Z ziemi szwedzkiej do Rosji, czyli gorączka karelska

W latach 20. XX w. ZSRR potrafiło się zatroszczyć o dobry PR. Opowieści o proletariackim raju zwabiły do ZSRR szwedzkich robotników. Oszukani przez komunistycznych agitatorów, za swą naiwność zapłacili najwyższą cenę

W sierpniu skończyła się pewna epoka w szwedzkiej polityce. Lars Ohly, długoletni przywódca Partii Lewicy, ogłosił, że rezygnuje z funkcji. Jak sam twierdził, jego największą porażką była… nieudana próba zmiany znaczenia słowa „komunizm”. Ohly, którego partia przez kilka lat współrządziła krajem, jeszcze w 2004 r. deklarował, że jest komunistą. Do 1990 r. Partia Lewicy nosiła nazwę Szwedzkiej Partii Komunistycznej, a portretów Lenina pozbyła się dopiero w 1999 r.! Przed II wojną światową namawiała Szwedów do przeprowadzki do ojczyzny proletariatu. Emigranci w większości zostali brutalnie zamordowani lub wpadli w szpony NKWD. Partia Lewicy przez lata skrywała  ciemną stronę historii swego kraju i jednocześnie własnej działalności. Co więcej, zamknęła usta tym, którym udało się z ZSRR wrócić. Prawda wypłynęła na jaw dopiero dzięki Kaa Eneberg, dziennikarce pisma „Dagens Nyheter”, która w 2000 r. opublikowała książkę „Zmuszeni do milczenia”.

„W 1997 roku pojechałam do Pietrozawodska, stolicy rosyjskiej Karelii. Spotkałam tam fińsko-rosyjską pisarkę Eilę Lahti-Argutinę i rosyjskiego badacza archiwów Jurija Dmitrijewa – wspomina  Kaa Eneberg.  – Dostałam od nich listę fińskich ofiar stalinizmu i wśród nich znalazłam 12 szwedzko brzmiących nazwisk, należących do osób zamordowanych przez NKWD”. Dziennikarka zgodziła się ujawnić czytelnikom „Focusa Historia” niektóre kulisy badania sprawy szwedzkich emigrantów. Po jej powrocie „Dagens Nyheter” opublikował tę listę, wywołując wzburzenie wśród społeczeństwa, a zwłaszcza wśród potomków rodzin, którzy przez całe lata myśleli, że ich krewni zaginęli lub się wynarodowili.

KIM JEST ALICE?

Na liście znajdowało się m.in. nazwisko Ernsta Erikssona z Kiruny. Poszukując jego rodziny, Kaa Eneberg trafiła do 74-letniej Alice Eriksson Kalle, córki Ernsta, która 8 lat wcześniej wróciła z Syberii. Alice, po 58 latach pobytu w ZSRR, mówiła już tylko łamanym szwedzkim, przeplatając go słowami rosyjskimi. Historia rodziny Alice posłużyła później dziennikarce za kanwę dwóch książek: „Zmuszeni do milczenia” oraz „Bez dzieci”. „Alice wyemigrowała z rodzicami i siostrą Astrid z Kiruny do sowieckiej Karelii w 1933 roku. Ernst Eriksson był bezrobotnym górnikiem, w domu panowała bieda, zaś cały kraj – podobnie jak cały świat – ogarnął kryzys. Kiedy więc pojawił się agitator z partii komunistycznej, przekonując, że w sowieckiej Karelii powstaje model państwa socjalistycznego, jej ojciec ustawił się w kolejce po paszporty i zasiłek na podróż” – opowiada Kaa Eneberg. Wystarczyło kilka miesięcy, aby rodzina się przekonała, że pracują jak niewolnicy, a żyją i mieszkają w bardzo prymitywnych warunkach. Sen o raju stał się ich przekleństwem. W 1938 r. Ernst Eriksson został aresztowany, oskarżony o szpiegostwo i stracony. Wkrótce utonęła w rzece jego żona Hilma. Alice aresztowało NKWD jako córkę „wroga”; w 1944 r. skazano ją na 10 lat łagru w Kotłas na Syberii. W obozie wyszła za mąż za więźnia Rosjanina i urodziła syna. Uwolniona po śmierci Stalina, nie mogła wrócić do Szwecji, a nawet przemieścić się bliżej domu.
Przeniosła się wraz z rodziną do Czyta, niedaleko granicy z Chinami. Tam też urodziła drugiego syna. W 1956 r. pojawiła się możliwość powrotu do kraju rodzinnego, z  której skorzystała jej siostra Astrid. Ale władze radzieckie nie zgodziły się, aby Alice wywiozła do Szwecji dzieci. Do rodzinnej Kiruny wróciła dopiero w 1991 r.

MIODEM PŁYNĄCA KRAINA

Lenin postanowił zbudować na pustkowiu Karelii wzorcową republikę socjalistyczną. Potrzebował rąk do pracy. Pierwsze werbunki rozpoczęły się już na początku lat 20. Pogarszająca się koniunktura przyspieszyła emigrację szwedzkich robotników. Pochodzili z całego kraju, ale większość wyjechała z Kiruny (ok. 1500 osób), ośrodka wydobycia rudy żelaza, położonego za kołem podbiegunowym. Kryzys sprawił, że miasto żyjące z kopalń znalazło się w tragicznej sytuacji. Wtedy pojawili się rosyjscy „łowcy głów”, którzy z pomocą członków Szwedzkiej Partii Komunistycznej zaczęli werbować do pracy. Organ partyjny „Norrskens- flamman” malował przed rodakami pozytywny obraz państwa prawa i sprawiedliwości. Dorośli dostawali po 100 USD, zaś dzieci po 50 szwedzkich koron zasiłku na wyjazd.

 

„Początkowo szwedzkich pracowników traktowano lepiej niż radzieckich. Uprzywilejowanie wynikało nie tylko z ich wyższej wydajności i kultury pracy, ale też z wcześniejszych kontaktów, jeszcze z XIX w., ze szwedzkimi firmami – konkludował historyk Gunlog Fur. – Stąd też szwedzki rząd nie oponował przeciwko emigracji, ponieważ sądził, że ich rodacy staną się w Kraju Rad forpocztą dla przemy- słowców. Jedna z firm, Asea, na zaproszenie Sowietów zbudowała fabrykę silników w Jarosławiu, zatrudniając w niej prawie wyłącznie Szwedów”. Jednak – jak zaznacza Fur – pomyślność Szwedów trwała krótko. Rosjanie planowali budowę Kanału Białomorsko-Bałtyckiego, zakładów przemysłu drzewnego i spożywczego, sieci dróg. Od początku system pracy, polegający na przymusie przy jednoczesnym braku narzędzi pracy i materiałów budowlanych, doprowadził do dużych opóźnień w realizacji zamysłu Lenina. Nastąpiły aresztowania i egzekucje. Szwedzkie ministerstwo spraw zagranicznych dysponuje dziś listą 34 osób straconych podczas okresu terroru stalinowskiego, ale prawdopodobnie było ich więcej. Na przykład Karl Petersson został oskarżony o wszelkie możliwe działania przeciw ZSRR z art. 58 kodeksu karnego, a następnie stracony. W 1958 roku władze ZSRR przyznały, że został oskarżony niesłusznie. Padł po prostu ofiarą terroru stalinowskiego. Tym argumentem posługiwano się przy każdej rehabilitacji w kolejnych latach.

Alice nie była jedyną osobą, która wróciła do kraju. Jeszcze przed wojną powróciło kilkaset osób. Również po wojnie udało się to jednostkom. „Po śmierci Stalina w 1953 r. rząd szwedzki zaczął inwentaryzować rodaków w ZSRR. (…) Ci, którzy zmienili obywatelstwo, często pod przymusem, mogli
wrócić do poprzedniego, ale zanim zdołali dojechać do ambasady szwedzkiej w Moskwie, zostali aresztowani i zesłani do obozów pracy jako zdrajcy” – opowiada Eneberg. Jedna z kobiet przyjechała do Szwecji w 1970 r. Gdy przekonała się, że partia komunistyczna nadal ma olbrzymie wpływy w północnej Szwecji, wróciła do Karelii. Kobieta nie wiedziała, że władze ZSRR wykorzystają jej powrót w celach propagandowych. Według publikacji prasowych „uciekła” przed wyzyskiem i biedą w Szwecji. „Inna kobieta, opowiadając mi swoją historię, wyjęła z ubrania zdjęcia trójki dzieci pomarłych z głodu w Karelii. Każdy zapłacił jakąś cenę za emigrację do ZSRR” – stwierdza Eneberg. W Kirunie, skąd wyjechało najwięcej osób, imigranci spotkali się z wrogością, gdy zaczęli opowiadać o nieludzkich warunkach egzystencji w ZSRR. „Mój dziadek Victor Lindberg oraz babcia Nanny wyjechali wraz z czworgiem dzieci w 1931 roku. Dziadkowie znaleźli się w Kirowsku na półwyspie Kola. Szybko odkryli, że ich oszukano – opowiada Karl-Arvid Farm, który po latach dowiedział się prawdy o losach rodziny i napisał na ten temat pracę magisterską. – Dziadkowie wrócili już po dwóch latach. Pewnej soboty dziadek poszedł do świetlicy ludowej podzielić się swymi doświadczeniami z Karelii i przekonać mieszkańców, że przez lata karmiono ich fałszywym mitem. Nikt mu nie uwierzył. Jeden z mężczyzn chwycił dziadka za kołnierz palta i wyrzucił za drzwi”. Później całą rodzinę Lindbergów traktowano jak wyrzutków społecznych.

„Norrskensflamman” sugerował, że wracający to lenie i tchórze, których przestraszyły drobne przeciwności. W artykułach pojawiały się „wyklęte”
nazwiska. „Nikt nie chciał rozmawiać z Astrid, moją siostrą, po jej powrocie do Kiruny w 1956 r.”  – z goryczą wspominała Alice. Imigranci przestraszyli się ostracyzmu. Przestali opowiadać o Karelii, pomordowanych i zaginionych. Zamilkli lub wyjechali w inne regiony Szwecji. Po latach zaczęła ich poszukiwać Kaa Eneberg. „Wysłuchałam ich historii. Tak się dowiedziałam, że ich »zbrodnia« polegała na mówieniu prawdy o »komunistycznym raju«” – tłumaczy „Focusowi” dziennikarka.

CICHE PRZEPROSINY

O sprawie imigrantów zrobiło się ponownie głośno w 2004 r., kiedy telewizja szwedzka pokazała dokument o tzw. Kiruna svenskarna (Szwedzi z Kiruny). Widzowie dowiedzieli się, że Lars Ohly, przywódca Partii Lewicowej, wstydził się przyznać przed opinią publiczną, że w 2000 r. – tuż po publikacji książki Eneberg – wysłał przeprosiny do Alice Eriksson. Ale jednocześnie w wywiadzie dla Agencji Reuters, porównał zamieszanie związane z imigrantami z polowaniem na komunistów w latach 50. w USA. Wokół Partii Lewicy zrobiło się bowiem nieciekawie po programie telewizyjnym. W siedzibie partii urywały się telefony z żądaniem zerwania z przeszłością i pozbycia się przywódcy. „Myślę, że to śmieszne, iż tu w Szwecji ktoś może nazwać się komunistą” – zdziwiła się wówczas Alice. Tym niemniej lokalny przywódca Partii Lewicowej wręczył jej bukiet kwiatów i zaproponował wzniesienie pomnika poświęconego kiruńskim ofiarom emigracji. „Nie potrzebuję ich przeprosin. Zrobiła to już KGB” – ironizowała Alice.

Więcej:NKWD