Samopomoc celebrycka

Gwiazdy oszalały na punkcie filantropii. Niestety często przy tej okazji promują wyłącznie siebie albo robią więcej szkód niż pożytku

W filmie Sachy Barona Cohena pt. „Bruno” tytułowy bohater uznaje, że dopóki nie zajmie się pomocą humanitarną, nie zostanie prawdziwym celebrytą. Aby zostać dostrzeżonym, wyrusza zatem na Bliski Wschód, chcąc pojednać Izraelczyków  z Palestyńczykami.

W farsie Cohena tkwi wiele prawdy. Działalność charytatywna gwiazd jest częścią starannie zaplanowanej kampanii PR, w której wizerunek publiczny ma większe znaczenie niż sama pomoc.

W grudniu 2011 roku niekwestionowana gwiazda charytatywnych akcji Angelina Jolie ogłosiła, że kończy karierę aktorską i zamierza poświęcić się wychowaniu dzieci i zmienianiu świata na lepszy. Od 12 lat Jolie jest Ambasadorką Dobrej Woli przy ONZ, w 2003 roku zaangażowała się w pomoc ofiarom ludobójstwa w Darfurze, prowadzi też kilka własnych projektów charytatywnych.

Cała ta misterna układanka fundacji i inicjatyw jest dziełem Trevora Neilsona, prawdziwego celebryty wśród doradców gwiazd. Spod skrzydeł jego firmy Global Philanthropy Group wyszli tacy znani altruiści jak Demi Moore, Madonna, Ben Stiller czy Lady Gaga. Neilson nie tylko wskazuje dziedziny w które powinny angażować się gwiazdy, ale pomaga im również zakładać i prowadzić fundacje charytatywne.

W branży nazywany jest „bzykaczem gwiazd”, bo po nakierowaniu swojego klienta na zbożny cel i zainkasowaniu honorarium często przekraczającego 180 tys. dolarów, Neilson puszcza go wolno i zajmuje się kolejnym. Ci zaś lgną do niego, nie tylko dlatego, że filantropia jest modna, ale też dlatego, że angażowanie się w działalność charytatywną na własną rękę może mieć opłakane skutki.

 

Spadające gwiazdy

Zanim Angelina Jolie stała się kimś na kształt Matki Teresy, próbowała zbawiać świat na własną rękę, poruszając się w tej delikatnej materii jak słoń w składzie porcelany.

Bez wymaganych zezwoleń i procedur adoptowała dziecko z Kambodży, narażając się na zarzuty mimowolnego wspierania handlu żywym towarem. Wyciągnięto jej też, że kupiła ziemię od Ta Thita, komendanta Czerwonych Khmerów, którzy za zbrodnie przeciw ludzkości sądzeni są przez trybunał ONZ.

Sprawa przycichła dopiero, gdy za namową doradców Jolie zaangażowała się w pomoc syryjskim uchodźcom, wzięła udział w posiedzeniach ONZ, a wreszcie nakręciła film „The Land of Blood and Honey”, z którego wynikało, że ta odgrywająca coraz mniejszą rolę w świecie i powszechnie krytykowana organizacja jest w zasadzie jedynym zbawieniem dla świata.

Na liście gwiazd, które swoimi akcjami humanitarnymi narobiły potężnego zamieszania, jest m.in. Wyclef Jean, współzałożyciel grupy Fugees. Gdy w 2010 roku trzęsienie ziemi nawiedziło Haiti, nie było gwiazdy, która nie sięgnęłaby do kieszeni. Wśród nich znalazł się również pochodzący z Haiti raper. Dzięki pomocy Bena Afflecka, Matta Damona, Brada Pitta i Angeliny Jolie założona przez niego fundacja Yéle zebrała w ramach akcji „Hope for Haiti Now” 16 mln dolarów na rzecz pomocy ofiarom kataklizmu. Wychwalany Wyclef Jean postanowił nawet startować w tamtejszych wyborach prezydenckich. Cała akcja znalazła jednak swój finał w sądzie, gdyż „wybawiciel Haiti” został oskarżony o zdefraudowanie ponad 10 mln dolarów z kasy fundacji.

 

Pieniądze to nie wszystko

Skandalicznych błędów nie ustrzegł się nawet wokalista U2, Bono – trzykrotny kandydat do pokojowej Nagrody Nobla. Zaczęło się od tego, że wytknięto mu fascynację pomysłami prof. Jeffreya Sachsa, autora neoliberalnych terapii szokowych, które zdaniem jego krytyków przyczyniły się w latach 90. do powiększenia obszarów biedy w wielu krajach świata.

Według Sachsa receptą na poprawę warunków bytowych krajów Trzeciego Świata jest wpompowanie w nie miliardów dolarów poprzez organizacje pozarządowe, akcje charytatywne i rządowe programy pomocowe. Zgodnie z jego przewidywaniami, można by było zlikwidować nędzę na świecie, zwiększając pomoc charytatywną do 195 bilionów dolarów. O mozolnej pracy u podstaw, która zamiast uzależniać od jałmużny, dawałaby potrzebującym szansę na trwałe wyjście z biedy, niewiele było tam mowy, ale w świecie gwiazd szukających humanitarnej sławy ta koncepcja zyskała szerokie uznanie. Bono, który napisał emocjonalne wprowadzenie do książki Sachsa, nazwał go „swoim profesorem” i energicznie zabrał się za wprowadzanie w życie jego postulatów.

Szybko okazało się, że nie bardzo mu to idzie. Legenda rockowego herosa legła w gruzach, gdy wyszło na jaw, że kierowana przez niego fundacja ONE marnotrawi większość pieniędzy zbieranych na walkę z biedą i AIDS w Afryce. W 2008 roku ONE zebrała ponad 9 mln funtów, przeznaczając na cele statutowe nędzne 118 tys. Ponad połowa zebranej sumy została wydana na pensje dla pracowników fundacji, która zorganizowała także gigantyczną kampanię reklamową zaangażowanych w jej działalność firm Apple, GAP, Convers, Emporio Armani czy Penguin Books. Nie byłoby w tym nic złego, gdyby nie fakt, że reklamy, na które wydano 100 mln dolarów, przyniosły tylko 18 mln dolarów wpływów na pomoc dla Afryki.

Bono z powszechnie szanowanego aktywisty stał się obiektem drwin, które najlepiej ilustruje krążąca po Wyspach Brytyjskich anegdota: stojący na scenie Bono, klaszcząc rytmicznie w dłonie, krzyczy do mikrofonu: „Za każdym razem kiedy klaszczę, jedno dziecko w Afryce umiera!”. „To przestań do cholery klaskać!” – odpowiada mu głos z tłumu.

 

Nadchodzi Lady Gaga

 

Nowych kandydatów do miana czołowych zbawców świata nie brakuje. Na czoło peletonu wysunęła się ostatnio ekscentryczna wokalistka Lady Gaga, która zadebiutowała w tej branży przy okazji tsunami w Japonii. Piosenkarka zaprojektowała bransoletkę w kolorze czerwono–białym, a dochód z jej sprzedaży, który wyniósł 100 tys. dolarów, miał zasilić konto Japońskiego Czerwonego Krzyża. Z powodu niejasności podatkowych na konto organizacji trafiło zaledwie 3 proc. całej sumy.

Piosenkarka poszła jednak za ciosem. Za radą Trevora Neilsona i prezesa The Giving Back Fund Marca Pollicka, założyła wraz z mamą fundację Born His Way, czerpiąc nazwę z tytułu swojego hitowego albumu. Jej celem jest pomoc młodzieży dyskryminowanej i doświadczającej przemocy.

W ramach fundacyjnych obowiązków Lady Gaga odwiedziła w 2012 roku fawele w Rio de Janeiro, gdzie przy błyskach fleszy wraz z kilkuset dziećmi zaśpiewała swój platynowy hit „Born this way”. Zagrała też z lokalnymi chłopakami w piłkę i przejechała się skuterem po wąskich uliczkach dzielnicy slumsów. Po wszystkim nie omieszkała jednak oznajmić, że po powrocie do hotelu wzięła regenerującą kąpiel w luksusowych perfumach.

Ledwo opadło medialne zamieszanie wokół wizyty megagwiazdy w slumsach Rio, do faweli wkroczyło 1500 policjantów i żołnierzy. Oficjalnie akcja miała na celu spacyfikowanie rządzących tam narkotykowych gangów. W rzeczywistości chodziło o wykurzenie biedoty z atrakcyjnych dla deweloperów terenów Rio, miasta, w którym ceny nieruchomości rosną lawinowo przed planowanymi tam na 2014 rok mistrzostwami świata w piłce nożnej i igrzyskami olimpijskimi w 2016 r. W tych sprawach jednak Lady Gaga na wszelki wypadek się nie wypowiada.

„Ona dopiero zaczyna swoją działalność charytatywną i musi być ostrożna. To jednak nie znaczy, że nic nie robi, mamy przecież silną konkurencję, łatwo jest stwierdzić, kto robi to na poważnie, a kto dla chwilowego poklasku” – broni swojej podopiecznej Trevor Neilson. Sęk w tym, że spektakl celebryckiej dobroczynności opiera się wyłącznie na chwilowym poklasku. W powszechnej świadomości zostają tylko spektakularne działania ludzi powszechnie znanych i lubianych. Łatwiej je zapamiętać, są też łatwiejsze do sprzedania w mediach niż przygotowywane w ramach międzyrządowych porozumień skomplikowane programy strukturalne.

„Działania Bono czy Angeliny Jolie, niezależnie od ich rzeczywistej skuteczności, zwracają uwagę opinii publicznej i przybliżają problemy współczesnego świata” – przekonuje prof. Andrew F. Cooper z Waterloo University w Kanadzie. Nie zmienia to faktu, że poczynania celebrytów, lokujących swoją sławę w działalności charytatywnej to tylko odprysk strukturalnej dobroczynności, w której ważne są nie doraźne zbiórki, ale głębokie reformy umożliwiające rzeczywistą, a nie tylko medialną zmianę położenia potrzebujących. Nie można zapominać, że zależy ona głównie od działań, które z blichtrem czerwonych dywanów i kosztownych kampanii nie mają wiele wspólnego.

 

JAK POMAGAJĄ CELEBRYCI

10,5 mln dolarów ofiarowała wraz ze swoim mężem Anthonym Resslerem aktorka Jami Gertz na rzecz Ressler-Gertz Foundation. Była to największa osobista dotacja na rzecz działalności charytatywnej w 2010 roku.

4,9 mln dolarów ofiarowali Brad Pitt i Angelina Jolie na rzecz organizacji pozarządowych w 2009 roku.

10 dolarów wynosi minimalny datek za posiłek w założonej przez rockmana Jona Bon Jovi restauracji „Soul Kitchen”. Magazyn „Forbes” umieścił te inicjatywę na szczycie swojej listy „Most Valuable Celebrity Charity Relationships” – rankingu najlepszych inicjatyw gwiazd na rzecz zbierania środków na działalność charytatywna.

4 mln Afrykańczyków dostało dzięki organizacji prowadzonej przez Bono dostęp do lekarstw na AIDS.

25 lata miał Leonardo DiCaprio, kiedy założył fundacje na rzecz ochrony środowiska.

45 organizacji charytatywnych wspiera Elton John.

 

Dla głodnych wiedzy:

„Dead Aid. Why Aid is Not Working and How There is a better Way for Africa”, Dambisa Moyo, Penguin 2010;

„Koniec z nędzą. Zadanie dla naszego pokolenia”, Jeffrey Sachs, Wydawnictwo Naukowe PWN 2006;

http://charitynavigator.org – serwis poświęcony działalności charytatywnej;

http://one.org – strona fundacji założonej przez Bono;

http://makeitright.org – strona fundacji Angeliny Jolie i Brada Pitta.