Wolna miłość na ołtarzu

Kiedyś to były obrzędy religijne! Seks zamiast modlitwy, święcenia w formie kastracji, kopulacje w imię sił nadprzyrodzonych.

U zarania dziejów ludzkości dążenie do posiadania jak najliczniejszego potomstwa było czymś naturalnym. Dzieci były inwestycją w przyszłość. Nie zawsze jednak natura spełniała oczekiwania ludzi. Dlatego pomagano jej, używając magii. Z tej racji kult płodności był jedną z najstarszych religii na ziemi. Już w czasach łowców mamutów paleolityczni artyści lubowali się w tworzeniu wizerunków korpulentnych dam, przesadnie podkreślając ich kobiece atrybuty. Być może już wtedy oddawano hołdy wielkiej bogini-matce, uosobieniu wszystkich sił rozpłodowych przyrody. Później, w czasach antyku, bóstwo to czczono pod trzema postaciami: jako dziewicę, oblubienicę oraz jako rodzicielkę. W starogreckim panteonie odpowiednikami tych wcieleń były boginie: Artemida, Afrodyta i Demeter.

Na ziemiach Lewantu, przynajmniej od czasów patriarchy Abrahama, czczono prastarą boginię Astarte. Jej kapłanki uprawiały jawny nierząd. Jednak nie chodziło tu o zwykłe zaspokajanie potrzeb mężczyzn pozbawionych damskiego towarzystwa. Nie chodziło też o zapełnianie świątynnego skarbca. Klienci kapłanek Astarte święcie wierzyli, że wykonują czynności, sprzyjające wzrostowi upraw i poprawiające płodność kobiet.

W Italii, na terenie starożytnego portu Pyrgia, archeolodzy natrafili na pozostałości świątyni Astarte, utożsamianej z helleńską Afrodytą. Nieopodal chramu odsłonięto szereg niewielkich pokoików. To w nich święte kapłanki bogini wykonywały swoje obowiązki.

W syryjskim Heliopolis (dziś Baalbek) istniała niegdyś świątynia Astarte, w której niezamężne dziewczęta oddawały się przyjezdnym. Obowiązkowi temu podlegały wszystkie panny na wydaniu. Świątynię zamknął dopiero cesarz Konstantyn Wielki. Na jej miejscu pobudowano kościół.
 

 

Święte prostytutki

 

Podobne zwyczaje panowały w starożytnym Babilonie. Dosyć obrazowo opisał je grecki historyk Herodot: „Każda niewiasta musi w tym kraju raz w życiu usiąść w świątyni Afrodyty i oddać się jakiemuś cudzoziemcowi. Wiele niewiast, które uważają, że nie wypada pospolitować się z innymi, ponieważ dumne są ze swego bogactwa, przyjeżdża do świątyni zaprzęgiem w krytych powozach; tam się ustawiają, a towarzyszy im liczna służba. Przeważnie jednak tak robią: w świętym gaju Afrodyty siadają, mając na głowie wieniec z powrozu, a jest ich wiele, bo gdy jedne odejdą, przybywają inne. We wszystkich kierunkach dróg ciągną się między niewiastami równe jak sznur przejścia; przechodzą nimi cudzoziemcy i dokonują wyboru. Jeżeli niewiasta raz tam usiądzie, nie może wprzód wrócić do domu, aż jakiś cudzoziemiec rzuci jej na łono srebrną monetę i poza świątynią cieleśnie się z nią połączy (…). Te więc niewiasty, które wyposażone są w piękne oblicze i wzrost, rychło wracają do domu; ale brzydkie wśród nich pozostają tu przez długi czas, nie mogąc zwyczajowi zadośćuczynić, niektóre czekają nawet trzy i cztery lata”.

Dla Żydów, przesiedlonych przez króla Nabuchodonozora do Babilonu, zwyczaj ten był czymś odrażającym. Lecz to właśnie dzięki nim termin „nierządnica babilońska” zrobił zawrotną karierę.

Tymczasem w swoim środowisku „święte” prostytutki cieszyły się społecznym szacunkiem. Po zakończeniu kariery zwykle nie miały problemów ze znalezieniem męża. W niektórych rodzinach funkcja ta przechodziła z matki na córkę. W małoazjatyckim Tralles odnaleziono inskrypcję wystawioną ku czci niejakiej Aurelii Emilii. Kobieta owa była kapłanką Adonisa, mitycznego kochanka Afrodyty, greckiej bogini miłości. Na rozkaz boga służyła mu jako święta nierządnica, tak jak wcześniej jej matka i inne kobiety z jej rodziny.

Czasami ofiary składane bóstwom płodności wymagały znacznie większych poświęceń. Nad italskim jeziorem Nemi stało niegdyś prastare sanktuarium Diany Arycyjskiej, dziewiczego wcielenia wielkiej bogini-matki. Kapłanem Diany był zbiegły niewolnik, zwany „królem nemoreńskim”. Godność tę zdobywał w trakcie pojedynku, podczas którego musiał zabić swojego poprzednika. Chodziło o to, że kapłanem Diany musiał być mężczyzna w pełni sił, które następnie „przekazywał” wzrastającej roślinności.
 

Krzywy nóż kapłana

 

Na czym polegała tajemnica sukcesu tych kultów? Oto odprawiane wówczas obrzędy wyzwalały bardzo silne emocje. Dziś takie napięcie zbiorowej świadomości można przeżyć jedynie w czasie występów gwiazd estrady. Jednak doświadczenia ludzi antyku były o wiele intensywniejsze.

Za przykład może tu służyć kult frygijskiej bogini Kybele, zwanej niekiedy matką bogów, bardzo popularny na terenie imperium rzymskiego. Kapłani Kybele przemierzali miasta cesarstwa, żebrząc, prorokując i grając na bębenkach. Według legendy, Kybele obdarzała łaskami Attysa, herosa-kochanka, zrodzonego z dziewicy o imieniu Nana. Postać Attysa była związana z cyklem wegetacyjnym i uosabiała zapładniającą siłę natury. Attys odradzał się każdej wiosny, by umrzeć jesienią u pnia pinii. Śmierć Attysa była skutkiem samookaleczenia, w trakcie którego bożek pozbywał się swojej męskości.

Z szacunku dla męczeństwa Attysa wszyscy kapłani Kybele zostawali eunuchami. Stawali się nimi wskutek samokastracji, której dokonywali publicznie. Na początku obrzędu kandydaci na kapłanów wprowadzali się w trans przy pomocy ekstatycznego tańca i niepokojącej muzyki fletów, cymbałów oraz bębnów. Po czym pozbawiali się męskości przy pomocy krzywych noży. Później biegli przez miasto, trzymając w ręku skrwawione genitalia i starali się je wrzucić na teren jakiegoś domu. Właściciel tak zaszczyconej posesji miał obowiązek opatrzyć kapłana, po czym ofiarowywał mu kobiece szaty i amulet w postaci posążka bogini, które ten miał nosić aż do śmierci.

Istotnym elementem misteriów, odprawianych ku czci Kybele, był krwawy chrzest. Podczas obrzędu nowicjusz schodził do ciemnej jamy, którą następnie przykrywano drewnianą kratą. Później przyprowadzano byka ze złoconymi rogami i zabijano go nad kratą przy pomocy świętej włóczni. Krew byka zmywała winy i wzmacniała siły witalne oraz płodność. Później nowicjusza karmiono mlekiem, stwarzając pozory powtórnych narodzin. Dla adepta nowego kultu musiało to być bardzo silne przeżycie. Jednakże zbyt intensywne oddziaływanie na psychikę wiernych mogło też doprowadzić do tragedii.
 

Podryw na Anubisa

Żydowski historyk Józef Flawiusz opisał pewien głośny skandal związany z kultem Izydy, który wydarzył się za panowania cesarza Tyberiusza. Izyda była egipską boginią płodności, patronką wzrastającej wegetacji, a jej kult zdobywał sobie popularność w całym imperium.

W Rzymie żyła wtedy piękna i bogata kobieta o imieniu Paulina. Pokochał ją obsesyjnie pewien bogacz, Decymus Mundus. Ofiarowywał krocie w zamian za jedną szczęśliwą noc. Wszystkie oferty zostały odrzucone. Zrozpaczony Mundus postanowił nawet popełnić samobójstwo. Jednak sprytna piastunka Ida znalazła właściwy sposób. Wszyscy wiedzieli, że Paulina żywi wyjątkową cześć dla egipskich bogów, a szczególnie dla Izydy. Przekupieni kapłani poinformowali naiwną mężatkę, że zapragnął jej sam bóg Anubis. Nieświadomy niczego mąż pozwolił żonie na nocną eskapadę, myśląc, że chodzi jedynie o jakiś dziwaczny wschodni rytuał. Kapłani przyprowadzili Paulinę do sanktuarium Izydy i zgasili oliwne lampki… Nazajutrz podekscytowana kobieta opowiadała wszystkim przyjaciółkom o gorących uściskach nieśmiertelnego bóstwa. Cała sprawa rozeszłaby się może po kościach, lecz triumfujący Mundus nie umiał powstrzymać się przed poinformowaniem Pauliny o tej mistyfikacji. Upokorzona kobieta udała się do męża, a ten nie omieszkał zawiadomić o całej sprawie cesarza Tyberiusza. Mundusa ukarano wygnaniem. Kapłanów i Idę ukrzyżowano.

Na szczęście współczesne religie monoteistyczne znacznie częściej odwołują się do sfery rozumu, toteż dziś już nikt nie podrywa mężatek, udając bóstwo! Są prostsze metody…

Radosław Gawroński
Archeolog i historyk, wielbiciel Cesarstwa Rzymskiego, a zwłaszcza Legionów.