Świat (wikingów) się śmieje

W średniowiecznej Skandynawii królowały dowcipy o seksie, głupocie bufonów i szemranych bohaterach.W skrócie: prosty wiking śmiał się z tego samego, co my

Źródłem skandynawskiego poczucia humoru są sagi o Islandczykach i sagi heroiczne. Realistyczne opowieści mówią o poważnych sprawach, na przykład rodowej zemście, podróżach w poszukiwaniu sławy czy sporach Islandczyków z władcami norweskimi. Ich bohaterowie to postacie tragiczne, których życiem kieruje fatum aż do dramatycznej śmierci w walce z przeważającymi siłami wrogów. Ale właśnie wtedy, tuż przed końcem swojego ciężkiego żywota, wojownik pozwala sobie na żarty. W XIII-wiecznej „Sadze o Njalu” Thorgrim wdrapał się na dach domu, w którym znajdował się jego przeciwnik Gunnar. Ten zorientował się w sytuacji i przez otwór w dachu dźgnął włócznią żołnierza. Thorgrim spadł raniony na ziemię, a jeden z jego towarzyszy zapytał: „I jak? Gunnar jest w domu?”. „Tego musicie się sami dowiedzieć, ale wiem jedno – jego włócznia była w domu” – odpowiedział Thorgrim i chwilę potem skonał. Może nie jest to najśmieszniejszy dowcip, jaki słyszeliście, ale to on właśnie wywoływał uśmiech na skandynawskich twarzach. Szczególnie że działał jak igła na pękaty balon, czyli na poważną treść sagi.

Horrory klasy B

W „Sadze o synach Droplauga” (XIII wiek) humor przeplata się z drastycznymi scenami przemocy, których nie powstydziłby się sam Quentin Tarantino. W jednej ze scen Helgi walczy z Hjarrandim: „I w tym momencie Hjarrandi uderzył w Helgiego, ale ten zbił uderzenie swoją tarczą i miecz pojawił się na jego twarzy i na jego szczęce, ucinając dolną wargę. Wtedy Helgi powiedział: »Nigdy nie byłem piękny, więc i ty uroku mi nie dodałeś«. Następnie podparł podbródek ręką i wepchnął sobie brodę do ust i zagryzł ją”. Helgi za wszelką cenę chciał pokonać Hjarrandiego, walczył więc dalej pomimo śmiertelnej rany. Ten wymknął mu się jednak. Wiedząc, że lada moment Helgi dosięgnie go swoim mieczem, obrócił ku sobie włócznię, i przebijając się nią, powiedział: „Śpieszno ci do tego, co ja odwlekałem”. W XIII-wiecznej „Sadze o braciach krwi” przedśmiertny żart jest okraszony okrucieństwem graniczącym z sadomasochistycznymi torturami, z których inspirację mógłby czerpać reżyser „Piły”. Thormod został śmiertelnie ugodzony strzałą podczas bitwy pod Stiklestad. Znalazł kobietę opatrującą rany, która obcęgami „na żywca” wyciągała grot. Ten jednak utkwił tak mocno w ciele Thormoda, że w żaden sposób nie dawał się wydobyć. Wtedy Thormod nakazał wyciąć sobie kawałek ciała, by odsłonić żelazo, wziął obcęgi i sam wyrwał grot. A ponieważ grot był zaopatrzony w zadziory, które utkwiły przy sercu, razem z nim wyciągnął „nerwy sercowe”: „Niektóre z nich były czerwone, a inne białe, żółte i zielone. I kiedy Thormod zobaczył to, powiedział: »Król dobrze nas karmił. Serca jego stronników są pokryte tłuszczem«”. Chwilę po tym Thormod wyzionął ducha.

Skandynawowie, a zwłaszcza Islandczycy, lubowali się w absurdalnych opowieściach, przypominających nieco dzisiejsze skecze Monty Pythona. Tyle tylko, że ich humoreski doprawione były szczyptą ironii i sarkazmu oraz dodatkiem grozy iście z horrorów klasy B. W „Sadze o ludziach z Eyri” sielankowa atmosfera utworu zostaje zakłócona, gdy na łące odnaleziono ludzką dłoń i pokazano ją Thorarinowi. Przypomina to uderzająco fabułę filmu Davida Lyncha „Blue Velvet”, w której punktem wyjścia jest znalezienie przez głównego bohatera ludzkiego ucha w trawie. Tak jak w filmie Thorarin rozpoczyna „śledztwo”, próbując dociec, do kogo należy dłoń. Odkrywa, że to damska część ciała. Wiedziony przeczuciem udaje się do swojej żony i dowiaduje się, że to właśnie jedna z jej kończyn jest „niekompletna”. Dzielna kobieta była nie mniej niż mąż zaskoczona tym odkryciem, ponieważ początkowo zlekceważyła ranę i nie zauważyła straty. Podobne ignorowanie ran, które przybiera komiczny wyraz i pokazuje pogardę bohatera dla fizycznego bólu, znajduje się także w scenie posiłku Snorriego Thorbanssona. Podczas kolacji jeden z jego towarzyszy zainteresował się, dlaczego Snorri je tak powoli. Gdy ten nie potrafił mu tego wyjaśnić, przyjaciel przyjrzał się bliżej Snorriemu i odkrył, że w jego gardle tkwi grot strzały i utrudnia mu przełykanie. Żelazo zostało szybko wyciągnięte z ciała Snorriego i ten, już bez przeszkód, mógł dokończyć wieczerzę.

Sprytny bohater i głupi osiłek

 

Heros bał się w życiu najbardziej być posądzonym o tchórzostwo. Niektórych ten lęk doprowadził do absurdów. W „Sadze o Viga Glumie” (z ok. 1220 r.) Bard razem z towarzyszem zauważają, że w ich stronę nadciąga duża grupa zbrojnych. Podejrzewają, że są to ich wrogowie, jednak zgodnie z heroicznym kodeksem nie decydują się na ucieczkę. Nie czekają również na przeciwnika, za to ruszają w dalszą podróż, udając, że nie wiedzą, że mężczyźni to napastnicy. Podobnie zachowuje się oddział Thorarina w innym rozdziale tej sagi. Thorarin, zdając sobie sprawę, że jego wrogowie wkrótce otrzymają posiłki, nakazuje swoim ludziom jechać w stronę domu, ale w takim tempie, by ścigający ich Glum był w zasięgu głosu. Przez dłuższą chwilę trwa ten komiczny pościg: obie drużyny jadą w stałym odstępie, lżą siebie nawzajem, ale nikt nie chce zaatakować ani ustąpić. To taka sama sytuacja jak w armii niemieckiej z okresu I wojny światowej, w której nikt nie uciekał, a co najwyżej wycofywał się na wcześniej upatrzone pozycje. Skandynawowie potrafili docenić spryt i śmiać się z ludzkiej głupoty. Przygody bohaterów, którzy dzięki przymiotom umysłowym zwyciężali przeciwników, są równie popularne jak opowieści o losach potężnych wojowników. Oszukanie przeciwnika było w cenie. Prym w tego typu humorze wiódł autor „Sagi o Viga Glumie”. W jednym z epizodów Skut Zabójca udaje pastucha, by zwieść ścigających go ludzi. Gdy ci pytają go o imię, Skut nie chce kłamać, gdyż to byłoby skazą na jego honorze. Nie chce być też posądzony o to, że z tchórzostwa unikał przedstawienia się. Ucieka się więc do gry słownej i mówi: „Zwą mnie Wiele w regionie Myvatn i Kilka na obszarze Fiskilaek”.

Niegrzeszący rozumem przeciwnicy uznają go za żartownisia i nie rozpoznają w nim uciekiniera. Gdy z pustymi rękami wracają do domu, ich przywódca Glum uświadamia im, w jaki sposób dali się oszukać. Imię Skuta znaczyło bowiem „pieczara”, których wiele znajdowało się w Myvatn, a kilka w Fiskilaek. Scena ta nawiązuje do bardzo popularnej w średniowieczu gry w zagadki. Ta zabawa zainspirowała między innymi Tolkiena, który w „Hobbicie” opisał właśnie taką grę pomiędzy Gollumem a Bilbo Bagginsem; nagrodą był w niej „jedyny pierścień”. W duchu tej gry autor „Sagi o Viga Glumie” opisał podstęp, do jakiego ucieka się główny bohater utworu, by uniknąć przyznania się pod przysięgą do zarzucanej mu zbrodni.

Oświadcza w świątyni: „nie było mnie tam i nie uderzyłem tam i nie zaczerwieniłem grotu ni ostrza tam, gdzie Thorvald Kaptur spotkał śmierć”. W taki sposób zrozumieli słowa przysięgi przeciwnicy Gluma i uznali ją za dowód niewinności. W rzeczywistości Glum, wykorzystując niuans gramatyczny, taki że staronordycki zaimek „at” może oznaczać równocześnie „nie” jak i „w” lub „tam”, przyznaje się do winy, gdyż jego słowa można tłumaczyć: „Byłem tam, uderzyłem tam i zaczerwieniłem grot i ostrze tam, gdzie Thorvald Kaptur spotkał śmierć”. Innym razem Glum postanawia dać nauczkę pyszałkowatemu Ingolfowi, który wątpił w jego władzę w regionie, deklarując, że potężniejszym naczelnikiem jest Thorkel z Hamar, do którego można się zwrócić w razie kłopotów. Glum zabija cielaka w stajni, wręcza zakrwawiony miecz Ingolfowi i nakazuje mu udać się do Hamar z wieścią, że zabił Kalfa z Hlada oraz prosić tamtejszego gospodarza o ochronę. Thorkel uwierzył w zabójstwo, ale odmówił pomocy mężczyźnie, wyrzucając go za drzwi. Cały podstęp Gluma polegał na tym, że imię Kalfa z Hlada znaczy to samo, co „cielak w stajni”. Oszukał więc Ingolfa i ośmieszył go w oczach wszystkich tych, którzy w Thorkelu chcieli widzieć swojego protektora.

Za mały?

Na skandynawskiej wyspie panowała swoboda seksualna, a żarty o seksie były zawsze mile widziane. Wiele sag spisali duchowni i niewykluczone, że erotyczne dowcipy powstały w wyobraźni pobożnych pasterzy Kościoła. Dla islandzkich kapłanów idea celibatu była tak odległa jak piaski Sahary Całkiem możliwe, że wiedza wielu z nich pochodziła z autopsji… Obiektem żartów była nieświadomość i brak doświadczenia kobiet, a także ich niewiedza o tym, skąd się biorą dzieci. Niewykluczone, że celem autorów dowcipów była seksualna edukacja słuchaczy bądź czytelników sag. Parafrazując tytuł znanego filmu Woody’ego Allena, wiele żartów dotyczyło wszystkiego, co potomkowie wikingów chcieli wiedzieć o seksie, ale bali się zapytać. „Saga o Odwarze Strzale” z XIII w. jest klasycznym przykładem naśmiewania się z ludzkiej (a zwłaszcza niewieściej) ignorancji na temat własnej seksualności. Podczas swojej niezwykłej wyprawy Odwar odwiedził krainę Olbrzymów. Tam wpadł w oko wpływowej Olbrzymce, która przygarnęła go do siebie, traktowała jak dziecko i bawiła się nim niczym lalką, sadzając go na swoich kolanach. Po pewnym czasie oświadczyła bohaterowi, że zaszła z nim w ciążę, chociaż wciąż nie może się nadziwić, w jaki sposób taki „bezużyteczny mały brzdąc mógł tak wiele zwojować?”.

Kobieca niewiedza o fizycznej budowie męskiego ciała jest tematem opisu jednej z przygód Grettira Silnego. Islandzki bohater XIV- -wiecznej sagi dokonuje szeregu heroicznych czynów, by dowieść swojego męstwa. Jednym z nich jest „łóżkowa próba”. Grettir musi w miłosnych zapasach dowieść służce, która podśmiewa się z jego „niewielkiego miecza”, że herosa poznaje się po czynach, a nie po rozmiarze… Opowieści o erotycznych dokonaniach herosów to takie średniowieczne „American Pie”. Ot, młody wojownik (licealista, student) spragniony przygód wyrusza na niebezpieczną misję w dzikie kraje (szkoła, uniwersytet), by pogrążyć swoich wrogów (nauczycieli, rywali) i ponad wszystko nabyć doświadczeń w alkowie. W „Sadze o Bosim i Herraudzie” z XIV w. bohater wdaje się w konflikt z królem i aby uratować życie, musi zdobyć jajo sępa ozdobione złotymi literami. Misja ta jest pretekstem, by pokazać herosa w serii zabawnych scen i opisać jego wyprawy o silnie erotycznym charakterze. Tło tych epizodów zawsze jest takie samo. Bohater przybywa do samotnej chatki w dzikim lesie, gdzie zostaje ciepło przywitany i ugoszczony strawą oraz noclegiem. Podczas kolacji poznaje piękną córkę gospodarza, z którą flirtuje – rzuca jej znaczące spojrzenia czy pociera jej nogę pod stołem. Gdy wszyscy kładą się spać, zaczyna się prawdziwa przygoda herosa.

„Kiedy ludzie poszli spać, Bosi wstał i poszedł do łóżka młodej dziewoi i uchylił jej pościel. Dziewczyna zapytała, kim jest, i Bosi przedstawił się.

 

– Po coś przybył? – zapytała.
– Nie było mi wygodnie w łożu – odpowiedział i dodał, że chciałby znaleźć się z nią w pościeli.
– Cóż chcesz tutaj robić?
– Chciałbym utemperować mego wojownika.
– Jakiego rodzaju jest to wojownik?
– Wciąż jest bardzo młody i nie przeszedł jeszcze chrztu bojowego. Ale żołnierz powinien być zahartowany we wczesnych latach swojego życia.

Dał jej złoty pierścień i położył się przy niej w łóżku. Zapytała go, gdzie jest ten wojownik, a on nakazał jej wyczuć go pomiędzy jego nogami. Szybko cofnęła jednak dłoń i powiedziała, że to diabeł musiał opętać jego wojownika. Zapytała, czemu nosi na sobie tego potwora twardego jak drzewo? Wyjaśnił jej, że żołnierz zmięknie w czarnej dziurze. Zgodziła się wtedy, by zrobił cokolwiek jest jego życzeniem. Umieścił więc wojownika pomiędzy jej nogami. Przejście było raczej wąskie, mimo to zdołał wypełnić misję. Potem leżeli cicho, tak długo jak sprawiało im to przyjemność, a potem dziewczyna zapytała, czy temperowanie wojownika zakończyło się pełnym sukcesem. W odpowiedzi Bosi zapytał, czy chce ujarzmić go ponownie. Odrzekła, że będzie to dla niej przyjemne tak długo, aż on będzie odczuwał taką potrzebę”. Nie zostało zapisane, jak często grali w tę grę tej nocy… Innym razem, ale w podobnych okolicznościach, Bosi bałamuci kolejną dziewkę: „Wieczorem pokazano im ich łóżka, ale gdy tylko zgaszono światła, Bosi poszedł do dzieweczki i uchylił jej pościel. Zapytała, kim jest, a on przedstawił się.
– Chciałbym napoić źrebaka w twoim winnym źródle.
– Uważasz, że dasz sobie z tym radę, mój chłopcze? Trudno mu będzie skorzystać ze studni takiej jak moja.
– Poprowadzę go prosto do krawędzi i wtedy wepchnę do środka, jeśli nie ma innego sposobu, by zmusić go do picia.
– Gdzie twój źrebak, kochanieńki?
– Pomiędzy moimi nogami, najdroższa. Możesz go dotknąć, ale rób to delikatnie, ponieważ jest bardzo nieśmiały.
Przytrzymała męskie przyrodzenie, trąciła je i powiedziała:
– Wydaje się żwawym źrebakiem, chociaż jego szyja jest stanowczo zbyt prosta.
– Jego głowa nie jest tak dobrze umiejscowiona – zgodził się Bosi – ale może zginać szyję o wiele lepiej, kiedy zaspokoi pragnienie.
– Dobrze. Teraz wszystko zależy od ciebie.
– Połóż się tak szeroko rozwarta, jak możesz, i zachowaj spokój.
Wówczas napoił swojego źrebaka hojnie, całkowicie go zanurzając. To zadowoliło dziewczynę ogromnie, tak że z trudem mogła mówić.
– Jesteś pewny, że nie utopiłeś źrebaka?
– Zostało mu dane tyle, ile jest w stanie przyjąć. Często sprawia mi wiele problemów, kiedy nie pozwolę mu pić aż do jego pełnej satysfakcji.
Bosi kontynuował tak długo, jak chciał, po czym odpoczął. Dziewczyna dziwowała się, skąd wzięły się te wszystkie płyny między jej
nogami, ponieważ całe łoże pod nią zostało poplamione. Zapytała:
– Może tak być, że twój źrebak wypił więcej, niż to było dla niego dobre, i zwymiotował nadmiar tego, co wypił?
– Wydaje się, że jest z nim coś nie tak. Jest miękki jak płuco.
– Prawdopodobnie ma kaca – stwierdziła – jak każdy pijak.
– Zapewne”.

Więcej:Wikingowie