Szatan na papieskim tronie

Aleksander VI stał się symbolem moralnego upadku papiestwa w epoce renesansu

Włoski pisarz Mario Puzo uważał, że rodzina Borgiów była pierwszą mafijną rodziną w dziejach. Rodrigo Borgia rządził sprawną machiną służącą do gromadzenia bogactw oraz pozyskiwania władzy, posługując się takimi metodami jak przekupstwo, mord, oszustwo, intrygi. Zaszedł bardzo wysoko – przez jedenaście lat pełnił najwyższy urząd w świecie chrześcijańskim. Był papieżem. Na następcę św. Piotra został wybrany przez kardynałów zebranych na konklawe w roku 1492 – roku, w którym Krzysztof Kolumb dotarł do nieznanego lądu na drugiej półkuli – i przyjął imię Aleksandra VI.

Założycielem „rodziny” był Alfonso Borja, Hiszpan. Jako zdolny prawnik i duchowny zrobił błyskotliwą karierę. Był prywatnym sekretarzem króla Aragonii, biskupem Walencji, potem kardynałem. Przełomowym momentem było ofiarowanie mu przez Rzym tiary papieskiej w 1455 r. Alfonso został papieżem w wyniku kompromisu dwóch stronnictw, które nie były w stanie przeforsować swoich kandydatów. Ze względu na podeszły wiek kardynała sądzono, że pontyfikat będzie krótki. Rzym przywitał wybór Kaliksta III niechętnie – obawiano się bowiem, że papiestwo czeka powtórka z Awinionu i nowy papież będzie chciał przenieść stolicę państwa do Hiszpanii. On jednak przyjął odwrotną taktykę. Otworzył szeroko bramy Watykanu przed swoimi rodakami. Trzyletni pontyfikat Kaliksta III zaznaczył się przede wszystkim energicznymi działaniami na rzecz krucjaty przeciwko Turkom, którym nowy papież chciał odebrać Konstantynopol, mnożeniem urzędów (samych sekretarzy mianował pięćdziesięciu) i bezprzykładnym nepotyzmem. Ta ostatnia cecha pozwala widzieć w Kalikście III głowę zbrodniczej „ośmiornicy”. On to bowiem w roku 1456 obdarzył swojego siostrzeńca Rodriga kapeluszem kardynalskim, a następnie mianował wicekanclerzem (czyli faktycznie swoim zastępcą) oraz dowódcą wojsk. Była to decyzja brzemienna w skutki.

Karierowicz i erotoman

Rodrigo tak samo jak jego dostojny wuj, przyszedł na świat w Játivie koło Walencji, w rodzinie szlacheckiej niewysokiego rodu, która jednak przechwalała się, że wywodzi się od Juliusza Cezara, przez jakiś czas piastującego urząd kwestora w prowincji hiszpańskiej. Nazwiskiem Borja (zitalianizowanym później na Borgia) – po arabsku „wieża zamkowa” – rodzina zaczęła posługiwać się od 1121 roku, kiedy to otrzymała od Alfonsa Zdobywcy miasteczko Borja odebrane muzułmanom. Rodrigo nie był człowiekiem religijnym, zresztą nikt nie oczekiwał tego wówczas po dostojnikach kościelnych. Wręcz przeciwnie, uważano, że takich spraw jak wiara i powołanie lepiej nie mieszać z pełnieniem urzędów. Niewielu jednak posunęłoby się do takiego stwierdzenia, jakie wyszło spod pióra papieża Aleksandra VI, a przytoczonego w encyklopedii Diderota: „Wszechmogący Boże! Jak długo jeszcze trzeba będzie znosić tę zabobonną sektę chrześcijan i ich parweniuszowski wynalazek?!”.

Rodrigo przybył do Rzymu prawdopodobnie w roku 1449 na zaproszenie swojego rosnącego w siłę wuja. Nie był człowiekiem tuzinkowym: ambitny, wesoły i pełen fantazji, budził powszechną sympatię. Współcześni nie szczędzili mu słów zachwytu. Jacopo da Volterra w swym pamiętniku pisał: „To człowiek o umyśle zdatnym do wszystkiego, człowiek wielkiej inteligencji; mówi zręcznie i umie bardzo dobrze układać swoje przemówienia, chociaż jego znajomość literatury jest mierna; z natury sprytny, cudownie opanował sztukę prowadzenia interesów”. Kronikarz Gaspare da Verona uzupełniał: „Wystarczy, że rzuci spojrzenie na piękną kobietę, by rozgorzała ona miłością; przyciąga on kobiety jak magnes żelazo”. Zalety te sprawiły, że śmierć Kaliksta III w niczym nie umniejszyła pozycji Rodriga, mimo że na wieść o śmierci hiszpańskiego pomazańca rzymianie obrabowali domy katalońskich przybyszów. Rodrigo nie przestraszył się jednak i wytrwał na posterunku. Opłaciło mu się to. Następca wuja – Pius II – obdarzył go jeszcze większymi przywilejami. Mówiono, że w Wiecznym Mieście i w całym Państwie Kościelnym nawet liść nie może poruszyć się bez zezwolenia Rodriga Borgii. Towarzyszył papieżowi w podróżach, przyjmował ambasadorów, podejmował decyzje w najważniejszych sprawach dotyczących Kościoła. A jednocześnie – obrastał w piórka.

Między mostem św. Anioła a Campo dei Fiori wybudował sobie rezydencję urządzoną z hiszpańskim przepychem, w której wydawał wykwintne przyjęcia: rozbrzmiewała tam bezustannie muzyka, odbywały się tańce i przedstawienia teatralne. Do jego ulubionych rozrywek należały także polowania i rozkosze alkowy. Według dzisiejszych kategorii był zdeklarowanym seksoholikiem, a warunki zewnętrzne i pozycja społeczna pozwalały mu oddawać się cielesnemu nałogowi bez ograniczeń. Według – nieco może przesadzonego – świadectwa  jednego z ambasadorów odwiedzających Rzym: „Nigdy nie widziano bardziej zmysłowego człowieka. Już w wieku 13 lat zaczął uganiać się za kobietami. Opowiadał wielu swoim przyjaciołom, że gdy skończył 20 lat, miał już za sobą stosunki cielesne z przeszło dwustu kobietami. Gdy został kardynałem, lubił sypiać między dwiema konkubinami i gdziekolwiek wyjeżdżał, zabierał jedną z nich w męskim przebraniu”.

Dobry tatuś…

 

Dobra passa nie opuszczała Rodriga także podczas pontyfikatu kolejnych papieży, a przetrwał ich w Rzymie bez uszczerbku dla swojej pozycji aż pięciu. W końcu doszedł do wniosku, że nadszedł najwyższy czas, by wyjść z cienia i obsadzić się w głównej roli. W sierpniu 1492 roku po śmierci Sykstusa IV w Kaplicy Sykstyńskiej rozpoczęło się konklawe z udziałem 23 kardynałów. Jeden z nich wygłosił płomienne przemówienie, w którym nazwał kler „kurwą babilońską”, piętnując go za świętokupstwo i brak dbałości o dobre imię Kościoła. W takiej atmosferze wydawało się, że kandydatura Rodrigo nie ma szans, a jednak w zaledwie kilka dni przekonał do siebie większość kardynałów. W jaki sposób? Wystarczyło oferować świątobliwym elektorom wystarczająco lukratywne posady. Rodrigo na szalę rzucił m.in. urząd wicekanclerza, opactwa w Aquili, Albano i Subiaco, dwadzieścia kilka zamków, w tym dwa w Królestwie Neapolu, oraz biskupstwo Porto. Manewr okazał sie skuteczny. 11 sierpnia  zasiadł na tronie jako Aleksander VI. Towarzyszyła temu wydarzeniu ogólna euforia. Nieliczne trzeźwe głosy, jak ten młodego Giovanniego de Medici, który ostrzegał: „Wpadliśmy w paszczę wilka”, zostały zagłuszone w zalewie hałaśliwej, lizusowskiej tromtadracji.

Panowanie Aleksandra VI obrosło w wiele legend, trudno dziś dociec, w jakim stopniu miały źródło w prawdzie. Jedno nie ulega wątpliwości: Rodrigo, który obejmował tron jako ojciec czwórki oficjalnie uznanych dzieci (w sumie miał ich prawdopodobnie jedenaścioro), wiekszość swojego życia poświęcił dla ich „dobra”, nie przebierając w środkach, by zapewnić im dostatek, urzędy, doskonałe małżeństwa. Matką ulubionej czwórki była niejaka Vanozza Catanei, najczęściej uważana przez historyków za luksusową kurtyzanę, ale jej status i pochodzenie nie są do końca znane. Wiadomo tylko, że była piękną kobietą o blond włosach, że Borgia urządził jej wygodny dom i dla zachowania pozorów wydawał kilkakrotnie za mąż, Vanozza bowiem owdowiała – dwu- lub trzykrotnie. Cezar, Lukrecja, Juan i Jofré byli oczkiem w głowie swojego ojca. Czynnie uczestniczyli też w jego zbrodniczym i rozwiązłym życiu.

Swoim dzieciom Rodrigo zapewnił doskonałe wykształcenie i wychowanie. Choć kochał Vanozzę, nie uważał, by jej dom był wystarczająco dobrym miejscem dla jego potomstwa. I tak syna Cezara oddał pod opiekę żony Ludovica Orsiniego, jednego z największych rzymskich patrycjuszy. Chłopiec miał zaledwie siedem lat, gdy Sykstus IV mianował go protonotariuszem apostolskim, kanonikiem katedry w Walencji, archidiakonem w Játivie, rektorem Gandii i proboszczem Albaru. Imponująca lista, jak na malca, który uczył sie dopiero pisać i czytać. Miał zaledwie 18 lat, gdy ojciec – już wówczas papież – włożył na jego skronie kardynalski kapelusz. Lukrecja jako kobieta nie miała wprawdzie szans na zrobienie własnej kariery, za to mogła poprzez właściwe małżeństwo wzmocnić pozycję ojca. Dlatego na jej męża początkowo został wybrany Giovanni Sforza. Chodziło o to, by stworzyć wraz z nim silną koalicję przeciwko domowi Orsinich. To, że Lukrecja, wychodząc za mąż, miała zaledwie 13 lat, nie miało znaczenia. Kiedy jednak potęga Sforzów legła w gruzach, małżeństwo stało się niewygodne i Aleksander VI musiał zrobić wszystko, by je unieważnić. Najłatwiej było okarżyć Giovanniego o impotencję.

Kolejnym papieskim wybrankiem był Alfonso Bisceglia. Gdy Lukrecja urodziła syna, szczęśliwy dziadek mianował ją gubernatorem Foligno i Spoleto. Szczęście małżonków nie trwało jednak długo, gdyż rok później Alfonsa znaleziono uduszonego w łóżku. Powszechnie oskarżano o tę zbrodnię Cezara. Ledwie minęła żałoba, Lukrecja ponownie wyszła za mąż, tym razem za księcia Ferrary, a ojciec powierzył jej zarząd Watykanem. Z trzecim dzieckiem Juanem wiązała się wielka tragedia życiowa Rodriga Borgii. 14 czerwca 1497 roku wieczorem po kolacji chłopak wyszedł z domu swojej matki Vanozzy, a dwa dni później wyłowiono jego ciało z Tybru. Papieski syn miał dziewięć ran zadanych sztyletem w głowę, klatkę piersiową, uda i szyję. Aleksander VI oszalał z rozpaczy. Przez kilka dni nie jadł, nie pił, z jego pokoju wydobywał się gorzki płacz i rozpaczliwe zawodzenia. Trauma była tak wielka, że papież był o krok od publicznego wyznania wszystkich swoich grzechów, naprawienia krzywd i sprowadzenia Kościoła na drogę cnoty poprzez reformę. Syn Cezar powstrzymał go jednak w tych zapędach. Gdyby Aleksander VI był nieco bardziej konsekwentny, być może Marcin Luter nie musiałby przybijać swoich tez w kościele w Wittenberdze…

Szatański pontyfikat

Panowanie Rodriga Borgii – przede wszystkim z powodu jego życia prywatnego – zostało uznane w oczach potomnych za rządy antychrysta, emisariusza szatana na ziemi, a jego samego uważano za ucieleśnienie zła. Z upodobaniem przekazywano sobie świadectwa najgorszych występków, np. rzekomych kazirodczych kontaktów z córką Lukrecją i ich wspólnych dzieciach. Po Rzymie krążył ponoć dowcip, że jest ona „córką papieża, żoną i synową zarazem”. Ambasadorowie opuszczający Rzym, szerzyli gorszące opowieści o rozrywkach papieża. O tym, że syn Cezar  sprowadza na dwór co piękniejsze dziewczyny i organizuje uczty połączone z orgiami. Jedną z nich opisał szczegółowo Johann Burchard, Mistrz Ceremonii. Otóż 30 października 1501 roku (Papa miał już wówczas 70 lat) na kolację do pałacu sprowadzono 50 najlepszych prostytutek, które po posiłku tańczyły w objęciach służących, najpierw ubrane, a później całkowicie nagie. Kolejny punkt programu polegał na tym, że zestawiono na podłogę wszystkie świeczniki i rozrzucono pomiędzy nimi kasztany. Kobiety musiały chodząc na czworakach, podnosić je ustami. Wieczór zakończył orgiastyczny konkurs: prostytutki prezentowały gamę swoich umiejętności, kopulując ze służącymi, a najlepsze numery nagradzane były przez papieża barwnymi szatami. Na koniec Lukrecja, Cezar i sam papież wybrali sobie en najbardziej obiecujących partnerów i oddali się z nimi dalszym igraszkom.

Choć papież starał się zachowywać pozory, styl jego życia znany był nie tylko jego najbliższemu otoczeniu, lecz także całej Italii. To właśnie przeciwko niemu Girolamo Savonarola rzucał swoje płomienne oskarżenia. Jednak nie było dość silnej osoby w całej Europie, by przeciwstawić się papieżowi. Savonarola swoją przesadną żarliwość moralną i religijną przypłacił życiem. Aleksander VI zmarł w roku 1503 w wyniku malarii, choć nie brak było pogłosek, że w grę wchodziła trucizna. Mówiono także, że sam się do tej śmierci przyczynił, wypił bowiem przez pomyłkę truciznę przygotowaną wraz z Cezarem dla jednego z politycznych przeciwników. Nie ma jednak na to żadnych dowodów. W chwili gdy umierał, przy jego łożu nie było żadnej z kobiet ani żadnego z dzieci, które tak bardzo kochał.