Po czarcich i boskich śladach

W Polsce jest ich około dwustu. Jedne są święte, inne diabelskie. To wielkie kamienie, najczęściej głazy narzutowe, na których widać tajemnicze odciski stóp lub dłoni.

Najpopularniejsze miejsce, w którym znajduje się święty kamień, to Las Grąbliński w Licheniu. Kamień z odciśniętymi dwiema stopami został umieszczony w Kaplicy Białej, a jego zdjęcia pojawiają się w wielu poważnych publikacjach. Nie zawsze jednak ślady mają tak oczywisty charakter – na kamieniu w Grodzisku odcisk ma kształt ni to stopy, ni to kopyta, trudno więc określić, kto go zostawił. Jedynie geolodzy nie mają wątpliwości. Ich zdaniem wielkie głazy przywlókł 13 tysięcy lat temu lodowiec skandynawski, a za dziwne kształty odpowiedzialne są naturalne procesy geologiczne. 

Zwolennicy teorii o nadnaturalnym pochodzeniu śladów twierdzą, że kamienie z odciskami leżą w nieprzypadkowych miejscach. Radiesteci przekonują, że najwięcej dziwnych śladów można znaleźć w punktach przecięcia linii sił pola energetycznego Ziemi. Wśród entuzjastów niezwykłości są i tacy, którzy twierdzą, że naznaczone kamienie są punktami nawigacyjnymi dla obcych cywilizacji. Dowodem na to mają być często widywane w ich okolicy tajemnicze rozbłyski czy kule świetlne. Podobno ludzie czują w tych miejscach zawroty głowy; urządzenia radiowe, telefony i aparaty przestają działać, a baterie i akumulatory tracą szybko energię. 

„DIABELSKI” TRYGŁAW

[Tychowo, woj. zachodniopomorskie, pow. białogardzki]

Kiedy powstawał kościół w Tychowie, nieco leniwy mistrz murarski zawarł pakt z diabłem. W zamian za duszę rzemieślnika diabeł miał w ciągu jednej nocy, do wschodu słońca, postawić świątynię. Gdy budowla była niemal skończona, murarz obudził koguta, ten zaś zapiał, zwiastując przedwcześnie poranek. Wściekły diabeł odleciał na północ do Szwecji, po drodze zdążył jednak chwycić największy głaz i ponad morzem rzucił go w kierunku kościoła. Głaz był jednak zbyt duży i mimo że diabeł użył całej swojej mocy, nie doleciał do celu. Spadł w pobliżu, wbił się głęboko w ziemię, a na jego powierzchni pozostał ślad diabelskiej łapy. Tyle legenda.

„Diabelski” kamień z Tychowa to największy w Polsce i jeden z największych w Europie głazów narzutowych. Ma 50 metrów obwodu i waży ponad 200 ton. Słynny głaz został nazwany Trygławem od bóstwa czczonego dawniej przez Wenedów. Według tradycji jeden z pomorskich książąt wjechał i zawrócił na nim powozem zaprzężonym w cztery konie. Jest też opowieść o złotym posągu, który ma spoczywać pod tychowskim kamieniem. Kiedy biskup Otton z Bambergu, nawracając pogańskie  ludy  Pomorza,  nakazał niszczenie miejsc ich kultu, kapłani wywieźli złoty posąg Trygława z Wolina i zakopali pod tychowskim głazem, pod którym podobno pozostaje do dzisiaj. Trygław jest dziś jedynym w Polsce kamieniem ołtarzem, na którym 1 listopada księża odprawiają msze za dusze zmarłych. 

ŚLADY BORUTY NA KOLEGIACIE

[Tum, woj. łódzkie, pow. łęczycki]

Choć Boruta to diabeł znany bardziej ze złośliwości niż czynienia prawdziwego zła, akurat budowa tumskiej świątyni rozsierdziła go na dobre. Kiedy do Łęczycy zaczęli przybywać pierwsi misjonarze, okoliczne czarty poważnie się zaniepokoiły. Kościół oznaczał dla nich eksmisję, więc gdy tylko mogły, starały się przeszkadzać w budowie. Nie udało się. Kiedy już świątynia została ukończona, Boruta sięgnął po środki ostateczne. W noc poprzedzającą wyświęcenie kościoła z całą mocą naparł na jeden z narożników budowli, licząc, że ją zburzy. Zanim jednak mury zadrżały w posadach, nadszedł brzask i zapiał kogut. Utraciwszy swą diabelską moc, Boruta uciekł, przybierając postać puchacza, zaś na ścianie świątyni pozostał wyraźny, odbity w kamieniu ślad diabelskiej ręki. 

Inna wersja legendy mówi o sprytnej dziewczynie, która wpadła Borucie w oko. Polski diabeł miał sarmacką duszę i do tego był nadzwyczaj kochliwy. Dziewczyna zgodziła się oddać mu duszę, ale pod warunkiem, że uzbiera wielki stos kamieni, z których mieszkańcy miasta zbudują potem karczmę. Boruta dostarczył budulec, jednak zamiast karczmy powstał z niego kościół. Tumska kolegiata jest więc symbolem sromotnej porażki złych mocy. 

KAPLICZKA ŚWIĘTEJ JADWIGI

[Krzyżowniki, woj. wielkopolskie, pow. kępiński]

W miejscu, gdzie zbiegają się granice Wielkopolski, Dolnego Śląska i Opolszczyzny, w pobliżu wsi Krzyżowniki, stoi pośród pól XIX-wieczna kapliczka św. Jadwigi. Tuż obok bije źródełko i leży kamień z charakterystycznym śladem. Miejscowa legenda mówi, że jest to odcisk stopy św. Jadwigi, księżnej śląskiej i żony Henryka I Brodatego. Księżna pielgrzymowała z Trzebnicy do Płocka, by prosić Konrada Mazowieckiego o uwolnienie męża z niewoli. Jak zwykle szła boso, a gdy zatrzymała się na modlitwę, spod ziemi wybiło źródełko, którego woda ugasiła jej pragnienie. Tuż obok źródełka leżał kamień, na którym księżna oparła stopę, pozostawiając jej odcisk. Do dzisiaj wiele osób przychodzi po wodę w to miejsce, wierząc, że jej picie pomaga w leczeniu chorób oczu.


GŁAZ KRZYWOUSTEGO

[Chrząszczęwo, woj. zachodniopomorskie, pow. kamieński]

Jeden z największych i najbardziej malowniczych głazów narzutowych w Polsce leży u brzegów Wyspy Chrząszczewskiej na Zalewie Kamieńskim. Ma ponad 20 metrów obwodu i wystaje ponad 3 metry nad powierzchnię wody. To Głaz Królewski, od którego wziął swoją nazwę Kamień Pomorski. 

 

Legenda głosi, że w 1121 roku na głazie stanął Bolesław Krzywousty i przyjmował stąd defiladę floty pomorskiej. Wielki kamień przywlókł w to miejsce oczywiście sam diabeł, który został wygnany z pobliskiego grodu. Postanowił się zemścić, zniszczyć gród, więc poprosił o pomoc olbrzyma. W zamian za tę przysługę obiecał mu znaleźć piękną partnerkę. Olbrzym nie zamierzał jednak kupować kota w worku i przyrzekł, że gród zniszczy, ale najpierw musi obejrzeć „zapłatę”. Diabeł umówił się na prezentację nad brzegiem zalewu i tam przedstawił olbrzymowi pewną ślicznotkę. 

Nieszczęśliwie zapiał jednak kur i piękność zamieniła się w dość pokracznego diabełka. Rozzłoszczony olbrzym chwycił głaz i rzucił nim w diabła. Ten szybko zamienił się w żabę, ale nie zdążył uciec. Ogromny kamień przygniótł go do dna i uwięził na wieki. Diabelski ślad odbił się w miejscu, które można by zobaczyć dopiero po odwróceniu kamienia. 

NAWRÓCENIE POMORZAN

[Biała, woj. wielkopolskie, pow. czarnkowsko-trzcianecki]

Przed ołtarzem kaplicy Matki Bożej Saletyńskiej w Białej w Wielkopolsce leży kamień z odciśniętym śladem w kształcie ludzkiej stopy. Jak mówi miejscowa legenda, ślad w kamieniu jest odciskiem stopy Matki Boskiej, która w tym miejscu około 1100 roku postanowiła przemówić do pogan. Kiedy po raz kolejny plemiona Pomorzan najechały na te ziemie, gwałtom i rozbojom nie było końca. Pewnego dnia Pomorzanie świętowali kolejne zwycięstwo w lesie koło Białej. Ich kapłan składał pogańskiemu bożkowi Bulbugowi ofiary z pojmanych jeńców. W pewnym momencie wprost z nieba spłynęło oślepiające światło. Ukazała się w nim Matka Boska, która stopami oparła się o kamień ofiarny. Poganom, którzy padli na kolana, zakazała przelewać niewinną krew. Wezwała również do służenia jedynemu Bogu. Po chwili Matka Boska rozpłynęła się w powietrzu, a w miejscu gdzie stała, na kamieniu pozostał odciśnięty ślad jej stopy. Przerażeni poganie wkrótce przyjęli chrzest, a w miejscu cudu stanął kościół. Jego fundamenty powstały z ofiarnych kamieni używanych do krwawych rytuałów. Natomiast głaz ze śladem stopy został umieszczony w murze otaczającym kościół. Po II wojnie światowej kamień trafił do specjalnie zbudowanej kaplicy, gdzie można go do dzisiaj oglądać. 

ŚLAD NA KAMIENIU

[Bardzka Góra, woj. dolnośląskie, pow. ząbkowicki]

Zaczęło się od cudu. Na zalesionym szczycie Bardzkiej Góry odpoczywał młody pasterz. Z uśpienia wyrwał go nieziemski blask i ujrzał wtedy Matkę Boską Płaczącą. Rozpaczała nad tragicznymi wydarzeniami, których doświadczą mieszkańcy okolicy w czasie nadchodzących wojen husyckich, prorokując równocześnie, że po bolesnych chwilach nadejdą szczęśliwe, zaś do Barda zaczną przybywać pielgrzymi, aby Ją czcić. Na pamiątkę Matka Boska odcisnęła ślad swoich stóp na kamieniu, po czym uniosła się ku niebu. 

Wydarzenie odbiło się echem i wkrótce na szczyt góry zaczęli przybywać pierwsi pielgrzymi. „Boże stópki” stały się obiektem kultu i z czasem każdy usiłował odłupać kawałek skały jako relikwię. Pielgrzymi dość szybko zmietli z powierzchni ziemi niezwykły kamień. Jeszcze w 1608 r. pastor Katschker znany jako Aelurius widział skałę, ale ślady na niej były już mocno zatarte. Pielgrzymów mimo to przybywało i z czasem na szczycie Bardzkiej Góry stanęła kapliczka. Ufundował ją arcybiskup wrocławski do spółki z opatami z Henrykowa i Kamieńca. W miejscu cudownych odcisków stanął ołtarz, zaś na kamieniu za kaplicą została wyryta stopa przypominająca o cudzie. Na górze znajduje się kalwaria, a w połowie drogi stoi Studzienka Maryi, z której woda ma leczyć oczy i bóle głowy. Samo Bardo, w którym mieści się sanktuarium maryjne, nazywane jest miastem cudów. 

CZARCIA ŁAPA

[Lublin, woj. lubelskie]

To jeden z najbardziej niezwykłych eksponatów Zamku w Lublinie. Na stole sądowym z XVI w. znajduje się zagadkowy odcisk rozpostartej dłoni. Według legendy jest to diabelska łapa. Stół miał niegdyś stać w lubelskim ratuszu, w którym mieścił się Trybunał Koronny, instancja odwoławcza od wyroków sądów grodzkich. W 1637 lub 1638 r. sprawiedliwości przed trybunałem domagała się pewna wdowa. Przegrała proces ze szlachcicem, który ograbił ją z całego majątku i spalił należące do niej zabudowania. Szlachcic przekupił jednak skład sędziowski i wygrał sprawę w pierwszej instancji. Także Trybunał Koronny nie dał wiary oskarżycielce i uniewinnił podpalacza. Wdowa straciła ostatnią szansę na odzyskanie majątku. Kiedy opuszczała gmach ratusza, zakrzyknęła: „Nawet diabli sprawiedliwiej by osądzili!”. Legenda mówi, że o północy na sali rozpraw ponownie zasiedli panowie w perukach. Rozprawa zaczęła się na nowo i tym razem wdowa wygrała. Szlachcic musiał oddać zagrabiony majątek i wypłacić odszkodowanie. Kronikarz, który notował przebieg procesu, zauważył, że sędziom spod szat wystają kopyta.  Na  potwierdzenie mocy wyroku diabeł prowadzący rozprawę uderzył rozpostartą dłonią w blat stołu, pozostawiając na nim ślad. Zaś wiszący na krzyżu w sali sądowej Chrystus odwrócił głowę, by nie widzieć, jak konkurencja wydaje sprawiedliwszy wyrok niż ludzie.