Żebyś nie stał

Nowoczesna nawigacja samochodowa to już nie tylko ruchoma, wyświetlana na ekranie mapa; nie tylko przewodnik podpowiadający, gdzie znajdziemy hotel, stację benzynową czy bankomat. Teraz nawigacja to także – jeśli nie przede wszystkim – niezastąpiony pomocnik przy omijaniu ulicznych korków. Jak to cudo działa?
Żebyś nie stał

Radio czy GSM?

To, gdzie jest konkretny samochód, nawigacja „wie” dzięki systemowi GPS (Global Positioning System), czyli siatce satelitów krążących wokół planety. Aby wiedziała jeszcze, jak wygląda sytuacja na drodze, które ulice są zakorkowane, rozkopane, zamknięte czy zablokowane przez wypadek, urządzenie musi być w stałym kontakcie z centralą, czyli dostawcą usług nawigacyjnych. Dane do tychże centrali spływają w różny sposób.

Po pierwsze pochodzą ze źródeł publicznych: od policji, oddziałów generalnej dyrekcji dróg, władz lokalnych informujących o imprezach masowych, przewidujących zamykanie ulic itd. To żadna filozofia, wymaga śledzenia komunikatów w serwisach informacyjnych. Tajemnicą sukcesu i wydajnego działania nawigacji jest drugie źródło, czyli dane pochodzące bezpośrednio od jeżdżących w terenie samochodów. Nawigacje kontaktują się z centralą dwojako: albo za pośrednictwem radiowego kanału TMC (Traffic Message Channel) albo przez sieć GSM, tak samo jak telefony komórkowe. Różnica jest zasadnicza.

Firmy nawigacyjne korzystające z kanału TMC zazdrośnie strzegą swoich źródeł informacji – wszystkie za to zgodnie zachwalają swoje marki, czemu trudno się dziwić. Z reguły polegają na danych przesyłanych z samochodów należących do różnych flot jeżdżących po kraju. Mogą to być firmy kurierskie, korporacje taksówkowe czy ciężarówki. Korzystają też z praktycznie jedynego w Polsce źródła zewnętrznego, czyli usług firmy Mediamobile Nordic.

Jak informuje nas Hubert Plichta, przedstawiciel tejże firmy, w kraju jeździ na jej „usługach” 40 tysięcy samochodów. Miesięcznie do komputera firmy trafia 200 milionów odczytów. Wychodzi zatem na to, że średnio każdy taki samochód posyła informację o swoim położeniu, prędkości jazdy co kilka minut. Dzięki temu komputer centralny jest w stanie zorientować się, że auta na konkretnym odcinku drogi nagle mocno zwolniły albo wręcz się zatrzymały. Dane opracowuje komputer, specjalny algorytm ocenia sytuację i przesyła do urządzeń nawigacyjnych niezbędne uaktualnienia. Na ich podstawie pozostali kierowcy otrzymują nowe wskazówki, dlatego w czasie jazdy może się zdarzyć, że nawigacja będzie kilkakrotnie zmieniać zdanie co do – według niej – optymalnej trasy. Sygnał jest przesyłany z wykorzystaniem nadajników radia RMF, które jest słyszalne w zasadzie wszędzie w Polsce, więc z odbiorem informacji nie ma problemu.

Zostań informatorem

W nawigacji opartej na sieci komórkowej GSM wygląda to nieco inaczej. Nawigacja jest wciąż połączona dwutorowo z internetem – odbiera dane, ale też je wysyła. Przypomina to trochę serwis społecznościowy, w którym każdy użytkownik jest jednocześnie źródłem informacji. Do najpopularniejszych systemów należy aplikacja NaviExpert dostępna w zasadzie na każdy mądrzejszy aparat komórkowy oraz Auto Mapa. Każdy kierowca uruchamiający taką nawigację jest pytany, czy zgadza się na (rzecz jasna anonimowe) przesyłanie danych do mózgu systemu. Bardzo wielu się zgadza (o to w tym systemie chodzi), dlatego są to dane najświeższe i najbardziej miarodajne. Jak informuje Hanna Koziarek z Navi- -Experta, spośród półtora miliona użytkowników trzysta tysięcy to regularni „informatorzy”, którzy na bieżąco dostarczają dane. Dzięki temu system natychmiast wie, że ruch na jakiejś ulicy się zakorkował i pozostałym kierowcom podpowiada objazdy. Oczywiście nie bazuje na jednym sygnale – jeden samochód mógł się zatrzymać na dłużej, bo kierowca wyskoczył akurat po gazetę – ale na możliwie wielu. Im więcej urządzeń składa się na daną sieć, tym jest bardziej inteligentna. Do komputera centralnego należy też rozsądne rozprowadzenie ruchu – nie ma sensu kierować wszystkich aut na jedną luźną ulicę, bo i ta się natychmiast zakorkuje.

Do miasta czy w trasę?

Które z rozwiązań jest lepsze? Wystarczy sięgnąć do prasy samochodowej. Periodyki specjalistyczne regularnie przeprowadzają testy nawigacji. Lektura tych testów pokazuje, że do optimum jest jeszcze daleko: nawigacje często pakują kierowców w korki, podpowiadają bezsensowne nadłożenia drogi albo każą omijać korki, których nie ma. Wygląda na to, że w tej chwili w miastach, gdzie jest dobry sygnał komórkowy, najlepiej radzą sobie nawigacje oparte na GSM; ich zaletą jest też stałe uaktualnianie map. Poza miastem z kolei, gdzie sytuacja na drodze zmienia się mniej gwałtownie, swoje zalety pokazują nawigacje wykorzystujące kanał TCM. Są rozsądnym wyborem także podczas wyjazdów zagranicznych, pozwalając uniknąć wysokich opłat roamingowych.

Na rynku panuje spore zamieszanie. Jedne marki znikają, w ich miejsce pojawiają się nowe. Nawigacja samochodowa nie jest już luksusem, dostawcy usług stają na głowie, by przekonać kierowców o wyższości swojego rozwiązania. A my – przynajmniej teoretycznie – powinniśmy coraz sprawnej omijać denerwujące korki.