Tato, kup mi auto!

Na zabawkach też można zarobić – twierdzą producenci samochodów i motocykli dla dzieci. I mają rację, bo milusińskim, nawet w kryzysie, trudno odmówić

Samobieżne zabawki są w cenie. Wystarczy podać przykład Davida Beckhama, który kupił swojemu synowi Brooklynowi jednoosobową replikę porsche i zapłacił za nią 70 tysięcy dolarów.

Samochody dla dzieci są najczęściej napędzane silnikami elektrycznymi lub spalinowymi. Ale my, trochę na przekór, zaczynamy od dwóch modeli z napędem pedałowym. Dlaczego? Bo pedałowe audi i morgany skonstruowano tak, jak buduje się prawdziwe auta. Obydwa samochodziki to repliki wozów, które są symbolami wieloletniej historii tych firm – Audi chwali się wyścigowymi Auto Unionami type C, a Morgan swoimi trójkołowcami.

Pedałowy Audi Auto Union (skala jeden do dwóch) składa się aż z 900 części. Zabawkowa wyścigówka ma aluminiowe nadwozie, hamulce tarczowe oraz fotel i kierownicę pokryte prawdziwą skórą. Cena? Blisko 10 tysięcy euro. Tyle samochodzik kosztował przed dwoma laty, dziś (zbudowano ich 999) prawdopodobnie do kupienia wyłącznie na aukcjach.

Z kupieniem morgana nie będzie wcale łatwiej, bo to zabawka zbudowana specjalnie dla upamiętnienia setnej rocznicy powstania tej firmy – do kolekcjonerów (i ich dzieci) trafi zaledwie 500 „pedałowozów”. Dwumetrowy Supersport Junior Pedal Car przypomina do złudzenia pierwszy samochód Morgana, który zadebiutował w roku 1909 – autko ma identyczne nadwozie (oczywiście z poszyciem kształtowanym ręcznie), wielkie szprychowe koła, skórzaną kanapę oraz imitację charakterystycznego dla Morgana dwucylindrowego motoru umieszczonego przed główną osią.

Blata to czeska firma, która specjalizuje się w produkcji tzw. mini pocket bikes – miniaturowych motocykli, replik sportowych maszyn z Moto GP, motocrossu czy supermotard. Maleństwa z fabryki Blata mają metr długości, są lekkie (dorosły mężczyzna z łatwością unosi cały motor na wysokość pasa – minibike waży tylko 17–30 kg), jeżdżą na małych kołach (w modelach wyścigowych średnicy 6,5 cala) i są napędzane dwusuwowymi silniczkami o pojemności zaledwie 40 cm3. Nie są to wcale słabe motory – silniki maszyn Blata Elite rozwijają nawet 12 koni. Do tego minijednoślady są solidne i wytrzymałe – Blata Elite można maksymalnie obciążyć ciężarem 110 kg. Na siodełku może więc zasiąść dorosły mężczyzna, oczywiście pod warunkiem, że nie ma brzucha, ograniczającego mu ruchy i dostęp do malutkiej kierownicy.

NAUCZ SIĘ JEŹDZIĆ

W roku 1939 John Geoffrey Pugh zbudował samochodzik ATCO Junior Safety First Trainer, który miał posłużyć dzieciakom od lat 7 do 17 do nauki bezpiecznej jazdy. Kabriolet z kanapą mieszczącą dwie osoby (dorosły plus dziecko) był napędzany silnikiem dwusuwowym o pojemności 98 cm3. Pugh wyposażył ATCO w normalną skrzynię biegów i zwykłą pedalierę (zestaw pedałów z normalnego samochodu). Wehikuł treningowy mógł się rozpędzić do kilkunastu kilometrów na godzinę i – co chyba najzabawniejsze – mógł też być legalnie zarejestrowany i uczestniczyć w ruchu ulicznym. ATCO nie zyskały wielkiej popularności. Były tanie (35 funtów), ale kiedy wybuchła II wojna światowa, plany automobilowego szkolenia młodych Brytyjczyków trzeba było odłożyć. Po wojnie nie udało się wznowić produkcji.

Mister Pugh wyprzedził swoje czasy i miał naprawdę niezły pomysł, do którego chcą wrócić Słowacy z Ivancocars. Firmę prowadzą entuzjaści motorsportu, którzy dzieciom proponują minireplikę legendarnego Lotusa Super Seven. Maszyny są oferowane w dwóch odmianach – do jazdy po asfalcie lub terenowej. Ważą po 140 kilogramów i mają dwa miejsca, na jednym – jak gwarantuje producent – zmieści się instruktor o wzroście nawet 185 cm. Ciekawostka to zdejmowana kierownica (jak w „dorosłych” autach wyścigowych), pedały z możliwością regulacji mocowania (żeby je dopasować do długości nóg malucha) i sztywne „profesjonalne” pasy bezpieczeństwa.

MAŁE BOLIDY

Z kolei hiszpańska firma Pthree Limited oferuje zminiaturyzowane podwozia typu monokok (podobne mają prawdziwe auta z F1), z kołami, pakietem spoilerów i zawieszeniem. Za 9 tysięcy euro dostajemy auto z włókna szklanego, do którego trzeba jeszcze zamontować silnik. Jaki to będzie motor, zależy od portfela rodzica. Ten najmocniejszy z oferowanych (czterosuwowa, 9-konna jednostka Hondy) pozwala na rozwinięcie prędkości około 74 km/godz. Pięknie, ale gdzie tym jeździć? Po torze lub własnym, byle dużym ogrodzie – odpowiadają producenci. Nie ma co ukrywać, że zabawki dla dzieci, zwłaszcza te zmotoryzowane, zostały zarezerwowane dla lepiej sytuowanych. Szkoda. Zwykłe samochody staniały, zabawki nadal trzymają cenę…