Senna zagadka

Choć nadal nie wiadomo dokładnie, dlaczego śpimy, naukowcy są coraz bliżej znalezienia lekarstwa na choroby związane z tym procesem – mówi prof. Elio Lugaresi, neurolog z Universita di Bologna specjalizujący się w badaniach snu i jego zaburzeń.

Małgorzata Brączyk: Dlaczego ludzie śpią?

Elio Lugaresi: Nie tylko my to robimy. Śpią wszystkie zwierzęta: od owadów poprzez ryby, mięczaki, gady, płazy, ptaki po ssaki. Niektóre śpią jedną półkulą mózgu, a drugą czuwają. Z przeprowadzonych doświadczeń wynika, że zwierzęta pozbawione snu przez długi czas stają się mniej aktywne. W przypadku szczurów śmierć następuje w ciągu 2–3 tygodni, a muchy od początku swego życia sztucznie pozbawiane snu żyją o połowę krócej niż w normalnych warunkach. Również rośliny w ciągu doby wykazują na zmianę okresy aktywności i odpoczynku, które następują po sobie automatycznie i przede wszystkim nie są poprzedzone, tak jak nasz sen, uczuciem senności. Przeciętny człowiek przesypia łącznie ok. 20 lat, ale co powoduje, że śpimy? Na to pytanie nie ma jeszcze odpowiedzi. 

M.B.: Nie po to, żeby po prostu odpocząć?

E.L.: Sen ma cechy charakterystyczne dla instynktu, ale nie wiadomo do końca, jakim potrzebom biologicznym odpowiada. Owszem, podczas snu zarówno ciało, jak i świadomość, umysł odpoczywają. Wielu naukowców twierdzi jednak, że dla odpoczynku ciała sen nie jest konieczny – wystarczyłoby się położyć. Natomiast by wypoczął rozum, niezbędne jest, aby neurony odpowiedzialne za procesy pamięciowe zupełnie się wyłączyły, zamykając – jeśli można tak powiedzieć – drzwi i okna łączące je z innymi neuronami. Niewykluczone jest więc, że sen służy przede wszystkim odpoczynkowi umysłu. 

M.B.: A czy to prawda, że sen wspomaga pamięć?

E.L.: Fakt, że podczas snu wzmacnia się nasza pamięć, nie ulega już żadnej wątpliwości. Nie do końca jeszcze wiadomo, czy dzieje się to przede wszystkim podczas snu głębokiego, czy też snu REM (to faza snu, podczas której występują marzenia senne). Prof. Peretz Lavie, naukowiec z Izraela, przedstawił wyniki wieloletnich obserwacji żołnierza, któremu odłamek utkwił w części mózgu zwanej mostem, czyli w miejscu, gdzie powstaje sen REM. Otóż człowiek ten zatracił zdolność do osiągania tej fazy snu, ale nie miało to żadnych negatywnych konsekwencji poza tym, że utracił marzenia senne. Z kolei amerykański neurolog prof. J. Lee Kavanau uważa, że podczas snu aktywują się obszary pamięci mało używane podczas dnia. Tłumaczy to na przykładzie pewnych gatunków ryb, które żyją od urodzenia do śmierci w grupie i zachowują ciągle ten sam schemat postępowania. One nie mają potrzeby uczenia się i co za tym idzie, konsolidacji w pamięci nowych zachowań – dlatego w ogóle nie śpią. 

M.B.: Zajmował się pan wieloma zaburzeniami, w tym śmiertelną bezsennością rodzinną. Co to takiego?

E.L.: Pewnego dnia zwrócił się do mnie dr Ignazio Roiter, lekarz endokrynolog z Oderzo koło Treviso, opisując mi dziwną chorobę krewnego swej żony. 53-letni mężczyzna nagle zaczął cierpieć na bezsenność, po kilku miesiącach znalazł się w stanie, który można by porównać do somnambulizmu, gdyby nie fakt, że tkwił w nim 24 godziny na dobę. Okazało się też, co było bardzo zdumiewające, że kilka lat wcześniej umarły w podobnych okolicznościach jego dwie siostry. Roiter przewertował parafialne archiwa i udało mu się zrekonstruować drzewo genealogiczne rodziny od 1700 roku. Przekonał się, że było w niej wiele osób, które nagle, z reguły między 40. a 50. rokiem życia, zaczęły cierpieć na brak snu i umarły z wycieńczenia po upływie kilkunastu miesięcy. Większość z tych osób wylądowała w zakładzie psychiatrycznym, bo wydawało się, że postradały zmysły. 

M.B.: Ale przyczyna była inna?

E.L.:  Obserwując naszego pacjenta nie mieliśmy żadnych wątpliwości, że to jest choroba dziedziczna. Gdy po dziewięciu miesiącach od pojawienia się pierwszych symptomów zmarł, Giovanni Gambetti, mój były uczeń, wykonał na moją  prośbę w swym laboratorium w Cleveland badania histopatologiczne mózgu pacjenta. Okazało się, że w przedniej części wzgórza brakuje neuronów. Byliśmy na to przygotowani. 

Już w 1979 roku szwajcarski neuropatolog Erwin Wildi, któremu doktor Roiter przekazał mózg zmarłej siostry naszego pacjenta, zaobserwował taki sam ubytek, ale nie połączył tego z brakiem snu. Wtedy nie wiadomo było jeszcze, że wzgórze odgrywa centralną rolę w przechodzeniu od jawy do snu. Wyniki naszych prac, które opublikowaliśmy w 1986 roku w „New England Journal of Medicine”, wywołały ogromne zainteresowanie. Skontaktowali się z nami dwaj amerykańscy specjaliści od prionów – Daniel Carlton Gajdusek, który w 1976 roku dostał Nagrodę Nobla, oraz Stanley Prusiner, noblista z 1997 roku. Wspólnie zidentyfikowaliśmy genetyczne i molekularne podłoże choroby. 

M.B.: Podobno członkowie pewnej weneckiej rodziny dotkniętej śmiertelną bezsennością poddali się testom, ale nie chcieli znać wyników…

E.L.: Chociaż jest to niezwykle rzadka choroba – szacuje się, że cierpi na nią nie więcej niż 200 ludzi na całym świecie – ich dotyczy bezpośrednio. Oni wiedzą, jak umiera się na bezsenność, że wiąże się to z fobiami, halucynacjami, urojeniami, atakami paniki, że w ostatnim stadium dochodzi do kompletnego wyniszczenia organizmu, utraty wagi, demencji. Nie dziwię się więc, że nie chcieli znać rezultatów testu, zdając sobie sprawę, że nie ma dla nich żadnego ratunku. Cieszę się, że w ubiegłym roku znalazły się fundusze na badania nad tą chorobą i mam nadzieję, że dowiemy się w końcu, jak ją leczyć. 

M.B.: Często głosi pan pochwałę drzemki i półsnu. Dlaczego?

 

E.L.: Zalety drzemki, która – z tego co wiem – jest w Polsce o wiele mniej popularna niż we Włoszech czy innych krajach o ciepłym klimacie, odkryłem na własnej skórze. Gdy jako student zamieszkałem poza domem, co oczywiście dało mi większą swobodę w dysponowaniu czasem, zauważyłem, że jeśli uciąłem sobie popołudniową drzemkę, bez problemu wstawałem rano na zajęcia, nawet jeśli część nocy poświęciłem na rozrywkę. Taki tryb życia prowadziłem latami, a dzięki popołudniowej drzemce nie wpłynęło to negatywnie ani na moje zdrowie, ani na wyniki na studiach. Później dowiedziałem się, że człowiek pierwotny żyjący w gorącym klimacie – niezależnie od tego, że przesypiał całą noc – około południa przerywał swoje zajęcia i kładł się, pozwalając sobie na orzeźwiający i regenerujący sen. Natomiast jeśli chodzi o półsen, jego wielkim zwolennikiem był np. Federico Fellini, który twierdził, że wiele z jego filmowych pomysłów powstało między jawą a snem. Zresztą nie był w tym odosobniony, bo wielu wynalazców też przyznało, że sporo ich pomysłów powstało podczas płytkiego snu. 

M.B.: Nad czym pracują teraz naukowcy specjalizujący się w badaniach nad snem? 

E.L.: Podczas 50 lat badań udało się zidentyfikować ponad 80 chorób i zaburzeń snu. W miarę jak rozwijała się nasza wiedza w tym zakresie, ale również metody i instrumenty poznawcze, pojawiały się nowe problemy. Przykładowo narkolepsja – rzadka choroba genetyczna, która pojawia się w dzieciństwie lub wczesnej młodości i nęka dotkniętego nią człowieka przez całe życie, powodując niekontrolowane zapadanie w sen – została opisana pod koniec XVIII wieku, ale dopiero pod koniec ubiegłego stulecia udało się nam poznać jej przyczynę. Jest nią zanik lub złe funkcjonowanie niewielkiej grupy neuronów w podwzgórzu i pniu mózgu, które wytwarzają substancję o nazwie oreksyna. Mam nadzieję, że to odkrycie pozwoli w niedalekiej przyszłości pokonać tę chorobę.