związane z narkotykami, alkoholem i seksem. Dzieci skłonne do odczuwania winy (ale nie wstydu!) częściej kończyły szkołę, dostawały się na studia i udzielały się społecznie.

Wstyd jest powiązany także z perfekcjonizmem. Jak? W prosty sposób: robię wszystko na 100 proc., żeby nikt się nie dowiedział, ile we mnie niedoskonałości i wrażliwości. A może już czas, żeby właśnie to w sobie pokazać? Jak się odważyć? „Jestem niedoskonała, wrażliwa i czasem się boję, ale to nie zmienia faktu, że jestem też odważna i zasługuję na miłość i bliskość” – powtarza Brené Brown. Po 12 latach badań nad ludzkimi historiami związanymi z wrażliwością i odwagą, Brown zaczęła się zastanawiać, co właściwie łączy tych wszystkich ludzi, którzy podzielili się z nią swoimi historiami. I uświadomiła sobie, że cecha, która łączy ich wszystkich, jest tylko jedna, to życie „pełnym sercem”. Co się pod tym kryje? Oni nie są idealni, ba – nawet nie zawsze są szczęśliwi, ale są ludźmi, którzy żyją i kochają całym swoim sercem. Mają zdolność do bycia wrażliwymi i do wielkiej odwagi. Na pewnym etapie swojego życia potrafili porzucić wstyd i pokazać się innym takimi, jakimi są, bez względu na słowa krytyki. Wszystkie dzieła sztuki świata, fotografie, budowle, książki – to owoc wrażliwości ich autorów.

Kiedy Brené Brown pytała swoich rozmówców-wrażliwców o definicję tego, co ich zdaniem oznacza odwaga, otrzymała wiele zaskakujących przykładów. Poczynając od tego, że to „pierwsza randka po rozwodzie”, „mówienie: kocham cię, nie mając pewności, że miłość jest odwzajemniona”, „mówienie nie”, „rozkręcenie własnego biznesu”, aż po „pokazanie napisanego przez siebie wiersza lub narysowanego rysunku”. Trzeba wrażliwości i odwagi, by przyznać się do strachu, być odpowiedzialnym, prosić o wybaczenie, wrócić na boisko po serii porażek. Prawdą jest także to, że ludzie wrażliwi są narażeni na zranienia, na niepewność i na emocjonalne ryzyko. Ale – jak podkreślają badania psychologów społecznych, „wrażliwcy” często lepiej niż „twardziele” radzą sobie z problemami zdrowotnymi, ponieważ są bardziej wyczuleni na niepokojące sygnały wypływające z ich ciała. Zapamiętaj: „wrażliwość to życie”. I odważ się!