Żywe pochodnie. Kim są ludzie, którzy dokonują samospalenia?

Co mieli ze sobą wspólnego buddyjski mnich, polski księgowy, student z Pragi, niemiecki pastor i sprzedawca warzyw z Tunezji? Wszyscy oni chcieli, aby innym żyło się lepiej.

Na początku września 1968 roku księgowy z Przemyśla pożegnał się z żoną i pojechał do Warszawy, gdzie podczas odbywających się na Stadionie Dziesięciolecia dożynkach miał reprezentować swój zakład pracy. Parę miesięcy później student filozofii Uniwersytetu Karola w Pradze napisał cztery listy. Trzy z nich wysłał, a ostatni schował do teczki. Około czwartej popołudniu stanął przed głównym wejściem praskiego Muzeum Narodowego. Ludzie, w których może jeszcze tkwi iskierka ludzkości (…)! Usłyszcie mój krzyk, krzyk szarego, zwyczajnego człowieka, syna narodu, który własną i cudzą wolność ukochał ponad wszystko, ponad własne życie, opamiętajcie się! Jeszcze nie jest za późno! – brzmiał nagrany na kasecie magnetofonowej apel polskiego księgowego. W ukrytym zaś w teczce studenta liście można było przeczytać: Ponieważ nasze narody są na krawędzi rozpaczy, postanowiliśmy zaprotestować i obudzić lud tej ziemi. Jeśli nasze rządania nie spotkają się z żadnym odzewem i jeśli ludzie nie wesprą naszej akcji, zapłonie więcej “pochodni”.

Żona księgowego nie spodziewała się, że tamtego wrześniowego poranka żegnała się z mężem po raz ostatni. Żadna też z osób, które mijały na ulicy praskiego studenta, nie domyślała się, do czego miał mu posłużyć trzymany w ręku kanister.

Żywe pochodnie

Nic nie boli bardziej niż spalenie się. Dokonać aktu samospalenia to  udowodnić, że to co się mówi, jest pierwszorzędnej ważności – pisał Thich Nhat Hanh, wietnamski mnich buddyjski i filozof. Mimo, że jakakolwiek przemoc jest w ramach doktryny buddyjskiej zakazana, to właśnie wśród jej adeptów można doszukiwać się prekursorów tej ekstremalnej formy protestu.

Pierwsze wzmianki o samospaleniach pochodzą z Chin z V wieku naszej ery. Dotyczą one mnichów buddyjskich, którzy buntowali się przeciwko korupcji władzy – mówi socjolog i suicydolog prof. hab Adam Czabański z Katedry Nauk Społecznych Uniwersytetu Medycznego im. Karola Marcinkowskiego w Poznaniu – Mnisi ci podążali drogą wyznaczoną przez ścieżkę Bodhisattva, która zakładała poświęcenie ciała dla Buddy. Był to zatem akt sakralny i protest polityczny w jednym. Aktom samospalenia poddawali się również hinduscy wojownicy należący do kasty Charan, Radżputowie, czyli członkowie indyjskich rodów rycerskich, a także Staroobrzędowcy w okresie Wielkiej Schizmy.

Pierwszy indywidualny i heroiczny akt samospalenia w Europie miał miejsce w 1841 roku na terenie znajdującej się wówczas pod zaborem rosyjskim Polski. Nie chcąc wydać swoich kolegów konspiratorów, siedzący w więzieniu dwudziestoletni Karol Levitoux podpalił wówczas w celi słomę, na której spał. Fala samospaleń miała jednak zalać Europę ponad 100 lat później. Amerykański socjolog Michael Biggs szacuje, że w ostatnich czterech dekadach XX wieku na całym świecie miało miejsce między 800 a 3000 aktów samospalenia. Do wszystkich z nich doszło po 11 czerwca 1963 roku, kiedy to pewien buddyjski mnich usiadł w kwiecie lotosu na najbardziej ruchliwym skrzyżowaniu Sajgonu. Nazywał się Thich Quang Duc i przyjechał do ówczesnej stolicy Wietnamu błękitnym austinem, za którym maszerowało 350 mnichów i mniszek. Buddyjski kapłan spali się w intencji pięciu żądań – obwieścił przez megafon jeden z mnichów, podczas gdy reszta rozdawała ulotki z jego manifestem. Thich Quang Duc wyjął z samochodu kanister z benzyną i usiadł na środku skrzyżowania. Jeden z jego pomocników oblał go benzyną. Kiedy grupa mnichów i mniszek położyła się pod kołami wozów strażackich aby nie dopuścić ich na miejsce wydarzenia, Quang Duc zapalił zapałkę. Świat zobaczył tę chwilę oczami dziennikarza “New York Times’a” Davida Halberstrama: (…) płomienie wychodziły z istnienia ludzkiego; jego ciało powoli schło i marszczyło się, jego głowa czerniała. W powietrzu czuć było zapach palącego się ludzkiego ciała; ludzkie życie spaliło się tak szybko (…).

Thich Quang Duc dokonał aktu samospalenia w proteście przeciwko represjonowaniu buddyzmu w Wietnamie przez reżim katolickiego prezydenta Ngo Dinh Diema. Zdjęcie przedstawiające jego utopione w płomieniach ciało obiegło cały świat.  Po śmierci Thich Quang Duca nastąpiła fala samobójstw naśladowczych. W samym Wietnamie w proteście antywojennym podpaliło się wówczas około 100 mnichów i mniszek – mówi prof. Czabański. Fala samospaleń dotarła również na zachód – w pierwszej kolejności do USA, gdzie wraz z samospaleniem się w Detroit 82–letniej Alice Herz ruszyła lawina podobnych protestów przeciwko prowadzonej w Wietnamie wojnie. W tym samym czasie, po drugiej stronie żelaznej kurtyny “żywe pochodnie” miały być manifestacją niezgody na system komunistyczny. Ryszard Siwiec, księgowy, który wyjechał do Warszawy na dożynki, postanowił na oczach stu tysięcy świadków zaprotestować przeciwko interwencji militarnej w Czechosłowacji. Rozrzucił więc ulotki ze swoim apelem, oblał się rozpuszczalnikiem i podpalił. Zmarł po czterech dniach spędzonych w szpitalu. Jednym z postulatów studenta z Pragi Jana Palacha było zniesienie cenzury. Paląc się, przebiegł przez skrzyżowanie i upadł na jezdni. Ktoś rzucił na niego swój płaszcz, nie udało się go jednak uratować. Kościół w NRD oskarża komunizm! Za uciskanie dzieci i młodzieży w szkołach – taki napis widniał na tablicy, którą 18 sierpnia 1976 roku ustawił obok swojego wardburga zadeklarowany antykomunista, bezkompromisowy niemiecki pastor Oskar Brüsewitz. Chwilę później podpalił się pod kościołem św. Michała w miejscowości Zeitz.

 

Jeden za wszystkich

Badacze twierdzą, że ci, którzy decydują się na ten desperacki krok mają 30 proc. szans na przeżycie. Niektórzy, jak chociażby kandydaci na mnichów w podziemnym kościele buddyjskim w Wietnamie, są do takiego aktu przygotowywani. Podczas gdy mistrz kładzie im na wygolonych głowach rozżarzone węgle, oni muszą zachować kompletny spokój – mówi prof. Czabański – W ten sposób przygotowywał się najprawdopodobniej Thich Quang Duc. Świadkowie jego samospalenia powtarzają, że na jego twarzy nie pojawił się ani jeden grymas, nie drgnął ani jeden muskuł. To jest wręcz niewiarygodne, bo, pamiętajmy, że zetknięcie się z ogniem jest największym bólem, jaki można sobie wyobrazić.

Fala samospaleń trwa. Prawie każdego roku podpala się przynajmniej jeden tybetański mnich. W 1998 roku włoski pisarz Alfredo Ormando podpalił się na Placu Świętego Piotra w Rzymie w proteście przeciwko złemu traktowaniu osób homoseksualnych przez kościół katolicki. W 2003 roku ową formę protestu wybrało aż sześciu Czechów, w tym alterglobalista Zdeněk Adamec. W ślad za Tunezyjczykiem Mohamedem Bouazizi, który zdecydował się na ten krok pod koniec 2010 roku, ruszyła rzesza naśladowców. Nie bez powodu samospalenia w proteście odbywają się w miejscach publicznych i po uprzednim spisaniu manifestu. Samobójcy chcą wzbudzić poczucie winy, kupić zrozumienie innych i zmusić ich do działania. Maksymalizacja ich cierpienia ma im w tym pomóc.  To nie są zwykli samobójcy. W przypadku samospaleń w proteście, śmierć nie jest celem, tylko środkiem. Są to tak zwane samobójstwa altruistyczne popełniane w trosce o innych – tłumaczy prof. Czabański. Socjolodzy podkreślają, że samospalenie ma wielką siłę rażenia. “Samobójcy w słusznej sprawie” są niewinnymi ofiarami i bohaterami w jednym, a ich czyn świetnie nadaje się na pierwsze strony gazet.  Ogień wzbudza szacunek we wszystkich kulturach świata. Ma on silne znaczenie metafizyczne i oczyszczające – mówi Czabański – Z drugiej strony, taki czyn działa na wyobraźnię, jest wręcz porażający. Ogień to widowisko – przyciąga i przeraża. Płonący człowiek biegnie, krzyczy, ekspresja jego cierpienia staje się manifestem. Po prostu nie da się przejść obok czegoś takiego obojętnie.

Większość aktów samospalenia nie wywołuje znaczącego skutku. Zdarzają się jednak takie, które prowokują dramatyczny odzew i są zarzewiem zmian. Bywa, że pogrzeby samospalonych stają się demonstracjami solidarności, żalu i zaangażowania, a miejsca i daty ich śmierci stają się ważnymi elementami narodowej świadomości. Norman Morisson zmarł przed biurem amerykańskiego Sekretarza Obrony Roberta McNamary. Niektórzy twierdzą, że widok ten zadział na niego niczym emocjonalny katalizator i że to pod jego wpływem zmienił opinię na temat prowadzonej w Wietnamie wojny. Śmierć Thich Quang Duca podgrzała antyreżimową atmosferę, a prezydenta Diema obalono pięć miesięcy później. Desperacja Jana Palacha skonsolidawała mieszkańców Czechosłowacji we wspólnej walce przeciwko reżimowi. W końcu akt samospalenia, którego dokonał w 2010 roku tunezyjski sprzedawca warzyw Mohamed Bouazizi stał się katalizatorem przemian w Północnej Afryce i na Środkowym Wschodzie. Wydaje mi się, że ludzie decydujący się na taki krok uznają się w pewnym sensie za wybranych. Według mnie działa u nich odwrotność psychologicznego mechanizmu rozproszenia odpowiedzialności. Mamy tu do czynienia z jej skupieniem – twierdzi prof. Czabański – Człowiek, który bierze coś na siebie dostaje ogromny zastrzyk adrenaliny. To ona pomaga mu zarówno pokonać strach jak i przejść przez ten niewyobrażalny ból. Według prof. Czabańskiego, ludźmi tymi kieruje poczucie misji: Jest nią społeczne dobro. I tutaj wkracza dramat, bo aby zrobić coś dla narodu, muszą oni zdystansować się do swoich bliskich.

Ryszard Siwiec wiedział o tym najlepiej. Jadąc pociągiem na dożynki, napisał list do żony: Kochana Marysiu, nie płacz. Szkoda sił, a będą ci potrzebne. Jestem pewny, że to dla tej chwili żyłem 60 lat. Wybacz, nie można było inaczej. Po to, żeby nie zginęła prawda, człowieczeństwo, wolność, ginę, a to mniejsze zło niż śmierć milionów. (…) Jest mi tak dobrze, czuję spokój wewnętrzny jak nigdy w życiu.

 

Stos przed Pentagonem

Najsłynniejszą “żywą pochodnią” Ameryki a zarazem narodowym bohaterem Wietnamczyków był 32-letni kwakr Norman Morrison. W Hanoi nazwano jego imieniem ulicę, a wietnamska poczta wydrukowała ku jego czci znaczek. Obejrzana w telewizji relacja z przypadkowego zbombardowania wietnamskiej szkoły wstrząsnęła Morrisonem do tego stopnia, że postanowił złożyć siebie w ofierze. Podpalił się w 1965 roku przed budynkiem Pentagonu, trzymając w ramionach swoją małą córeczkę. Dziewczynka została uratowana w ostatniej chwili, kiedy to przechodzący obok żołnierz wyrwał ją z ramion ojca. Nie minął tydzień, a przed siedzibą Organizacji Narodów Zjednoczonych w Nowym Jorku zapłonął 22–letni Roger Allen LaPorte.

Gdzie ludzie płona najczęściej?

Według statystyk najczęściej do aktów samospalenia dochodzi w krajach buddyjskich i hinduistycznych oraz tam, gdzie panują relatywnie demokratyczne rządy. Przykładem mogą być Indie nawiedzone przez wielką falę tego typu protestów w 1990 roku. Przedstawiciele wyższych kast podpalali się wówczas w odpowiedzi na propozycję wprowadzenia prawa rezerwacji miejsc  na uczelniach a także miejsc pracy dla członków kast niższych.

3000 osób podpaliło się w w drugiej poł. XX w.