Trzecia płeć, czwarta płeć

Wydawałoby się, że podobnie jak wszystkie ziemskie stworzenia jesteśmy tu w jednym zasadniczym celu – by zachować ciągłość naszego gatunku. Okazuje się, że nie wszyscy

Ludzka seksualność jest tak samo skomplikowana i różnorodna, jak odmienni jesteśmy my sami. Społeczne poglądy na to, co jest „normalne”, a co „nienormalne” w tej materii, czasami kłócą się z rzeczywistością. Są bowiem wśród nas miliony jednostek homoseksualnych, aseksualnych, żyjących w dobrowolnym celibacie, transgenderycznych – takich, których przypisana przy narodzinach tożsamość płciowa nie zgadza się z tym, co czują i jak chcą żyć. Niektórzy mówią o nich: trzecia płeć. Transseksualiści, cross-dresserzy (osoby noszące ubrania płci przeciwnej), drag queens, kathoeys w Tajlandii, muxe w Meksyku, mashoga w Kenii czy xanith w Omanie. Badań i kolejnych nazw jest coraz więcej. W Indiach żyje co najmniej pięć milionów hijrasów (nazywanych też aravani) – osób, które urodziły się jako mężczyźni, jednak uznają się za przedstawicieli odmiennej, trzeciej płci. Noszą kobiece stroje, malują twarze, są tak popularni, że nikt nie wytyka ich tam palcami, a co dziesiąty z nich decyduje się na zabieg zmiany płci.

Kilka lat temu rząd indyjski wprowadził dla nich w paszportach dodatkowe oznaczenie jako dla przedstawicieli trzeciej płci.

OSZUKIWANIE NATURY?

Psycholog i ekspert ludzkich zachowań seksualnych Anthony Bogaert z Brock University w Saint Catherines przeprowadził badania, które wywołały niemałe poruszenie w naukowym świecie. Z opublikowanych na łamach „The Journal of Sex Research” danych wynikało m.in., że mniej więcej jeden procent populacji nie jest w jakikolwiek sposób zainteresowany seksem. To niewiele mniej niż liczba mężczyzn przyznających, że są gejami. Co ciekawsze, niemal połowa tych osób określiła swoje życie jako szczęśliwe. Życie bez seksu może być szczęśliwe? A jednak.

Na ukraińskiej wsi pod Kijowem znaleziono liczącego niemal 117 lat pasterza o nazwisku, nomen omen, Nestor. Tajemnica jego długowieczności nie kryła się w wysublimowanej diecie czy w rygorach narzucanych organizmowi. Nestor z całą szczerością wyznał, że wychowywany był w religijnej rodzinie, więc oczywiste wydawało mu się, że rozpoczęcie współżycia zostawi sobie na „po ślubie”. Niestety, jakoś przez ponad sto lat nie natrafił na kobietę, w którą mógłby zainwestować uczucia. Uznał bowiem, że małżeństwa spędzają życie na kłótniach, co fatalnie wpływa na zdrowie i umysł. Pozostał prawiczkiem. To właśnie oraz brak zainteresowania niemal czymkolwiek, bo poza pilnowaniem swoich kóz Nestor nie potrafił niczego więcej, pozwoliło mu dotrwać do tak sędziwego wieku.

Przypadków podobnych do Nestora jest więcej. Swoją słynną dziewicę mają także Brytyjczycy. Clara Meadmore zaczęła 106. rok życia i to, że nigdy nie wyjdzie za mąż oraz wstrzemięźliwość seksualną obiecała sobie już jako dwunastoletni podlotek. Nigdy nie miała na to ochoty ani czasu, wolała zajmować się czymś pożytecznym, choć nie ukrywała, że przyjaźniła się z wieloma mężczyznami – wszystkie przyjaźnie były platoniczne. Miss Meadmore spędzała całe dni na słuchaniu radia, lubiła bowiem wiedzieć, co się wokół dzieje. Gazety zrobiły z niej prawdziwą gwiazdę, kartkę urodzinową przesłała jej sama królowa.

Socjolodzy przestali się już sprzeczać o seksualność człowieka. Przyznają, tak jak Irvine, że nie jest ona zakodowana biologicznie w naszej naturze. To „produkt” społeczny ulegający przemianom. Nie jesteśmy zaprogramowani na konkretne zachowania, mogą się one zmieniać, a osoby, które preferują podobne orientacje, mogą być diametralnie różne od siebie.

AS, DAMA, KRÓL

 

Lata 60. minionego stulecia przyniosły seksualną rewolucję, która rozlała się po świecie i rozbiła w proch wszelkie zakazy, tabu i świętości. Manifestowanie seksualności stało się prawem i wolnym wyborem każdego człowieka, bez względu na to, czy to się komuś podobało, czy nie. Seksualność – dar od Boga, jak chcieli jedni, lub fundament naszej ludzkiej świadomości, jak woleli inni – stała się towarem dostępnym na wyciągnięcie ręki. Seks można było kupić, sprzedać, dotknąć go niemal na każdym rogu ulicy. Z czasem wylewał się z telewizyjnych ekranów, a reklamowe korporacje potrafiły ubrać w seksualną otoczkę niemal każdy produkt. Przywykliśmy do tego, przestało nas to dziwić, razić, intrygować. Bo przecież uprawianie seksu jest podstawową czynnością, taką jak sen czy jedzenie.

Teraz, być może, jesteśmy właśnie świadkami kontrrewolucji. Po „białych małżeństwach” pojawia się coraz częściej pojęcie „białego życia” – wyzbycia się seksualnego podejścia do siebie i innych

Ojcem tego przewrotu, co w kontekście braku pierwiastków seksualności być może nie brzmi najlepiej, jest David Jay z Saint Louis. W 2001 roku miał niespełna 20 lat, jednak zdecydowanie różnił się od znakomitej większości rówieśników. Amerykańska młodzież brała z uroków życia pełnymi garściami, każdy uczelniany kampus był niczym gigantyczny plan filmowy, gdzie powstają obrazy zdecydowanie dla dorosłej widowni. David Jay nie umiał się jednak odnaleźć w tej rzeczywistości, bowiem, jak przyznał w rozmowie z dziennikarką „New Scientist”, nie odczuwał potrzeby flirtowania, ukradkowych schadzek, pocałunków i erotycznego uniesienia. Było mu to zupełnie obce i obojętne. Mówiąc krótko – był jednostką aseksualną i czuł się z tym całkiem dobrze. Dlatego właśnie postanowił zjednoczyć takich jak on sam.

Jay powołał do życia internetowy portal AVEN (Asexual Visibility and Education Network) i tam próbował opisać zjawiska związane z aseksualnością. Forum dyskusyjne zaczęło rosnąć w zadziwiającym tempie. Początkowo liczyło zaledwie kilkadziesiąt osób, wkrótce tysiące.

W Polsce osoby o orientacji aseksualnej nazywają siebie „asami”. Ile ich jest? Być może kilka tysięcy. Wzorem AVEN mają swoje internetowe forum, portal „randkowy ”, gdzie umawiają się na spotkania. U nas sytuacja jest jednak nieco inna. Wciąż przyznanie się do aseksualności przypomina słynne coming outy par homoseksualnych.

David Jay i jemu podobni twierdzą, że najtrudniejszym zadaniem jest przekonanie otoczenia, że ich stan nie jest uciążliwą przypadłością, że czerpią z tego tyle samo radości, co inni ludzie z kontaktów seksualnych. Jedna z działaczek AVEN ujęła to dość obrazowo: „To tak jak z matematyką. Rozumiem założenia, ale kompletnie mnie to nie interesuje”. Zresztą „asy” na całym świecie zawierają małżeństwa, a nawet mają dzieci. Uważają, że żyją normalnie, więc ich orientacja – czy może jej brak – nie powinny nikogo dziwić ani obchodzić.

John DeLamater, ekspert zachowań seksualnych z Uniwersytetu Wisconsin, stwierdził, że motywacje do intymnych kontaktów można by mierzyć skalą od zera do bardzo wysokich notacji i po prostu trzeba przyjąć do wiadomości, że są ludzie, którzy te motywacje mają na poziomie zerowym.

Ale sceptycy, których nadal nie brakuje, mają zdecydowane zdanie o osobach aseksualnych. Zakładają, że nie może to być postawa przynosząca jakąkolwiek satysfakcję, a przyczyn aseksualizmu upatrują w biologicznych anomaliach, autyzmie, schizofrenii, nieleczonych depresjach lub w uszkodzeniach mózgu prowadzących do chorobowego braku pociągu seksualnego. Skrajne opinie dorzucają do tego molestowanie seksualne w dzieciństwie i ekstremalny narcyzm.

ŚLUBY PANIEŃSKIE

Całkowita i dobrowolna rezygnacja z uprawiania seksu kojarzy się nieodłącznie z religijnym nakazem zachowania czystości. Pierwsze pisane prawo dotyczące celibatu kapłanów pojawiło się w 305 roku naszej ery. Wiadomo jednak, że ten srogi, obarczony śmiertelnym grzechem zakaz jest nawet dla duchownych trudnym wyzwaniem. Badania przytoczone w opracowaniu Elisy Sobo i Sandry Bell o antropologii abstynencji seksualnej wykazują, że w Kościele katolickim zaledwie co drugi ksiądz i co trzecia zakonnica potrafią wytrwać w swym postanowieniu.

Człowiek żyjący w celibacie jest dla większości synonimem singla, zachowującego wstrzemięźliwość płciową i trzymającego się z dala od instytucji małżeństwa. Pochodzące z łaciny słowo, oznaczające osobę samotną, ma jednak znacznie szerszą interpretację, a badacze powołują się chociażby na Mahatmę Gandhiego, który doradzał, by hinduskie małżeństwa zastosowały ten sposób życia natychmiast po „skompletowaniu” swej rodziny.

Często zdarzało się, że wypływające z pobudek religijnych zachowanie seksualnej ascezy przeradzało się w normę, którą dana grupa ludzi manifestowała nie tylko swą odmienność, ale także sprzeciw wobec panującego ładu politycznego czy ekonomicznego. Tak było ze społecznością koreszan założoną w 1870 roku w Nowym Jorku przez Cyrusa Teeda. Za pieniądze wyznawców Teed kupił kawał ziemi na Florydzie, gdzie przenieśli się z nadzieją na stworzenie „Nowego Jeruzalem”, na poły komunistycznej enklawy. Celibat był tam obowiązkowy, tak samo jak wśród działających w tym samym czasie szejkersów. Ich osady u schyłku XIX wieku liczyły grubo ponad dwieście tysięcy wyznawców i radziły sobie doskonale, handlując płodami rolnymi. Szejkersi założyli nawet partię polityczną i prowadzili jej organ prasowy. Nie uznawali instytucji małżeństwa, wychowywali jednak dzieci, które masowo adoptowali, do chwili gdy rząd federalny zabronił adopcji przez wspólnoty religijne (w 1960 roku). Zarówno koreszanie, jak i szejkersi podkreślali potrzebę wyzwolenia kobiet i przyznania im pełni praw społecznych i politycznych.

Na całym świecie działają dziesiątki organizacji, które z pobudek religijnych, zdrowotnych czy etycznych propagują wstrzemięźliwość płciową wśród młodych ludzi. CTB (Chosing The Best) przygotowuje specjalne spotkania w szkołach, wyjaśniające zagrożenia, jakie czyhają na nastolatki podejmujące współżycie zbyt wcześnie, TLW (True Love Waits) ma z kolei nieco pompatyczną przysięgę czystości, której złożenie zaleca wobec samego Boga.

Czy takie akcje przynoszą efekty? Być może. Jednak kiedy w połowie lat 90. Janet Rosenbaum z Johns Hopkins Bloomberg School przeprowadzała badania wśród młodzieży składającej „śluby czystości”, nie spodziewała się zapewne, że pięć lat później, gdy wróci do bohaterów swych badań, 82 procent z nich nie będzie nawet pamiętać, że takie przyrzeczenie kiedykolwiek składali.