Orzeł w sieci

W internecie zamiast polskiego godła mnożą się potworki. Winę za to ponoszą nasi „kreatywni” urzędnicy oraz fakt, że pod względem technicznym obecny herb nie jest przystosowany do epoki cyfrowej.

Przesłuchiwany: Piotr Waglowski

Zawód: Prawnik i publicysta

Specjalizacja: ład prawny w internecie

W sprawie: Czy obecne polskie godło nie nadaje się do użycia w internecie i należałoby je zmienić?

Prowadzący przesłuchanie: Adam Węgłowski

Napisał pan petycję do Prezydenta RP w  sprawie przygotowania jednolitych i nowoczesnych zasad korzystania przez władze z godła państwowego. Czyżby dochodziło do jakichś patologii? 

W różnych środowiskach, np. w Polskim Towarzystwie Heraldycznym, od lat mówiono, że w godle są błędy heraldyczne, m.in. Orzeł Biały ma koronę „zamkniętą” zamiast otwartej i nieprawidłowe trójliście na skrzydłach. Ale jest jeszcze inna sprawa. Wzór herbu RP znajduje się w załączniku do Ustawy o godle, barwach i hymnie Rzeczypospolitej Polskiej oraz o pieczęciach państwowych – został wydrukowany w  Dzienniku Ustaw jako dwuwymiarowe odwzorowanie trójwymiarowej płaskorzeźby. Nie ma jego wersji cyfrowej, wektorowej, która nadawałaby się do zmniejszania na drukach, na stronach internetowych itd. A jeśli np. weźmie się wzór wydrukowany w Dzienniku Ustaw i pomniejszy, wychodzi z niego ciemna plama!

Nasze godła wiele razy w dziejach się zmieniały. Może te zarzuty to jakiś przesadny puryzm?

Owszem, co władca, to tak naprawdę zmiana godła Rzeczypospolitej. Dlatego, że każdy władca traktował je jako swoje – tak samo jak uważał się za suwerena państwa. Na przykład Batory w polu sercowym polskiego herbu umieścił własny herb Wilcze Zęby. Takie ulokowanie osobistego herbu poparte było jednak tradycją historyczną i heraldyczną, tego nie wymyślał nadworny malarz. Tymczasem ktoś zwrócił mi uwagę na stronę polskiej ambasady w Buenos Aires, na której opublikowano plakat na Dzień Niepodległości, obchodzony przez tamtejszą Polonię. Pojawił się na nim biały orzeł na czerwonej tarczy, w złotej koronie – jednak to nie herb Polski, lecz Frankfurtu nad Menem! Ktoś pewnie ściągnął go z internetu. Ambasada ta posługiwała się też czarnym orłem o koronie tak zmodyfikowanej, że bardziej przypominała czapkę Stańczyka. Wszystko z braku polskiego godła w wersji cyfrowej.

Mamy zmieniać godło, żeby lepiej wyglądało w druku i w internecie?

Ta propozycja zmiany to nie zamach na identyfikację narodową. Chodzi o to, żeby państwo miało znak, z którego wszyscy chcemy i możemy korzystać. Tymczasem panuje chaos. Na przykład Kancelaria Prezydenta RP ogłosiła konkurs na logo. A nie ma żadnego przepisu, który umożliwiałby prezydentowi czy ministrowi jego używanie! Jednak administracja publiczna nie widzi w tym problemu. Ja staram się zabiegać, żeby państwo działało na bazie przepisów. Dlatego wtedy właśnie, kiedy okazało się, że Kancelaria ogłasza konkurs na logo, postanowiłem wysłać list – petycję. Teraz urzędnicy nawet nie mogą go odnaleźć. Całe szczęście, przekazując list, poprosiłem o pieczątkę „Wpłynęło”, więc mam dowód. Na razie sprawa prezydenckiego logo przycichła. Ale – jak to w Polsce – ogłoszono po prostu, że konkurs się zakończył bez wyłonienia zwycięzcy. Nie ma formalnego komunikatu, bo wtedy Kancelaria musiałaby przyznać się do błędu.

Zresztą wokół sprawy używania godła trwa ferment od dłuższego czasu. Już w 2005 r. NIK wydał raport o nieprawidłowościach i konieczności opracowania nowej ustawy dotyczącej symboli państwowych. O tej kwestii pisali też prawnicy, np. konstytucjonalista dr Marcin Wiszowaty. Grafik Aleksander Bąk stworzył stronę www. jakiznaktwoj.pl z propozycją nowego godła. Projektant Andrzej Ludwik Włoszczyński przygotował koncepcję herbu uproszczonego RP, który można byłoby stosować np. w internecie. A studentka ASP Marta Gawin opublikowała pracę dyplomową o stosowaniu godła Rzeczypospolitej, która – z tego, co mi wiadomo – trafiła do urzędników Kancelarii Prezydenta.

Mamy jedno państwo i to państwo powinno mieć jeden znak. Jednak organy ze sobą nie współpracują, myślą o własnych herbach i logach. Tak jakby walczyły między sobą i nie chciały być częścią tego państwa, tylko pragnęły istnieć samodzielnie. Pokutuje chyba nałożenie na siebie złotej wolności szlacheckiej i  starego socjalistycznego, peerelowskiego sposobu myślenia. Walka o jednolity spójny znak jest walką z takim rozumowaniem.

W czasach kryzysu stać nas na zmiany?

W tym problem, że zmiana herbu to nie tylko kwestia jednego załącznika do ustawy. Gdybyśmy chcieli wprowadzić nową jednolitą identyfikację, która sprostałaby współczesnym wymogom – tak jak zrobiły Niemcy czy RPA (gdzie stworzono tzw. księgę znaków państwowych) – musielibyśmy wprowadzić ją w wielu dziedzinach. Trzeba byłoby zmienić wzory dowodów osobistych, paszportów itd. A tymczasem nawet naprzeciw pałacu prezydenckiego na budynku Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego (sic!) widziałem przynajmniej trzy tablice i każda miała inne oznaczenie, jeśli chodzi o herb. Wymiana tego wszystkiego faktycznie byłaby kosztowna. Ale można to robić stopniowo albo założyć, że zmiany obejmą rzeczy nowo wydawane. Tak czy inaczej, wcześniej wymagałoby to podjęcia społecznej dyskusji.