Przez lata pytała umierających, czego żałują . Oto pięć najczęstszych odpowiedzi

Jeśli przeczytasz tych kilka akapitów, uzyskasz najlepszą istniejącą wiedzę na temat tego, jak osiągnąć niebo na ziemi. Dzięki Bronnie Ware
Przez lata pytała umierających, czego żałują . Oto pięć najczęstszych odpowiedzi

Jeśli przeczytasz tych kilka akapitów, uzyskasz najlepszą istniejącą wiedzę na temat tego, jak osiągnąć niebo na ziemi. Ta wiedza pochodzi od ekspertów, przy których twoi guru rozwoju osobistego to dzieci zagubione we mgle. Kim są ci eksperci? To niepodważalne autorytety w kwestii życia – ludzie, którzy wkrótce mają umrzeć, bo zdiagnozowano u nich śmiertelną chorobę. Mamy tę wiedzę dzięki Bronnie Ware, która przez lata pytała pacjentów odesłanych z hospicjum do domów, by tam umrzeć, o jedno: czy żałują, że czegoś nie robili w życiu? Oto pięć najczęstszych odpowiedzi.

„Żałuję, że nie miałem odwagi żyć tak, jak chciałem”. Zauważyli to już Budda, Epiktet i Nietzsche, który pisał w „Jutrzence”: „[Większość ludzi] przez całe życie nie czyni jednakże nic dla swojego ja, lecz jeno dla urojonego ja, które w mózgach otoczenia o nich się wytworzyło i im się udzieliło”. Napisał to na długo przed powstaniem telewizji, a w niej reklamowych kłamstw o tym, że wystarczy zapłacić za produkt, by być szczęśliwym. O to, żebyś doświadczał tego żalu przed śmiercią, dbają szkoła, tradycja, religia i sprzedawcy produktów oraz usług.

„Żałuję, że pracowałem zbyt ciężko”. Dla mnie jednym z największych paradoksów naszych czasów jest to, że zdania typu „pracuję od rana do wieczora” ludzie wypowiadają bez zażenowania, a czasem z dumą. Człowiek nie urodził się, by pracować. Pracowanie od rana do wieczora to marnotrawstwo człowieka. A o ile nie kryje się za tym konieczność życiowa albo pasja pomagania innym – głupota. Redukuje człowieka do pracownika. Człowiek ma prawo doświadczać innych rzeczy niż praca: patrzenia w niebo przez godzinę, nudzenia się, kwestionowania „niepodważalnych” prawd. Być może twój szef sądzi inaczej. Nie daj się zwieść.

„Żałuję, że bałem się mówić, co czuję”. Mówimy to, co chcą usłyszeć inni, albo to, co wydaje nam się, że powinni usłyszeć, żeby odpłacić nam swoją uwagą, względami, dobrami materialnymi. Jest inna opcja – mówić to, co czujemy. Najpierw jednak trzeba usłyszeć to, co czujemy. Wsłuchać się w siebie i nie pozwolić, żeby inni wymyślali nasze sny. Zastosować krytyczne myślenie wobec wypowiedzi telewizyjnych celebrytów i psychologów, którzy w ciągu piętnastu sekund potrafią zanalizować wszystko i wszystkich. Sam fakt, że to robią, zgadzając się na warunki stawiane przez współczesną dramaturgię przekazu telewizyjnego, czyni z nich szarlatanów. Mów swoimi słowami, nie ich. Myśl swoimi myślami. O to, żebyś odczuwał ten żal przed śmiercią, dbają wszyscy, którzy twierdzą, że większość ma rację.

„Żałuję, że nie dbałem o przyjaźń”. Przyjaźń to kardynalny warunek szczęścia. Nie przynależność do kasty zawodowej lub finansowej albo grupy wyznawców określonych opinii. Choć zaprzeczają temu wszyscy, którzy tam przynależą. „Żałuję, że nie dbałem o swoje szczęście”. Za szczęściem nie trzeba się uganiać. Jest na wyposażeniu fabrycznym człowieka, tylko trzeba o nie dbać. Nawet wstępna analiza większości programów rozwoju osobistego i coachingu pokazuje, że szczęśliwym życiem nazywają one umiejętność zaspokajania pragnień. Uczą tej umiejętności, a nie szczęścia. Ono domaga się szoku, przejścia przez coś tak fundamentalnego jak konwersja filozoficzna, znana w pewnych częściach świata pod nazwą przebudzenia.