Umysł skopiowany, czyli jak uda nam się pokonać starzenie się

Po raz pierwszy w dziejach ludzkości wiemy, jak osiągnąć nieśmiertelność. Wystarczy przenieść świadomość do innego ciała. Tylko czy będzie to takie proste?

Pomysł rozdzielenia umysłu i ciała nie jest nowy – weźmy choćby chrześcijańską koncepcję duszy. Ale dopiero literatura science fiction zaczęła badać wszelkie możliwości, jakie niesie ze sobą ta koncepcja. W „Dziennikach gwiazdowych” Stanisława Lema bohater Ijon Tichy trafia na planetę, którą nawiedzają gwałtowne deszcze meteorytów. Dlatego każdy mieszkaniec i gość musi zrobić przed wjazdem kopię zapasową siebie samego. W razie trafienia przez meteoryt osoba jest szyb-ko wymieniana na nową.

Tu jeszcze ciało pozostaje związane z umysłem. Ale już np. w „Modyfikowanym węglu” Richarda Morgana, doskonałym cyberpunkowym kryminale, każdy człowiek ma obowiązkowo wszczepiany stos korowy. To urządzenie, które na bieżąco tworzy kopię osobowości i doświadczeń osoby. Odporniejszy niż ciało stos może być w razie śmierci odzyskany i umieszczony w nowej – jak mówią bohaterowie – „powłoce”. Ten sam pomysł pojawia się w filmie „Klucz do wieczności”, gdzie przeniesienie umysłu do nowego ciała jest sposobem na pokonanie śmiertelnej choroby.

Grzebanie w pamięci

Te pomysły to nadal fantastyka, ale nauka zmierza w podobnym kierunku. Choć od XIX w. próbuje zrozumieć działanie ludzkiego mózgu, dopiero od kilku dekad przestała to robić na oślep. Funkcjonalny rezonans magnetyczny, EEG, elektrody wszczepiane do mózgu to metody, które pozwalają analizować działanie mózgu na poziomie wcześniej niedostępnym.

Dzięki takim badaniom udało się częściowo wytłumaczyć, czym jest np. pamięć. Dziś wiemy, że wspomnienia to pobudzenia neuronów, które aktywują się w określonej kolejności i przywołują zapisane informacje. Do odkrycia tego zbliżyły nas obserwacje dokonywane w czasie operacji na mózgu, gdy chory zachowuje przytomność. Dzięki temu neurochirurg na bieżąco może kontrolować efekty swoich działań. Podczas takich zabiegów zdarza się przywołać zupełnie zaskakujące wspomnienia – zapach przypalonego tosta, wydarzenia ze szkolnej wycieczki czy od lat niesłyszaną melodię. Dzieje się tak, gdy podrażniony zostaje obszar przechowujący ten konkretny ślad pamięciowy.

Naukowcy są przekonani, że choć mózg jest bardzo złożonym systemem, to kiedyś zrozumiemy jego działanie. Być może będzie na to potrzeba wielu dziesięcioleci. Ale gdy w końcu się uda, kopiowanie umysłu stanie się faktem. Oczywiście najprostsza do wykonania będzie kopia cyfrowa, czyli przeniesienie danych z mózgu do komputera i z powrotem. A to oznacza nie tylko swoistą nieśmiertelność, ale też np. możliwość teleportacji. Wystarczy przesłać czyjąś cyfrową osobowość np. na odległą planetę i tam „załadować” ją do nowego ciała.

Fałszerze wspomnień

Na razie robimy tylko małe kroki w tym kierunku. Jednym z nich jest modyfikowanie wspomnień. Traumatyczne przeżycia z wojny czy wypadku czasami nie ulegają zatarciu i prowadzą do zespołu stresu pourazowego (PTSD). Badacze z amerykańskiego Narodowego Instytutu Zdrowia Psychicznego próbują znaleźć sposób na zablokowanie tworzenia się wspomnień lub wymazanie tych istniejących.

Jak to możliwe? To, co zapamiętujemy, trafia najpierw do pamięci krótkotrwałej i dopiero później przenoszone jest do długotrwałej, którą możemy przywołać nawet po wielu latach. Pomysł polega na podaniu substancji, która miejscowo zablokuje tworzenie się białek odpowiadających za utrwalanie informacji w neuronach. Idealnie byłoby podać ją, zanim traumatyczne wspomnienie się utrwali, ale zwykle jest to niemożliwe. Dlatego manipulację przeprowadza się później. Kiedy przywołujemy wspomnienie, musi być ono odczytane z pa-mięci, a następnie ponownie w niej zapisane. I właśnie w ten proces można ingerować. Jak tłumaczy neuronaukowiec dr Joseph LeDoux, przypomina to znane prawnikom zjawisko: świadek zdarzenia na rozprawie sądowej opowiada nie to, co sam widział, ale to, co przeczytał potem w gazecie.

Chemiczne zablokowanie ponownego zapisu wspomnienia sprawia, że znika ono z pamięci. Mechanizm ten testowano na szczurach i efekty były bardzo dobre. Stąd już tylko krok do tworzenia fałszywych wspomnień. Ingerencja w proces zapisu danych może umieścić w mózgu wspomnienie o czymś, co nigdy nie miało miejsca. W ten sposób, znowu odwołując się do fantastyki, można stworzyć całą osobowość. W klasycznym filmie „Blade Runner” świeżo zbudowane androidy miały wspomnienia, które przekonywały je, że są ludźmi. Implantacja pamięci skopiowanej od żywego człowieka sprawiała, że maszyna nie mogła znaleźć granicy między tym, co jest jej faktycznym doświadczeniem, a tym, co zostało wgrane do jej mózgu.

 

Jak podłączyć się  do neuronów

Na razie dużą przeszkodą jest stworzenie skutecznie działającego interfejsu mózg-komputer. Odczytywanie informacji z tkanki nerwowej, nie mówiąc już o  jej zapisie, wymaga bardzo precyzyjnego podłączenia się do neuronów. Na razie umiemy tylko z grubsza śledzić aktywność mózgu, ale przypomina to raczej podsłuchiwanie przez grubą ścianę niż uczestniczenie w rozmowie.

Tu też jednak wiele się zmienia, a motorem postępu jest medycyna. O ile grzebanie w mózgach zdrowych ludzi jest mało etyczne, o tyle dla chorych może to być ratunek. W 2002 r. niewidomy Jens Naumann otrzymał implant wszczepiony do kory wzrokowej mózgu, który przekazywał do niej sygnały z kamery. Pozwalało to tworzyć niedokładny obraz otoczenia, wystarczający jednak do tego, by pacjent mógł wykorzystać taką protezę do powolnego pro-wadzenia samochodu.

Z kolei sparaliżowany Matt Nagle miał implant wszczepiony w korę ruchową. Dzięki 96 elektrodom i komputerowi sygnały z neuronów były przetwarzane na impulsy sterujące robotycznym ramieniem. Po treningu wystarczyło samo myślenie o danym ruchu, by robot go wykonał. A skoro tak, to jest tylko kwestią zwiększenia precyzji umieszczenia i liczby czujników, by opanować znacznie bardziej złożone działania.

Takie metody po udoskonaleniu mogą sprawić, że kiedyś nauczymy się odczytywać dane z całego ludzkiego mózgu. Zapewne, podobnie jak w „Kluczu do wieczności”, technika ta zostanie wykorzystana najpierw u ludzi chorych, a dopiero potem znajdzie bardziej codzienne zastosowania. Trudno sobie dziś wyobrazić, jak bardzo taka forma nieśmiertelności może zmienić nasz świat. Jedno jest pewne – będą to ciekawe czasy.