Odwieczny problem z prezerwatywami. Za duże, za małe, zakazane

Mimo że prezerwatywy znamy od dwóch tysięcy lat, a od prawie 200 lat wyrabiane są z gumy, wciąż budzą kontrowersje. Każdy kontynent ma z nimi jakiś problem.
Odwieczny problem z prezerwatywami. Za duże, za małe, zakazane

Szwajcarska firma Lamprecht AG zaprezentowała kilka lat temu prezerwatywy o nazwie Hotshot. Nie miały unikalnego kształtu ani specjalnych właściwości, do ich produkcji nie użyto nowych technologii. Nie nakręcono też żadnej reklamówki, a mimo to wywołały sensację w całej Europie. O pierwszych na świecie prezerwatywach w rozmiarze XXS (mają 7 mm mniej w obwodzie) poinformowały największe dzienniki i stacje telewizyjne. Pytano o granice moralności i o to, czy dzieci powinny uprawiać seks. „Nie powinny, bo może to prowadzić do erotyzacji w późniejszym życiu. Zainteresowanie seksem w młodym wieku to nie efekt edukacji seksualnej, ale braku wiedzy na ten temat” – mówi seksuolog dr Wiesław Ślósarz. „Żadne badania nie wykazały, że dostępność prezerwatyw zachęca do współżycia, wręcz przeciwnie. Wyższa świadomość na temat zagrożeń powoduje bardziej odpowiedzialne zachowania”.

„Wiedza o antykoncepcji nie jest wrodzona” – wtóruje mu Aleksandra Józefowska, koordynatorka młodych edukatorów z Grupy „Ponton”. „Nieodpowiedzialne zachowania seksualne biorą się głównie z niewiedzy”. W Wielkiej Brytanii edukację seksualną zaczynają już czterolatki, jedenastolatki uczą się zakładać prezerwatywy, dwunastolatki, które ukończą kurs bezpiecznego seksu, otrzymują darmowe kondomy. Na uświadamianie nieletnich rząd wydaje każdego roku 40 mln funtów i mimo to w ciągu dwunastu miesięcy w ciążę zachodzi 40 tys. nastoletnich Brytyjek (najwięcej w Europie). 13 tys. z nich nie ukończyło 16 lat.

Skąd taka niefrasobliwość? Dlaczego młodzi się nie zabezpieczają? Standardowe prezerwatywy są dla nich za duże – doszła do wniosku szwajcarska Federalna Komisja ds. Dzieci i Młodzieży po przeprowadzeniu ankiety wśród 1,5 tys. chłopców w wieku 10–20 lat. Okazało się, że seks zaczyna uprawiać coraz więcej 12–14-letnich Szwajcarów, dla których nie ma odpowiednich środków antykoncepcyjnych. Podobne badania przeprowadzono w Niemczech, gdzie na rozmiar prezerwatyw skarżył się co czwarty z przepytanych 12 tys. nastolatków. Dystrybucja szwajcarskich Hotshotów będzie połączona z kampanią edukacyjną na temat chorób przenoszonych drogą płciową. W tym sensie mogą one być narzędziem edukacyjnym, które ma szansę spowodować, że młodzież później rozpocznie współżycie. A kiedy ktoś mimo wszystko zdecyduje się świadomie użyć kondomów XXS – to dobrze, żeby faktycznie stanowiły jakąś ochronę. Bo problem dotyczy nie tylko nastolatków.

 

Prezerwatywy do szycia

Wyniki ankiety opublikowanej w piśmie „Sexually Transmitted Infections” przez naukowców z Kentach University wykazały, że podczas ostatniego stosunku kłopot ze źle dopasowaną prezerwatywą miało aż 195 na 436 mężczyzn. „Prezerwatywy to jedyny środek antykoncepcyjny, który chroni przed chorobami przenoszonymi drogą płciową. Źle używane i niedopasowane przed niczym nie chronią” – komentuje seksuolog Krzysztof Bojar.

 

Według hinduskich mediów tylko jedną czwartą kondomów stosuje się zgodnie z przeznaczeniem. Z pozostałych (ok. 900 mln rocznie) robi się zabawki, klapki albo ubrania. Tkacze z Waranasi pozyskują z niewykorzystanych prezerwatyw lubrykant (środek nawilżający), którym nacierają krosna, by materiał szybciej się po nich przesuwał. Polerują nim też złote i srebrne nici, z których szyje się sari. Kiedy o sprawie zrobiło się głośno, 1200 wolontariuszy przez dwa lata podróżowało po kraju, żeby zbadać skalę problemu. Okazało się, że 60 proc. Hindusów ma penisy krótsze o 3–5 cm od międzynarodowych standardów, obowiązujących przy produkcji prezerwatyw. Poza tym ludzie niechętnie podchodzą do antykoncepcji, ponieważ przez kilkadziesiąt lat oznaczała przymusową sterylizację. Duża liczba dzieci ciągle świadczy o męskości i jest lokatą na przyszłość. To, co dobre dla rodziców, jest jednak groźne dla państwa. Indie liczą ok. 1,16 mld obywateli, połowa ma mniej niż 25 lat. Według prognoz ONZ w 2030 r. staną się najliczniejszym krajem świata. Dlatego w kraju organizuje się festyny prezerwatyw, wychwalające zalety posiadania małej rodziny. W stanie Andhra Pradesz 250 tys. przeszkolonych fryzjerów przekonuje klientów do antykoncepcji, a po strzyżeniu oferuje paczkę kondomów gratis.

W Chinach 300 firm produkuje prezerwatywy o tysiącu nazw. Rocznie sprzedaje się dwa miliardy kondomów, ale jedna trzecia przed niczym nie chroni. Podobnie jak wiele tamtejszych produktów, są słabej jakości. Co roku policja rekwiruje miliony podróbek zachodnich marek. Stare nawilżane są olejem roślinnym, a następnie sprzedawane w oryginalnych opakowaniach. Jak podaje dziennik „Daily China”, tylko co trzeci Chińczyk wie, jak uniknąć ciąży i zarażenia wirusem HIV, a co piąty słyszał o chorobach wenerycznych. W efekcie rocznie w Państwie Środka wykonuje się 13 mln legalnych aborcji i sprzedaje 10 mln pigułek poronnych. Z rządowych danych wynika, że przez 30 lat powstrzymano w ten sposób 400 mln narodzin. W rzeczywistości liczba ta jest znacznie większa, bo zabiegi wykonuje się też nielegalnie. Nie wszystkie są efektem polityki jednego dziecka. Większość kobiet, które poddały się aborcji, to singielki, a połowa z nich nigdy nie stosowała żadnej antykoncepcji – poinformowała Wu Shangchun z Narodowej Komisji Populacji i Planowania Rodziny. 

Kondom zamiast miętówki

Najwięcej problemów z prezerwatywami ma Afryka. Bigamia jest tam normą kulturową, a abstynencja seksualna nie należy do propagowanych ani akceptowanych modeli zachowania. W wielu ludowych wierzeniach seks jest rytuałem magicznym, dzięki któremu osiąga się różne cele; np. stosunki homoseksualne pomagają w zdobyciu władzy i pieniędzy, a seks z dziewicą działa leczniczo (!). W powszechnym przekonaniu prezerwatywa roznosi AIDS (w afrykańskiej świadomości kondomy pojawiły się bowiem na początku lat 80., czyli wtedy, gdy wybuchła epidemia). Wrogiem kondomów w Afryce są nie tylko lokalni szamani. Przekonał się o tym dawny prezydent Kenii Daniel arap Moi, ogłaszając plan importu 300 mln kondomów. Chciał zagwarantować każdemu aktywnemu seksualnie Kenijczykowi 60 darmowych sztuk rocznie. Ostatecznie wymyślił jednak inną, tańszą i kontrowersyjną metodę walki z wirusem: zaproponował Kenijczykom dwuletnią powściągliwość płciową.

Sensację wzbudziła też Hayat Ahmed, była miss Etiopii, która otworzyła pierwszą na kontynencie Condom Cafe. Klient zamawiający małą czarną otrzymuje prezerwatywę gratis. Często jest to jedyny sposób jej nabycia, bo w sklepach ludzie, chcący kupić kondom, boją się reakcji otoczenia. Hayat wprowadza kondomy do społecznej świadomości w sposób, który wynika z afrykańskiej kultury – poprzez malowidła ścienne i przedmioty. Na pomysł wpadła podczas wizyty w Tajlandii – kraju, który uratowały prezerwatywy. Motto popularnej wśród turystów restauracji Cabbages & Condoms w Bangkoku brzmi: „nasze jedzenie gwarantuje uniknięcie ciąży”. Zamiast miętówki po posiłku oferuje się kondomy. Goście mają też możliwość udania się na konsultacje i wykonania darmowego zabiegu wazektomii (podwiązania nasieniowodów) w należącej do restauracji klinice. Pomysły te służą edukacji seksualnej i walce z HIV, na co część dochodów restauracji przeznacza jej właściciel, były minister zdrowia.

 

Plan walki z wirusem HIV w Tajlandii na początku lat 90. stworzył dr Wiwat Rojanapithayakom. Jego projekt nazwano CNN: Condoms (używanie prezerwatyw), Needle Exchange (darmowe igły dla narkomanów) i Negotiations (umiejętność przekonania partnera o konieczności zabezpieczenia). Podstawą CNN było wprowadzenie nakazu używania prezerwatyw w trakcie przygodnego lub płatnego seksu. W akcję zaangażowano wszystkie grupy społeczne – przedstawicieli rządu, dworu, pracodawców, mediów i policji. W ciągu 10 lat zachorowalność na HIV spadła siedmiokrotnie. Entuzjazmu nie podzielają lekarze z Filipin. Dr Yolly Eileen Gamutam, przewodnicząca stowarzyszenia pracowników służby zdrowia w Azji, oświadczyła, że promowanie prezerwatyw to jedna z głównych przyczyn niepowodzenia w walce z AIDS. Za wzór postawiła Filipiny, w których kondomów nie rozdawano, a zarażonych jest kilkadziesiąt razy mniej niż w Tajlandii. „Nawet jeśli prezerwatywy będą we wszystkich domach publicznych, sklepach, barach oraz restauracjach, nic to nie pomoże w walce z wirusem” – stwierdziła, popierając stanowisko Benedykta XVI, który uznał wstrzemięźliwość płciową i wierność małżeńską za najlepszy sposób na walkę z HIV.

Afrykańscy duchowni oficjalnie popierają stanowisko Watykanu, nieoficjalnie jednak od lat wspierają organizacje zajmujące się dystrybucją prezerwatyw. Biskupi z Afryki Południowej zezwolili na używanie kondomów małżeństwom, jeśli jedna z osób ma HIV. Nie wolno im jednak uprawiać seksu w dniach płodnych – w ten sposób prezerwatywa nie zapobiegnie powstaniu nowego życia. Przywódca jedynego afrykańskiego kraju, któremu udało się nakłonić naród do abstynencji, jest podejrzewany o ludobójstwo. Prezydent Ugandy Yoweri Museveni zakazał poddanym przelotnych kontaktów seksualnych i polecił zawierać małżeństwa w młodym wieku. Jego plan nazwano ABC: Abstinence (abstynencja), Be faithful (wierność) i Condoms (ewentualne użycie prezerwatyw). W ciągu zaledwie kilkunastu lat Uganda odnotowała największy na świecie spadek zakażeń wirusem HIV – z 67 do 5 proc. Resztę ma załatwić ustawa, która wstrząsnęła światem. Za stosunek homoseksualny przewiduje dożywocie, a aktywnych seksualnie nosicieli wirusa HIV czeka śmierć.