Zjadamy dżunglę

Od lipca do listopada satelity NASA wychwyciły ponad 117 tysięcy pożarów lasów tropikalnych Indonezji, emitujących do atmosfery więcej CO2 niż cała gospodarka USA. Za tę klęskę odpowiedzialny jest każdy z nas, codziennie kupując produkty zawierające olej palmowy.

Dopiero gdy chmury dymu zasnuły Singapur i sporą część Półwyspu Malajskiego, świat zrozumiał, że sezonowe pożary lasów na wyspach Indonezji wymknęły się spod kontroli. Sumatra, Borneo i Papua Zachodnia paliły się od lipca do początku listopada. Pożary uznano za największą klęskę ekologiczną XXI wieku wywołaną przez człowieka. Zginęło w nich kilkadziesiąt osób, a naukowcy ostrzegają, że mieszkańcom Indonezji i Malezji grozi epidemia chorób układu oddechowego.

Wiele z tych pożarów wywołały ekipy karczujące lasy pod plantacje palm olejowych. Ogień to najtańsza metoda przygotowania terenu pod uprawę. To, co zostanie po ścięciu pni (często kilkusetletnich drzew, beztrosko przerabianych na tarcicę budowlaną lub pulpę do produkcji papieru), jest wypalane. Bogaty w potas popiół jeszcze przez kilka lat będzie jako nawóz wspomagał kwitnienie, zwiększając plony. Dlatego na pożary przymyka się oko, chociaż polityka świadomych zaniedbań powoduje katastrofalne i nieodwracalne skutki.

W płonących lasach giną setki gatunków roślin i zwierząt, w tym zagrożone niedźwiedzie malajskie, orangutany, nosorożce jawajskie i tygrysy sumatrzańskie. Duże kręgowce to ikony, ale katastrofa dotyczy też chrząszczy, motyli i ptaków. „Ekosystemy lasów deszczowych uznawane są za najbogatsze pod względem różnorodności na świecie.

W obrębie ekosystemu jednego drzewa w lesie równikowym może występować więcej gatunków mrówek niż w całej Polsce” – zauważa Krzysztof Wystrach, dendrolog, autor projektu „W koronach drzew”, badający bioróżnorodności ekosystemów lasów tropikalnych. Mające tysiące lat ekosystemy ogień niszczy bezpowrotnie w kilka dni. Zamieniają się w dymiące zgliszcza, z których w ciągu kilku sezonów woda spłukuje resztki żyznej warstwy, zostawiając jedynie błoto.

Olej palmowy niszczy środowisko i zdrowie

Jeszcze 100 lat temu olej palmowy wykorzystywano jako smar do maszyn, dziś jest podstawowym surowcem do wyrobu kosmetyków, środków czystości, biopaliw i przetworzonej żywności. Komercyjny sukces zawdzięcza wysokiej wydajności i niskiej cenie. Na etykietach może kryć się pod różnymi nazwami jako: olej roślinny, olej pochodzenia roślinnego, tłuszcz roślinny utwardzany. W składzie produktów możemy znaleźć też jego pochodne, jak np. alkohol palmitylowy.

Problem może wydawać się odległy, ale za to, że na drugim końcu świata płoną lasy, jesteśmy w dużej mierze odpowiedzialni my – konsumenci najtańszego tłuszczu świata, w cenie 500 dol. za tonę (tona oleju słonecznikowego kosztuje 1000 dol., a oliwy z pierwszego tłoczenia – 4500 dol.).

To przede wszystkim ze względu na cenę olej palmowy stał się nieodłącznym składni-kiem naszej diety. Obecnie jest najpopularniejszym tłuszczem spożywczym na świecie. Wy-stępuje w przeważającej większości słodyczy, w chipsach, mrożonych frytkach, wędlinach, margarynach, zupach w proszku, płatkach zbożowych i setkach innych produktów przetworzonych. Jeśli znajdziemy na etykiecie napis „olej roślinny”, możemy być prawie pewni, że produkt zawiera właśnie olej palmowy. Jego pochodne są z kolei bazowym składnikiem szamponów, mydeł, płynów do kąpieli, kremów i odżywek, a sam olej palmowy wykorzystywany jest też do produkcji biopaliw.

 

Rośliny ozdobne, smar i olej

Dorastające do 20 m wysokości palmy olejowca gwinejskiego sprowadzili do Azji (na Jawę) Holendrzy w pierwszej połowie XIX w. Z początku sadzono je jako rośliny ozdobne. Rozwijający się dynamicznie przemysł sprawił, że olej palmowy zaczęto wykorzystywać jako smar do maszyn. Pod koniec XIX w. na terenie dzisiejszej Malezji i Indonezji pojawiły się pierwsze plantacje kelapa sawit – kokosa palmowego. Niespełna 150 lat później roślina ta przyczyniła się do zagłady tropikalnych lasów Borneo, Sumatry, Nowej Gwinei i Półwyspu Malajskiego. Rosnący popyt sprawił, że olej palmowy stał się głównym produktem rolnictwa najpierw Malezji, a od kilkunastu lat również Indonezji.

Szacuje się, że wartość eksportu oleju tylko z tych dwóch krajów wynosi ponad 40 mld dol. rocznie. To potężny zastrzyk pieniędzy napędzający gospodarkę i zasilający konta oficjeli odpowiedzialnych za udzielanie koncesji na wycinkę lasów, oraz mafiosów powiązanych z wojskiem, sprawujących pieczę nad olejowym biznesem. Ci ludzie są całkowicie pozbawieni skrupułów – w ciągu ostatnich 40 lat 30-krot-nie zwiększyli obszary upraw palm olejowych. W 2011 roku plantacje w tym kraju zajmowały blisko 8 mln hektarów – to jedna czwarta powierzchni Polski. Co czwarte drzewo wycinane w Indonezji pada pod ciosami siekier i pił drwali karczujących las deszczowy pod plantacje palm olejowych.

Zrównoważona alternatywa?

Co możemy zrobić, by ratować lasy Indonezji? Oleju palmowego z naszego życia raczej nie wyeliminujemy. Nie da się bowiem wyprodukować żadnego innego oleju roślinnego tak tanio na olbrzymią skalę. Warto jednak ograniczyć jego zużycie, tym samym osłabiając popyt rynkowy.

Być może alternatywą dla niego staną się powoli wchodzące na rynek oleje tłoczone z… owadów, na przykład larw mącznika lub hermetii. „Pod względem za-wartości nasyconych kwasów tłuszczowych olej palmowy paradoksalnie bardziej przypomina tłuszcze zwierzęce” – zwraca uwagę prof. Edward Rój z Instytutu Nowych Syntez Chemicznych w Puławach. 

Kupuj odpowiedzialnie

Warto też wybierać produkty zawierające olej certyfikowany, pochodzący ze zrównoważonych upraw. Ale i tu napotykamy problemy. W 2004 roku z inicjatywy WWF powołano do życia organizację RSPO – Roundtable for Sustainable Palm Oil (Okrągły Stół na Rzecz Zrównoważonej Produkcji Oleju Palmowe-go) monitorującą rynek oleju palmowego na świecie. Skupia ona zarówno największych producentów oleju, jak i największych od-biorców, gigantów przemysłu spożywczego i kosmetycznego. Jej celem jest certyfikowanie oleju pochodzącego ze zrównoważonych upraw – czyli pozyskanego z eksploatacji już istniejących plantacji, bez wycinki kolejnych połaci lasu. Niestety potężny rynek wymyka się spod kontroli tej organizacji. „Brudny”, niecertyfikowany olej jest prany na wielką skalę – rafinerie i przetwórnie przyjmują niewielką frakcję owoców z ekologicznych plantacji tylko po to, by uzyskać certyfikat na olej zawierający ledwie 15 proc. czystego surowca.

Mniej lasów, więcej powodzi

Rezultatem masowego wycinania lasów jest pustynnienie terenów i zaburzenie gospodarki wodnej. Na wylesionych gruntach woda spływa bez przeszkód, unosząc ze sobą bryły ziemi i powodując osuwanie się terenu. Bangladesz jest regularnie pustoszony przez powodzie, gdyż ogołocono z lasów ściany Himalajów. Haiti, dzielące z Dominikaną wyspę o tej samej nazwie, wycięło większość swoich lasów. W rezultacie każdy przechodzący przez Karaiby huragan nigdzie indziej nie wywołuje takich spustoszeń jak na Haiti. Nadmiar wody z opadów nie jest zatrzymywany przez lasy, a zwały błota zatapiają dziesiątki wiosek i zabijają setki ludzi rocznie.

 

Pod naciskiem konsumentów niektóre firmy kosmetyczne zrezygnowały w swoich produktach z oleju palmowego (Lush), inne ograniczyły się do kontrolowanych źródeł (Body Shop). Negatywna kampania wizerunkowa zainicjowana przez Greenpeace sprawiła, że koncern Nestlé zobowiązał się wyeliminować spośród dostawców firmy, których działalność może degradować środowisko. Unilever czy – nomen omen – Palmolive ograniczają zużycie oleju i angażują się w aktywności RSPO. To wszystko jednak zbyt mało, by powstrzymać niszczenie lasów.

Może więc zacząć bojkotować produkty zawierające olej palmowy? „Powinniśmy przestać jeść nutellę, bo zawiera olej palmowy, którego produkcja wymusza masową wycinkę drzew i wielkie zniszczenia środowiska” – wezwała niedawno francuska minister środowiska Segolene Royal. Jej stanowisko spotkało się jednak z ostrą krytyką, następnego dnia Royal przepraszała za swoje słowa, a włoska minister środowiska Gian Luca Galetti (producent nutelli, koncern Ferreo pochodzi z Włoch) napisała na Twitterze: „Zostawcie w spokoju włoskie produkty. Dziś na kolację jem chleb z nutellą”.

A może na własną rękę szukać zamienników? W działach ze zdrową żywnością można czasem znaleźć produkty niezawierające oleju palmowego. Sęk w tym, że nie każdy ma do nich dostęp i czas, by czytać etykiety. Znalezienie alternatywy często też graniczy z cudem.

Kupując produkty zawierające olej palmowy, warto pamiętać o jednym: jeśli rosnący od lat popyt na olej będzie się utrzymywał – a według prognoz FAO do 2020 roku ulegnie podwojeniu – problem pożarów lasów tropikalnych w Indonezji wkrótce się rozwiąże. Przestaną istnieć.