“Wstrzymanie się od stosunku płciowego jest dla zdrowia kobiety obojętne”. Seks wg starych poradników

Dlatego eksperci sprzed stu lat mieli dla niej jedną radę: powinna zapomnieć o wszystkim, co się kojarzy z erotyką. Zaglądamy do psychoarchiwum.

„Zupełne wstrzymanie się od stosunku płciowego jest dla kobiety rzeczą dla zdrowia obojętną, podczas gdy u mężczyzny wywołać może zaburzenia w sferze nerwowej lub psychicznej” – pisał w 1908 r. postępowy magazyn „Kosmetyka”.

Mniej więcej w tym samym czasie nakładem wydawnictwa Gebethner i Wolf ukazała się we Lwowie głośna książka „Co każda dorastająca panna wiedzieć powinna”. Jej autorka, Amerykanka dr Mary Wood-Allen, widziała w kobiecie istotę aseksualną. Jako współtwórczyni głośnego pod koniec XIX w. Społecznego Ruchu Czystości Moralnej (Social Purity Movement) postulowała, by kobieta swoją płciowość ograniczyła do rodzenia dzieci.

Dziś Społeczny Ruch Czystości Moralnej trudno jednoznacznie zdefiniować. Z jednej strony bowiem odwoływał się on do postulatów skrajnego konserwatyzmu obyczajowego, z drugiej – wpisywał się w nurty emancypacyjne, dzięki czemu odwołują się do niego nawet niektóre feministki. Przede wszystkim bowiem zwalczał prostytucję.

Gdy książkę dr Wood-Allen tłumaczono na polski, autorka właśnie zmarła. Jej postulaty za oceanem lekko trąciły już myszką, na polskich ziemiach jednak święciły triumfy. Za największe niebezpieczeństwo dla kobiety uważana była masturbacja, nazywana wówczas „grzechem samotnym”. Jej praprzyczyną miała być niewłaściwa literatura. Dr Wood-Allen pisała: „Dorastające panny stają się przedwcześnie dojrzałemi przez czytanie romansów i niewłaściwe rozmowy z koleżankami; wszystko to bardzo jest szkodliwe dla zdrowia, bo podnieca i rozbudza organ płciowy. Takie podrażnienie prowadzi często do nabycia wstrętnego nałogu, który nazywa się samogwałtem. Nałóg ten niszczy umysł, zeszpeca twarz, odejmuje siły i często prowadzi do obłąkania, nabywszy go raz, trudno się go pozbyć i może to trwać nie tylko całe lata, lecz nawet udzielić się potomstwu”.

Autorka ostrzegała też przed kobiecą miłością homoseksualną, którą uważała za wyjątkowo szkodliwą: „Panny mają chwile w życiu, gdy są zbyt wylewne i skłonne do przesadnych uczuć, nawet względem przyjaciółek. Chodzą ze sobą pod rękę, opierają się jedna o drugą i siedzą całemi godzinami, trzymając się za ręce. Czasami pieszczą się i całują aż do znudzenia. Takiego rodzaju przyjaźń jest nie tylko nierozsądną, ale i niebezpieczną. Działa denerwująco, może mieć nawet opłakane skutki, jeśli przejdzie w rodzaj niezdrowej namiętności, jak to się czasem zdarza. Gdy panny kochają się jak para nierozsądnych kochanków i są nieszczęśliwe, jeśli muszą się rozstać, stan ich jest chorobliwy i powinien być leczony”.

Autorka ostrzega nawet przed tańcem jako bodźcem seksualnym. Przyznaje jednocześnie, że pod względem fizycznym zajęcie to jest bardzo zdrowe: „Jeśli zważymy późną porę, w której się odbywają, rozgrzaną atmosferę, mieszanie się wzajemne płci, późne i niezdrowe kolacje, dekoltowane suknie, zbyt wielką swobodę ruchów i poufałość, na którą pozwalają sobie tańczący, nie możemy zalecać ćwiczenia, które ma tyle ujemnych stron. Gdyby tańce odbywały się za dnia, na świeżym powietrzu, z przyjaciółmi rodziny, w przyzwoitym stroju i gdyby to były tańce nie wirowe, lecz chodzone, wtedy nie można byłoby im nic zarzucić”.

 

Kobieta przełomu XIX i XX w. była odpowiedzialna nie tylko za swoją moralność. „Panny ponoszą wielką odpowiedzialność za prowadzenie się młodzieńców. Wystarczy tylko zbyt swobodny strój, nie kryjący dostatecznie tego, czego nie powinno się ukazywać, aby skierować ku złemu myśli tych, którzy ją oglądają. Tym sposobem panna zdradzi też swą chęć, żeby być widzianą i podziwianą. Przez swoje zachowanie się, ruchy, spojrzenia może panna wzniecić w mężczyźnie patrzącym na nią myśli, które go doprowadzą do złych uczynków. »Boję się tej panny – mówił mi pewnego razu skromny młody człowiek – może ona nie zdaje sobie sprawy z tego, że całe jej zachowanie się wzbudza we mnie żądzę chwycenia jej w objęcia. Muszę uciekać od niej, by nie ulec tej pokusie!«. (…) Kobieta powinna chronić mężczyznę, a nie prowadzić go do zguby!” – ostrzegała autorka.

Teoretycznie jej refleksje powinny w nas budzić grymas politowania. Niestety, ten sposób myślenia bywa do dziś aktualny. Trzy lata temu seksuolog z Białegostoku ogłosił, że duża część gwałtów jest „sprowokowana przez kobiety”. A w poradniku dla kobiet stworzonym przez Komendę Powiatową Policji w Lubinie można przeczytać: „Krótkie spódnice i wydekoltowane bluzki zostaw na spotkania w gronie ludzi, których znasz i z którymi czujesz się bezpiecznie. Pamiętaj, że twój prowokujący wygląd wielu mężczyzn potraktuje jako zaproszenie do krótkiej i owocnej znajomości”. Wygląda na to, że rady dr Wood -Allen wciąż traktujemy bardzo poważnie.