Przecież są po to by nas rozśmieszać. Dlaczego boimy się klaunów?

Głupawa i groźna moda, by straszyć ludzi w przebraniach demonicznych klaunów, dotarła do Polski. Co sprawia, że widok tych przebierańców wywołuje strach, a nawet histerię?

Wszystko zaczęło się w sierpniu 2016 roku w Greenville w Karolinie Południowej. Dwóch klaunów próbowało zwabić chłopca do opuszczonego domu w lesie. Wybuchła histeria. Wkrótce podejrzane postacie zauważono w Georgii, Alabamie, Pensylwanii, Wisconsin, Nowym Jorku. Policja we Flomaton aresztowała kobietę, która jako klaun terroryzowała miejscową szkołę. Placówki w innych miastach odwołały lekcje, wysyłały rodzicom ostrzeżenia. „Zostańcie w domach, zamknijcie drzwi i okna. 30 października, w noc przed Halloween, mordercze klauny dokonają masakry” – wiadomość, którą na Facebooku zamieścił 12 października 2016 r. niejaki Clown Hunter, udostępniło pół miliona osób.

Filmiki pokazujące klauny czające się w ciemnych ulicach, parkach, pod mostami, na parkingach, atakujące przechodniów lub kierowców maczetami, nożami czy kijami rozprzestrzeniły się po sieci. W październiku klauni terroryzowali już Brytyjczyków, a wkrótce także Niemców i Szwajcarów. Nakręcającej się spirali nie zdołał zatrzymać nawet Stephen King (autor powieści o klaunie mordercy), apelując na Twitterze: „Pora ostudzić tę histerię – większość klaunów jest dobra, pociesza dzieci, a starsze osoby rozśmiesza”. Na niewiele to się zdało. Na fali paniki wiele amerykańskich szkół wprowadziło zakaz przebierania się w Halloween za klauny, a sklepy wycofały ze sprzedaży ich stroje.
 

Stroje Wayne’a Gcay’ego, mordercy przebierającego się za klauna.

Fot. Flickr / m01229

 

Klaunom zawsze się upiecze

To nie pierwsza klaunopsychoza w dziejach. W 1978 r. policja zatrzymała Johna Wayne’a Gacy’ego, przedsiębiorcę, który na imprezach charytatywnych występował jako klaun Pogo. Pod podłogą jego domu odkryto 27 rozkładających się ciał, śledztwo wykazało, że zgwałcił i zamordował 33 chłopców i mężczyzn. Strój klauna umożliwiał mu przebywanie w towarzystwie dzieci i nawiązywanie kontaktu z ofiarami – po aresztowaniu sam przyznał, że wybrał tę postać, bo „klaunom zawsze się upiecze”. Został skazany na śmierć w 1980 r., ale wykonanie wyroku odroczono o 14 lat (w celi śmierci Gacy zajmował się m.in. malowaniem klaunów). Jego proces nagłośniły media – choć nie złapano żadnego naśladowcy, w 1981 r. wybuchła pierwsza panika. Fenomen klaunów widmo po raz pierwszy opisał w 1983 r. kryptozoolog Loren Coleman w książce „Mysterious America”.

To on zwrócił uwagę, że wpływ na wybuchy kolejnych ognisk paniki mogła mieć sprawa Gacy’ego szeroko komentowana przez media. Czy to oznacza, że amerykański seryjny morderca jest winny psychozie, która trwa do dziś? „Trudno powiedzieć, kiedy klauny stały się złe – one nigdy nie były dobre” – zauważa Benjamin Radford, autor książki „Bad Clowns” (Złe klauny). „Klown zawsze był co najmniej dwuznaczną figurą” – zgadza się dr Karol Jachymek, kulturoznawca z Uniwersytetu SWPS. „Błazny, które bawiły w średniowieczu, nie były miłe, a ostrze ich satyry mogło dosięgnąć wszystkich, nawet władcy. Zatroskany o losy kraju Stańczyk, uwieczniony przez Matejkę, jest uosobieniem smutku. Dodajmy do tego współczesnego komika Robina Williamsa, który popełnił samobójstwo w wyniku ciężkiej depresji” – wylicza.

Pierwsi klauni

Klauni byli obecni na dworach władców już w starożytnym Egipcie. Islandzkie słowo „klunni” oznaczało osobę niezdarną, ale błazen na dworze średniowiecznym pełnił rolę komika i bezlitosnego krytyka.

Pierwowzorem współczesnego klauna był klaun Joey, Joseph Grimaldi, XIX-wieczny brytyjski aktor. Legendę Grimaldiego, który zmarł jako alkoholik bez grosza, utrwaliły opracowane przez Karola Dickensa „Pamiętniki Josepha Grimaldiego”.

Klauny trafiły z Anglii do USA, gdzie na przełomie XIX i XX w. rozkwitła sztuka cyrkowa.

Po powstaniu telewizji klauny pojawiły się w programach dla dzieci, na bilety na show klauna Bozo trzeba było czekać w kolejce nawet kilka lat.

W latach 60. zaczął działać Doktor Clown – amerykański lekarz Hunter Cambell Adams, o którym nakręcono film „Patch Adams”. Adams pojawiał się na oddziałach szpitalnych w stroju klauna. Jego następcy, wolontariusze śmiechem „leczą” pacjentów w szpitalach na całym świecie. 

W starożytnym Rzymie było kilka rodzajów klaunów. Stupidus  rozśmieszał widzów w teatrze. Nosił spiczastą czapkę i kolorową szatę. Mógł być pierwowzorem Arlekina. 

 

Dolina niesamowitości

Co nas tak w klaunach przeraża? Już antropolog Claude Levi-Strauss zwrócił uwagę, że niepokój może wywoływać mocny makijaż, który skrywa emocje. „Widzimy maskę lub makijaż, którego centralną częścią jest przesadnie duży sztuczny uśmiech, i nie wiemy, co się za nim kryje. Lęk budzi rozbieżność pomiędzy tym co na zewnątrz i wewnątrz” – tłumaczy dr Jachymek. Boimy się również, gdy klaun zostaje wyrwany z tradycyjnego cyrkowego kontekstu i pojawia się nagle na ulicy, parkingu, na stacji – tam, gdzie się go nie spodziewamy. „Nie wiemy, jak się zachować w takiej sytuacji i to powoduje dyskomfort” – mówi Frank T. McAndrew z Knox University, który za pomocą internetowej ankiety zapytał 1341 osób (w wieku 18–77 lat), co ich przeraża w klaunach. Badani wymienili m.in. niepewność dotyczącą czyichś zamiarów, dziwaczny uśmiech, zbytnią bliskość.

Niepokój czujemy także wtedy, gdy widzimy, że istoty, które miło nam się kojarzą, mają złe zamiary. „Twórcy horrorów straszą nas złymi klaunami, ożywioną laleczką Chucky, gremlinami, które powstają z milutkich stworków. Psychopatycznym mordercą jest ojciec rodziny, jak w »Lśnieniu« czy lodziarz w »Panu Mercedesie«. Szatan przybiera postać dziewczynki, a najgroźniejszymi zwierzętami okazują się ptaki, jak u Hitchcocka” – wylicza dr Jachymek. Dr Jarosław Kulbat każe mi spojrzeć na klauna. „Przesadny makijaż miał podkreślać mimikę, by z daleka była widoczna dla publiczności. Zbliżenie na ekranie sprawia, że rysy wydają się wynaturzone i przerażające. Do tego wielkie ręce, za duże buty, kolorowe włosy – trudno się dziwić, że dzieci, które widzą kogoś, kto przypomina człowieka, ale nim nie jest – boją się. Niektóre później, jako dorośli, cierpią na koulrofobię, lęk przed klaunami” – mówi psycholog.

Niechęć dzieci do klaunów potwierdziły badania naukowców z University of Sheffield, którzy chcieli ustalić, jakie dekoracje najbardziej lubią najmłodsi pacjenci w szpitalach. Wszystkie z uczestniczących w badaniu 250 dzieci w wieku od 4 do 16 lat zareagowały niechęcią na widok klaunów. „Nasze badania udowodniły, że klauny nie są lubiane przez dzieci, niektóre uważają, że te postaci są straszne lub dziwne” – powiedziała BBC kierująca badaniami dr Penny Curtis. Podobnie jak zombie klauny wpisują się w zjawisko „doliny niesamowitości”. Termin ten ukuł w 1970 r. Masahiro Mori, który badał reakcje ludzi na wygląd robotów.

Początkowo rezultaty były przewidywalne: im bardziej robot przypominał człowieka, tym sympatyczniejszy się wydawał – jednak tylko do pewnego momentu. Po przekroczeniu pewnej granicy widok humanoidalnego robota budził gwałtowny dyskomfort, a nawet strach. Te raptowne nieprzyjemne uczucia wyzwalane przez zetknięcie się z imitującą człowieka maszyną lub istotą to właśnie „dolina niesamowitości”. Zdaniem naukowców przyczyny zjawiska należy upatrywać w dysonansie poznawczym, jaki budzi w nas widok zombie, klauna czy humanoidalnego robota. Dostrzegamy, że mają np. ludzkie usta czy nos, ale do tego martwe oczy. Mózg odnotowuje sprzeczność, jednak nie umie znaleźć jej źródła – reagujemy więc obronnie całą kaskadą negatywnych emocji, które mają ostrzec przed potencjalnym niebezpieczeństwem.

 

Spirala paniki

Dr Jarosław Kulbat, psycholog społeczny z Uniwersytetu SWPS we Wrocławiu, o klaunową histerię obwinia media społecznościowe. „Lokalne informacje o zauważonych klaunach były masowo udostępniane na Facebooku razem z filmikami pokazującymi ataki »killer klowns« – najpopularniejsze miały nawet 77 mln wyświetleń. Sprawiło to, że o zjawisku pisały kolejne media i na zasadzie sprzężenia zwrotnego – im więcej media pisały, tym bardziej ludzie interesowali się tematem” – mówi Kulbat. Większość filmów z klaunami krążących po sieci to tzw. pranki (z ang. psikus), polegające na straszeniu ludzi, nagrywaniu ich reakcji i upublicznianiu w sieci, co w Polsce robi Sebastian Wardęga. „Klauny były w stanie zawładnąć wyobraźnią ludzi, gdyż historie z ich udziałem świetnie wpisują się w koncepcję tzw. virala, sformułowaną przez prof. Jonaha Bergera w książce »Efekt wirusowy w biznesie«. Badacz ten dowodzi, że aby jakaś idea zaczęła rozprzestrzeniać się jak wirus, musi budzić emocje, a klauny je budzą” – wyjaśnia dr Kulbat.

Po drugie musi stanowić walutę społeczną, przynieść nam korzyści wizerunkowe. „Gdy jako pierwszy nagram atak klauna w Warszawie i się tym podzielę z internautami, to jestem gość” – tłumaczy psycholog. Podkreśla jednak, że histeria może mieć swoje dobre strony – pomaga ostrzegać przed atakami. Dr Kulbat nie ma wątpliwości, że klauny z czasem przestaną straszyć na ulicach. „Jestem entuzjastą filmów grozy, oglądam wszystkie filmy o zombie, nawet klasy D. Nic nie jest już w stanie mnie przestraszyć, bo wiem, że to, co dla wielu jest w tym gatunku nowością, wykorzystywał George Romero w latach 70. XX wieku” – opowiada. „Podobnie jest z klaunami: przed Halloween w 2017 r. premierę będzie miał remake słynnego »To« Stephena Kinga i wcale bym się nie zdziwił, gdyby całą tę histerię nakręcili spece od marketingu, by wypromować film”.