Wilki z Polski ruszają na zachód

Jest ich już ponad tysiąc, mogłoby być prawie dwa razy tyle. Dziś wilki z Polski przenoszą się do lasów zachodniej Europy, gdzie kiedyś zostały wytępione.

Slavc (czasem nazywany też Romeo) za swoją Julią przeszedł 2 tys. km. Żeby znaleźć życiową partnerkę i własne terytorium, w 2011 roku opuścił rodzinną Słowenię. Zanim doszedł do Włoch, gdzie się spotkali, pokonał m.in. pokryte sześciometrowym śniegiem szczyty austriackich Alp na wysokości ponad 2600 m n.p.m. i rzekę Drawę szerokości prawie 300 m. Podobną wędrówkę odbył wilk Alan, który w ciągu kilku miesięcy przebył ponad 1,5 tys. km, odwiedzając po drodze Niemcy, Polskę, Litwę i Białoruś. Co się z nim stało potem? Nie wiadomo, bo tam ślad – w postaci sygnału satelitarnego – po nim zaginął.

Migracje tych wilków naukowcy mogli śledzić dzięki specjalnym obrożom telemetrycznym i umieszczonym w nich nadajnikom radiowym. W ciągu ostatnich 50 lat na całym świecie przebadano w ten sposób tysiące zarówno dużych ssaków, jak i niewielkich zwierząt, nawet bezkręgowców wielkości chrząszcza czy trzmiela. Choć ta metoda jest najlepszym sposobem na pozyskanie cennych informacji, których zdobycie innymi metodami byłoby niemożliwe lub ekstremalnie trudne, wciąż budzi kontrowersje. Żeby założyć obrożę dużemu zwierzęciu, trzeba je najpierw uśpić.

Nie ma też pewności, że urządzenie, które może zwiększać masę ciała zwierzęcia o 5 proc., nie pogorszy jakości jego życia. Zyski są jednak ogromne. Telemetria umożliwia dokładne przyjrzenie się trasom, jakie zwierzęta pokonują w ciągu doby czy całego roku, oraz na określenie wielkości i granic zamieszkiwanych przez nie terytoriów.

Nie strzelać do rodziców!

Szacuje się, że obecnie w Polsce żyje około tysiąca wilków, choć spokojnie mogłoby ich być nawet 1700. Nie ma jednak co narzekać – w ciągu ostatnich 20 lat sytuacja tych drapieżników bardzo się u nas poprawiła. Dziś jesteśmy „eksporterem” wilków na Zachód. Najczęściej wyruszają z północno-wschodniej Polski, docierają zaś nie tylko do Niemiec, ale i do Holandii czy Danii, zasiedlając na nowo tamtejsze lasy.

Do połowy lat 70. XX w. wilki traktowano w Polsce jak szkodniki. Wypłacano nawet nagrody za ich zabicie albo wybranie młodych z nory. Od 1975 r. wilk był w Polsce gatunkiem łownym. Dopiero w 1998 r. został objęty ochroną w całym kraju. Wciąż jednak częściej budzi niepokój niż sympatię. Po części wynika to z pierwszych badań nad zachowaniami wilków, które prowadzono w ogrodach zoologicznych. „Obce sobie osobniki stłoczone w jednej wolierze walczyły tam o dominację. Przypominało to sytuację w zatłoczonych więzieniach” – wyjaśnia dr Sabina Pierużek-Nowak, biolog i prezeska Stowarzyszenia dla Natury „Wilk”. W naturze życie w watahach wygląda podobnie jak u ludzi. „Spotyka się para wilków, mają szczenięta, wspólnie je wychowują, powstaje grupa rodzinna. Później w wychowaniu młodych pomaga starsze rodzeństwo” – opowiada uczona.

Część polskich myśliwych twierdzi, że wilki powinny znów być zwierzyną łowną. Nie przekonują ich argumenty naukowców, że takie działania mijają się z celem. „Często zabija się jedno lub nawet oboje rodziców. Wówczas aż 85 proc. grup rodzinnych się rozpada, a ocalali członkowie – w większości niedoświadczone młode wilki – rozpraszają się. Powstają nowe młodociane pary szukające łatwiejszej zdobyczy. Wówczas zwierzęta hodowlane są szczególnie narażone na ataki” – wyjaśnia dr Robert Mysłajek z Wydziału Biologii Uniwersytetu Warszawskiego.

Drapieżnik chroni lasy

Według zoologów wilki są niezbędnym elementem ekosystemu. „Myśliwi strzelając, oceniają kondycję zwierząt wyłącznie wzrokiem, tymczasem wilki testują potencjalną zdobycz biegnąc za nią. Jelenie, sarny i dziki, które umkną takiej pogoni, są w dobrej kondycji. Osobniki, które dadzą się złapać, są zwykle chore, młode lub bardzo stare” – tłumaczy dr Mysłajek. Lasy Państwowe wydają ponad 100 mln zł rocznie na ochronę lasu przed zwierzętami roślinożernymi. „Wilki wspierają te wysiłki, ograniczając liczbę zwłaszcza jeleni i saren, które powodują 77 proc. szkód leśnych” – mówi dr Mysłajek. Wielcy drapieżcy chętnie polują także na dziki, które mogą niszczyć uprawy rolne, oraz na bobry. Te ostatnie są pod ochroną, dlatego za poczynione przez nie szkody państwo co roku płaci duże odszkodowania.

Myśliwi niechętnie patrzą na konkurencję i czasem nielegalnie strzelają do wilków. Polują na nie również kłusownicy. Tylko w tym roku we wnykach znaleziono kilka osobników. Części z nich po oswobodzeniu udało się powrócić na wolność. Takie sytuacje wykorzystują przyrod-nicy, żeby założyć zwierzętom obroże telemetryczne. Mogą potem obserwować, jak zraniony czy wycieńczony wilk radzi sobie na wolności.

 

Wilczy GPS w akcji

Ostatnio dzięki akcjom przeprowadzonym przez członków Zachodniopomorskiego Towarzystwa Przyrodniczego nadajniki dostały dwa z wilków oswobodzonych na początku 2015 r.  – Szczęściarz z Poligonu Drawskiego i Rysio spod Dobiegniewa, gdzie dotąd niewiele wie-dziano o występowaniu tych drapieżników. Obserwacje pokazały np., że tamtejsze wilki mają terytoria wielkości ponad 300 km kw. „To przydaje się choćby podczas liczenia populacji. Leśnicy często dwa–trzy razy liczą te same, tylko przemieszczające się pomiędzy różnymi nadleśnictwami osobniki” – mówi dr Mysłajek.

Innym z zaobrożowanych w Polsce wilków jest Napromek znaleziony w okolicach Miło-młyna na Mazurach. Dwuletni samiec, który był w stanie skrajnego wycieńczenia, po ponad trzech miesiącach spędzonych w ośrodku rehabilitacyjnym został wypuszczony na wolność. To pierwszy wilk z nadajnikiem w północno-wschodniej Polsce. „Nikt dotąd nie wypuszczał wilka po tak długiej rehabilitacji” – dodaje  dr Mysłajek. Jego zdaniem to nie to samo, co wypuszczenie z wnyków lekko poranionego osobnika. Wyposażona w GPS obroża Napromka ma działać przez siedem lat.

Naukowcy chcą się przekonać, jak przebyte choroby (np. anaplazmoza i nosówka) wpłyną w przyszłości na kondycję wilka i czy warto takie zwierzęta ratować. „Dzięki obroży mogliśmy też w pierwszych dniach monitorować pacjenta, podrzucić mu jedzenie, gdyby jeszcze nie radził sobie z polowaniem” – tłumaczy dr Pierużek-Nowak. Dzięki nadajnikowi wiadomo, że po kilku tygodniach od wypuszczenia Napromek ma się dobrze, podąża na zachód w poszukiwaniu partnerki i wolnego terytorium. „Bardzo ciekawe jest obserwowanie, jak on sobie radzi ze stworzonymi przez człowieka barierami, takimi jak ogrodzone drogi. Trasę nr 7 przeszedł np. w miejscu, w którym drogę ekspresową dopiero się buduje i gdzie ogrodzenia jeszcze nie ma. Ale kiedy później próbował zawrócić na zachód, ciągle odbijał się od płotu” – opowiada dr Pierużek-Nowak. Na szczęście w końcu udało mu się znaleźć duże przejście pod drogą biegnącą wzdłuż Kanału Elbląskiego.

Jak chronić zwierzęta gospodarskie przed wilkami?

Wilki są w Polsce pod ochroną, ale nadal zdarza im się atakować owce, krowy czy kozy. Na szczęście hodowcy mogą stosować środki, które skutecznie chronią przed atakami, a nie stwarzają zagrożenia dla wilków. Przede wszystkim zwierzęta nie powinny zostawać na pastwiskach, jeśli nie chronią ich odpowiednie ogrodzenia lub psy stróżujące. Wilki można skutecznie zniechęcić wysokim ogrodzeniem z siatki lub elektrycznym, a także fladrami (sznurkami z przywiązanymi w odstępach ok. 40 cm kawałkami zwiewnego materiału, najczęściej czerwonego). Na rynku dostępne są też odstraszacze dźwiękowe, świetlne i zapachowe.

Wilk w ukrytej kamerze

Poza kłusownictwem i kolizjami z pojazdami to właśnie utrata dogodnych siedlisk, ich fragmentacja i izolacja jest jednym z największych zagrożeń dla populacji wilka. Dlatego tak ważne okazuje się budowanie przejść dla zwierząt. Tu akurat Polska ma się czym pochwalić.  Na przykład łącząca Warszawę z granicą Niemiec autostrada A2 ma w sumie aż 150 przejść, a nasi zachodni sąsiedzi uczą się od nas, jak je budować. Ważne jest również wyznaczanie stref ochronnych, w których wilki będą mogły spokojnie wychować młode.

Poza obrożami telemetrycznymi zoolodzy korzystają także z bardziej klasycznych metod. Jedną z nich jest tropienie. Najłatwiej robić to zimą, kiedy mające nawet 13 cm długości ślady wilczych łap widać na śniegu. Na wiosnę tropy można znaleźć w piasku czy błocie. Badacze zawsze cieszą się ze znalezionych po drodze odchodów, pełnych sierści i fragmentów kości. Jeśli są świeże, mogą posłużyć do badań genetycznych, określania poziomu stresu, przede wszystkim jednak są doskonałym źródłem informacji na temat wilczej diety. Wykorzystując te informacje, myśliwi mogą regulować odstrzały zwierząt roślinożernych.

Cennych danych dostarczają przyrodnikom także foto- i wideopułapki, działające na zasadzie ukrytej kamery. Dzięki nim udaje się podejrzeć nawet najbardziej intymne momenty z życia zwierząt, co poszerza wiedzę o relacjach pomiędzy wilkami w grupie rodzinnej, o ich emocjach i altruistycznych zachowaniach, o których do niedawna nie mieliśmy pojęcia. „Kiedyś o obserwowaniu wilków w środowisku naturalnym, szczególnie w gęstych lasach Europy, można było tylko pomarzyć” – mówi dr Pierużek-Nowak. Wiedza na temat wilków i innych drapieżników jest niezbędna, żeby je lepiej chronić. Bo wbrew powszechnej opinii to nie one są dla nas zagrożeniem, ale my dla nich.


DLA GŁODNYCH WIEDZY: