Pułapki umysłu. Iluzja magii powstaje w mózgu, a nie na scenie

Naszą percepcję zaburzają między innymi kultura, w której żyjemy, przekonania i niedoskonałości w przetwarzaniu przez mózg bodźców dostarczanych przez zmysły. Nie możemy ufać nawet swoim wspomnieniom ani temu, co uważamy za logikę.

Iluzja magii powstaje nie na scenie, ale w mózgu” – zdradza magik David Copperfield. Wiedział o tym świetnie Jean Eugene Robert Houdin, francuski iluzjonista, który wykorzystał przekonania i różnice kulturowe do zapewnienia bezpieczeństwa swojemu państwu.

W XIX wieku algierscy ekstremiści marabuci próbowali wywołać powstanie przeciw Francji, przekonując kolejne plemiona, że dysponują ponadnaturalnymi mocami, które zapewnią im zwycięstwo. Houdin przyjął takie reguły gry. Rzucił wyzwanie najsilniejszym spośród marabutów – wskazał niewielkie pudełko i poprosił, aby je podnieśli. Kiedy nie udało się to żadnemu z  osiłków, Houdin wyłączył zainstalowany poprzedniej nocy elektromagnes i  bez wysiłku podniósł pudełko. Algierskie plemiona „zobaczyły” to, co zgodnie z ich przekonaniami podsunął im mózg: nie warto walczyć przeciw Francuzom, bo dysponują silniejszą magią niż marabuci.

Myślenie na skróty

Wbrew pozorom my także dajemy się zwieść przyzwyczajeniom umysłu. Aby ułatwić nam sprawne codzienne funkcjonowanie, mózg uczy się tworzyć obraz sytuacji na podstawie strzępków informacji i nie kwestionuje tego, co podpowiada mu doświadczenie. Zaufanie kosztuje bowiem mniej wysiłku niż podawanie wszystkiego w wątpliwość. Łatwo się o tym przekonać, na przykład zasłaniając dolną połowę czcionki w następnych zdaniach. CHOĆ OCZY WIDZĄ TYLKO CZĘŚĆ POTRZEBNYCH DANYCH, MÓZG „DOPOWIADA” SOBIE RESZTĘ. DLATEGO NAUKOWCY NAZYWAJĄ CZASEM NASZE WIDZENIE OMAMOWYM – DOLNĄ CZĘŚĆ SŁÓW WYMYŚLIŁ PRZECIEŻ MÓZG. Co jednak z górną połową słowa BUK? Może to PLIK? Albo PUK? Takie pułapki to jeden z kosztów ekonomizacji pracy umysłu. 

Naszą skłonność do wyciągania pochopnych wniosków z danych dostarczanych przez wzrok wykorzystują naciągacze organizujący grę w trzy karty. Oszust wybiera kartę, którą ma wskazać jego ofiara. Karty są układane na stoliku grzbietem do góry. Prowadzący odkrywa na chwilę kartę, którą należy wskazać. Grający śledzi przekładanie kart przez kanciarza, koncentrując wzrok na tej, którą ma wskazać. Jest jednak moment, kiedy traci z pola widzenia właściwą kartę – gdy oszust chwyta ją dłonią, w której ma już inną kartę. Amator łatwych pieniędzy jest przekonany, że na stół upadnie właściwa karta – to ona jest przecież niżej w  dłoni szulera. I właśnie ta niekwestionowana przez nas wiedza o świecie (najpierw wypuszczamy przedmiot, który trzymamy niżej) jest istotą sztuczki. Oszust pozostawia bowiem między jedną a  drugą kartą nieco przestrzeni, dolną kartę przytrzymuje palcem środkowym, a górną wskazującym. Jeśli rozluźni palec środkowy, upuści górną kartę, a ofiara będzie oszołomiona tym, że wskazała niewłaściwą kartę.

Uwaga na uwagę

Innym sposobem na oszukiwanie nas jest umiejętność kierowania naszą uwagą. Czytelnicy, którzy chcieliby się przekonać, jak wielka to siła, mogą wpisać w wyszukiwarce serwisu YouTube frazę: „Selective attention test” i wybrać pierwszy film. Przedstawia on dwie drużyny (w białych i czarnych koszulkach) podające sobie piłkę do koszykówki. Ci, którzy chcą przeprowadzić test uwagi na sobie, powinni teraz przestać czytać i obejrzeć film. Zadaniem osoby testowanej jest policzenie, ile razy grupa graczy w białych koszulkach poda sobie piłkę. Film trwa mniej więcej pół minuty. W tym czasie dość szybko fiksujemy wzrok na graczach w białych koszulkach. Nauczeni treningiem szkolnym, żyjący w kulturze współzawodniczenia, bardzo chcemy wykonać zadanie perfekcyjnie. Choć tym, którzy nie zdecydowali się sprawdzić tego na sobie, wydaje się to mało prawdopodobne, tak bardzo koncentrujemy się na  wykonaniu zadania lepiej niż inni, że nie zauważamy, iż w  połowie gry przed kamerą przechodzi… osoba przebrana za goryla. Kostium jest jednak czarny, a nas interesuje tylko to, co się dzieje z  postaciami w  białych koszulkach. Goryla zauważa zaledwie połowa badanych tym testem zaprojektowanym przez Daniela Simonsa i Christophera Chabrisa, autorów książki „The Invisible Gorilla” (Niewidzialny goryl). Ten test świetnie ilustruje, w jak dużym stopniu o  tym, co widzimy, decyduje mózg. Wizerunek goryla odbił się przecież na siatkówce oka, ten bodziec dotarł do siatkówki. Ale mózg zdecydował, że nie jest to w danym momencie istotny element, więc pominął przebierańca, nie zobaczył go (więcej w ramce „Widzimy świat przez dziurkę od klucza”).

 

Tej pułapce ulegają niestety także ci, od których oczekujemy szczególnej uwagi. Oficer Richard Cole i kapitan Timothy Cheney, piloci amerykańskich linii Northwest Airlines, przegapili lądowanie w Minneapolis. Zanim zorientowali się, że popełnili błąd, polecieli 241 km dalej. Okazało się, że podczas lotu korzystali z prywatnych laptopów i to zajęcie rozproszyło ich wystarczająco, aby zapomnieli o lądowaniu.

Kierowanie naszej uwagi na wybrane przez sztukmistrza elementy to jeden z najważniejszych sekretów najlepszych iluzjonistów. David Copperfield w  książce „Brain-works” zdradza, że prawdziwym zagrożeniem dla sekretów magika są rozproszeni widzowie. Im bardziej bowiem skupiamy się na przebiegu spektaklu, tym bardziej podążamy za tym,  co wskazuje prestidigitator.

Podobnie działają kieszonkowcy. Jeden ze złodziei przebiega obok ofiary i „niechcący” wpada na przechodnia impetem. Ofiara zgodnie z atawistycznymi nakazami skupia się na najsilniejszych, a więc teoretycznie najważniejszych zagrożeniach – odsuwa się od obcego, ocenia wyrządzone przez niego szkody, przyjmuje przeprosiny itd. Nawet nie zauważa przechodnia, który szedł za nim, a mijając go, niepostrzeżenie wyjął ofierze  z kieszeni portfel czy telefon.

Ostrożnie z pamięcią

W ciągu całego życia do naszej pamięci długoterminowej trafia średnio kwadrylion bitów informacji. Szczególnie dobrze zapamiętujemy to, co wielokrotnie powtarzaliśmy (słowa ulubionych piosenek, wyliczanek, imiona bliskich itp.), a także wydarzenia, którym towarzyszyły silne emocje. Proces przypominania jest skomplikowany i wymaga zaangażowania wielu części mózgu, które oprócz wspomnień obrazów przechowują także wspomnienia emocji, zapachów czy dźwięków. W dodatku zapamiętujemy nie tylko to, co wydarzyło się w naszym życiu, ale także to, co widzieliśmy w telewizji czy kinie. Dlatego pamięcią łatwo manipulować, a podczas rodzinnych spotkań zdarza się, że dwie osoby zupełnie inaczej wspominają to samo wydarzenie. Niestety w te same pułapki wpadają naoczni świadkowie przestępstw. Elizabeth F. Loftus z University of Washington ustaliła, że obserwatorzy wypadków drogowych, których śledczy pytali, jak szybko jechały auta, które się „rozbiły”, podawali większe prędkości niż ci, których pytano o samochód, który „uderzył” w drugi. W dodatku pierwsza grupa znacznie częściej zeznawała, że widziała rozbite szkło.

Łatwiej niż nam się wydaje jest też indukować ludziom fałszywe wspomnienia. Loftus skontaktowała się najpierw z rodzinami ochotników, aby przedstawić badanym listy wydarzeń z ich dzieciństwa. Badani opowiadali o kolejnych wydarzeniach z listy. Loftus dodała jednak od siebie punkt: „zgubiłem się podczas zakupów”. Jedna czwarta ochotników bez mrugnięcia okiem zaczęła podawać szczegóły tego doświadczenia, które jednak nigdy się nie wydarzyło. W innym eksperymencie Loftus pokazywała osobom, które odwiedziły kiedyś Disneyland film z tego parku rozrywki. W filmie występował m.in. Królik Bugs. Po pewnym czasie ochotnicy opowiadali o swoim pobycie w Disneylan-dzie. Jedna szósta z nich wśród postaci, które tam spotkały, wymieniały Królika Bugsa, który jest jednak postacią Warner Bros., a więc nie mógł się znaleźć w tym parku rozrywki. „Ludzkie wspomnienia to nie tylko suma tego, co zrobiliśmy, ale także tego, co myśleliśmy, co nam mówiono, w co wierzymy” – wyjaśnia Loftus w  książce „Brain-works”. „To, kim jesteśmy, może być kształtowane przez nasze wspomnienia, ale nasze wspomnienia są kształtowane przez to, kim jesteśmy i przekonania, do jakich zostaliśmy skłonieni” – dodaje.