Zmarł James Randi, słynny demaskator i przeciwnik pseudonauki

Randi miał 92 lata. Informację o jego śmierci podała fundacja artysty. Przypominamy wywiad ze dawnym iluzjonistą, słynnym sceptykiem i propagatorem nauki z 14 września 2017 roku. – Gdy przyjadę do Polski, udowodnię, że pseudonauka nie działa. Zażyję taką dawkę preparatu homeopatycznego, która powinna mnie zabić – deklaruje James Randi, jeden z najbardziej znanych przeciwników pseudonauki.

Focus: Jak to się stało, że zaczął pan demaskować oszustów i pseudonaukę? Początkowo był pan iluzjonistą.

James Randi: Decyzję podjąłem bardzo wcześnie, już jako nastolatek. Byłem wstrząśnięty tym, że ludzie oglądają magików – a właściwie sztukmistrzów, bo w tym, co robią, nie ma żadnej magii, tylko sztuczki – i wierzą w to, co widzą. Nie chodzi tylko o to, że wydają na to pieniądze…

… bo przecież występy magików można uznać za formę rozrywki.

W samej rozrywce oczywiście nie ma nic złego. Gorzej, gdy utwierdza ona wiarę w rzeczy nadprzyrodzone, magiczne, nie z tego świata. Ta wiara potem wpływa na wybory życiowe ludzi. Dlatego postanowiłem z tym walczyć. Jako sztukmistrz doskonale wiedziałem, na czym polega kreowanie iluzji i postanowiłem pokazać to innym.

Poświęcił pan na to kilkadziesiąt lat swojego życia. Czy dziś, kiedy pseudonauka zyskuje coraz większy rozgłos, nie jest pan trochę zawiedziony? Wygląda na to, że ludzie nadal wierzą w sztuczki.

Myślę, że coraz więcej osób rozumie, że są oszukiwane i widzi kiedy ktoś próbuje zaszczepić im fałszywe przekonania. Widać to w USA czy w Wielkiej Brytanii, ale wiem, że w innych krajach bywa z tym gorzej. Część ludzi nie czyta książek i nie myśli racjonalnie, dlatego łatwo ich oszukać. A jak wygląda sytuacja w Polsce?

W Polsce np. przybywa egzorcystów, którzy twierdzą, że potrafią pomóc osobom uważającym się za opętane.

To niedobry objaw. Jestem ateistą, co nie znaczy, że nie wierzę w nic. Widzę piękną pogodę za oknem, rośliny i zwierzęta w pobliżu mojego domu. To nie są cuda. To fakty przyrodnicze. Wierzę w ewolucję i w to, że ukształtowała człowieka i jego umysł. Niestety, ten umysł zdolny jest także do wiary w rzeczy nadprzyrodzone. Moim zdaniem religia ponosi dużą część odpowiedzialności za to, że ludzie dają się oszukać. To może być bardzo niebezpieczne.

 

Wiara sama w sobie jest niebezpieczna?

Nie mam nic przeciwko temu, że ktoś jest wierzący. Rozumiem, że ludzie mogą mieć przekonanie, że istnieje jakiś bóg – w niebie, pod ziemią czy gdzie indziej. Niebezpieczne jest, gdy ta wiara zaczyna wpływać na to, jak postrzegamy i rozumiemy świat, np. odrzucając dokonania nauki. W ten sposób możemy spowolnić postęp rozwoju naszej cywilizacji.

Część ludzi wierzy w zjawiska paranormalne. Przez wiele lat zachęcał pan takie osoby, by się zgłosiły i udowodniły w warunkach laboratoryjnych, że posiadają niezwykłe moce.

Fundacja, którą założyłem, przeznaczyła na ten cel milion dolarów. Jeśli ktoś udowodni, że ma takie moce, dostanie te pieniądze. Cały czas czekają…

Czyli nikomu nie udało się przejść testów.

Widziałem wiele nieudanych prób. Trafiali się nawet tacy ludzie, którzy naprawdę wierzyli, że dysponują jakąś niezwykłą mocą, ale nie wiedzieli, jak to sprawdzić. A my, sceptycy, znamy się na testowaniu takich rzeczy. I często ci zgłaszający się do nas byli naprawdę zaskoczeni. Mówili: „Kurczę, przecież wczoraj to działało, czemu teraz przestało?”. Nie wiedzieli, jak to wytłumaczyć, nie umieli krytycznie podejść do własnych możliwości.

Ale gdyby komuś się udało, ucieszyłby się pan? Gdyby okazało się np., że telepatia jest możliwa i da się ją zbadać metodami naukowymi?

Byłoby świetnie! Może dostałbym za to Nobla? Ale do tej pory nikomu się nie udało, a widziałem bardzo wiele takich prób. Jeśli ktoś twierdzi, że to jest możliwe, to proszę, mamy milion dolarów do wzięcia. Przed moimi drzwiami powinna ustawiać się kolejka chętnych. Ale chwileczkę, wyglądam przez okno… Nikogo nie ma.

 

Jednak pojawiają się prace naukowe, które rzekomo dowodzą istnienia zjawisk paranormalnych. Psycholog prof. Daryl Bem twierdzi, że wykrył w ten sposób prekognicję, czyli przewidywanie niedalekiej przyszłości.

Spotkałem się kiedyś z Darylem, dyskutowaliśmy, nie przekonał mnie. I powiedziałem mu, że moje drzwi są otwarte, a milion dolarów czeka. Proszę poczekać, znowu wyjrzę… Nie, nie widzę Daryla. Czemu nie przychodzi? Czemu nie chce pieniędzy?

No właśnie, czemu? Wyjaśnił to panu jakoś?

Ludzie tacy jak Daryl zawsze znajdują wymówki. Twierdzą, że w ogóle nie mam tych pieniędzy, albo że ich nie wypłacę, albo że jestem zbyt sceptyczny. Ale przecież nie można być zbyt sceptycznym! Człowiek powinien być sceptykiem od stóp do głów i jeszcze trochę dalej.

Czy na pewno? Dziś wiele osób kwestionuje dokonania nauki, np. bezpieczeństwo szczepień ochronnych albo kulistość Ziemi. Można powiedzieć, że ci ludzie są sceptykami i to aż za bardzo.

Tyle że oni kwestionują to, na co są bardzo mocne naukowe dowody, nie przedstawiając równie silnych kontrargumentów. W przypadku szczepionek jest to wyjątkowo wyraźne. Gdy zaczęła się antyszczepionkowa panika sugerująca związek między szczepieniami i autyzmem, część rodziców przestała szczepić dzieci. W efekcie mamy wzrost zachorowań na choroby takie jak odra. I to są twarde fakty.

Pan nie boi się szczepionek?

Nie tylko się nie boję, ale wręcz żyję dzięki nim! Byłem szczepiony wiele razy. To, że mogę dzisiaj z panem rozmawiać, to zasługa współczesnej medycyny. Bez jej osiągnięć dawno mnie by już nie było. Miałem wiele operacji, miałem raka i inne choroby, których nie ma sensu teraz wyliczać. Żyję i jestem w dobrej
formie także dlatego, że mam rozrusznik serca i regularnie biorę leki, które utrzymują mój organizm w równowadze. Mam 89 lat, jestem w dobrej formie i zamierzam dożyć setki.

 

Słyszałem jednak, że w tym roku przyjedzie pan do Europy po raz ostatni.

To na pewno będzie długi i wyczerpujący wyjazd, ale nie jestem pewien czy ostatni. Kto wie, co się wydarzy? Cieszę się, że odwiedzę Polskę, bo byłem w waszym kraju tylko raz i bardzo krótko, więc nie miałem okazji poznać waszej kultury. Teraz wybieram się do Wrocławia i zamierzam tam publicznie popełnić samobójstwo.

Co takiego?

Kiedy przyjadę do Polski, pójdę do apteki i kupię największe opakowanie preparatu homeopatycznego, jakie znajdę. Potem w czasie wykładu przed publicznością zażyję dawkę, która będzie wielokrotnie większa od zalecanej. To powinno mnie zabić, przynajmniej według ludzi, którzy wierzą w takie rzeczy. Ale tak się nie stanie, bo homeopatia nie działa i warto to podkreślać przy każdej okazji.

Jednak w Polsce nadal wielu ludzi w to wierzy, nie wyłączając lekarzy…

W innych krajach też nie wygląda to dobrze, choć np. w Wielkiej Brytanii zaczęto zamykać szpitale homeopatyczne. Ludzie zorientowali się, że stosuje się w nich zerowe dawki leków.

No to przynajmniej w tym przypadku jesteśmy mądrzejsi, bo w Polsce nie było takich szpitali.

W Wielkiej Brytanii problem polega m.in. na tym, że rodzina królewska oficjalnie wspiera homeopatię i inne pseudoterapie. A to dla wielu ludzi jest, niestety, wystarczający argument, by wierzyć w takie rzeczy. Tymczasem homeopatia to nie tylko wyjątkowa głupota, to wręcz zbrodnia przeciw społeczeństwu.

Niestety, pseudonauka coraz częściej jest głoszona także przez polityków. W USA wybrano prezydenta, który odrzuca stanowisko naukowców w sprawie zmian klimatu…

 

Polityka zawsze stanowiła wyzwanie dla nauki i na odwrót – badania naukowe były i są wyzwaniem dla polityków. W ciągu najbliższych miesięcy zobaczymy to na pewno także w USA, ale ponieważ mieszkam tam i biorę czynny udział w tym sporze, muszę zachować ostrożność i wolę się w tym momencie
na ten temat nie wypowiadać.

Co więc możemy zrobić, by powstrzymać ofensywę pseudonauki? Czy warto ją piętnować lub wyśmiewać?

Są lepsze sposoby, a najlepszy z nich to edukacja. Pomagają w niej m.in. organizacje sceptyków z całego świata, w tym Klub Sceptyków Polskich, który zaprosił mnie do waszego kraju. To nie jest tak, że my zajmujemy się tylko krytykowaniem. Chcemy też wyjaśniać ludziom, jak działa świat i dlaczego badania
naukowe są potrzebne.

Sceptyczne podejście do rzeczywistości nie jest czymś, z czym się rodzimy? Musimy się tego uczyć?

Tego trzeba uczyć i to na bardzo wczesnym etapie, w dzieciństwie. Przy czym nie chodzi tu o negowanie wszystkiego, tylko o krytyczne myślenie – o to, by nie wierzyć w coś, na co nie ma rzetelnych dowodów. Na działanie homeopatii nie ma dowodów, bo gdyby faktycznie działała, dawno już bym nie żył.

Podejmował pan już wcześniej próbę zabicia się za pomocą homeopatii?

O tak, robiłem to już wiele razy. Jestem weteranem w tej dziedzinie. Jeśli pan chce zobaczyć to na własne oczy, zapraszam we wrześniu do Wrocławia!

Rozmawiał: Jan Stradowski